Miesiąc: czerwiec 2018

Kuchenne ręczniki pełne bakterii

Wilgotne kuchenne ściereczki używane m.in. do wycierania naczyń mogą być źródłem wielu groźnych bakterii wywołujących zakażenia pokarmowe. A im większa jest rodzina, która ich używa, tym niebezpieczeństwo staje się większe.

Bakterie lubią ciepło i wilgoć, czego najlepszym dowodem są badania naukowców z Uniwersytetu Mauritiusa, zaprezentowane na ASM Microbe – dorocznym spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Mikrobiologicznego. Uczeni ci sprawdzili, jakie mikroby można spotkać w ręcznikach czy też ściereczkach wykorzystywanych w kuchni do rozmaitych celów: wycierania naczyń, rąk, czy mokrych powierzchni, a także trzymania gorących garnków, pokrywek.

– Nasze badania pokazują, że praktyki higieniczne w kuchni oraz to jak duża jest rodzina wpływają na bakterie w kuchennych ręcznikach. Odkryliśmy ponadto, że dieta, rodzaj i wilgotność ściereczek mogą być bardzo ważne w promowaniu wzrostu patogenów odpowiedzialnych za zatrucia pokarmowe – mówi dr Susheela D. Biranjia-Hurdoyal z Uniwersytetu Mauritiusa.

Badacze chcieli sprawdzić jakie bakterie żyją na bawełnianych ściereczkach, używanych w domach na Mauritiusie. W tym celu rozdali sto takich przedmiotów, po czym zebrali je po miesiącu używania. (Każda gospodyni używała ich na swój własny, praktykowany od dawna sposób). Następnie badacze pobrali próbki występujących na nich bakterii, namnożyli je i sprawdzili do jakich gatunków należą. Co więcej, sprawdzili również jak dużo tych drobnoustrojów jest na każdym z ręczników.

Okazało się, że aż 49 proc. ręczników aż się roi od chorobotwórczych bakterii. Najgorsze były: E. coli obecne w 36,7 proc. przypadków, enterokoki  – 36,7 proc. i gronkowce złociste – 14,3 proc. W dużych rodzinach, gdzie były dzieci –  ściereczki ogólnego zastosowania (wycieranie rąk, blatów, etc.) były najbogatsze w mikroflorę. Wilgotne zawierały też więcej bakterii niż suche.

Gronkowiec złocisty był w dużej mierze izolowany z ręczników kuchennych nieco mniej zamożnych rodzin i takich, w których były dzieci. Z kolei ryzyko E. coli było większe w przypadku ściereczek wilgotnych niż suchych, takich które były wykorzystywanych do różnych celów i co ważne – w rodzinach, gdzie jedzono mięso.

Komentując wyniki swoich badań dr. Biranjia-Hurdoyal stwierdziła, że obecność szczególnie tych ostatnich bakterii może być niebezpieczna w kuchni. Prowadzi bowiem do ciężkich zatruć pokarmowych.

– Powinniśmy zniechęcać ludzi do wykorzystywania w kuchni wilgotnych ręczników i takich, których używa się do wszystkiego. Większe rodziny z dziećmi i osobami starszymi powinny być szczególnie czujne, w kwestii higieny kuchennej – podsumowuje badaczka.

Choć jej badania zrobiono na egzotycznym dla nas Mauritiusie wydaje się, że podobne wyniki można by uzyskać i w Polce, zwłaszcza latem, kiedy jest bardzo ciepło. Może więc warto przemyśleć politykę „ściereczkową” w naszej kuchni? Papierowe ręczniki mogą być znacznie lepszym wyborem. Tak właśnie robi się w dobrych restauracjach. Klasyczne ścierki są w nich zakazane.

Anna Piotrowska, zdrowie.pap.pl

Fot. pixabay.com

Polacy skazani na kolejki. Ile trzeba czekać na wizytę u lekarza?

Aby dostać się do specjalisty Polacy muszą poczekać w kolejce średnio ok. 3,4 miesiąca, a na pojedyncze świadczenie gwarantowane 3,7 miesiąca. To 2 tygodnie, czyli ok. pół miesiąca więcej, niż w ubiegłym roku. Najgorzej wygląda sytuacja w przypadku dostępu do endokrynologa, gdzie czas oczekiwania to nawet 23 miesiące – wynika z przygotowanego przez Fundację Watch Health Care, Warsaw Enterprise Institute oraz pracownię MAHTA. W Polsce próżno szukać choć jednej dziedziny medycyny, w której pacjenci nie natrafialiby na kolejki.

Jak wskazują wyniki analizy, poza endokrynologią, najdłużej – bo ponad 11 miesięcy trzeba poczekać w kolejce do ortodonty, a nieco mniej, bo 9 – do immunologa. Najkrócej, bo „tylko” dwa tygodnie poczekamy natomiast na wizytę u pediatry, ginekologa, otolaryngologa, onkologa, dermatologa czy też chirurga.

Jak wskazują autorzy Barometru, spośród 39 dziedzin medycyny w 13 odnotowano poprawę w dostępności, w przypadku 16 dostępność uległa pogorszeniu, natomiast w przypadku 10 specjalistów czas oczekiwania nie uległ istotnej zmianie. W porównaniu z sytuacją przedstawioną w Barometrze opublikowanym w ubiegłym roku (czerwiec/lipiec 2017), największa poprawa nastąpiła w dostępie do specjalisty chorób zakaźnych (o 2,6 mies.) oraz nefrologa (o 2,4 mies.). Niestety, Jednocześnie ponad dwukrotnie, wydłużył się okres oczekiwania na wizytę u endokrynologa (o 12,7 mies.). Dłużej niż rok temu poczekamy również na wizytę m.in. u immunologa (o 4,2 mies.) i pulmonologa (o 2,5 mies.).

Niepokojąco wygląda również średni czas oczekiwania na pojedyncze gwarantowane świadczenia zdrowotne. Zgodnie z wynikami Barometru w kwietniu i maju 2018 roku wyniósł on 3,7 miesiąca (około 16 tygodni). Oznacza to, że od ostatniego badania (czerwiec/lipiec 2017) czas oczekiwania wzrósł o około 0,5 miesiąca.

Pełna treśc raportu dostępna na stronie Fundacji.

Źródło: http://www.korektorzdrowia.pl/barometr/

Fot. www.pixabay.com

 

Endometrioza – częsta przyczyna niepłodności kobiet

Endometrioza to przewlekła, postępująca choroba ginekologiczna, która w istotny sposób może wpłynąć na płodność kobiety oraz jakość jej życia. Mimo nieustannego rozwoju wiedzy medycznej choroba ta nadal nie została w pełni poznana, dlatego też diagnoza często stawiana jest na długo po wystąpieniu pierwszych objawów. Jaki wpływ na życie kobiety ma endometrioza i jakie objawy powinny zaniepokoić?

Endometrioza to schorzenie, w którym błona śluzowa trzonu macicy (tj. endometrium) występuje poza jej naturalnym umiejscowieniem, czyli poza jamą macicy. Najczęściej endometrium lokalizuje się w obrębie narządów jamy brzusznej np. jajników, jajowodów, jelit, pęcherza moczowego, zewnętrznej ściany macicy. Znacznie rzadziej poza jamą brzuszną, np. w szyjce macicy czy sklepieniu pochwy. Znane są także przypadki wszczepienia się endometrium w zupełnie nietypowych miejscach, takich jak płuco czy oko. Endometrioza to powszechna choroba, która dotyka 5-10% populacji kobiet w wieku rozrodczym. Szacuje się, że schorzenie to dotyczy około 5,5 mln kobiet w USA i około 16 mln kobiet w Europie, natomiast w Polsce ok. 1 mln kobiet.  Zwykle choroba rozpoznawana jest w wieku od 24 do 35 lat, jednak może rozwijać się już u dziewcząt w młodszym wieku. Może wystąpić także u kobiet w wieku pomenopauzalnym, jednak zdarza się to bardzo rzadko (ok.3% populacji kobiet).

Objawy

Mimo nietypowej lokalizacji komórki endometrium reagują na cykliczne zmiany hormonalne, które zachodzą w ciele kobiety tak samo jak błona śluzowa macicy. Okresowo przyrastają i złuszczają się powodując krwawienie co jest powodem odczuwania silnego bólu. Może on towarzyszyć kobiecie w różnych okresach cyklu miesięcznego (nie wyłącznie podczas miesiączki, choć u kobiet z endometriozą jest ona wyjątkowo bolesna). Zwykle ból odczuwany jest w podbrzuszu, dolnym odcinku pleców, w jelitach czy też podczas wypróżniania/oddawania moczu. Ma on charakter pulsujący, rozpierający czy rozdzierający. Ból może wystąpić także podczas stosunku seksualnego czy badania ginekologicznego. Dodatkowo stan zapalny czy powstanie zrostów nasila dolegliwości bólowe. Występowanie wzdęć, zaparć, biegunek czy występowanie zmęczenia również może mieć związek z endometriozą. Problem z zajściem w ciążę również jest symptomem, który powinien skłonić w kierunku diagnostyki endometriozy. Szacuje się, że aż 35-50% niepłodności kobiet może mieć związek właśnie z tą chorobą!

Diagnostyka

Niestety w społeczeństwie pokutuje przekonanie, że ból podczas miesiączki jest czymś normalnym, dlatego też kobiety nie zgłaszają tego problemu lekarzowi. Niestety lekceważenie go powoduje, że diagnoza jest zwykle stawiana bardzo późno. Podstawą diagnozy jest przeprowadzenie wywiadu z pacjentką i wykonanie badania ginekologicznego.

Zdaniem ekspertów „złotym standardem” rozpoznania endometrozy jest wykonanie laparoskopii i pobranie materiału do badania histopatologicznego. W diagnostyce endometriozy stosowane są także nieinwazyjne metody diagnostyczne –  USG i MRI, jednak brak stwierdzenia ognisk endometriozy w tych badaniach nie jest jednoznaczne z brakiem choroby. Ogniska mogą bowiem być niewielkich rozmiarów, bądź ich lokalizacja może utrudniać ich rozpoznanie. Należy zauważyć, że eksperci nie zalecają w procesie diagnostycznym wykonania badania immunologicznych markerów, w tym antygenu nowotworowego 125 (cancer antigen 125 – CA-125).

Leczenie

Leczenie endometriozy zawsze jest kwestią indywidualną zależną od wieku pacjentki, jej planów prokreacyjnych, występujących dolegliwości oraz postaci endometriozy. Leczenie można podzielić na: farmakoterapię oraz leczenie chirurgiczne (oszczędzające bądź radykalne).

Leczenie farmakologiczne zwykle stosowane jest u dziewcząt i kobiet w wieku reprodukcyjnym. Wdrożenie farmakoterapii możliwe jest wyłącznie na podstawie obrazu klinicznego bez konieczności potwierdzenia choroby badaniem laparoskopowym. Ma ono na celu zmniejszenie lub całkowite wyeliminowanie dolegliwości bólowych, zahamowanie dalszego rozwoju ognisk endometrialnych oraz przywrócenie płodności.  Farmakoterapia może poprzedzać zabieg operacyjny, a także być uzupełnieniem leczenia po jego wykonaniu. Natomiast leczenie operacyjne musi poprzedzić pełna diagnostyka, bowiem wskazania do zabiegu muszą zostać dokładnie sprecyzowane.

Wskazaniami do leczenie operacyjnego są:

  • ból w obrębie miednicy mniejszej,
  • niepłodność w przebiegu endometriozy,
  • endometrioza głęboko naciekająca,
  • torbiele endometrialne jajników.

Leczenie operacyjne zachowawcze stosowane jest u dziewcząt i młodych kobiet, które planują potomstwo. Podczas zabiegu zostają uwolnione zrosty, wycięte ogniska endometriozy, usunięte torbiele endometrialne. Natomiast radykalne leczenie operacyjne wykonywane jest u kobiet nie planujących już ciąży, a także u tych, uktórych dolegliwości bólowe nie ustępują mimo zastosowanej farmakoterapii. Ten rodzaj leczenia ma na celu wywołanie tzw. menopauzy chirurgicznej, powstałej w wyniku usunięcia jajników.

Niewątpliwie najlepsze efekty terapeutyczne osiąga się poprzez skojarzenie leczenia farmakologicznego z leczeniem operacyjnym.

 

Mimo, iż endometrioza po raz pierwszy została opisana w XIX wieku, nadal nie jest w pełni poznana. Najczęściej podejrzenie występowania tego schorzenia i zlecenie adekwatnych badań pojawia się, gdy kobieta ma problem z zajściem w ciążę. Wcześniejsze dolegliwości tj. ból podczas miesiączki czy podczas stosunku najczęściej są bagatelizowane. Jest to duży błąd, ponieważ postawienie wczesnej diagnozy może uchronić kobiety przed negatywnymi konsekwencjami choroby. Bez wątpienia endometrioza w znacznym stopniu wpływa na jakość życia kobiety i jej stan psychiczny, dlatego tak ważna jest edukacja i rozpowszechnienie wiedzy na temat tej choroby nie tylko wśród lekarzy, ale wśród ogółu społeczeństwa, zwłaszcza wśród młodych dziewcząt.

 

Redakcja pacjentinfo.pl

Artykuł powstał na podstawie informacji ogólnodostępnych. Nie zastępuje konsultacji lekarskich i nie jest poradnikiem samodzielnego leczenia.

Kto choruje na raka płuca?

To największy kiler wśród nowotworów, zarówno ze względu na częstość występowania, jak i umieralność. Prestiżowe pismo NEJM doniosło właśnie, że w USA rośnie występowanie raka płuca u młodych kobiet, przy czym nie da się tego wyjaśnić paleniem tytoniu.

Rak płuc to bowiem nowotwór, który jest silnie związany z tą używką – nawet 90 proc. przypadków tej choroby rozpoznawane jest u byłych i obecnych palaczy. Doniesienie ze Stanów Zjednoczonych jest też o tyle ciekawe, że na raka płuca rzadko chorują osoby młode – niemal wszystkie te nowotwory są wykrywane u osób powyżej 50. roku życia, przy czym najwyższe ryzyko zachorowania notowane jest:

  • W ósmej dekadzie życia u mężczyzn
  • Na przełomie szóstej i siódmej dekady życia u kobiet.

WHO szacuje, że tytoń zabija 30–50 proc. palaczy. Średnio umierają oni o 15 lat wcześniej niż osoby niepalące. Oprócz tego, że tytoń wypalany w dowolnej formie jest przyczyną nowotworów płuc, jest także ważnym czynnikiem wpływającym na rozwój chorób układu krążenia i przedwczesne śmierci z ich powodu.

Czy w Polsce jest podobnie jak w USA i na raka płuca zaczynają chorować młode kobiety (przed pięćdziesiątką)?

– W Polsce i całej Europie jest wyraźny trend wzrostowy zachorowalności u kobiet, ale idzie on równolegle ze zwiększeniem konsumpcji tytoniu u płci pięknej – mówi onkolog i pulmonolog prof. Waldemar Roszkowski.

Okazuje się, że prowadzone od kilku dekad kampanie antynikotynowe dość dobrze zadziałały u Europejczyków, ale nie Europejek – stąd malejąca liczba raka płuca u panów, a rosnąca – u kobiet.

W Polsce w latach 80. aż 42 proc. Polaków (obie płcie) paliło wyroby tytoniowe, w roku 2015 – 24 proc. Wciąż pali więcej Polaków niż Polek, ale spadek spożycia tytoniu na przestrzeni tych lat zawdzięczamy przede wszystkim mężczyznom. Dzięki ich zdrowszemu trybowi życia poprawiły się też statystyki dotyczące występowania raka płuca.

„Zachorowalność na nowotwory złośliwe płuca u mężczyzn zwiększała się do początku lat 90., po czym rozpoczął się spadek zachorowalności. Zachorowalność wśród kobiet w omawianym okresie charakteryzowała się stałym trendem wzrostowym” – czytamy na stronie Krajowego Rejestru Nowotworów.

Wciąż jednak nowotwory płuca są najczęściej diagnozowanym nowotworem na świecie wśród mężczyzn i najczęstszą nowotworową przyczyną zgonów. Choć choroba ta częściej dotyczy mężczyzn niż kobiet, to mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że panie częściej umierają z powodu tego nowotworu niż z powodu raka piersi.

Czym się objawia rak płuc?

Podobnie jak w przypadku wielu nowotworów, rak płuc początkowo nie daje objawów. Spadek wagi i ogólne osłabienie pojawiają się najczęściej wtedy, gdy choroba jest już zaawansowana.

Pewnym tropem może być utrzymujący się kaszel i chrypka; u palaczy – zmiana charakteru kaszlu. Chorzy mogą odczuwać ból w klatce piersiowej oraz duszności, poza tym mogą odpluwać wydzielinę z domieszką krwi.

Niestety, zdarza się, że choroba jest wykrywana już w fazie, kiedy rozsiewa się do innych niż płuca narządów, dając przerzuty.

Jakie jest rokowanie w razie diagnozy?

Statystyka nie jest tu pocieszająca. Przeżycia pięcioletnie wśród pacjentów z nowotworami płuca w ciągu pierwszej dekady XXI wynosiły ok. 12 proc. u mężczyzn i ok. 17 proc. u kobiet. Pięć lat przyjęło się uważać w onkologii jako miernik wyleczenia z nowotworu.

Rzucę palenie. Czy rak płuc nie będzie mi groził?

Rzucenie palenia ma olbrzymi sens dla zdrowia, urody i zasobności portfela. O ile jednak układ krążenia byłych palaczy szybko korzysta na zerwaniu z nałogiem (już po kilku miesiącach abstynencji ryzyko chorób sercowych zmniejsza się o połowę), układ oddechowy reaguje wolniej, choć płuca oczyszczają się stosunkowo szybko i niepalącego przestaje dręczyć kaszel, to jednak ryzyko wystąpienia raka płuca zmniejsza się bardzo powoli.

– Praktycznie nie ma tu pojęcia „byłego palacza” – ostrzega prof. Roszkowski.

Jakie badania pozwalają wykryć wcześnie raka płuca?

Nie jest to łatwe i nie ma na razie metod, które można by stosować jako badania przesiewowe (jak na przykład cytologia w kierunku wczesnego wykrycia raka szyjki macicy). Co do zasady, warto jednak okresowo wykonywać zdjęcie RTG klatki piersiowej w dwóch ujęciach (tzw. PA i bocznym). Ale uwaga! Prawidłowy obraz płuc w zdjęciu nie wyklucza, niestety, obecności nowotworu.

Pewne nadzieje wiązano z innym badaniem obrazowym – niskodawkowej tomografii komputerowej, która jest dokładniejsza niż tradycyjny rentgen. Jednak i tu nie brak wątpliwości.

– Sprawdzano efektywność tego badania u grupy osób powyżej 50. r. ż., które paliły przez 15 „paczkolat”. Okazało się, że faktycznie, wykrywalność raka była wyższa niż przy innych badaniach, ale nie przekładało się to na wyniki przeżycia – mówi prof. Roszkowski. – Ci ludzie dłużej po prostu wiedzieli o raku.

Co to są „paczkolata”? To pewien miernik, przyjmowany w badaniach. W wyniku analizy statystycznej i epidemiologicznej okazało się, że palacze, którzy przez nie mniej niż 30 lat palili średnio 20 papierosów dziennie (paczkę), są w grupie najwyższego ryzyka rozwoju raka płuca.

Rak płuca a POChP

Jest jeszcze jeden czynnik ryzyka, który palacze powinni brać pod uwagę – inna choroba wywoływana najczęściej także przez palenie tytoniu, czyli POChP (przewlekła obturacyjna choroba płuc). Okazuje się, że osoby, które mają POChP, mają aż sześć razy wyższe ryzyko zachorowania na raka płuca.

– Niewykluczone, że jest ten sam szlak metaboliczny w rozwoju obydwu chorób – wyjaśnia prof. Roszkowski.

Justyna Wojteczek (zdrowie.pap.pl)

Fot: www.pixabay.com

 

Skok na główkę? Tylko w basenie – tak robią zawodowi pływacy

Wiesz, jak i dlaczego tonie człowiek? Wiesz, że mistrz świata w pływaniu skacze do wody tylko na basenie, a w innych akwenach – po sprawdzeniu dna? W Polsce w ubiegłym roku 20 proc. z 457 osób, które utonęły, piło wcześniej alkohol.

Wraz z wakacjami rozpoczyna się akcja „Pływam bez promili”, której celem jest zwrócenie uwagi na bezpieczeństwo w wodzie. Od początku roku do 21 czerwca utonęło już w Polsce 165 osób.

– W wodzie czuję się jak ryba, ale nigdy nie pływam po alkoholu – mówi Paweł Korzeniowski, mistrz świata w pływaniu z 2005 roku i dwukrotny wicemistrz świata w tej dyscyplinie sportu (2009 i 2013 r.). – Skoki wykonuję tylko na przystosowanym basenie, a w innych zbiornikach – wyłącznie po dokładnym sprawdzeniu dna.

Aleksander Doba, polski kajakarz, który samotnie przepłynął Ocean Atlantycki, przyznaje, że nie jest abstynentem, ale pije alkohol rozsądnie. – Nigdy nie piję na wodzie. Czas na alkohol jest już po pływaniu – w rozsądnych ilościach, bo trzeba mieć siłę na wiosłowanie następnego dnia – mówi.

Polski statystyczny topielec to mężczyzna (stanowili 85 proc. tych, którzy utonęli w ubiegłym roku), powyżej 30. roku życia, który najczęściej ginie w rzece (w ubiegłym roku – 117 utonięć) lub jeziorze (101). Bardzo często ci, którzy się topią, umieją pływać.

– Gubi nas brawura – mówi ratownik Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Michał Czernicki.

Podkreśla, że często zdarza się, że tonącego udaje się uratować, ale w jego organizmie zachodzą  nieodwracalne zmiany, i do końca życia pozostanie kaleką.

Policja zbiera dane na temat tego, ilu ludzi utonęło, ale nie ma statystyk określających, ile osób tonęło. Ci, co zostali uratowani są często trwale okaleczeni – mają połamany kręgosłup, a wskutek tego częściowy lub całkowity niedowład ciała, uszkodzenia mózgu, które uniemożliwiają normalne, zdrowe życie.

Etapy tonięcia:

  1. W chwili zanurzenia tonący odruchowo wstrzymuje oddech
  2. W jego organizmie gromadzi się dwutlenku węgla
  3. W mózgu w reakcji na nadmierną ilość dwutlenku węgla odruchowo pobudza się ośrodek oddechu i człowiek tonący zaczyna mimowolnie oddychać – przez cały czas robi wszystko, by zaczerpnąć powietrza. Nie krzyczy, wykonuje gwałtowne ruchy, często przypominające wspinanie
  4. Żeby uniknąć przedostania się podczas próby oddechu wody do płuc, tonący połyka ją, co może prowadzić do wymiotów
  5. Następuje skurcz krtani, nagłośnia zaciska się
  6. Dochodzi do utraty przytomności, krtań rozkurcza się, a woda przedostaje się do płuc
  7. Wskutek postępującego niedotlenienia dochodzi do nieodwracalnych zmian w mózgu.

Trzeba pamiętać, że do nieodwracalnych zmian w ośrodkowym układzie nerwowym dochodzi już po kilku minutach niedotlenienia – zwykle po 4-5, choć mogą tu występować różnice indywidualne i zależne od stopnia temperatury wody.

ABC bezpiecznego pływania:

  • Nigdy nie wchodź do wody po alkoholu lub substancjach psychoaktywnych
  • Pływaj w kąpieliskach, a zatem w miejscach strzeżonych
  • Naucz się pływać, doskonal technikę, pamiętając, że woda to żywioł
  • Nie skacz do wody poza miejscami do tego wyznaczonymi
  • Pamiętaj, że nie tylko skok „na głowę” może zakończyć się połamaniem kręgosłupa
  • W miarę możliwości oceń, jakie jest dno, czy są na nim przeszkody
  • Jeśli zauważysz, że ktoś po spożyciu alkoholu chce wejść do wody, staraj się go powstrzymać, a jeśli się nie udaje, zadzwoń po odpowiednie służby pod 112.
  • Jeśli widzisz, że ktoś się topi, dzwoń po pomoc. Nie mając przeszkolenia w ratowaniu ludzi, którzy się topią, lepiej poczekaj na wykwalifikowaną pomoc. Rzuć mu gałąź, koło lub inny przedmiot, dzięki któremu może się utrzymać na wodzie. Ciebie tonący może mimowolnie pociągnąć w toń.

Infografika PAP / Serwis Zdrowie

Justyna Wojteczek, zdrowie.pap.

Fot: www.pixabay.com

Chaos w opiece zdrowotnej nad dziećmi

NIK alarmuje: Dzieci i młodzież w wieku szkolnym nie mają zapewnionej spójnej i kompleksowej opieki zdrowotnej!

Oprócz niewystarczającej liczby lekarzy, brakuje współdziałania i koordynacji pomiędzy podmiotami odpowiedzialnymi za ich leczenie, np. lekarzy POZ, specjalistów i pielęgniarek. System opieki nad uczniami nie funkcjonuje, a zamiast niego podejmowane są jedynie wybiórcze i fragmentaryczne działania profilaktyczne.

Najwyższa Izba Kontroli zauważa, że funkcjonujący obecnie w Polsce system opieki zdrowotnej nad uczniami, szczególnie w zakresie profilaktyki, nie gwarantuje bezpieczeństwa zdrowotnego tej populacji. Świadczy o tym zwiększająca się liczba dzieci i młodzieży z problemami zdrowotnymi.

W 2016 r. największym problemem zdrowotnym wśród dzieci i młodzieży w wieku 5-18 lat były: zniekształcenia kręgosłupa – ponad 219 tys., alergie (dychawica oskrzelowa) – blisko 195 tys., zaburzenia refrakcji i akomodacji oka – blisko 187 tys., otyłość – 93 tys., niedokrwistość – ponad 52 tys., zaburzenia rozwoju – blisko 51 tys., choroby tarczycy – prawie 47 tys. W stosunku do roku poprzedniego największy wzrost nastąpił w przypadku rozpoznanych chorób tarczycy o 2,3 tys. ( o ponad 5 proc.), nowotworów o ponad 2,2 tys. (o blisko 15 proc.), niedokrwistości o 1,8 tys. (o 3,6 proc.). Natomiast liczba dzieci z cukrzycą wzrosła o 1 proc.

Zdaniem NIK niewystarczająca jest liczba personelu medycznego opiekującego się dziećmi i młodzieżą w wieku szkolnym. Utrudnia to zapewnienie równego dostępu do leczenia oraz wydłuża czas oczekiwania na nie. NIK zwraca także uwagę na strukturę wiekową kadry medycznej, a szczególnie na duży odsetek personelu w wieku powyżej 60 lat. Tendencja wzrostowa w tym przedziale wiekowym występuje wśród lekarzy POZ i pielęgniarek szkolnych.

Najwyższa Izba Kontroli kieruje wnioski do Ministra Zdrowia o:

  • przeanalizowanie funkcjonowania systemu opieki nad dziećmi i młodzieżą w wieku szkolnym.
  • zapewnienie systemu monitorowania i nadzoru nad organizacją i sposobem sprawowania opieki zdrowotnej nad uczniami, w szczególności opieki profilaktycznej.
  • opracowanie wskaźników określających niezbędną liczbę kadry medycznej sprawującej opiekę zdrowotną nad dziećmi i młodzieżą w wieku szkolnym.
  • podjęcie skutecznych działań w celu zapewnienia odpowiedniej liczby lekarzy specjalistów w dziecięcych dziedzinach medycyny na podstawie opracowanych wskaźników oraz odpowiedniej liczby pielęgniarek w szkołach, w celu objęcia opieką uczniów w wymiarze czasu pracy proporcjonalnym do planu godzin lekcyjnych.

Pełna treść komunikatu: https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/opieka-zdrowotna-nad-dziecmi-i-mlodzieza.html

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Jak pić, żeby sobie nie szkodzić

Czy istnieje bezpieczna dla zdrowia dawka alkoholu – dzienna lub tygodniowa? Odpowiedź na to pytanie jest złożona. Sprawdź, kto i ile może wypić, aby utrzymać ryzyko szkód na niskim poziomie. 

Ze świata nauki docierają do nas często sprzeczne informacje. Z jednej strony płyną doniesienia o tym, że umiarkowane i regularne spożycie alkoholu może przynosić ludziom pewne korzyści zdrowotne (np. zmniejszać ryzyko zawału serca), ale z drugiej płyną też doniesienia, że już jeden kieliszek alkoholu dziennie może zwiększać ryzyko zachorowania na raka (m.in. układu pokarmowego). W efekcie wielu ludzi zadaje sobie pytanie: pić czy nie pić? A jeśli już pić, to czy istnieje bezpieczna dawka i ile ona wynosi?

Osoby, które chcą konsumować alkohol w sposób świadomy i odpowiedzialny lub też chcą zadbać o zdrowie swoich bliskich (spożywających alkohol), mogą znaleźć odpowiedzi na te pytania w eksperckich rekomendacjach dotyczących tzw. picia o niskim ryzyku szkód.

Piwo, wino czy wódka: co wybrać?

W praktyce, nie ma to większego znaczenia, bo wszystkie te napoje zawierają alkohol etylowy, czyli substancję toksyczną i psychoaktywną, która charakteryzuje się szybkim wchłanianiem z błony śluzowej układu pokarmowego do krwi.

„Aby utrzymać ryzyko szkód zdrowotnych wynikających ze spożycia alkoholu na niskim poziomie najbezpieczniej jest pić nie więcej niż 14 porcji alkoholu na tydzień” – czytamy w rekomendacjach opublikowanych przez rząd Wielkiej Brytanii, które zostały opracowane przez ekspertów medycznych na podstawie przeglądu aktualnych badań naukowych z całego świata, a także po szerokich, międzynarodowych konsultacjach.

Powyższe zalecenie dotyczy w równym stopniu mężczyzn, jak i kobiet, którzy regularnie lub często piją alkohol – pod dowolną postacią. To bardzo ważne ujednolicenie, bo wcześniej, większość instytucji medycznych na świecie ustalała dla mężczyzn limity spożycia na wyższym poziomie niż w przypadku kobiet.

Porcja alkoholu, według brytyjskich rekomendacji, to taka ilość piwa, wina lub napojów spirytusowych, która zawiera 10 ml lub 8 g czystego alkoholu etylowego. W praktyce oznacza to, że tygodniowy limit 14 porcji odpowiada w przybliżeniu:

  • 6 kieliszkom 13-procentowego wina (po 175 ml każdy),
  • 9 małym butelkom 5-procentowego piwa (po 330 ml każda),
  • 14 kieliszkom 40-procentowej wódki (po 25 ml każdy).

„Jeśli regularnie pijesz do 14 porcji alkoholu tygodniowo, to najlepiej jest rozłożyć ich konsumpcję równomiernie na 3 lub więcej dni. Wypicie takiej ilości w ciągu jednego lub dwóch dni w tygodniu zwiększa ryzyko śmierci z powodu chorób przewlekłych, wypadków i urazów” – ostrzegają brytyjscy eksperci.

Na tym jednak nie koniec ważnych wniosków. Brytyjscy eksperci podkreślają, że coś takiego jak bezpieczne picie tak naprawdę nie istnieje – zwłaszcza w odniesieniu do osób, które spożywają alkohol regularnie.

„Nie ma całkowicie bezpiecznej, nie niosącej żadnego ryzyka dla zdrowia ilości alkoholu. Można jedynie mówić o ilości, z którą wiąże się niskie ryzyko” – czytamy w brytyjskich dokumentach rządowych.

Autorzy rekomendacji podkreślają, że ryzyko rozwoju wielu poważnych problemów zdrowotnych, w tym m.in. raka przełyku czy raka piersi, zwiększa się z każdą dodatkową porcją konsumowanego regularnie alkoholu, począwszy już od pierwszej. Dlatego, wszystkim tym, którzy często spożywają alkohol eksperci rekomendują ograniczenie jego konsumpcji, np. poprzez praktykowanie w każdym tygodniu kilku dni bez alkoholu (drink free-days).

Warto w tym miejscu wspomnieć, że w poprzedniej edycji brytyjskich rekomendacji dotyczących konsumpcji alkoholu (opracowanych ponad 20 lat wcześniej, a konkretnie w 1995 r.) obowiązywały znacznie wyższe i do tego dzienne limity spożycia. Mężczyznom zalecano wtedy nie przekraczać 3-4 porcji alkoholu na dzień (co dawało nawet 28 porcji tygodniowo), a kobietom 2-3 porcji (czyli 21 tygodniowo). Jak widać, zmiany w brytyjskich zaleceniach są więc znaczące, żeby nie powiedzieć rewolucyjne i obecnie czynią te normy jednymi z najsurowszych na świecie.

Alkoholowa etykieta: pić trzeba umieć

W zaktualizowanych brytyjskich rekomendacjach znalazło się również coś dla osób, które piją alkohol rzadko. Chodzi o osoby pijące tylko przy pojedynczych okazjach. Rzecz jasna, z takim modelem picia też wiąże się ryzyko dla zdrowia. Oto co radzą eksperci, aby utrzymać ryzyko związanych z tym szkód na niskim poziomie:

  • ograniczyć całkowitą ilość spożywanego wtedy alkoholu,
  • pić wolniej,
  • pić przy jedzeniu,
  • pić też wodę,
  • pić w bezpiecznym miejscu,
  • pić w towarzystwie znanych, zaufanych osób,
  • zaplanować zawczasu bezpieczny sposób powrotu do domu.

W tym przypadku chodzi przede wszystkim o ryzyko takich szkód jak: wypadki pod wpływem alkoholu, utrata kontroli nad swoim zachowaniem, zła ocena ryzyka w różnych niebezpiecznych sytuacjach, angażowanie się w przygodny seks bez odpowiedniego zabezpieczenia, itd.

Brytyjskie rekomendacje podkreślają ponadto, że kobiety w ciąży nie powinny w ogóle spożywać alkoholu, w związku z ryzykiem rozwoju wad płodu i innych groźnych powikłań. Do innych wrażliwych grup populacyjnych, którym zaleca się dużą ostrożność w używaniu alkoholu eksperci zaliczają: młodzież, seniorów, osoby z niedowagą, osoby przyjmujące leki i osoby chore.

Ale brytyjscy eksperci przyznają, że jest jedna grupa populacyjna, która może odnieść pewne korzyści zdrowotne (tzw. kardioprotekcyjne, czyli ochronne dla serca), dzięki spożywaniu umiarkowanych ilości alkoholu (około 5 porcji tygodniowo). Chodzi o kobiety po 55. roku życia. Eksperci dodają jednak od razu, że istnieją inne skuteczne sposoby wzmacniania serca, jak np. aktywność fizyczna.

Sprawdź, czy twoje picie jest bezpieczne

Na koniec warto przypomnieć, że wyróżnia się cztery różne modele spożywania alkoholu – poza abstynencją – w zależności od intensywności picia. Poza opisywanym już piciem o niskim ryzyku szkód, jest jeszcze picie ryzykowne, picie szkodliwe i uzależnienie od alkoholu.

Jeśli chcesz sprawdzić, na ile bezpieczny lub ryzykowny jest twój aktualny model picia możesz wejść na stronę internetową Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) i skorzystać z dostępnego tam testu autodiagnostycznego (Testu Rozpoznawania Zaburzeń Związanych ze Spożywaniem Alkoholu AUDIT).

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) szacuje, że co roku 3,3 mln śmierci jest spowodowanych szkodliwym piciem alkoholu (co stanowi blisko 6 proc. wszystkich zgonów na świecie). Według WHO szkodliwe picie jest czynnikiem ryzyka ponad 200 różnego rodzaju chorób i szkód zdrowotnych.

Liczbę osób uzależnionych od alkoholu szacuje się w Polsce na około 600 tys., zaś osób pijących alkohol szkodliwie na 2,5 mln. Ich bliscy często borykają się z zespołem współuzależnienia, zatem tych, którym alkohol szkodzi jest znacznie więcej.

Wiktor Szczepaniak (zdrowie.pap.pl)

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Ostrzeżenie – skażone jaja

Ostrzeżenie publiczne dotyczące żywności! Obecność pozostałości antybiotyku lazalocydu w ilości przekraczającej maksymalny dopuszczalny poziom w jajach konsumpcyjnych klasy A.

Główny Inspektor Sanitarny w swoim komunikacie ostrzega przed pozostałości antybiotyku w jajach:

  • oznaczonych na skorupkach następującym kodem – 3 – PL 30211306
  • z terminami przydatności do spożycia – od 15.06.2018 do 06.07.2018 r.

Ww. produkty nie powinny być spożywane przez konsumentów. Konsumenci, którzy zakupili wskazane w komunikacie numery partii jaj powinni zwrócić je do sklepu, w którym dokonali zakupu.

Źródło: www.gis.gov.pl

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Czy wysypka może być objawem choroby genetycznej?

To FAKT! Choć najczęściej wysypka pojawia się na skórze w efekcie reakcji alergicznych, zatruć i chorób zakaźnych, to jednak może być też oznaką ultrarzadkiej choroby Fabry’ego.

Jest to ultrarzadka i groźna choroba genetyczna, na którą według szacunków cierpi w Polsce kilkaset osób. Możliwych jej objawów jest niestety bardzo wiele, co bardzo utrudnia jej wczesne zdiagnozowanie i przez co często jest mylona z innymi chorobami, np. reumatycznymi czy kardiologicznymi.

Jednym z najbardziej widocznych objawów tej choroby jest czerwonawo-purpurowa wysypka skórna, która najczęściej występuje w okolicy od pępka do kolan oraz w miejscach, gdzie skóra ulega rozciąganiu (np. łokcie, kolana). Zmiany skórne mogą mieć wielkość od łepka szpilki do kilku milimetrów. Zwykle pojawiają się w wieku dojrzewania i często stanowią pierwszy objaw umożliwiający postawienie prawidłowej diagnozy.

Choroba może jednak dawać objawy już od 4. roku życia, na wiele różnych sposobów, takich jak:

  • ból (najczęściej w okolicy dłoni lub stóp),
  • upośledzone pocenie (prowadzące do częstych gorączek i przegrzewania organizmu),
  • zaburzenia pracy nerek (białkomocz),
  • nieprawidłowości w budowie i pracy serca,
  • zmiany w zachowaniu (poczucie winy, depresja, stany lękowe, izolacja).

Choroba Fabry’ego spowodowana jest niedoborem enzymu alfa-galaktozydazy (alfa-GAL), który jest odpowiedzialny za rozkład niektórych substancji lipidowych w organizmie człowieka. Jego niedobór przyczynia się do nagromadzenia w tkankach (układu nerwowego i krwionośnego) nierozłożonych substancji tłuszczowych (głównie chodzi o globotriaozylo-ceramidy, GL-3 lub GB3), które uszkadzają m.in. naczynia krwionośne, serce, nerki i mózg.

Źródło: www.zdrowie.pap.pl

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Ostrzeżenie! Stwierdzono obecność bakterii w parówkach z szynki

Główny Inspektor Sanitarny wydał ostrzeżenie publiczne dotyczące stwierdzenie bakterii Listeria monocytogenes w parówkach z szynki.

Bakterie Listeria monocytogenes wykryto w jednej z pięciu próbek produktu w ilości 330 jtk/g (jednostek tworzących kolonię/gram), podczas gdy zgodnie z prawem żywnościowym w żadnej z pięciu badanych próbek nie może być więcej niż 100 jtk/g.

Szczegóły dotyczące produktów

  • Produkt – dane na etykiecie: Parówki z Szynki. Simply food 200g
  • Kraj pochodzenia – Polska
  • Producent – Zakłady Mięsne UNIMIĘS Spółka akcyjna, ul. Powstańców Styczniowych 9, 32-500 Chrzanów, weterynaryjny numer identyfikacyjny: 12030323.
  • Podmiot odpowiedzialny za wprowadzenie produktu na rynek: Madej Wróbel Sp. z o.o., ul. Magazynowa 45, 41-700 Ruda Śląska, weterynaryjny numer identyfikacyjny: PL24720306 WE.
  • Oznaczenie partii produkcyjnej – 180524001, nr operatora 28
  • Termin przydatności do spożycia: należy spożyć do: 16.06.18

Zalecenia dla konsumentów

Nie należy spożywać parówek o numerze partii wskazanej w komunikacie, szczególnie na surowo, z uwagi na potencjalne zagrożenie dla zdrowia.

Treść pełnego komunikatu: https://gis.gov.pl/zywnosc-i-woda/ostrzezenie-dot-stwierdzenia-obecnosci-bakterii-listeria-monocytogenes-w-parowkach-z-szynki-simply-food/

Źródło grafiki: www.gis.gov.pl

Dieta i aktywność fizyczna w aktywnej fazie leczenia raka

Czasy, gdy pacjentom w trakcie leczenia onkologicznego zalecano leżenie w łóżku dawno minęły – mówią zgodnie lekarze …

COVID-19 obecnie: czy będą nowe szczepionki?

Firmy pracują nad preparatami przeciwko nowym wariantom koronawirusa. Według FDA mają one uwzględniać nowe typu szczepu …

Apetyt na kawę służy zdrowej starości

Co piąty mieszkaniec Unii Europejskiej ma 65 lat i więcej. Oznacza to, że niemal 100 milinów ludzi na naszym kontynencie …