Miesiąc: kwiecień 2018

Wybierasz się na grilla? Kiełbasę zostaw w domu

Przed nami majówka, a więc nieoficjalne otwarcie sezonu grillowego w Polsce. Wiesz, co zrobić, żeby grillowanie nie zaszkodziło twojemu zdrowiu?

Za oknem coraz cieplej i słoneczniej, a więc w pogodne weekendy, podmiejskie parki i polany leśne, nadrzeczne bulwary czy też prywatne działki rekreacyjne, zapełniają się amatorami piknikowania i grillowania. I choć generalnie, aktywne spędzanie czasu wolnego na łonie natury służy zdrowiu, to jednak w przypadku grillowania, nie jest to już wcale takie oczywiste.

Przypominamy zatem najważniejsze zasady bezpiecznego i zdrowego grillowania. Bez ich znajomości i stosowania można poważnie zaszkodzić sobie i bliskim.

Stalowe tacki lepsze od aluminiowych

– Jeśli tylko mamy taką możliwość to korzystajmy z grilla elektrycznego lub gazowego, z możliwością regulacji temperatury, zamiast z tradycyjnego grilla węglowego. Dzięki temu unikniemy bezpośredniego kontaktu produktów spożywczych z żywym ogniem i dymem – radzi Barbara Wojda, specjalistka ds. żywienia z Instytutu Żywności i Żywienia (IŻŻ).

Niestety grillowanie na ogniu i przy dużej ilości dymu jest niekorzystne dla zdrowia, co dotyczy zwłaszcza grillowania tłustych mięs i ich przetworów (np. kiełbas).

– Trzeba wiedzieć, że z zawartych w kiełbasach mieszanek peklujących (zawierających azotany i azotyny) wytwarzają się w czasie długotrwałego grillowania nitrozoaminy, które mają działanie rakotwórcze. Ponadto, zarówno w czasie grillowania mięs jak i kiełbas, gdy przez dłuższy czas mają one bezpośredni kontakt z ogniem, wytwarzają się m.in. wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA) głównie benzopiren, heterocykliczne aminy aromatyczne (HCA), akryloamid, które również wykazują silne toksyczne działanie na ludzki organizm – ostrzega Barbara Wojda.

Specjalistka radzi więc zrezygnować z grillowania kiełbas i zastąpić je chudym mięsem, najlepiej marynowanym w przyprawach ziołowych i z dodatkiem warzyw. Oczywiście tych ostatnich też nie wolno przypalać.

– Generalna zasada zdrowego grillowania jest taka, że robimy to na lekkim żarze, a więc bez żywego ognia i z minimalną ilością dymu. Niestety, toksyczne substancje wytwarzają się też wskutek spalania tłuszczu kapiącego z grillowanych potraw do paleniska. Przenikają one potem do potraw za pośrednictwem dymu i oparów. Dlatego druga ważna zasada grillowania to stosowanie specjalnych tac, na których powinniśmy grillować potrawy – podpowiada Barbara Wojda.

Dzięki tackom unikną one bezpośredniego kontaktu z ogniem, a także uniemożliwią skapywanie tłuszczu na rozżarzone węgle.

– Powszechnie używa się do tego celu jednorazowych tacek aluminiowych, ale coraz więcej ekspertów rekomenduje zastępowanie ich tackami lub brytfankami stalowymi wielokrotnego użytku. Pojawiają się bowiem naukowe doniesienia, że zarówno w trakcie długotrwałej obróbki termicznej, jak i w trakcie przechowywania, związki aluminium mogą przechodzić do żywności, co nie jest korzystne dla naszego zdrowia – mówi Barbara Wojda.

Dlatego, generalnie na świecie, zgodnie zresztą z sugestiami WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), powoli odchodzi się od stosowania w kuchni naczyń, np. patelni czy garnków aluminiowych.

– Nie powinniśmy też w związku z tym nadużywać folii aluminiowej. Ale oczywiście lepiej już stosować tacki aluminiowe niż żadne i kłaść mięso bezpośrednio na ruszcie. Tacki stalowe są już łatwo dostępne na naszym rynku i wcale nie są drogie – zachęca Barbara Wojda.

Co najlepiej położyć na ruszcie?

Specjalistka z IŻŻ przypomina, że zgodnie z zasadami zdrowego żywienia grillując nie możemy zapominać o warzywach i innych zdrowych dodatkach, takich jak pełnoziarniste pieczywo, ugotowany wcześniej ryż czy kasza.

– A na deser można upiec na grillu np. jabłko przyprawione cynamonem – sugeruje Barbara Wojda.

Do przyprawiania mięs i innych potraw z grilla eksperci polecają zwłaszcza: rozmaryn, tymianek, oregano i czosnek, najlepiej świeże. Zawierają one bowiem dużo antyoksydantów ograniczających powstawanie szkodliwych związków. Mając na uwadze, że mocno przypieczone potrawy z grilla są ciężkostrawne, warto też dodawać do nich surówki, które ułatwią trawienie i wzbogacą posiłek.

Grillowanie może być zatem sposobem na urozmaicenie naszej diety, ale po spełnieniu kilku warunków. W tym zwłaszcza jednego: grillujmy z umiarem, nie codziennie, a raczej od święta.

Na koniec, ku przestrodze, dodajmy jeszcze, że nieprzestrzeganie wspomnianych wyżej zasad zdrowego grillowania, w połączeniu z często towarzyszącym mu spożyciem znacznej ilości alkoholu, może mieć naprawdę dotkliwe konsekwencje. Najlepiej świadczy o tym fakt, że co roku, w trakcie majówki czy innych długich weekendów, w szpitalach notuje się skokowy wzrost liczby przyjęć pacjentów z różnymi ostrymi stanami chorobowymi, zwłaszcza dotyczącymi układu pokarmowego, np. z ostrym zapaleniem trzustki (OZT). Z daleka od dymiącego grilla powinny też stać osoby chorujące na astmę i przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POChP) – ich dolegliwości mogą się mocno nasilić.

Więcej na temat zdrowego grillowania można przeczytać na stronie internetowej Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej.

Wiktor Szczepaniak (zdrowie.pap.pl)

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Infografika PAP / Serwis Zdrowie

Celiakia – Gdy trucizną jest okruch chleba

W Wielkiej Brytanii dorosły z celiakią na tę diagnozę czeka ok. 13 lat. W Polsce – nie wiadomo, ale wielu doświadcza podobnego problemu: latami tuła się od lekarza do lekarza, nie mogąc znaleźć przyczyny swoich dolegliwości.

Skarżą się na ciągłe zmęczenie, każdą trasę planują z uwzględnieniem toalet po drodze (biegunka), męczą ich bóle brzucha i głowy, omdlewają, odczuwają drgania mięśni. Takie objawy mogą wskazywać na celiakię. Nie jest to choroba częsta – choruje jedna osoba na 100, ale wiele z nich nie ma tej świadomości. Kiedyś uważano, że celiakię rozpoznaje się tylko w dzieciństwie (wówczas częstym objawem jest niskorosłość), teraz nierzadko diagnoza celiakii jest stawiana u sześćdziesięciolatków.

Co to jest celiakia?

Polska nazwa to choroba trzewna. Zaliczana jest do grupy chorób z autoimmunizacji, czyli polega na tym, że układ odpornościowy atakuje własne komórki. Ma genetyczne podłoże i charakteryzuje się trwałą nietolerancją glutenu, czyli białka występującego w niektórych zbożach. Białko to u celiaków doprowadza do zaniku kosmków jelitowych – małych wypustek w jelicie cienkim, przez które wchłaniane są składniki odżywcze. W efekcie pacjent, nawet jeśli utrzymuje prawidłowy sposób żywienia, jest niedożywiony i słabnie.

Czy celiakię można wyleczyć?

Nie. Ale można z nią dobrze żyć, pod warunkiem, że stosuje się przez całe życie restrykcyjną dietę bezglutenową – jedyny w tej chorobie lek. Dieta musi być bardzo restrykcyjna, bo okruch zwykłego chleba powoduje stan zapalny w jelitach i przykre dolegliwości.

Nie wolno zatem na przykład kroić bezglutenowego chleba tym samym nożem i na tej samej desce, których używamy do krojenia „zwykłego” chleba, czy smażyć glutenowe kotlety razem z bezglutenowymi.

Jakie są objawy celiakii?

Jest ich bardzo wiele, albo prawie wcale.

– Choroba ma bardzo szerokie spektrum objawów. Przy czym jest grupa osób, która nie ma żadnych, a dowiadują się wtedy, kiedy celiakia daje już poważne powikłania – mówi dr hab. Piotr Dziechciarz z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Te powikłania to na przykład nowotwory jelita cienkiego czy chłoniak, albo przedwczesna osteoporoza.

– Na osteoporozę chorują najczęściej osoby około 70. roku życia, podczas gdy u celiaków do osteoporozy dochodzi wcześniej – mówi ekspertka.

Diagnostykę w celu wykluczenia lub potwierdzenia celiakii należy rozważyć z lekarzem w sytuacji:

  • Anemii, zwłaszcza z niedoboru żelaza, która nie daje się wyleczyć za pomocą przyjmowania doustnie tabletek z żelazem (ponieważ dochodzi do zaniku kosmków jelitowych, żelazo się nie wchłania);
  • Anemii megaloblastycznej, nie poddającej się leczeniu za pomocą tabletek (powstaje wskutek niedoboru witaminy B12, która również jest wchłaniana w jelicie cienkim – w razie zaniku kosmków przestaje się wchłaniać)
  • Problemów ze szkliwem – wskutek zaburzeń wchłaniania zęby także padają ofiarą niedostatecznego dostarczania składników odżywczych
  • Zaburzeń psychicznych, zwłaszcza zespołów depresyjnych (celiakia jest chorobą zapalną, a stany zapalne są jednym z czynników ryzyka rozwoju depresji; nadto mózg potrzebuje odpowiedniej porcji składników odżywczych, w tym – tłuszczu, które w celiakii się nie wchłaniają należycie);
  • Częstych biegunek, zwłaszcza tłuszczowych (stolec jest płynny, szklisty, zwykle o jasnej barwie i o bardzo nieprzyjemnym zapachu; trudno go spłukać z muszli klozetowej);
  • Łamliwości kości
  • Ataksji – zaburzenia koordynacji rąk, rzadziej nóg, drżenia mięśni.

Jak się stawia diagnozę celiakii?

U dorosłych ostatecznym potwierdzeniem jest badanie histopatologiczne wycinków pobranych z jelita cienkiego podczas gastroskopii. Zwykle wcześniej gastroenterolog zleci badania z krwi, żeby oznaczyć przeciwciała:

– przeciwko endomysium mięśni gładkich (EmA)

– przeciwko transglutaminazie tkankowej (tTG).

Jest również test genetyczny HLA DQ2/DQ8. Jego ujemny wynik praktycznie wyklucza możliwość celiakii.

Przed postawieniem diagnozy nie należy przechodzić na dietę bezglutenową.

U dzieci w razie dodatniego wyniku testu genetycznego, podwyższonego miana tTG (ponad 10 razy ponad normę), obecności EmA w odrębnej próbce krwi i objawów klinicznych celiakii lekarz może podjąć decyzję o odstąpieniu od biopsji jelita cienkiego.

Kto jeszcze powinien rozważyć badania w kierunku celiakii?

Choroba trzewna „lubi” towarzystwo pewnych schorzeń. Dlatego warto z lekarzem porozmawiać o rozważeniu testów w kierunku celiakii w sytuacji:

  • Cukrzycy typu I
  • Autoimmunologicznych chorób tarczycy
  • Zespołu Downa
  • Zespołu Turnera
  • Zespołu Wiliamsa
  • Niedoboru całkowitego IgA.

Na celiakię bardziej narażeni są też krewni I stopnia osoby chorej.

Więcej informacji na ten temat można znaleźć na stronie internetowej Polskiego Stowarzyszenia Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej .

Justyna Wojteczek (zdrowie.pap.pl)

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Choroba Parkinsona – kiedy proste rzeczy sprawiają trudność

Choroby zwyrodnieniowe układu nerwowego to grupa wrodzonych lub nabytych schorzeń układu nerwowego, w których następuje utrata komórek nerwowych. Do jednej z takich chorób zaliczamy chorobę Parkinsona. Czym jest ta choroba, jak się objawia i jak z nią żyć?

Choroba Parkinsona (Parkinson’s disease, PD) jest przewlekłym postępującym schorzeniem zwyrodnieniowym mózgu, którego istotą jest zanik tzw. komórek dopaminergicznych znajdujących się w mózgu, odpowiedzialnych za produkcje dopaminy (tym samym następuje niedobór dopaminy). Jako pierwszy chorobę opisał w 1817 roku brytyjski lekarz James Parkinson, który rozpoznał i opisał jej objawy.

Przyczyny nieznane

Choroba Parkinsona zwykle rozpoczyna się w wieku 50-60 lat, jednak znane są również przypadki wystąpienia schorzenia we wcześniejszym wieku, nawet przed 40 rokiem życia. Może rozwinąć się u obu płci jednak dane wskazują, że częściej choroba Parkinsona dotyczy mężczyzn. Dotyka ludzi na całym świecie, wszystkich ras, a według danych Światowej Organizacji Zdrowia z problemem tym boryka się ok. 0,1% ludności świata. W Polsce szacuje się, że jest ok. 60-70 tys. chorych.

Istnieje wiele teorii tłumaczących rozwój tej choroby, jednak wciąż są to tylko teorie. Niestety nie ustalono jeszcze przyczyny rozwoju Parkinsona. Można przypuszczać, że choroba ma podłoże wieloczynnikowe, w tym istotną rolę w jej rozwoju mają dwa elementy. Pierwszy – to genetyczne predyspozycje, czyli wrodzona podatność do wystąpienia choroby oraz drugi – czynniki zewnętrzne, z którymi stykamy się na co dzień.

Objawy łatwo przeoczyć

Choroba Parkinsona to przewlekłe schorzenie, które rozwija się wolno i na różnych etapach daje objawy o różnym nasileniu. U starszych osób symptomy pojawiające się na początku choroby często postrzegane są jako naturalne przejawy starzenia się organizmu. Pierwszym zauważalnym objawem choroby jest często spowolnienie ruchowe (tzw. bradykinezja). Ruchy ręki czy nogi stają się wolniejsze niż zwykle, mniej zgrabne. Może również wystąpić drżenie spoczynkowe, czyli drżenie ręki lub nogi w sytuacji, kiedy chory nie wykonuje żadnej czynności, ustępujące, gdy zostaje podjęta aktywność. Najczęściej występuje drżenie rąk. W dalszych etapach choroby drżenie może występować także podczas wykonywania czynności. Charakterystyczna dla choroby Parkinsona jest także niestabilność postawy, często mylona przez chorych z zawrotami głowy, która wraz z rozwojem choroby może prowadzić do upadków. Kolejnym objawem choroby jest sztywność mięśniowa, która dotyczy przede wszystkim mięśni kończyn, ale także mięśni tułowia i szyi. Zmiany mogą objąć także twarz – sztywność mięśni i spowolnienie ruchowe może wpłynąć na zubożenie mimiki. Chorzy zwracają także uwagę na zmianę charakteru pisma – zaczynają pisać coraz to mniejsze litery. W początkowej fazie choroby objawy zwykle są łagodne i występują po jednej stronie ciała. Należy zwrócić również uwagę na tzw. pozaruchowe objawy choroby Parkinsona, których nasilenie i charakter niejednokrotnie jest większym problemem dla pacjenta. Zwykle pojawiają się one w późniejszych etapach choroby. Należą do nich: zaburzenia lękowe, depresja, zmiany nastroju, zaburzenia pamięci i zaburzenia psychotyczne, problemy z ciśnieniem, problemy ze snem, wypróżnianiem się (zaparcia), problemy z oddawaniem moczu, ślinotok, łojotok, zaburzenia mowy, zaburzenia chodu.

Wraz z postępem choroby objawy stają się coraz bardziej odczuwalne przez chorego. Może on potrzebować pomocy osób trzecich przy wykonywaniu rutynowych czynności dnia codziennego. Rozwój choroby może też przyczynić się do wycofania chorego i dążenia do ograniczenia kontaktu z innymi ludźmi.

Rozpoznanie i leczenie

Rozpoznanie choroby w jej początkowych stadiach często sprawia trudności, ponieważ objawy nie są charakterystyczne. Obecnie nie ma ogólnodostępnych testów laboratoryjnych ani badań obrazowych, które jednoznacznie pozwolą stwierdzić chorobę Parkinsona. Osobie z podejrzeniem Parkinsona zleca się badania neuroobrazowe takie jak: tomografia komputerowa (TK) czy rezonans magnetyczny (MRI). Jednak badania te nie są na tyle czułe by zobrazować zmiany powstałe w istocie czarnej mózgu, które są obecne w chorobie Parkinsona. Badania te zleca się głównie w celu wykluczenia innych chorób o podobnych objawach. Diagnozę stawia się na podstawie objawów klinicznych, czyli przede wszystkim w oparciu o przeprowadzony wywiad, badanie fizykalne oraz na podstawie obserwacji chorego.

Leczenie choroby Parkinsona jest głównie objawowe, nie ma jak dotąd możliwości leczenia przyczynowego. W terapii stosowanych jest wiele leków, ale zawsze farmakoterapia musi zostać dobrana indywidualnie według potrzeb pacjenta. Zdecydowanie najczęściej pacjentom podawana jest lewodopa (prekursor dopaminy) uważana za najskuteczniejszy lek w tym schorzeniu. Dawka leku powinna zostać ustalona indywidualnie i stopniowo zwiększana. W wyniku podawania pacjentowi lewodopy obserwuje się znaczą poprawę, która może utrzymywać się przez kilka lat. Jednak po tym czasie u chorych obserwuje się coraz mniejszą odpowiedź na leczenie. Pojawiają się przerwy w działaniu leku, poprawa po przyjęciu leku następuje po dłuższym czasie niż miało to miejsce wcześniej. W okresie działania leku mogą także wystąpić tzw. dyskinezy (mimowolne ruchy kończyn lub całego ciała).

Chory przez długi czas trwania choroby pozostaje samodzielny, jednak wraz z rozwojem choroby i pojawieniem się nowych dolegliwości codzienne funkcjonowanie staje się coraz trudniejsze. Problemy z poruszaniem się i zwiększone ryzyko upadków, a przy tym zmniejszająca się odpowiedź na leki może spowodować, że ostatnią fazę choroby pacjent spędzi na wózku. Należy jednak pamiętać, że przez cały okres choroby powinno się prowadzić rehabilitację chorego. To ważny element poprawiający sprawność ruchową, zmniejszający sztywność i ból, wpływający na występowanie zaparć, a także poprawiający nastrój. Ten element oprócz farmakoterapii może pomóc dłużej utrzymać jakość życia na względnie wysokim poziomie.

Podsumowując, choroba Parkinsona bez wątpienia wpływa na jakość życia pacjenta. Niestety obecnie nie ma możliwości jej wyleczenia, ale dostępne są leki niwelujące objawy. Główne symptomy choroby to: spowolnienie ruchów, drżenie spoczynkowe, sztywność mięśniowa, zaburzenia stabilności i postawy ciała. Ważne jest, aby w chorobie Parkinsona utrzymywać sprawność ruchową na jak najwyższym poziomie oraz współpracować z lekarzem trzymając się ściśle jego zaleceń przez cały okres choroby.

 

Redakcja pacjentinfo.pl

Artykuł powstał na podstawie informacji ogólnodostępnych. Nie zastępuje konsultacji lekarskich i nie jest poradnikiem samodzielnego leczenia.

Ukryty wirus, przyczajony rak

W Polsce nosicielami wirusa zapalenia wątroby typu B jest 359 tysięcy osób. Prawie połowa z nich tego nie wie. Kiedyś uważano, że nosicielstwo jest nieszkodliwe, gdy próby wątrobowe są prawidłowe. Dziś wiemy, że znacząco podnosi ryzyko rozwoju pierwotnego raka wątroby.

Na świecie nosicielami wirusa zapalenia wątroby typu B (WZW B) są prawie 292 miliony osób, a 90 procent z nich nie ma o tym pojęcia – donosi „The Lancet Gastroenterology & Hepatology”. Autorami artykułu są naukowcy z amerykańskiego Polaris Observatory (Center for Disease Analysis Foundation w Lafayette). Przeanalizowali on 435 prac badawczych oraz dane przekazane przez 620 ekspertów i na tej podstawie stworzyli model matematyczno-statystyczny pozwalający oszacować aktualną liczbę nosicieli  wirusa. – Jestem pod wrażeniem tej pracy. Strasznie czasochłonne i samo zbieranie danych i obliczenia – mówi dr hab. Ernest Kuchar z Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Z ustaleń Amerykanów wynika, że w 2016 roku nosiciele wirusa stanowili 3,9 proc. populacji świata. Najwięcej zakażonych było w Afryce i Azji. W Republice Środkowoafrykańskiej stanowili oni aż 12,1 proc. populacji, zaś w Wielkiej Brytanii zaledwie 0,7 procenta. W Polsce jest to 0,9 proc., czyli 359 tys. zakażonych.

– Nasze szacunki są bardzo podobne, mówimy studentom o 300 tysiącach. Opieramy się jednak na badaniach krwiodawców, którzy nie są reprezentatywną grupą dla całego społeczeństwa. Po pierwsze są to zazwyczaj młodzi, zdrowi mężczyźni. I co ważniejsze, podlegają wcześniejszej selekcji, bo muszą napisać w ankiecie, czy nie podejmują ryzykownych zachowań. Wiadomo, że jak napiszą, że byli np. narkomanami, to nie są kwalifikowani do pobrania krwi – mówi dr hab. Kuchar.

Ponadto, takie osoby przechodzą również obowiązkowe badanie lekarskie. Jeśli wykaże ono jakiekolwiek odchylenia od normy, np. powiększoną wątrobę, są automatycznie odrzucani. Co pokazuje, że odsetek zakażonych krwiodawców, jest znacznie mniejszy niż odsetek ogółu społeczeństwa. Zanim pobrana krew zostanie komukolwiek przetoczona podlega również rygorystycznym badaniom.

Ostre wirusowe zapalenie wątroby: jedna choroba – pięć wirusów

Wywołują ją wirusy, A, B, C, D i E, przy czym te trzy pierwsze najczęściej występują w Polsce. Wirus typu A przenosi się głównie drogą pokarmową, a także poprzez bliski kontakt z chorym. Z kolei B i C rozprzestrzeniają się poprzez kontakty seksualne, kontakt z zakażoną krwią,  w trakcie porodu.
Powszechnie się uważa, że podstawowym objawem wirusowego zapalenia wątroby (zwłaszcza A) jest żółtaczka. To nieprawda. Najczęściej ta infekcja wygląda podobnie jak wiele innych chorób wirusowych: z  dreszczami, gorączką, bólami mięśni i brzucha, różniąc się powiększeniem wątroby, nudnościami, a czasami świądem skóry. U chorych, u których podejrzewa się zakażenie którymś z wirusów, należy sprawdzić aktywność  enzymów wątrobowych. Zakażenie wirusem typu A nie prowadzi do przewlekłego stanu zapalenia wątroby, jej marskości i raka. Inaczej jest w przypadku dwóch kolejnych wirusów.  Obydwa mogą doprowadzić do zwyrodnienia i nowotworu tego narządu.

Wirus zapalenia wątroby typu B jest wysoce zaraźliwy. Przenosi się przez kontakt ze skażoną krwią (wystarczy śladowa ilość) oraz zanieczyszczonymi nią narzędziami, w trakcie seksu, a przede wszystkim z matki na dziecko w trakcie porodu. Jeśli kobieta jest zakażona, istnieje niemal 100 proc. ryzyko, że jej potomstwo się zarazi.

Prawdopodobieństwo zakażenia można jednak zmniejszyć, podając takiej matce leki hamujące namnażanie wirusa. Tego typu profilaktyka nie jest stosowana w Polsce, gdzie lekarze skupiają się na profilaktyce noworodków poprzez podawanie im szczepionki oraz immunoglobuliny eliminującej wirusa. Jak wynika z amerykańskiego raportu, leczenie kobiet w ciąży ma miejsce w niektórych krajach, np. Nowej Zelandii, Kubie czy Czechach.

– W Polsce skuteczność profilaktyki poekspozycyjnej noworodka wynosi prawie 98 proc. Nie wiadomo, czy coś byśmy zyskali lecząc jeszcze matki – mówi dr hab. Kuchar. Dlaczego te zakażenia okołoporodowe są tak bardzo niebezpieczne? – U małego dziecka do 1.-2. roku życia infekcja przebiega niezauważalnie, ale istnieje 95 proc. prawdopodobieństwo, że zakażenie przejdzie u niego w stan przewlekły, a tylko 5 procent, że poradzi sobie z wirusem, czyli trwale usunie go z organizmu – mówi dr hab. Kuchar.

Inaczej to przebiega u osób młodych, zdrowych, w pełni sił, które najczęściej zakażają się w trakcie seksu. Infekcja jest wtedy gwałtowna, z gorączką, bólami mięśni, często z żółtaczką, ale w 95 proc. przypadków prowadzi do eliminacji wirusa. U osób starszych, chorych, osłabionych, wynik infekcji może być różny. Jeśli wirus zostanie w organizmie człowieka, nie ma sposobu, żeby go usunąć. Można jedynie zmniejszyć jego ilość we krwi.

 

Wirus integruje się z DNA komórki, nie da się go wyrugować.  Kiedyś uważaliśmy, że nosicielstwo jest nieszkodliwe, kiedy próby wątrobowe są prawidłowe. Ale to nie jest tak. Jest to zakażenie przewlekłe, utajone.  Ryzyko raka zostaje, bo on wciąż znajduje się w wątrobie. Trzeba liczyć, że w podeszłym wieku, jak pacjent będzie słabszy, wirus się uaktywni – ostrzega dr hab. Kuchar.

Stąd osoby będące nosicielami powinny podlegać kontroli, raz, dwa razy w roku, sprawdzać wartości  markerów nowotworowych (alfa-fetoproteina), a także robić badanie USG wątroby, by sprawdzić, czy jest jednolita, czy nie ma w niej guza.

Za raportu opublikowanego w „The Lancet Gastroenterology & Hepatology” wynika, że o zakażeniu wirusem zapalenia wątroby typu B wie 56 proc. polskich nosicieli. –  To bardzo dużo, bo w Polsce nie ma obowiązku testów w tym kierunku. Badamy ciężarne, krwiodawców i pracowników ochrony zdrowia – mówi dr hab. Kuchar.

Wśród osób, które są zakażone, a o tym nie wiedzą, mogą być te, które w latach 70. i 80 miały styczność z polskimi szpitalami. W czasach PRL-u z powodu niedostępności jednorazowego sprzętu oraz braku autoklawów (zaawansowanych urządzeń sterylizujących) narzędzia wielokrotnego użytku sterylizowano w niewystarczający sposób. – Efekt był taki, że 60 proc. zakażeń WZW typu B u dorosłych i 80 proc. u dzieci stanowiły zakażenia szpitalne – mówi dr hab. Kuchar.

Sytuacja uległa poprawie po wprowadzeniu szczepionek zabezpieczających przed zakażeniem wirusem. W 1989 roku  wprowadzono szczepienia matek z antygenem HBS (czyli szczepienia poekspozycyjne ), potem szczepienia w województwach z największym odsetkiem zakażonych – np. w legnickim. Wkrótce stały się one powszechne i obowiązkowe dla wszystkich niemowląt w Polsce. Pierwsza dawka podawana jest tuż po urodzeniu. Kolejna – po sześciu tygodniach, trzecia – po pół roku.

W latach osiemdziesiątych notowano rocznie kilkanaście tysięcy zachorowań na ostre wirusowe zapalenie wątroby typu B. Po dekadzie od wprowadzenia programu zapobiegania i zwalczania WZW typu B ta liczba spadła do nieco ponad 1800,  a w ubiegłym roku zarejestrowano tylko 55 zachorowań.

Po objęciu szczepieniami przeciwko WZW typu B niemowląt wprowadzono szczepienia dla 14-latków. Dzięki temu obecnie prawie  wszyscy urodzeni w Polsce po 1986 roku są zabezpieczeni (chyba, że zdążyli się zakazić przed 14 rokiem życia).- Skuteczność szczepionki jest bardzo duża, do 97 procent. Jeśli chodzi o szczepienia przed zabiegami operacyjnymi – wprowadzono je w 1993 roku. Nawet pacjenci dializowani dobrze ją znoszą, więc można podać dawkę przypominającą – mówi dr hab. Kuchar.

W ostatnich latach poziom higieny w polskich szpitalach uległ znaczącej poprawie. Rodzi to pytania, czy szczepienia przeciwko WZW B nadal są konieczne. – Potomstwo rodzą teraz kobiety, które w latach 80. były zakażane w szpitalach. A jak już wspomniałem, ryzyko przeniesienia wirusa na dziecko jest bardzo duże. Jeżeli po urodzeniu maluch dostanie immunoglobulinę swoistą i szczepionkę, ryzyko zakażenia spada z praktycznie stu do kilku procent – mówi dr hab. Kuchar.

Z badań zamieszczonych w „The Lancet Gastroenterology & Hepatology”, wynika, że w kilku krajach Europy, głównie skandynawskich, w 2016 nie szczepiono dzieci tuż po urodzeniu. Przyczyną tego stanu rzeczy były znakomite standardy higieniczne panujące w tamtejszych szpitalach. Liczba zakażonych kobiet ciężarnych też była znikoma, znacznie poniżej 1 proc. Powoli jednak wraca się tam do szczepień noworodków, głownie z powodu migracji dużych grup ludności.

Przeciwko WZW B zawsze warto się zaszczepić. Zwłaszcza, gdy podróżujemy do krajów, gdzie odsetek zakażonych jest duży – nie muszą to być państwa afrykańskie, np. na rozwiniętym gospodarczo Tajwanie odsetek zakażonych wynosi blisko 10 procent, w Chinach 6,1 proc. Nie mówiąc już o przypadku, kiedy planujemy operację, bo w szpitalach można spotkać różne zarazki.
– Generalnie w Polsce wszyscy powinni się szczepić, bo kontakt ze służbą zdrowia, który czeka każdego z nas w określonym wieku, wciąż wiąże się z ryzykiem zakażenia – przekonuje dr hab. Kuchar.

W założeniach Światowej Organizacji, do 2030 roku WZW B powinno być już na świecie wyeliminowane, w podobny sposób jak ospa prawdziwa. Choć plany są szczytne, istnieją poważne wątpliwości co do ich wykonalności. Z odrą, która także miała odejść w niepamięć, nie udało się tego zrobić. Co więcej, na skutek aktywności ruchów antyszczepionkowych choroba ta wraca i zbiera śmiertelne żniwo. Może się uda chociaż wyplenić wirusa w określonych miejscach, jak udało się  np. z polio w Stanach Zjednoczonych. Dobrze, że cel został wyznaczony, bo nawet jeśli go się nie osiągnie, być może da się zmniejszyć zagrożenie.

Anna Piotrowska, zdrowie.pap.pl

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Cukrzycę można wykryć zaglądając do ust?

To FAKT! W jamie ustnej może pojawić się wiele symptomów, świadczących o rozwijającej się podstępnie cukrzycy.

Dentyści w Polsce mają pełne ręce roboty. Nie tylko leczą pacjentów z próchnicą czy paradontozą, ale coraz częściej pełnią też rolę lekarzy pierwszego kontaktu wykrywając inne choroby, np. cukrzycę. Nie zdziwmy się zatem, gdy od dentysty wrócimy ze skierowaniem na badanie poziomu glukozy we krwi.

– Cukrzyca daje dość charakterystyczny obraz w jamie ustnej. Niektóre objawy, np. suchość w ustach, pieczenie, kandydoza (drożdżyca) jamy ustnej, stany zapalne i infekcje dziąseł, krwawienia z nich czy trudno leczące się rany w ustach, a nawet zaburzenia smaku, mogą wskazywać na wahania poziomu glukozy we krwi. U dzieci typowe jest przedwczesne wyrzynanie się zębów stałych. Specyficznym objawem zaawansowanej cukrzycy, a dokładnie jej powikłania, tzw. kwasicy ketonowej, jest również utrzymujący się nieświeży oddech – informuje lek. stom. Monika Stachowicz z Centrum Leczenia i Profilaktyki Paradontozy Periodent w Warszawie.

Specjalistka podkreśla, że przy tego rodzaju nieświeżym oddechu wyczuwalny jest silny zapach acetonu, który przypomina słodką, owocową woń, a kwasica ketonowa może doprowadzić do śpiączki i stanowi bezpośrednie zagrożenie życia dla pacjenta.

Na tym jednak nie koniec.

– Cukrzyca sprawia, że wiele schorzeń jamy ustnej ma zaostrzony przebieg, a ich leczenie jest o wiele trudniejsze i dłuższe. Dlatego pacjent z cukrzycą wymaga innego podejścia podczas zabiegów stomatologicznych. Trudniej goją się np. rany po zabiegach stomatologicznych, rośnie także ryzyko infekcji, bo wysoki poziom cukru obniża odporność i uniemożliwia białym krwinkom zwalczanie bakterii – mówi ekspertka.

Co więcej, u pacjentów z cukrzycą, infekcje dziąseł osłabiają zdolność organizmu do kontrolowania poziomu cukru we krwi i upośledzają działanie insuliny.

Dlatego, widząc typowe dla cukrzycy objawy w jamie ustnej, dentyści coraz częściej reagują.

– Jeśli pacjent sygnalizuje, że dba o higienę, a mimo to zmiany chorobowe szybko postępują, a do tego w rodzinie pojawia się cukrzyca, to takiego pacjenta wysyłamy na badania krwi. Zwłaszcza jeśli dawno nie wykonywał badań kontrolnych, ma nadwagę i jest po 50-tce – mówi Monika Stachowicz, alarmując, że tego typu przypadków jest coraz więcej.

Szacuje się, że w Polsce ponad 6 proc. kobiet ma cukrzycę typu 1 lub 2. Wśród mężczyzn odsetek ten wynosi ponad 5 proc. Niestety spora część chorych o tym nie wie.

Źródło: www.zdrowie.pap.pl

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Gorzka czekolada dobra dla mózgu?

To FAKT! Co ciekawe, najlepiej działa na mózg seniorów.

Za dobroczynny wpływ czekolady na funkcje poznawcze odpowiedzialne są flawanole – związki zawarte w kakao. To dlatego mowa jest o gorzkiej czekoladzie, z co najmniej 70-proc. zawartością kakao: po pierwsze, zwykle zawiera mniej szkodliwego cukru niż inne rodzaje czekolady, a po drugie – jest w niej największe stężenie dobroczynnych związków.

Flawanole to związki organiczne o działaniu antyoksydacyjnym. Znaleźć można je także w warzywach czy czerwonym winie.

Substancjom tym poświęcono już sporo badań, które można znaleźć w szeregu publikacji. Ostatnia to przegląd artykułów, dokonany przez grupę badaczy z Włoch, a opublikowany na łamach czasopisma Frontiers in Nutrition.

Najważniejsze ich ustalenia to:

  • Regularne jedzenie czekolady przez trzy do pięciu miesięcy w grupie osób starszych sprzyjało poprawie ich funkcji poznawczych, takich jak spostrzegawczość czy pamięć krótkotrwała (robocza);
  • Najlepsze efekty czekolady zaobserwowano u osób, które już mają niewielkie problemy z funkcjami poznawczymi;
  • Zjedzenie kakao lub czekolady zapobiegało obniżeniu sprawności umysłowej po nieprzespanej nocy – ale tylko w przypadku kobiet.

Autorzy publikacji zaznaczają, że badania epidemiologiczne wskazują, iż regularna konsumpcja flawonoidów (do ich grupy zalicza się substancje występujące w kakao) może być związana z:

  • Poprawą funkcji poznawczych
  • Zmniejszeniem ryzyka zespołów otępiennych;
  • Zmniejszonym występowaniem zaburzeń funkcji poznawczych;
  • Utrzymaniem w lepszej kondycji funkcji poznawczych w okresie 10 lat.

Źródło: www.zdrowie.pap.pl

Źródło grafiki: www.pixabay.com

NIK alarmuje – posiłki w szpitalach niedostosowane do stanu zdrowia pacjentów

Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli polski system ochrony zdrowia nie gwarantuje prawidłowego żywienia pacjentów. Przepisy nie określają norm żywieniowych pacjentów, jakości produktów, zasad kontroli usług żywienia szpitalnego, czy zasad zatrudniania dietetyków na oddziałach. Dostarczane produkty nie usprawniają funkcjonowania organizmu, a czasem mogą  szkodzić – wskazała w raporcie NIK.

W większości kontrolowanych szpitali pacjenci otrzymywali posiłki nieadekwatne do stanu zdrowia. Były one przygotowywane z surowców niskiej jakości , o niewłaściwych wartościach odżywczych. Bywało, że jadłospisy diety podstawowej nie pokrywały się z danymi deklarowanymi przez producentów na etykietach produktów.

Badania próbek posiłków szpitalnych przeprowadzonych na zlecenie NIK przez organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej i Inspekcji Handlowej, wykazały niedobory składników odżywczych, mogących powodować uszczerbek na zdrowiu pacjentów, jak np.: odwapnienie, zmiękczenie i zniekształcenie kośćca, niedokrwistość, niedotlenienie tkanek , nadmierną pobudliwość mięśniową , drżenie i bolesne skurcze mięśni, stany lękowe, bezsenność, nadciśnienie czy zaburzenia w funkcjonowaniu nerek.

Niedoborom tym towarzyszyła zwiększona podaż np. witaminy A, która w nadmiarze może być toksyczna. W większości szpitali stwierdzono ponadto zbyt duży udział soli w posiłkach (od 142% do 374% normy), a także zaniżaną (od 3% do 28%), bądź zawyżaną (od 13% do 50%) wartość kaloryczną posiłków.

Pacjentom serwowano zbyt mało warzyw i owoców, za dużo mięsa czerwonego, tłustych przetworów mięsnych, tłustych wędlin, w tym gorszej jakości. Podawano potrawy trudnostrawne i bogate w nasycone kwasy tłuszczowe, ryby konserwowe lub hodowane w rejonach zanieczyszczonych, a także substytuty deklarowanych w jadłospisie produktów: zamiast „masła” – „tłuszcz mleczny do smarowania”, zamiast „sera” – suszony hydrolizat białkowy o smaku sera i aromacie sera. Nie dostawali jogurtu lub mleka acidofilnego, a ryb morskich stanowczo za mało.

O skuteczności leczenia pacjentów w szpitalach decyduje nie tylko właściwie prowadzony przez personel medyczny proces leczniczy, ale także prawidłowe żywienie chorych oraz edukacja żywieniowa.

Pełny raport Najwyższej Izby Kontroli dostępny pod linkiem

https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-zywieniu-w-szpitalach.html

Zespół policystycznych jajników – kiedy poziom męskich hormonów jest za wysoki

Zespół policystycznych jajników to nie tylko podwyższony poziom testosteronu i kłopoty z zajściem w ciążę. Zwiększa ryzyko niealkoholowej choroby stłuszczeniowej wątroby.

Zespół policystycznych jajników to jedno z najczęściej występujących zaburzeń hormonalnych u kobiet. W zależności od badanej  populacji dotyka ono od 4 do 12 proc. kobiet w wieku rozrodczym. W świetle ostatnich ustaleń, istotne jest, by te pacjentki dbały o swoją wątrobę, m.in. stosując odpowiednią dietę oraz regularnie badając się u lekarza pod kątem zaburzeń tego narządu.

Jakie są objawy zespołu policystycznych jajników?

  • zaburzenia miesiączkowania,
  • trudności z zajściem w ciążę
  • nadmierne owłosienie typu męskiego, łysienie, trądzik (wynikające z podwyższonego poziomu męskich hormonów,
  • otyłość,
  • zaburzenia gospodarki węglowodanowej i lipidowej,
  • insulinooporność,
  • hiperinsulinizm (utrzymanie zdrowego stężenia glukozy we krwi wymaga większego wydzielania insuliny).

Zespół policystystycznych jajników nie jest więc jedynie chorobą związaną z reprodukcją, lecz również problemem metabolicznym, którego konsekwencją może być cukrzyca typu II, nadciśnienie, a co za tym idzie – choroby serca oraz naczyń krwionośnych.

Groźne skutki zespołu policystycznych jajników

Innym schorzeniem związanym z nadprogramowymi kilogramami jest niealkoholowa choroba stłuszczeniowa wątroby. W tym przypadku, w komórkach wątrobowych osób pijących niewiele alkoholu lub wręcz abstynentów następuje nagromadzenie tłuszczu. Stłuszczenie wątroby to efekt choroby alkoholowej; stąd wyraźne rozróżnienie w nazwie (i leczeniu) stłuszczenia wątroby u osób niepijących. Ocenia się, ze cierpi na nie w zależności od populacji od 6,3 do 33 proc. osób.

W poszukiwaniu związków

Brytyjscy naukowcy z University of Birmingham doszli do wniosku, że skoro obydwa schorzenia są powiązane z otyłością, warto sprawdzić, czy zespół policystycznych jajników zwiększa ryzyko niealkoholowej choroby stłuszczeniowej wątroby. Podejrzewali bowiem, że nadmierne wydzielanie męskich hormonów płciowych u kobiet, którego skutkiem są zaburzenia metaboliczne, może również zwiększać ryzyko kumulowania się tłuszczu w wątrobie.

Pod lupą badaczy znalazły się kartoteki medyczne 63 tysięcy Brytyjek dotkniętych zespołem policystycznych jajników oraz grupa kontrolna 121 tysięcy wolnych od tego schorzenia kobiet w podobnym wieku oraz o podobnej masie ciała.

Okazało się, że zespół policystycznych jajników dwukrotnie zwiększa ryzyko niealkoholowej choroby stłuszczeniowej wątroby.  Ryzyko to jest podwyższone również  w przypadku kobiet z tym zespołem, które mają prawidłową wagę ciała.

Przeprowadzone również analizy danych pochodzących z dwóch grup liczących w sumie ponad 100 tys. kobiet, u których sprawdzano poziom testosteronu oraz SHBG (ang. sex hormone binding globulin) – białka wiążącego hormony płciowe, przyniosły bardzo ciekawe wyniki. Okazało się, że u kobiet, u których odnotowano wysoki poziom testosteronu, ryzyko niealkoholowej choroby stłuszczeniowej wątroby jest blisko dwa i pół raza większe.  Zaś dla niskiego SHBG (stanu charakterystycznnego dla zespołu policystycznych jajników) ryzyko jest większe prawie pięciokrotnie.

– Patrząc na poziom testosteronu – głównego męskiego hormonu płciowego u kobiet, odkryliśmy, że jego podwyższenie skutkuje znaczących zwiększeniem ryzyka niealkoholowej choroby stłuszczeniowej wątroby, nawet w przypadku kobiet o normalnej wadze – mówi Dr Krish Nirantharakumar z Institute of Applied Health, University of Birmingham.

Ponieważ w Polsce zespół policystycznych jajników ma mniej więcej jedna na 10 kobiet, może warto do ich diagnostyki wprowadzić badania związane z niealkoholową chorobą stłuszczeniową  wątroby.  To drugie schorzenie, które może doprowadzić do marskości, a w ostateczności raka. Niezależnie od ryzyka, monitorowanie stanu wątroby i odpowiednia dla niej dieta każdej kobiecie wyjdzie na zdrowie.

Anna Piotrowska, zdrowie.pap.pl

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Zmęczenie czy anemia? Nie lekceważ objawów

Anemia, czyli niedokrwistość to częsty problem zdrowotny, który nierzadko wykrywa się przypadkowo. Objawy towarzyszące niedokrwistości często zrzucamy na karb przepracowania czy życia w ciągłym stresie uważając, że odpoczynek pozwoli nam odzyskać witalność. Jednak w przypadku anemii takie rozwiązanie zwykle nie pomaga i złe samopoczucie utrzymuje się nadal, obniżając tym samym jakość naszego życia. Warto wówczas zastanowić się czy nasz zły nastrój i zmęczenie nie jest sygnałem toczącej się w organizmie choroby?

Czym jest anemia?

Anemia to stan, który powstaje na skutek zbyt małej liczby krwinek czerwonych (erytrocytów) lub zmniejszonego stężenia hemoglobiny przy prawidłowej liczbie erytrocytów, na skutek czego nie zostaje zaspokojone zapotrzebowanie komórek na tlen.

Hemoglobina – w skrócie Hb lub HBG, to czerwony barwnik krwi, składnik erytrocytów, którego główną funkcją jest transport tlenu z płuc do tkanek organizmu.

O anemii mówimy wtedy, gdy stężenie hemoglobiny lub całkowita objętość krwinek czerwonych (hematokryt) osiąga wartości poniżej referencyjnych ustalonych z uwzględnieniem wieku i płci. Według Światowej Organizacji Zdrowia niedokrwistość diagnozuje się, gdy wartość hemoglobiny spanie poniżej:

  • 11 g/dl u dzieci w wieku od 6 miesięcy do 6 lat,
  • 12 g/dl u dzieci 6-14-letnich,
  • 13 g/dl u mężczyzn,
  • 12 g/dl u kobiet, a u kobiet w ciąży — poniżej 11 g/dl.

Istnieje kilka rodzajów niedokrwistości, które dzielimy ze względu na przyczyny jej powstania:

  • niedokrwistość spowodowaną utratą krwi,
  • niedokrwistość będącą konsekwencją upośledzonego wytwarzania (do tej grupy zalicza się m. in. niedokrwistość niedoborową),
  • niedokrwistość związaną ze skróconym czasem życia krwinek czerwonych.

Anemia może być skutkiem chorób reumatycznych, przewlekłych zakażeń bakteryjnych, grzybiczych i pasożytniczych oraz nowotworów złośliwych. Jej przyczyną może być niedobór kwasu foliowego, witaminy B12 lub żelaza (najczęstsza przyczyna anemii).

Objawy

Bez względu jednak na rodzaj i przyczyny anemii najczęstsze objawy towarzyszące chorobie są takie same. Symptomy towarzyszące niedokrwistości to przede wszystkim: osłabienie i łatwa męczliwość, zaburzenia i problemy z koncentracją, ból i zawroty głowy, tachykardia (przyspieszenie akcji serca, powyżej 100 uderzeń na minutę), duszność, zaburzenia snu, a także bladość skóry i błon śluzowych. Gdy niedokrwistość pojawia się nagle i z dużym nasileniem mogą również pojawić się omdlenia a nawet utrata przytomności. Objawy te nie są charakterystyczne i często mylone z przemęczeniem.

Diagnostyka

Postawienie właściwego rozpoznania w przypadku niedokrwistości jest możliwe po dokonaniu szczegółowego wywiadu z pacjentem oraz wykonaniu badan laboratoryjnych. Do najbardziej przydatnych należy:

  • OB
  • Morfologia krwi
  • Stężenie żelaza
  • Poziom ferrytyny (białko mające za zadanie gromadzenie żelaza, pozwala ocenić nadmiar lub niedobór żelaza)
  • Poziom transferyny (białko przenoszące żelazo do tkanek)
  • Stężenie witaminy B12 i kwasu foliowego

Oczywiście lekarz na podstawie przeprowadzonego wywiadu może zlecić dodatkowe badania jeśli będzie to niezbędne do postawienia diagnozy, w tym określenia przyczyny niedokrwistości.

Anemia a żelazo

Omawiając zagadnienie niedokrwistości warto bliżej przyjrzeć się anemii z niedoboru żelaza, która jest rozpoznawana zdecydowanie najczęściej. To stan, w którym z powodu zbyt małej ilości żelaza w organizmie następuje upośledzenie syntezy hemu, krwinki czerwone są małe i mają obniżone stężenie hemoglobiny.

Najczęściej ten rodzaj niedokrwistości dotyka młode osoby w okresie dojrzewania, kobiety, u których występują obfite krwawienia miesiączkowe, kobiety w ciąży, a także chorych z obecnym przewlekłym krwawieniem z przewodu pokarmowego (np. choroba wrzodowa żołądka i dwunastnicy, polipy jelita grubego, hemoroidy, rak jelita grubego). Również zaburzenie wchłaniania jest częstą przyczyną powstania niedoborów żelaza. Brak żelaza może wynikać także z niedoborów pokarmowych np. w wyniku stosowania diet eliminacyjnych. Zwłaszcza w diecie wegetariańskiej bądź wegańskiej mogą powstać niedobory, ze względu na gorsze wchłanianie żelaza z produktów roślinnych w porównaniu do łatwo przyswajalnego żelaza hemowego, które jest składnikiem mięsa.

Oprócz wymienionych wyżej objawów niedokrwistości, przy długotrwałym niedoborze żelaza mogą wystąpić dodatkowe objawy, takie jak: sucha, popękana skóra, bolesne pęknięcia w kącikach ust, zanik brodawek języka, paznokcie łamliwe, z podłużnym prążkowaniem, cienkie włosy z tendencją do wypadania, a także opaczne łaknienie, czyli spożywanie niejadalnych produktów, np. wapna, kartonu.

Leczenie anemii z niedoboru żelaza polega przede wszystkim na usunięciu przyczyny niedoboru tego pierwiastka, jego uzupełnieniu oraz utrzymaniu prawidłowego stężenia Hb oraz ferrytyny. W celu uzupełnienia braków należy wprowadzić do diety produkty bogate w żelazo (np. mięso wołowe, jagnięcinę, ryby, wątróbkę, rośliny strączkowe, żółtko jaja, zielone warzywa, produkty zbożowe). Zalecane jest także przyjmowanie doustnych preparatów żelaza. Warto zauważyć, że czynnikiem ułatwiającym wchłanianie żelaza jest np. witamina C czy też dieta bogata w białka i aminokwasy. Natomiast wchłanianie tego pierwiastka hamują leki zobojętniające kwas żołądkowy, a także kawa i herbata.

Podsumowując, anemia jest problemem bardzo powszechnym. Jednak brak specyficznych symptomów powoduje, że chory zgłasza się do lekarza po dłuższym okresie od ich wystąpienia. Towarzyszące niedokrwistości objawy mylnie kojarzone są z przepracowaniem bądź odpowiedzią organizmu na stresowe sytuacje dnia codziennego. Prawidłowe rozpoznanie niedokrwistości i jej przyczyny jest podstawą skutecznego leczenia, którego nie należy odwlekać.

Redakcja pacjentinfo.pl

Artykuł powstał na podstawie informacji ogólnodostępnych. Nie zastępuje konsultacji lekarskich i nie jest poradnikiem samodzielnego leczenia.

 

Czy osteoporozie można skutecznie zapobiegać?

To FAKT! Regularna aktywność fizyczna, zdrowa dieta bogata w wapń oraz unikanie używek – to trzy filary skutecznej profilaktyki osteoporozy

Chorobę tę lekarze określają „cichym złodziejem kości”, ponieważ przez długi czas nie daje żadnych objawów, ani nie powoduje bólu. Z tego powodu osteoporoza często bywa więc przez chorych niezauważana i niedoceniana, aż do momentu, kiedy gwałtownie się zamanifestuje – w formie złamań kości (w tym także kręgów). O rozwoju osteoporozy może też świadczyć zmniejszenie się naszego wzrostu, co najmniej o kilka centymetrów.

Na szczęście, eksperci przekonują, że większość z nas mogłaby uniknąć tego rodzaju przykrych doświadczeń – pod pewnymi warunkami.

„Korzenie tej choroby tkwią w przeszłości, nieraz bardzo odległej. Osteoporoza bywa porównywana do miażdżycy, gdyż obie te choroby są podstępne i rozwijają się przez wiele lat. Ale mają one jeszcze jeden wspólny mianownik: da się im skutecznie zapobiegać!” – twierdzi prof. Wojciech Pluskiewicz ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

Oto trzy główne filary profilaktyki osteoporozy:

  • Regularna aktywność fizyczna, najlepiej na świeżym powietrzu, połączona z eksponowaniem ciała na światło słoneczne (np. spacery, nordic walking, taniec, tai-chi, różne dostosowane do wieku i kondycji ćwiczenia, w tym także w grupie), co najmniej trzy razy w tygodniu. Siedzący tryb życia i niska aktywność fizyczna znacząco zwiększają ryzyko osteoporozy.
  • Zdrowa, zbilansowana dieta – pokrywająca zapotrzebowanie organizmu m.in. na wapń, witaminy D, C, K i zawierająca izoflawonoidy (wymienionych składników dostarczają przede wszystkim: produkty mleczne, tłuste ryby, warzywa, owoce, nasiona roślin strączkowych). Warto dodać, że nadmiar białka, soli oraz witaminy A w diecie zwiększa ryzyko osteoporozy.
  • Odrzucenie lub zdecydowane ograniczenie konsumpcji używek: nadmierne spożycie alkoholu i kawy oraz palenie tytoniu należą do czynników obniżających masę kostną.

Oczywiście, nie na wszystkie czynniki zwiększające ryzyko rozwoju osteoporozy mamy wpływ (niezależnymi od nas są m.in. zaawansowany wiek, płeć żeńska, wczesne zakończenie miesiączkowania – przed 40 r.ż., skłonność rodzinna do złamań i osteoporozy). Ale mimo to, prof. Wojciech Pluskiewicz przekonuje, że nigdy nie jest za późno by podjąć działania zapobiegawcze wobec osteoporozy, a korzyści z profilaktyki mogą odnieść również osoby starsze. Krótko mówiąc, chodzi o to, aby czynnikom ryzyka rozwoju tej choroby przeciwstawić jak najwięcej czynników chroniących, starając się, żeby w ogólnym bilansie te ostatnie przeważyły.

Źródło: www.zdrowie.pap.pl

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Dieta i aktywność fizyczna w aktywnej fazie leczenia raka

Czasy, gdy pacjentom w trakcie leczenia onkologicznego zalecano leżenie w łóżku dawno minęły – mówią zgodnie lekarze …

COVID-19 obecnie: czy będą nowe szczepionki?

Firmy pracują nad preparatami przeciwko nowym wariantom koronawirusa. Według FDA mają one uwzględniać nowe typu szczepu …

Apetyt na kawę służy zdrowej starości

Co piąty mieszkaniec Unii Europejskiej ma 65 lat i więcej. Oznacza to, że niemal 100 milinów ludzi na naszym kontynencie …