Miesiąc: marzec 2019

Zmiana czasu a zegar biologiczny

W ostatni weekend marca, w nocy z soboty na niedzielę, przesuwamy do przodu o godzinę wskazówki zegara. W krajach UE tego rodzaju zmiana odbywa się dwa razy do roku, przy czym w 2021 roku stanie się tak ostatni raz. Zapewne z braku zmiany czasu ucieszą się osoby doświadczające zaburzeń snu. A jest ich sporo.

Na kongresie Europejskiej Akademii Neurologii w 2017 roku przedstawiono rezultaty badań ogólnoeuropejskich, które wykazały, że przeciętny Europejczyk śpi około siedmiu godzin na dobę, zaś Amerykanin o pół godziny krócej. To mniej więcej półtorej godziny mniej niż nasi dziadkowie.

Zmiana czasu o godzinę, niezależnie od tego czy ma miejsce jesienią czy wiosną, nie jest dla naszego organizmu zbyt dużym obciążeniem, choć bywa nieprzyjemna. Zdaniem psychologów z University of York oraz Lancaster University skrócenie snu o godzinę powoduje jednak pewne perturbacje w tygodniu po zmianie. Do takich wniosków uczeni doszli po analizie ponad dwóch milionów umówionych wizyt w przychodniach przyszpitalnych na terenie Szkocji w latach 2005-2010 – przed, podczas i po zmianie czasu.

Okazało się, że w tygodniu następującym po wiosennej zmianie czasu (gdy wskazówki zegara przesuwały się o godzinę do przodu) pacjenci nie stawiali się na umówioną wizytę o pięć procent częściej, niż w tygodniu, który tę zmianę poprzedzał. Po tygodniu od zmiany efekt ten ustępował.

Zdaniem doktora Roba Jenkinsa z University of York, prawdopodobnie chodzi o to, że po wiosennej zmianie czasu ludzie śpią o godzinę krócej, ich zegar biologiczny jest zaburzony, są też mniej wyspani.

Czy to już bezsenność?

Problemy ze snem przez więcej niż trzy noce w tygodniu utrzymujące się przez miesiąc, przy jednoczesnych kłopotach z funkcjonowaniem w dzień to znak, że trzeba iść do lekarza. Być może jest to bezsenność.

Psychiatra, który zajmuje się leczeniem zaburzeń snu, dr Michał Skalski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wskazuje, że ludzie, którzy nie mają problemów ze snem muszą się przestawić na nowy tryb, ale już po 2-3 dniach ich mózgi uczą się godzinnego przesunięcia.

Zaznacza, że gorzej jest jednak tym, którzy cierpią na zaburzenia snu, niezależnie od tego, czy ich problemem jest bezsenność, czy nadmierna senność. W ich przypadku zmiana czasu nawet o godzinę to konieczność całkiem nowego treningu behawioralnego, dodatkowy stres i – jeśli leczą się ze swoich problemów – utrudnienie terapii.

Zegara biologicznego lepiej nie ruszać

Warto pamiętać, że w 2017 roku amerykańscy chronobiolodzy: Jeffrey C. Hall, Michael Rosbash i Michael W. Young otrzymali Nagrodę Nobla za odkrycia mechanizmów na poziomie molekularnym stojących za zegarem biologicznym, który adaptuje fizjologię każdego organizmu do poszczególnych faz dnia i nocy.

U człowieka te mechanizmy odpowiadają m.in. za zmiany w wydzielaniu hormonów, temperaturę ciała, jakość snu, poziom ciśnienia tętniczego, procesy metaboliczne. Nic dziwnego, że jedno zarwanie nocy powoduje kaskadę przemian, a poczucie niewyspania to tylko wierzchołek góry lodowej.

Rozregulowany zegar biologiczny to ryzyko m.in.:

  • Zwiększenia apetytu i zmiana nawyków żywieniowych na niezdrowe (wzrasta zapotrzebowanie na tłuszcz i cukier), a zatem nadwagi oraz otyłości
  • U osób chorych na padaczkę – atak tej choroby
  • Rozwoju chorób sercowo-naczyniowych
  • Rozwoju niektórych nowotworów (np. wykazano, że kobiety pracujące w trybie zmianowym częściej zmagają się z nowotworem piersi niż kobiety, które pracują w trybie dziennym.

Z badań prof. Pierre’a Maqueta, szefa Wydziału Neurologii na Uniwersytecie w Liege wynika, że niebezpieczne nie jest tylko niedosypanie, lecz wszelkie zaburzenia rytmu dobowego. W ramach prowadzonego przez niego eksperymentu młodzi i całkowicie zdrowi ochotnicy pozostawali aktywni przez 42 godziny. W tym czasie mieli wykonać rozmaite zadania wymagające skupienia. W ich trakcie badacze rejestrowali aktywność mózgu ochotników przy pomocy funkcjonalnego rezonansu magnetycznego. Wyniki eksperymentu kompletnie zaskoczyły badaczy: okazało się, że każdy z regionów kory mózgu ma swój własny, odmienny od reszty zegar biologiczny i każdy sam w sobie reaguje na brak snu.

Według badacza rezultaty eksperymentu sugerują, że przetwarzanie informacji jest optymalne tylko wtedy, gdy śpimy o właściwej porze.

Justyna Wojteczek, Anna Piotrowska, zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Kryzys psychiczny. Jak sobie z nim radzić?

Jesteś bliski/-a załamania? Czujesz coraz większy lęk i dezorientację? Nagle wszystkie znane ci sposoby rozwiązywania problemów i radzenia sobie ze stresem zawodzą? Prawdopodobnie przechodzisz kryzys, który naznaczy Cię na całe życie. Jednak może to być pozytywny ślad.

Kryzys jest reakcją na sytuację, z którą w żaden sposób nie potrafimy sobie poradzić. To stan dezorganizacji i zamieszania, który pojawia się, gdy na drodze do realizacji ważnych, życiowych celów stają przeszkody nie do pokonania. Nieudane próby poradzenia sobie z nimi prowadzą do rozstroju psychicznego i utraty wewnętrznej równowagi. Osoba traci zdolność do racjonalnego myślenia i działania. Ma poczucie utraty kontroli nad sobą i swoim życiem. Taka reakcja trwa zwykle od 6 do 8 tygodni. Kryzys jest więc zjawiskiem ograniczonym w czasie, o ile znajdzie rozwiązanie i nie przejdzie w stan chronicznego stresu. Przyjrzyjmy się bliżej temu zjawisku.

Zanim nastąpi kryzys, pojawia się zwykle jakaś nieoczekiwana przeszkoda, trudność czy wydarzenie losowe. Może być to np. nagły wypadek, utrata pracy, konieczność zmiany miejsca zamieszkania, problemy małżeńskie lub rodzinne, rozwód, śmierć lub choroba bliskiej osoby.

Fazy kryzysu

Pierwszą reakcją jest zwykle szok i poczucie odrętwienia, po czym następuje okres mobilizacji i koncentracji na trudnościach. Próbujemy poradzić sobie z nimi za pomocą znanych nam nawykowych sposobów rozwiązywania problemów. Jednak dotychczasowe strategie nie skutkują, więc lęk i napięcie wzrastają. Szukamy rozwiązania problemu metodą prób i błędów. Miotamy się, podejmując różne, często sprzeczne ze sobą działania. Czujemy się bezsilni. Wyczerpani życiem w skrajnym napięciu szukamy ulgi, chwytając się czegokolwiek, co choć trochę zmniejszy lęk i zredukuje napięcie.

Ponowne zmierzenie się z problemem wymaga uruchomienia dodatkowych zasobów, tych wykorzystywanych w najtrudniejszych sytuacjach, jak również nowych strategii rozwiązywania problemów. Nie obejdzie się bez konfrontacji ze sobą i głębszej refleksji. Sytuacja kryzysowa wymusza zmianę. Żeby jej sprostać, potrzebujemy zebrać siły, pokonać lęk przed tym, co nowe, nieznane.

W sidłach lęku

Lęk wzmacnia i wydłuża reakcję szoku i znieruchomienia, utrudnia odzyskiwanie równowagi i włączenie się w normalny tryb życia. Paraliżuje wysiłki niezbędne ku temu, by sięgnąć po dodatkowe zasoby i pójść do przodu.

Dlatego w sytuacji kryzysowej, kiedy lęk się nasila, pomocne jest wszystko, co choć nieznacznie go obniży. Osoba w kryzysie potrzebuje jak najwięcej wsparcia od każdego, kto tylko jest w stanie go udzielić. Rozmowa z kimś życzliwym, bardziej doświadczonym przez los, kto ma za sobą podobne zmagania, obniży napięcie i doda nadziei. W opanowaniu lęku pomocne są też techniki relaksacyjne i wszelkie naturalne metody kojenia siebie. Pomocne jest również skupienie swoich działań w obszarach, w których mamy kontrolę, a nie tam, gdzie jesteśmy jej pozbawieni. Od sposobu, w jaki poradzimy sobie w tym trudnym okresie, zależeć będzie to, czy kryzys znajdzie swoje rozwiązanie, czy stanie się dla nas rezerwuarem choroby.

Aby wydobyć się z wewnętrznego chaosu, potrzebujemy powstrzymać w sobie tendencje ucieczkowe. Życie przez dłuższy czas w stanie skrajnego stresu rodzi niebezpieczeństwo zbyt częstego sięgania po sposoby radzenia sobie z napięciem, które służą tylko ogłuszeniu, oddalając nas od rozwikłania podstawowego problemu. To realna groźba ucieczki w alkohol, w pracoholizm, chorobę czy inne formy autodestrukcji.

Kryzys – wyzwaniem i szansą na rozwój

Każdy kryzys jest wyzwaniem. Sprostanie temu wyzwaniu wymaga podjęcia ważnych decyzji i działań, które wybiegają poza codzienną rutynę.

Każdy kryzys jest również szansą na rozwój. Nie rozwiniemy się jednak, trzymając się tylko sprawdzonych ścieżek.

Musimy więc odnaleźć w sobie odwagę, by zakwestionować swoje stare przekonania, porzucić stereotypy i spojrzeć na sytuację z nowych perspektyw. Tylko wtedy będziemy mogli dostrzec alternatywy, szanse i możliwości, jeśli zrzucimy z oczu klapki swoich wcześniejszych założeń. Jeśli to się uda, przezwyciężymy kryzys i rozwiążemy problem, albo też przedefiniujemy go i się z nim pogodzimy. W przeciwnym razie grozi nam załamanie i konsekwencje długotrwałego stresu.

Każdy kryzys też wiąże się z jakąś stratą. Aby ponownie zmobilizować siły i wejść na drogę rozwoju, potrzebujemy tę stratę odżałować. Według E. Kübler- Ross w procesie żałoby początkową reakcją jest szok i zaprzeczenie. Potem rodzi się gniew i bunt, po których z kolei następuje okres obniżonego nastroju. Dopiero kiedy go przejdziemy, stajemy się gotowi, by zaakceptować rzeczywistość i wprowadzić w życie działania, które prowadzą do odzyskania równowagi.

Istotne jest to, że uświadomienie sobie straty często – paradoksalnie – idzie w parze ze zrozumieniem tego, co dzięki niej zyskaliśmy. Tym zyskiem może być chociażby nabycie większej życiowej mądrości. Każdy ma jednak swoje zyski, które w zadziwiający sposób zyskuje dzięki stracie.

Droga do rozwoju

Każdy z nas doświadcza kryzysów na różnych etapach życia. Obejmują one wewnętrzne konflikty i lęki np. związane z tożsamością, intymnością, czy zależnością i autonomią. Pojawiają się zwykle w punktach zwrotnych naszego życia. Kryzys nie musi być związany wyłącznie z trudnymi sytuacjami życiowymi, jak na przykład odejście partnera. Wywołują je także zdarzenia, które kojarzą się potocznie wyłącznie z radością i szczęściem, takie jak: zawarcie małżeństwa, urodzenie się dziecka, ukończenie studiów czy zmiana zawodu. Innymi słowy – wydarzenia, które powodują w nas gwałtowne zmiany.

To tak zwane „kryzysy rozwojowe”, poprzez które osiągamy coraz to wyższy poziom wewnętrznej integracji. Na tym właśnie polega proces rozwoju: w kolejnych jego fazach pojawiają się nowe układy przeszkód wywołujące kryzys. Każda z faz stanowi wyzwanie. To zadanie rozwojowe, które wymaga zmiany sposobu myślenia i funkcjonowania. Aby uzyskać postęp, musimy pokonać przeszkody i osiągnąć równowagę na wyższym poziomie złożoności.

Jeśli nauczymy się jak skutecznie radzić sobie z kryzysem, łatwiej będzie nam rozwiązywać problemy i radzić sobie z kolejnymi kryzysami w przyszłości.

Pomoc w kryzysie

W odzyskaniu równowagi kluczowa jest wspierająca relacja z empatyczną osobą. Tą osobą może być ktoś bliski, jak również terapeuta. Celem terapii (czy też interwencji kryzysowej) jest udzielenie jak największego wsparcia, ujawnienie uczuć i myśli związanych z kryzysem oraz wspólne poszukiwanie jego rozwiązania. Ważna jest normalizacja doznań – wyjaśnienie, że to, co czuje osoba, która przechodzi kryzys, jest naturalną reakcją na sytuację (czy też traumę) i określone źródła stresu. Nie ma niczego złego w płaczu, smutku czy złości w sytuacji kryzysowej. Są naturalną reakcją.

Pomagający skupia się na uczuciach i myślach osoby w kryzysie związanych z sytuacją, a nie na samej sytuacji kryzysowej czy zdarzeniu. Stara się rozpoznać wpływ znaczenia, jakie nadaje on tej sytuacji, na ustawienie się w roli ofiary. Koncentruje na jego silnych stronach oraz minionych i obecnych pozytywnych doświadczeniach, co sprzyja budowaniu wiary we własną zdolność do odzyskania równowagi.

W terapii niezwykle pomocna jest też możliwość ekspresji intensywnych uczuć. Terapeuta uczy pacjenta, jak radzić sobie z lękiem przed ich przeżywaniem. W przypadku gniewu, który często pojawia się w następstwie ciężkich, traumatycznych doświadczeń, jego opanowanie wymaga powstrzymania się od impulsywnego rozładowania w działaniu i pomieszczenia w sobie tej silnej emocji. Pomieszczanie w sobie uczuć daje przestrzeń do myślenia i poczucie wewnętrznej siły.

Konsekwencje kryzysu: wzrost, a nawet rozkwit?

Jednym ludziom po dramatycznym przeżyciu szybko udaje się dojść do równowagi, innym nigdy to się nie udaje. W przypadku rozwinięcia tendencji unikowych, z czasem, jako reakcja na nierozwiązany kryzys, może pojawić się depresja, a nawet poważna dezorganizacja osobowości.

Spóźnioną reakcją na kryzys, zwłaszcza w przypadku przeżytej traumy, może być zespół stresu pourazowego (PTSD). Osoby doznają wtedy – przez długi czas po krytycznym wydarzeniu – objawów stresu, opóźnionych, chronicznych lub cyklicznie powracających. W takim przypadku nie obejdzie się bez fachowej pomocy.

Ale następstwem kryzysu może być też wzrost. Niektórzy autorzy mówią nawet o rozkwicie. Z prowadzonych badań naukowych wiemy, że następstwem wielu kryzysów życiowych bywa rozkwit i że ludzie doświadczają pozytywnych zmian w wyniku zmagań nawet z najbardziej tragicznymi i traumatycznymi wydarzeniami. Zjawisko to nazywane jest wzrostem potraumatycznym. Pojęcie to wprowadzili Richard G. Tedeschi i Lawrence G. G. Calhoum.

Paradoksalne zmiany, które się pojawiają w wyniku życiowych zmagań to m.in.: docenianie wartości życia, pogłębienie relacji interpersonalnych, większa satysfakcja w związkach intymnych, większe poczucie osobistej siły, wzrost wiary we własne kompetencje oraz wzbogacenie życia duchowego. Powszechnie opisywaną zmianą jest „przywiązywanie większej wagi do drobnych codziennych spraw i umniejszanie znaczenia pozornie wielkich spraw życiowych”. Doświadczenia osób, które stawiły czoła poważniejszym wyzwaniom życiowym świadczą o tym, że droga poprzez życiowe kryzysy może prowadzić do poczucia bardziej sensownego i spełnionego życia.

Stawianie czoła życiowym problemom przyczynia się do rozwoju rezyliencji. Pojęcie to, używane wcześniej do opisu właściwości stali (łac. re-salire – odskoczyć, odbić się), zastosowała w psychologii amerykańska psycholog, Emmy Werner. Oznacza ono elastyczność, odporność psychiczną, zahartowanie, zdolność do przetrwania i rozwoju pomimo trudnych warunków i niesprzyjających okoliczności. Nabyta w czasie wielu burz życiowych rezyliencja pozwala z podniesioną głową patrzeć w przyszłość.

Monika Świerczyńska dla zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Uwaga: tzw. sowy wcześniej umierają

Tzw. sowy – czyli ludzie, którzy lubią późno kłaść się spać i mają kłopoty z rannym wstawaniem statystycznie wcześniej umierają niż „skowronki” – osoby lubiące wczesną pobudkę. Naukowcy proponują, by dopasować warunki pracy do indywidualnego chronotypu, ale dają też rady, jak „sowa” może przystosować się do świata „skowronków”.

Zima już za nami i dzień zaczyna się coraz wcześniej. Jednych cieszy perspektywa oglądania wschodu słońca o coraz wcześniejszej porze, ale inni najchętniej otworzyliby oczy bliżej południa. Według badaczy, późne poranki preferuje od 40 do 50 proc. populacji. Warto wiedzieć, że preferencje „sów” i „skowronków” nie są kwestią woli tych dwóch grup, a rozbieżnościom między nimi towarzyszą wyraźne różnice w fizjologii. Na tyle istotne, że wpływają nawet na długość życia.

Dobitnie pokazało to niedawno opublikowane badanie zespołu z University of Birmingham. Jego autorzy odkryli, że mózgi „sów” czyli zwolenników długich wieczorów, w niektórych aspektach działania wykazują fundamentalne różnice w porównaniu do mózgów kochających wschody słońca „skowronków”. Rozbieżności dotyczyły wielu obszarów mózgu, które, jak wyjaśniają naukowcy, biorą udział w podtrzymaniu świadomości.

Wiąże się z tym niestety gorsza koncentracja, wolniejsze reakcje i zwiększona senność „sów” w ciągu typowego dnia (między godz. 8 rano a 8 wieczorem), co widać szczególnie w godzinach rannych.

– Aby sobie z tym poradzić, powinniśmy w większym stopniu brać pod uwagę indywidualny zegar biologiczny danej osoby, szczególnie w środowisku pracy – twierdzi autorka badania dr Elise Facer-Childs.

Konsekwencje wpływu chronotypu (tego, czy ktoś jest „sową” czy „skowronkiem”) mogą być jednak poważniejsze, co pokazali naukowcy z Northwestern Medicine i University of Surrey. Po analizie danych na temat aż 50 tys. osób obserwowanych przez 6,5 roku badacze zauważyli, że osoby preferujące późne wstawanie mają o 10 proc. większe ryzyko śmierci, niż ludzie, którzy wcześnie kładą się spać i wcześnie zaczynają dzień.

– Nocne sowy próbujące żyć w świecie skowronków mogą ponosić konsekwencje zdrowotne – podkreśla współautorka pracy opublikowanej w piśmie „Journal Chronobiology International”, prof. Kristen Knutson z Northwestern University.

Autorzy tego projektu badawczego wskazują przy okazji na wcześniejsze badania, według których fani późnych poranków częściej cierpią na kłopoty z metabolizmem i układem krążenia. 10 proc. różnica utrzymała się jednak nawet po uwzględnieniu spodziewanych kłopotów zdrowotnych „ludzi -sów”.

Nowe badanie pokazało też częstsze występowanie cukrzycy, zaburzeń psychologicznych i neurologicznych.

Powiedz mi, jaki masz chronotyp, a ja powiem, na którą do pracy

– To ważna kwestia dla zdrowia publicznego, której nie można dłużej ignorować. Powinniśmy rozważyć pozwalanie wstającym później osobom na późniejsze rozpoczynanie i kończenie pracy – twierdzi prof. Malcolm von Schantz z University of Surrey.

– Jeśli będziemy potrafili spojrzeć na chronotypy jak na cechę określoną genetycznie, a nie jak na wadę charakteru, można by stworzyć bardziej elastyczne godziny pracy dla sów. Nie powinny być one zmuszane do wstawania, aby zacząć pracę o 8.00. Warto godziny aktywności zawodowej dopasować do chronotypów. Niektórzy mogą być lepiej dostosowani do zmian nocnych – dodaje prof. Knutson.

Naukowcy biorą pod uwagę różne mechanizmy, które mogą wyjaśnić problemy fanów późnego początku dnia. Skoro wewnętrzny zegar takich osób może nie pasować do narzuconego przez społeczeństwo planu dnia, to w grę może przy tym wchodzić psychiczny stres, ale też np. jedzenie o niewłaściwych dla organizmu porach, niewystarczająca ilość ruchu, niedobory snu, a nawet używanie alkoholu czy narkotyków.

Rady dla „sowy” żyjącej wśród „skowronków”

Czy więc można coś samemu zrobić, jeśli jest się „sową”? Autorzy publikacji wyjaśniają, że o tym, czy ktoś lubi wstawać późno, czy wcześnie w połowie decydują geny, a w połowie środowisko.

– Nikt nie jest z góry skazany na niepowodzenie. Nad częścią tych reakcji człowiek nie ma żadnej kontroli, ale nad częścią może mieć – przekonuje prof. Knutson.

Jeśli ktoś chce przystosować się do typowego rozkładu dnia, naukowcy doradzają mu klika rzeczy:

  • Niebieskie światło – dużo rano i najlepiej zero wieczorem
  • Przestrzeganie stałych pór zasypiania i pobudki
  • Zadbanie o aktywność we wcześniejszych godzinach,
  • Wysypianie się, prawidłowa dieta i sporo ruchu.

W kolejnych badaniach naukowcy chcą sprawdzić, czy zmiana przyzwyczajeń „sów”, tak aby wcześnie wstawały, poprawi parametry mówiące o stanie ich zdrowia.

Marek Matacz dla zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Jaskra – nie boli, a kradnie wzrok

Ta podstępna choroba oczu zazwyczaj przez długi czas nie daje żadnych objawów. Niestety, spowodowana nią utrata wzroku jest nieodwracalna. Dlatego warto dmuchać na zimne i regularnie badać się u okulisty. W marcu – w trakcie Światowego Tygodnia Jaskry – można przebadać się bezpłatnie. Sprawdź, gdzie!

Eksperci biją na alarm, bo choroby oczu coraz częściej stają się w Polsce przyczyną niepełnosprawności (z powodu całkowitej lub częściowej utraty wzroku). Niestety, według prognoz, osób niewidomych i niedowidzących będzie przybywać, m.in. w związku z postępującym starzeniem się społeczeństwa. Do najważniejszych przyczyn ślepoty należą zaćma i jaskra. Ta druga jest jednak o tyle gorsza, że spowodowana nią utrata wzroku jest nieodwracalna.

Jaskra – jak jej zapobiegać

– W Polsce na jaskrę choruje około miliona osób. Ale tylko połowa z nich została zdiagnozowana. Powodem takiego stanu rzeczy są m.in. niska świadomość społeczna i bezobjawowy przebieg choroby. Jaskra nie boli, ale kradnie wzrok – ostrzega prof. Iwona Grabska-Liberek, kierownik Kliniki Okulistyki Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego SPSK w Warszawie i prezes Polskiego Towarzystwa Okulistycznego.

Ekspertka podkreśla, że około 70 proc. przypadków jaskry jest wykrywanych zbyt późno, aby uratować widzenie, nawet przy intensywnym leczeniu. Dlatego apeluje, aby dmuchać na zimne i regularnie badać swój wzrok. W ramach profilaktyki zaleca wszystkim osobom po 35. roku życia wykonywać kompleksowe badanie okulistyczne co 2 lata, a osobom z grupy podwyższonego ryzyka co rok (warto pamiętać, że na jaskrę częściej chorują kobiety i osoby po 40. roku życia). Takie badanie powinno obejmować nie tylko standardowy wywiad oraz pomiar ostrości widzenia, ale także badanie ciśnienia wewnątrzgałkowego i analizę wyglądu tarczy nerwu wzrokowego (badanie dna oka).

– Jaskra jest chorobą nieuleczalną, ale wczesne jej wykrycie i leczenie pozwalają zachować dobre widzenie – podkreśla prof. Jacek Szaflik, kierownik Katedry i Kliniki Okulistyki II Wydziału Lekarskiego WUM, jednocześnie wyjaśniając, że leczenie nie ma na celu poprawy widzenia, lecz jedynie zatrzymanie lub zmniejszenie tempa rozwoju choroby, a przez to uniknięcie ślepoty.

Bezpłatne badania w kierunku jaskry – gdzie wykonać

Eksperci przypominają o możliwości skorzystania z bezpłatnych badań przesiewowych w kierunku jaskry, które będą realizowane w całej Polsce już w marcu – w ramach III edycji kampanii Polscy Okuliści Kontra Jaskra (organizowanej z okazji Światowego Tygodnia Jaskry). W dniach 10-16 marca, wszyscy chętni, którzy zgłoszą się do placówek okulistycznych biorących udział w akcji, będą mogli wykonać specjalistyczne badania diagnostyczne – bez skierowania i bez ponoszenia żadnych kosztów. Lista ponad 60 placówek medycznych z całej Polski, w których można wykonać te badania, dostępna jest na stronach internetowych: www.tydzienjaskry.pl oraz www.pto.com.pl.

Wspomnianą wyżej kampanię zorganizowało Polskie Towarzystwo Okulistyczne (PTO), przy współudziale Polskiego Związku Niewidomych.

Jakie są główne czynniki ryzyka jaskry

Na koniec, w kontekście profilaktyki jaskry, warto przypomnieć jeszcze, jakie są najważniejsze czynniki ryzyka sprzyjające zachorowaniu:

  • Wiek po 40. roku życia
  • Nadciśnienie tętnicze
  • Przypadki jaskry występujące w rodzinie
  • Podwyższone stężenie cholesterolu we krwi
  • Cukrzyca
  • Przewlekły stres.

Choć nie na wszystkie z wymienionych wyżej czynników ryzyka mamy wpływ, to jednak na niektóre już tak. Dlatego eksperci zachęcają do tego, aby w ramach profilaktyki jaskry zadbać nie tylko bezpośrednio o swoje oczy, lecz także szerzej, o zdrowy styl życia.

– Zdrowiu naszych oczu służą m.in. takie czynniki jak: regularna aktywność fizyczna, niepalenie, leczenie nadciśnienia (jeśli je mamy), leczenie podwyższonego cholesterolu i zdrowe żywienie. Ważne, aby dieta była bogata w antyoksydanty – podpowiada prof. Iwona Grabska-Liberek.

Wiktor Szczepaniak, zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Pacjenci nie mają dostępu do refundowanego leczenia, bo NFZ nie stać na ich sfinansowanie

W Lublinie 60 pacjentów wymagających natychmiastowego leczenia raka płuca nie otrzymuje refundowanego leczenia ponieważ NFZ nie ma pieniędzy na sfinansowanie leków. W przypadku tej choroby brak otrzymania nowoczesnych leków może oznaczać, że pacjenci odejdą w przeciągu kilku miesięcy. To niesłychany skandal. Minister zdrowia wydawał decyzje refundacyjne bez zapewnienia finansowania dla zakupu leków. Skala tego patologicznego zjawiska jest nieznana – mówi Bartosz Poliński, Prezes Fundacji Onkologicznej Alivia.

Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 4 w Lublinie przekazał Alivii kopię korespondencji z Lubelskim Oddziałem Wojewódzkim NFZ. Okazuje się, że od 10 miesięcy ośrodek sygnalizował konieczność zwiększenia kontraktu na leczenie pacjentów z rakiem płuca. Było to związane z wpisaniem na listę refundacyjną nowych leków. W każdej z kilku odpowiedzi Narodowy Fundusz Zdrowia informował, że nie ma odpowiednich środków, aby zwiększyć wartość umowy. 21 lutego br. ośrodek ponowił swoją prośbę o zwiększenie kontraktu. Szpital informował, że na włączenie do programu oczekuje obecnie 60 pacjentów, a na leczenie wszystkich potrzebujących w tym roku konieczne jest dodatkowe 13 mln zł. Lubelski ośrodek nie jest jedyny. Podobne sygnały dochodziły do Fundacji ze Szczecina oraz Warszawy.

W przypadku raka płuca zamiast nowoczesnego leczenia pacjenci mogą otrzymywać  mniej skuteczną chemioterapię. Analizy Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wskazują, że pacjenci z zaawansowanym rakiem płuca, u których stosuje się chemioterapię żyją kilka miesięcy. W przypadku nowych terapii jest to okres przynajmniej dwukrotnie dłuższy.

Chorzy mogą nawet nie wiedzieć, że nie otrzymują skutecznego i gwarantowanego im leczenia. To łamanie ich praw. Dlatego nakłaniamy pacjentów, by szukali informacji o tym, jakie leczenie powinni otrzymać i jakie leki są dla nich refundowane. Taką informację mogą znaleźć na portalu Oncoindex.org

Bartosz Poliński

Od wielu miesięcy informujemy o braku środków na leczenie onkologiczne. We wrześniu 2018 r. opublikowaliśmy zestawienie, które dowodziło, że koszt zawartych porozumień płacowych przekroczy wzrost budżetu NFZ o 2,5 mld zł. Miesiąc później światło dzienne ujrzały dokumenty, które dowodziły, że mazowiecki oddział NFZ nie miał pieniędzy na pokrycie kosztów programów lekowych, chemioterapii oraz innych świadczeń onkologicznych. W ubiegłym tygodniu Maciej Miłkowski, wiceminister zdrowia odpowiedzialny od niedawna za politykę lekową, potwierdził, że koszt nadwykonań z 2018 r. jest pokrywany z tegorocznego planu finansowego. To oznacza, że pieniędzy w dyspozycji NFZ jest zbyt mało.

To złamanie zasady dostępu do świadczeń gwarantowanych. Od dawna mówiliśmy, że brakuje środków na leczenie, a minister zdrowia bagatelizował nasze doniesienia. Wydawano decyzje refundacyjne na zapas, szukając poklasku dla swojej polityki. Kto weźmie odpowiedzialność za przedwczesne odejście tych chorych?

Bartosz Poliński

Narodowy Fundusz Zdrowia potrzebuje dodatkowych środków.  Aby je otrzymać minister zdrowia i minister finansów muszą dokonać nowelizacji planu finansowego NFZ na 2019 r. W ten sposób możliwe będzie uruchomienie niedostępnych środków ze składek oraz funduszu zapasowego. Łącznie to niemal 2,5 mld zł. Wystąpiliśmy do rządu o dokonanie niezbędnych zmian.

Źródło: www.alivia.org.pl

Fot. www.pixabay.com

Jak wcześnie wykryć raka płuca

Jesteś w przedziale wiekowym 55–74 lata i przez około 30 lat wypalałeś paczkę papierosów dziennie? Nawet jeśli nic Ci nie dolega, możesz rozważyć wykonanie niskodawkowej tomografii komputerowej klatki piersiowej, która pomaga sprawdzić, czy w Twoich płucach nie rozgościł się rak. Są jednak minusy takiego badania.

Dlaczego w ogóle, a zwłaszcza w takiej grupie osób, warto rozważyć poszukiwanie nowotworu? Powodów jest kilka:

  • Jak w przypadku wielu innych nowotworów, wczesne wykrycie raka płuca daje szansę na wyleczenie (jest to o tyle ważne, że na wczesnym etapie w Polsce wykrywanych jest zaledwie 22 proc. przypadków);
  • Rak płuca, jak wiele innych, nie daje na wczesnym etapie wyraźnych, specyficznych objawów;
  • W 95 proc. rak płuca dopada palaczy – byłych i obecnych;
  • Większość chorób nowotworowych pojawia się w średnim lub podeszłym wieku.

Nie powinno zatem nikogo dziwić, że rak płuca to wyjątkowy „kiler” wśród nowotworów: w Polsce rocznie rozpoznaje się go u około 23 tysięcy osób (przypomnijmy: w 95 proc. są to byli lub obecni palacze tytoniu), a rocznie mniej więcej tyle samo osób z jego powodu umiera. To powoduje, że rak płuca zajmuje pierwsze miejsce na niechlubnym podium najważniejszych przyczyn zgonu z powodu choroby nowotworowej.

Dlaczego rak płuca zabija tak wiele osób?

Lekarze są zgodni – jednym z głównych powodów jest to, że najczęściej wykrywany jest dopiero w stadium rozsianym, tj. wtedy, gdy z ogniska pierwotnego w płucu rozsiały się już przerzuty do innych, odległych narządów, np. kości czy mózgu.

– W 2016 roku tylko 22 proc. przypadków raka płuca było zdiagnozowanych w stadium miejscowym – mówi konsultant ds. onkologii klinicznej prof. Maciej Krzakowski.

Stadium miejscowe to początek choroby. Najczęściej można wtedy zastosować trzy rodzaje terapii razem: wyciąć guz, wdrożyć chemioterapię i radioterapię. Warto, bo 75 proc. takich pacjentów przeżywa co najmniej 5 lat po rozpoznaniu choroby (w onkologii okres pięcioletniego przeżycia po diagnozie nowotworu ocenia się jako jego wyleczenie).

Niestety, jak informuje prof. Krzakowski, aż 47 proc. przypadków raka płuca w 2016 roku wykrytych było w stadium rozsiania, czyli wtedy, gdy pojawiły się już przerzuty w odległych narządach, a 32 proc. – w tzw. stadium regionalnym, czyli nowotwór zaatakował już pobliskie tkanki. Tu rokowanie nie jest już dobre, ale sytuacja, dzięki nowym terapiom, zmienia się.

– Jeszcze 10-20 lat temu średni czas przeżycia chorego z diagnozą raka płuca wynosił 3 do 6 miesięcy. Dziś ten okres liczymy nie tylko miesiącach, ale latach. W niektórych przypadkach – kilkunastu latach – mówi prof. Dariusz M. Kowalski z Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej w Centrum-Instytucie Onkologii.

Jakie są objawy raka płuca

Jak w przypadku wielu nowotworów, nie są specyficzne w pierwszych stadiach choroby. Są to:

  • Kaszel,
  • Duszność
  • Nawracające infekcje płucne
  • Chrypka
  • Ból
  • Podwyższona temperatura
  • Osłabienie
  • Chudnięcie.

– Problem w tym, że większość chorych na raka płuca to palacze i często nie zwracają uwagi na kaszel. Warto się obserwować i iść do lekarza, kiedy kaszel nie znika, nie reagujemy na leczenie objawowe. Naszą uwagę powinna też zwrócić zmiana charakteru kasłania. Chrypka pojawia się najczęściej wtedy, kiedy zaczyna dochodzić do przerzutów – ostrzega prof. Krzakowski.

Dodaje, że palacze powinni wykonywać okresowo zdjęcie rentgenowskie klatki piersiowej w dwóch ujęciach: przednim i bocznym.

– Pozwoli to wykryć zmiany w płucach, które mogą wynikać nie tylko z choroby nowotworowej, ale i przewlekłej obturacyjnej choroby płuc – wyjaśnia.

Tomografia pomocna we wczesnym wykrywaniu raka płuca?

O ile w przypadku raka szyjki macicy, raka piersi czy raka jelita grubego udało się znaleźć metodę powszechnych badań przesiewowych, dzięki którym na wczesnym etapie rozwoju tych chorób można całkiem skutecznie „wyłapać” osoby, u których istnieje podejrzenie, że już je mają, to w raku płuca takich narzędzi praktycznie nie ma.

Jednak jest grono ekspertów, które, na podstawie dostępnych już badań naukowych, w określonych grupach ryzyka zaleca niskodawkową tomografię komputerową klatki piersiowej.

Prof. Kowalski przypomina, że skuteczność tej metody udowodniły dwa duże badania populacyjne wykonane w Stanach Zjednoczonych i w krajach Beneluksu.

W USA do badania przyjęto niemal 54 tysiące palaczy i palaczek: kobiet i mężczyzn w wieku 55-74 lat, bez niepokojących objawów ze strony układu oddechowego, którzy mieli za sobą 30 lat palenia co najmniej paczki papierosów dziennie (nie miało znaczenia, czy w momencie zgłoszenia się na badania wciąż palili, czy nie).

Podzielono ich losowo na grupy, które co roku miały wykonywaną niskodawkową tomografię komputerową klatki piersiowej lub zdjęcie rentgenowskie tego obszaru ciała. Okazało się, że w grupie z TK ryzyko śmierci z powodu raka płuca w ciągu 7 lat obserwacji po badaniu zmniejszyło się o 15-20 proc., w porównaniu do grupy, u której wykonywano RTG. Jak czytamy na stronie amerykańskiego Narodowego Instytutu Raka, taki rezultat oznacza, że w grupie z TK było o około trzy zgony mniej na 1000 osób w porównaniu ze wskaźnikiem grupy z RTG.

Warto też zwrócić uwagę na to, jak różna była skala wykrytych nieprawidłowości (niekoniecznie oznaczających raka). W grupie z TK wykryto je u 24,2 proc. uczestników, w grupie RTG – u niemal 7 proc. (przypomnijmy, że w badaniu uczestniczyły osoby, które nie miały żadnych objawów sugerujących rozwój choroby).

Podobne wyniki, jak informuje prof. Kowalski, uzyskano w badaniu europejskim (główna różnica polegała na częstotliwości wykonywania badań: uczestników prześwietlano w 1., 2., 4. i 6. roku).

Wciąż jednak nie ma konsensusu co do takiej metody wczesnego wykrywania raka płuca. Dlaczego?

– To jest olbrzymi stres dla bardzo wielu ludzi, u których w takim badaniu wykryto jakieś podejrzane zmiany. Nie wszystkie są nowotworowe, ale informacja o takiej zmianie powoduje, że ci ludzie żyją jak na tykającej bombie – tłumaczy prof. Krzakowski.

Dodatkowo, zarówno tomografia, jak i rentgen, narażają badanego na przyjęcie szkodliwej dawki promieniowania, choć panuje zgoda, że jest to bezpieczny poziom.

Diagnoza: rak płuca. Co dalej?

Profesorowie zgadzają się, że na kiepskie wyniki co do wyleczalności raka płuca wpływ ma również sposób leczenia. Najlepiej, by pacjent zgłosił się do ośrodka, który ma duże doświadczenie w leczeniu raka płuca. Istotna jest też dogłębna diagnostyka charakteru i rodzaju komórek nowotworowych.

– Integralną częścią diagnostyki powinno być molekularne badanie komórek nowotworowych – podkreśla prof. Kowalski.

Takie badania pozwalają skorzystać z najlepszej możliwej w danym przypadku terapii.

Na rokowanie w raku płuca wpływa też stan ogólny pacjenta. Leczenie jest agresywne – im lepszy stan pacjenta w punkcie wyjściowym, tym mniejsze ryzyko powikłań.

Warto wiedzieć, że niemal w każdym roku rejestrowane są nowe terapie na raka płuca. Na całym świecie prowadzone są badania kliniczne nad potencjalnymi lekami. Prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Środków Biobójczych dr Grzegorz Cessak poinformował, że w 2018 roku tylko w Polsce aż 16 proc. zarejestrowanych badań klinicznych dotyczyło właśnie raka płuca. Każdego roku w Polsce około 40 tys. pacjentów bierze udział w badaniach klinicznych, które obejmują różne obszary terapeutyczne. Średnio co piąte badanie kliniczne dotyczy onkologii.

– Rak płuca dla coraz większej liczby pacjentów z choroby ostrej, zabijającej w ciągu kilku miesięcy, staje się chorobą przewlekłą – mówi prof. Kowalski.

Jak się chronić przed rakiem płuca

Najlepsza metoda to niepalenie. Nie warto zaczynać, a jeśli już jest się w szponach nałogu, trzeba jak najszybciej się z niego wyzwolić. Zwłaszcza, że ryzyko zachorowania na raka płuca zmniejsza się dwukrotnie dopiero po 15 latach od ostatniego dymka.

Justyna Wojteczek (zdrowie.pap.pl)

Fot. www.pixabay.com

Dieta i aktywność fizyczna w aktywnej fazie leczenia raka

Czasy, gdy pacjentom w trakcie leczenia onkologicznego zalecano leżenie w łóżku dawno minęły – mówią zgodnie lekarze …

COVID-19 obecnie: czy będą nowe szczepionki?

Firmy pracują nad preparatami przeciwko nowym wariantom koronawirusa. Według FDA mają one uwzględniać nowe typu szczepu …

Apetyt na kawę służy zdrowej starości

Co piąty mieszkaniec Unii Europejskiej ma 65 lat i więcej. Oznacza to, że niemal 100 milinów ludzi na naszym kontynencie …