Kategoria: OBJAWY

Rak trzustki nie zawsze musi kończyć się źle. Liczy się wczesne wykrycie

Rak trzustki ma zasłużenie złą sławę. Jednak sytuacja się zmienia: mamy coraz więcej możliwości leczenia i są osoby, które z tym nowotworem żyją już od lat, prowadząc fascynujące życie. Przeczytaj o nich. Zamiast koncentrować się na złych prognozach, warto bowiem znać objawy oraz czynniki ryzyka, by móc reagować w odpowiednim czasie.

Sprawa nie jest prosta, gdyż rak trzustki najczęściej dopiero w zaawansowanym stadium zaczyna dawać wyraźne objawy. Wykrycie go w tak późnym stadium jest zresztą przyczyną niskiego odsetka osób, które od momentu postawienia diagnozy przeżywają pięć lat (w onkologii pięcioletnie przeżycie jest przyjętym wskaźnikiem wyleczenia). Wiele początkowych dolegliwości w raku trzustki przypomina te, które występują w innych schorzeniach, np. w przewlekłym zapaleniu trzustki, wynikającym z częstego spożywania alkoholu i palenia papierosów.

Warto jednak nie bagatelizować subtelnych sygnałów, co pokazują historie Katarzyny Chmielewskiej-Wojciechowskiej i Patrycji Rzadkowskiej. Obie na raka trzustki zachorowały w młodym wieku, obie nie były w grupie ryzyka.

Żyć pod diagnozie: „rak trzustki”

Wiedza o stosunkowo szybkiej śmierci znanych ludzi z powodu raka trzustki – np. Ani Przybylskiej, Patricka Swayze czy Steve’a Jobsa – może odbierać nadzieję i determinację wielu chorym, którzy usłyszą podobną diagnozę. Ale są też historie odmienne. Takie jak Katarzyny Chmielewskiej-Wojciechowskiej i Patrycji Rzadkowskiej.

Nie zlekceważyły pierwszych sygnałów i konsekwentnie starały się wyjaśnić przyczynę niepokojących objawów.

– Siedziałam w pracy i nagle zabolał mnie brzuch. Bardzo mocno i inaczej niż kiedykolwiek. Ból był taki opasujący, trochę pod żebrami. Nie miałam żadnych nudności, ale ból był silny i utrzymywał się przez kilka godzin. Nawet nie wiedziałam wtedy, gdzie jest trzustka – wspomina pani Katarzyna.

Tego dnia z powodu bólu wcześniej wyszła do domu z pracy, ale następnego, kiedy pozostało po nim tylko wspomnienie, Katarzyna Chmielewska poszła jednak do lekarza. Stwierdził podrażnienie błony śluzowej żołądka. Ponieważ już nie bolało, ona też już się martwiła. Ale kiedy kilka miesięcy później ból powrócił, to choć zniknął, pani Katarzyna już nie chciała o nim zapomnieć. Postanowiła drążyć, co jest jego przyczyną. Zaczęła odwiedzać lekarzy i robić kolejne badania.

Ich wyniki same w sobie wciąż nie były alarmujące; to, co niepokoiło, to dynamika zmian pewnych parametrów oraz stan pani Katarzyny – bardzo schudła i miała anemię. Po kolejnych niepokojących badaniach konsultujący ją lekarz, chirurg i transplantolog ze szpitala MSWiA prof. Marek Durlik uznał, że nie ma sensu czekać dalej i trzeba – jak się to ujmuje w żargonie medycznym – „otworzyć brzuch”, żeby zobaczyć, co się tam dzieje.

Warto wiedzieć, że choć jesteśmy świadkami olbrzymiego postępu w technologiach medycznych, to wciąż za pomocą diagnostyki obrazowej i badań laboratoryjnych wielu schorzeń nie da się wykryć. Na przykład prawidłowy wynik badania USG jamy brzusznej nie wyklucza raka trzustki!

W trakcie operacji okazało się, że u Katarzyny był w trzustce niewielki guz. Chirurdzy wycięli go i wysłali do histopatologa. Dopiero jego analiza wykazała, że bez wątpliwości Katarzyna zachorowała na raka trzustki. Od momentu, gdy poczuła nietypowy, opasujący ból brzucha, minął prawie rok.

Sześć lat później Katarzyna nie ma już trzustki, bo trzeba ją było usunąć, wycięto jej część wątroby, choruje na cukrzycę, doświadczyła wznowy. Ale jest też żoną, mamą już ośmioletniego chłopca, a w ostatnich trzech latach pobiegła w maratonie  i zdobyła alpejski szczyt. No i urządziła huczne urodziny. Jak mówi, teraz wie, że każde są warte zabawy – niezależnie od choroby.

„Oczywiście doskonale wiedziałam, z jaką chorobą mam do czynienia. A te cyklicznie pojawiające się bóle mobilizowały mnie do szukania dodatkowych opcji leczenia. Od diety poprzez styl życia, medycynę konwencjonalną i niekonwencjonalną. Jak tysiące przede mną i za mną zaczęłam szukać leku na raka. Nie znalazłam, bobym się tą dobrą nowiną podzieliła ze światem, ale odkrywałam kolejne obszary wzmacniania siebie, zdobywania wiedzy, radzenia sobie z trudnymi emocjami. Zainteresowałam się immunoonkologią, dostrzegając w niej nadzieję na nowe onkologiczne otwarcie. W tak zwanym międzyczasie poszłam na warsztaty Simontona i terapię do psychoonkologa. Zaczęłam biegać (to jeszcze w trakcie chemioterapii). W tym czasie ugruntowało się we mnie przekonanie, że muszę sama aktywnie brać udział w procesie swojego zdrowienia. Że nie muszę być tylko pacjentem poddającym się leczeniu, ale mogę a nawet muszę sama świadomie nim kierować” – pisze Katarzyna Chmielewska-Wojciechowska na swoim blogu „Pokonać raka trzustki”.

Historia pani Patrycji jest o tyle inna, że nie odczuwała żadnych dolegliwości. Ją uratowało to, że postanowiła rozsądnie schudnąć – a zatem zamiast stosować modne sposoby, zaczęła od konsultacji lekarskiej.

– Chciałam schudnąć, ale zrobić to mądrze. Dlatego poszłam do mojej lekarki, która skierowała mnie najpierw na różne badania, m.in. USG brzucha – mówi.

Lekarz zauważył w obrazie jamy brzusznej coś niepokojącego i skierował Patrycję na tomografię komputerową. Miała szczęście o tyle, że u niej badanie USG cokolwiek niepokojącego w trzustce pokazało. Często badanie USG nie jest przydatne we wczesnej diagnostyce raka trzustki, bo najczęściej widoczne są na nim jedynie duże lite guzy, na dodatek umiejscowione w określonych częściach tego dużego gruczołu dokrewnego.

Patrycja już następnego dnia trafiła na tomografię komputerową. To badanie ujawniło 16-centymetrowy guz w trzonie i ogonie trzustki. W takich sytuacjach nie czeka się z operacją – została przeprowadzona bardzo szybko.

Ponad dwa lata później Patrycja jest już po obronie pracy magisterskiej z psychologii i specjalizuje się w psychoonkologii. Korzysta z życia, m.in. pojechała z wiernymi przyjaciółkami na festiwal Open Air i doskonale się bawiła.

Medialny wizerunek raka trzustki i statystyki

Obydwie pacjentki przyznają, że diagnoza raka trzustki w kontekście medialnych doniesień jest bardzo obciążająca.

– Rak trzustki to rzeczywiście choroba, którą zalicza się do tych o najgorszym rokowaniu – mówi dr Leszek Kraj, onkolog z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Hematologiii i Onkologii WUM. – Statystycznie szansę na to, żeby przeżyć pięć lat ma około 5 proc. chorych. Jeśli jest rozpoznany wcześnie – statystycznie owe pięć lat przeżywa około 30 proc. chorych.

Dodaje, że gdy porównać statystyki tzw. przeżywalności w raku piersi, wynoszą one, w zależności od stanu rozwoju guza, nawet ponad 80 proc. Ale to tylko statystki.

– Diagnoza jakiegokolwiek raka nie jest wyrokiem śmierci. Każdy choruje indywidualnie. To, o czym mówią rokowania, to statystyka dotycząca jakiejś grupy. Statystycznie ja i mój pies mamy trzy nogi – podkreśla lekarz.

A pani Katarzyna na swoim blogu pisze: „Radzę wszystkim z pokorą podchodzić do statystyk. Bo zdarzenia z niskim prawdopodobieństwem statystycznym też się zdarzają. Zasadniczo chory ma jedną statystykę  – fifty/fifty, jak mówiła moja mama. Albo się uda, albo się nie uda. To przyszłość pokaże, co się wydarzy – nie statystyka”.

W wywiadzie udzielonym Serwisowi Zdrowie, psychoonkolog z warszawskiego Instytutu – Centrum Onkologii, Magdalena Nagalska, podkreślała, że chorobie nowotworowej towarzyszy lęk i jest to naturalna reakcja człowieka na tego rodzaju doświadczenie. Różnimy się jednak w strategiach (najczęściej nieświadomych) radzenia sobie z tym lękiem.

– Najbardziej zdrową strategią, którą staramy się promować, ale też uczyć naszych pacjentów, to reakcja polegająca na poznawaniu faktów, niezakłamywaniu ich nawet wtedy, gdy są trudne. Brak konfrontacji wzmacnia bowiem lęk. Jeśli przed czymś uciekamy, to nas to ciągle goni, jeśli zaś zatrzymamy się i zetkniemy twarzą w twarz z naszym lękiem, to może się okazać, że możemy coś z nim zrobić, że on wcale nie jest taki wielki jak nam się na początku wydawało – mówiła Magdalena Nagalska.

Jednocześnie i w zdrowiu, i w chorobie warto być wyczulonym na subtelne sygnały, które wysyła nam ciało i nie lekceważyć badań kontrolnych. Takie podejście daje szansę ochrony nie tylko przed rakiem trzustki.

Objawy ostrzegawcze raka trzustki

Nie ma skutecznych badań przesiewowych w kierunku wykrycia raka trzustki. We wczesnym wykryciu może jednak pomóc badanie USG jamy brzusznej, choć warto wiedzieć, że czasem guz jest tak zlokalizowany, że ultrasonograf go nie wykryje. Znaczenie ma nasze samopoczucie, nietypowe bóle oraz pewne odchylenia parametrów krwi (np. podwyższone miano bilirubiny). Szczególnie ostrożni w kontekście raka trzustki powinni być ci, którzy wśród bliskich krewnych mają kogoś z taką diagnozą. Warto też wiedzieć, że rozwojowi raka trzustki sprzyja m.in. picie alkoholu, palenie tytoniu i otyłość.

Należy udać się do lekarza, gdy:

  • odczuwamy ból w górnej części brzucha lub w połowie pleców. Jego przyczyną może być guz, który uciska lub atakuje nerwy albo narządy w pobliżu trzustki. Ból może pojawić się także na skutek zablokowania przez nowotwór przewodu pokarmowego.
  • mamy problemy trawienne – niepokoić powinny wszystkie odstępstwa od normy takie jak utrata apetytu, zmiana nawyków żywieniowych, ochota na inne niż zwykle potrawy, niestrawność i nudności, a także zmiany w wyglądzie stolca, utrata masy ciała. To objawy, które mogą wystąpić na skutek ucisku guza na żołądek lub początek jelita cienkiego.
  • mamy zażółcenie skóry i/lub oczu, czasem też świąd skóry – to efekt nadmiaru bilirubiny we krwi. Guz w trzustce może spowodować zwężenie przewodu żółciowego, co sprawia, że przepływ żółci z pęcherzyka żółciowego do jelita cienkiego jest utrudniony. Zauważalnym objawem może być ciemniejszy niż zwykle mocz i lekkie lub tłuszczowe stolce.

Ponadto, badania wskazują, że nagły początek cukrzycy typu 2. u osób po 50. r.ż. i starszych może być wczesnym objawem raka trzustki,  szczególnie wtedy, kiedy objaw ten powiązany jest z niskim wskaźnikiem masy ciała (BMI), utratą masy ciała oraz brakiem cukrzycy w wywiadzie rodzinnym. Zaniepokoić powinna także nagła zmiana poziomu cukru we krwi u chorych z dobrze kontrolowaną cukrzycą. Czujne powinny być też osoby, które zachorowały na zapalenie trzustki.

Patrycja i Katarzyna poznały się dzięki rakowi trzustki, ale nie tylko on je łączy. Obydwie mogą cieszyć się wypróbowanym gronem naprawdę bliskich i wspierających je w mądry sposób ludzi. Czasem w nietypowy; np. do Patrycji na wieczór przed operacją na oddział szpitalny przyszły przyjaciółki, by śpiewać i żartować. Obydwu choroba nie zdołała zabrać życia rodzinnego i pasji.

Jeśli chcesz dotrzeć do wiarygodnych informacji na temat raka trzustki i jego leczenia, zajrzyj do poradnika ESMO (European Society for Medical Oncology) wydanego także po polsku: https://www.esmo.org/content/download/104657/1841551/file/PL-Rak-Trzustki-Poradnik-dla-Pacjentow.pdf

Justyna Wojteczek, Monika Wysocka, zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Omdlenia – częstsze w czasie upałów

Ekstremalne upały jakich doświadczamy w ostatnich dniach to trudna sytuacja dla naszego organizmu. Niektóre osoby reagują na nie omdleniem lub zasłabnięciem. Sprawdź, jak unikać takich sytuacji i co robić, gdy ktoś zemdleje.

Omdlenie to krótkotrwała utrata przytomności, spowodowana spadkiem przepływu krwi  przez centralny układ nerwowy, natomiast przy zasłabnięciu nie dochodzi do utraty przytomności.

Omdlenia i zasłabnięcia zdarzają się zarówno wśród młodzieży (szacuje się, że nawet 15 proc. zdrowych dzieci w wieku dojrzewania doświadcza omdlenia), jak i osób dorosłych. Większość z takich sytuacji nie wymaga leczenia, ale zawsze trzeba sprawdzić, jaka jest ich przyczyna. U części pacjentów omdlenie to bowiem sygnał poważnych problemów zdrowotnych i konieczna może okazać się leczenie.

Przykładowe choroby, u których podłoże mają omdlenia:

  • choroby serca (szczególnie w zaburzenia rytmu serca, wady anatomiczne serca);
  • choroby naczyń mózgowych;
  • cukrzyca;
  • padaczka.

Większość omdleń nie jest jednak spowodowana tymi chorobami. Olbrzymią ich część, zwłaszcza wśród młodych osób, stanowią tzw. wazowagalne (odruchowe, pospolite) oraz ortostatyczne – częstsze u osób starszych – występujące przy zmianie pozycji ciała, np. u osób podatnych omdlenie powoduje zbyt gwałtowne wstawanie z łóżka:  krew nagle „ucieka” do nóg, zanim zdąży dotrzeć do głowy, wskutek czego dochodzi do małego niedokrwienia mózgu.

– Nazwa omdleń odruchowych wywodzi się stąd, że są wywołane nieprawidłową reakcją odruchową na jakiś bodziec, prowadzącą do spadku ciśnienia tętniczego lub zwolnienia pracy serca. Występują często przy długotrwałym staniu, szczególnie w upale, aktywności fizycznej a nawet ekspozycji na nieprzyjemny bodziec – zapach, dźwięk, czy ból – wyjaśnia lek. Dariusz Starczewski, anestezjolog z Centrum Medycznego MML w Warszawie.

U starszych osób, które przyjmują stale leki, niektóre z nich mogą w niesprzyjających warunkach doprowadzać do omdlenia. Tak dzieje się na przykład z lekami na nadciśnienie, zwłaszcza wtedy, gdy pacjent przyjmie ich zwiększoną dawkę.

– Osoby chore mają różną tolerancję na upały i szczególnie i ci którzy biorą leki odwadniające, zbyt dużą dawką mogą się gwałtownie odwadnić. Zmniejsza się wtedy objętość krwi krążącej, spada ciśnienie i ludzie mdleją – mówi lekarz.

Jak zapobiegać omdleniom

  • Lepiej unikać sytuacji, w których dochodzi do omdlenia: długotrwałej pozycji stojącej, przebywania w dusznych pomieszczeniach, upału;
  • Zadbać o jedzenie; zwłaszcza nie należy rezygnować ze śniadania;
  • Pić dużo płynów, najlepiej wody;
  • Nie wstawać gwałtownie;
  • Jeśli dochodzi do stanu przedomdleniowego (uczucie zasłabnięcia, mroczki przed oczami, nagła bladość skóry, sine wargi), natychmiast się położyć, napić się wody;
  • W przypadku znalezienia się w sytuacji predysponującej do omdlenia należy wykonywać ćwiczenia izometryczne – krzyżowanie nóg, balansowanie palce-pięta, zaciskanie pięści, napinanie mięśni ramion;
  • Przy pobieraniu krwi należy leżeć, a nie siedzieć;

Lekarze i ratownicy medyczni zgodnie twierdzą, że liczba wezwań na pogotowie do omdleń wzrasta w upalne niedziele, a adresem często jest… kościół.Powodem może być nie tylko to, że wielu ludzi wówczas stoi w dusznej atmosferze. Prof. Zbigniew Gaciong z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego podejrzewa, że część takich omdleń to efekt niezdrowych nawyków u starszych osób cierpiących na choroby układu krążenia. Niektórzy starsi ludzie idą bowiem na mszę po zażyciu swoich leków nasercowych, czyli obniżających ciśnienie, ale bez śniadania. Połączenie tych dwóch czynników może się skończyć omdleniem podczas próby wstania w trakcie nabożeństwa.

Czy można poznać, że ktoś za chwilę zasłabnie?

Tak, sygnały wyprzedzające to dość częste zjawisko. Omdlenie często poprzedzają takie objawy, jak:

  • zblednięcie twarzy,
  • sinica warg,
  • zimny pot na czole i skroniach.

Jak pomóc osobie, która zemdlała

Po pierwsze trzeba sprawdzić, czy oddycha i czy jest przytomna.

– Raczej nie szukamy tętna, bo robienie tego w stresie, przez osoby niewprawne, może nie przynieść dobrego skutku, a nawet zaszkodzić – zaznacza lekarz.

Jeśli stwierdzamy, że osoba nie oddycha, należy natychmiast wezwać pogotowie i rozpocząć resuscytację.

Jeśli pacjent oddycha, ale jest nieprzytomny, należy ułożyć go w pozycji bezpiecznej na boku. Choć kiedyś zalecano podnoszenie nóg,  ostatnie wytyczne nie zawierają tego rodzaju rekomendacji ze względu na ryzyko problemów kardiologicznych lub neurologicznych osoby, która zemdlała. 

– Z doświadczenia wiem, że zadbanie o dopływ świeżego powietrza, poluzowanie uściskanych rejonów ciała szybko daje dobry efekt i pacjent szybko odzyskuje świadomość – mówi lek. Dariusz Starczewski .

Lekarz przestrzega, aby nie pionizować takiej osoby zbyt szybko – lepiej dać jej poleżeć, potem spokojnie posiedzieć, a przy wstawaniu asekurować, ponieważ możliwość nawrotu omdlenia jest dość duża. Warto taką osobę napoić, szczególnie podczas upałów, ale płyn podajemy tylko wtedy, gdy osoba jest przytomna i sama może unieść szklankę czy butelkę.

Pod żadnym pozorem nie wolno dawać jej swoich leków, np. nitrogliceryny, ponieważ tego typu medykamenty mają za zadanie rozszerzać naczynia i obniżać ciśnienie, co może skończyć się powtórnym omdleniem. 

Monika Wysocka, Justyna Wojteczek, zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Nadwrażliwe jelita: to nie psychika jest tu winna

Pacjenci z zespołem nadwrażliwego jelita to nie histerycy, lecz nadwrażliwcy, którym trzeba pomóc – przekonuje gastroenterolog prof. Grażyna Rydzewska. Nauka wie coraz więcej na temat chorób czynnościowych jelit i obala wcześniejsze hipotezy. Sprawdź, co nowego ustalono.

Dotychczas przyczyn objawów zespołu nadwrażliwego jelita doszukiwano się w psychice chorego. Dziś już wiemy, że winne są zaburzenia mikrobioty jelitowej. W dodatku zespół jelita nadwrażliwego (IBS) to nie jedna choroba, lecz zespół wielu objawów o różnych przyczynach.

Główne kryteria jego rozpoznania to przewlekłe zaburzenia rytmu wypróżnień i przewlekłe bóle brzucha, ale i inne przyczyny dolegliwości ze strony układu pokarmowego, takie jak nietolerancja laktozy, celiakia

, uczulenie na nikiel czy SIBO, które mogą współistnieć z IBS.

– Według nowej definicji chorób czynnościowych wiemy o tej chorobie coraz więcej. I nie jest tak, jak kiedyś myśleliśmy, że to forma zaburzeń natury psychicznej. Psychika odgrywa w tej chorobie duże znaczenie, ale za dolegliwości odpowiadają przede wszystkim zaburzenia motoryki jelit, nadwrażliwość trzewna – tłumaczy prof. Grażyna Rydzewska, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych i Gastroenterologii z Pododdziałem Leczenia Nieswoistych Chorób Zapalnych Jelit Szpitala MSWiA w Warszawie, prezes Polskiego Towarzystwa Gastroenterologicznego.

U podłoża problemu leży zaburzenie regulacji osi mózg-jelito. Zgodnie z najnowszą wiedzą to wydaje się być główną przyczyną objawów, które nazywamy czynnościowymi. Kryteria Rzymskie IV, opublikowane w maju 2016 roku, definiują problem ściśle.

– Nie ma pojęcia dyskomfortu, jest mowa o bólu. Doprecyzowano także częstotliwość pojawiania się dolegliwości bólowych – muszą występować minimum raz w tygodniu. Raz w miesiącu każdemu coś może się przytrafić. A zatem pacjent, który odczuwa ból co najmniej raz w tygodniu, któremu towarzyszą wzdęcia, zaburzenia rytmu wypróżnień – spełnia kryteria tej choroby – mówi gastroenterolog.

Ból brzucha: kiedy wskazuje na chorobę jelit?

Kryteria Rzymskie IV stanowią najnowszą aktualizację kryteriów diagnostycznych zaburzeń czynnościowych układu pokarmowego. Są bardziej restrykcyjne, czego efektem jest rzadsze rozpoznawanie zespołu jelita nadwrażliwego.

– Czy to znaczy, że ludzi rzadziej boli brzuch? Nie. Jednak ból brzucha raz czy dwa razy w miesiącu traktujmy to jako względną normę. Na zespół jelita nadwrażliwego należy spojrzeć jak na puszkę Pandory, bo zdiagnozowanie tej choroby oznacza wiele różnych problemów – podkreśla specjalistka.

Objawy podobne jak w zespole jelita nadwrażliwego mogą występować w celiakii, SIBO (czyli zespole rozrostu flory bakteryjnej), nietolerancji laktozy, czy produktów bogatych w FODMAP (nazwa pochodzi z zestawienia pierwszych liter wyrazów: Fermentable Oligosacharides, Disacharides, Monosacharides and Polyols), nieceliakalnej nadwrażliwości na gluten oraz alergii na nikiel.

– To bardzo ważne, że zaczęliśmy w końcu identyfikować te wszystkie choroby, bo wcześniej się o nich nie mówiło – uważa prof. Rydzewska. Pojawiło się też nienazwane dotychczas zjawisko „SIBO”, czyli rozrost flory bakteryjnej jelita grubego na jelito cienkie, które powoduje dolegliwości bólowe, przewlekłe biegunki, wzdęcia, odbijanie się – czyli objawy, które nakładają się na te występujące też w IBS. To nie to samo, ale 23-45 proc. pacjentów z zespołem jelita nadwrażliwego ma też SIBO.

Depresja, trądzik – wiele chorób i objawów towarzyszących chorobom jelit

Choroba jelit to jednak nie tylko dolegliwości ze strony układu pokarmowego, ale także – o czym niewiele się mówi – trądzik, depresja, nudności, utrata masy ciała, niedożywienie, niedobory witaminowe, zespół przewlekłego zmęczenia, bóle stawów.

– Zaburzenia osi jelito-mózg to nie tylko wzdęcia i bolący brzuch – to jest tzw. osobowość nadwrażliwa, a więc też zaburzenia miesiączkowania, częstomocz, to pacjentki, które wykonują dziesiątki posiewów i choć wszystkie wychodzą prawidłowo, one wciąż skarżą się na pieczenie i częste wizyty w toalecie. Przy chorobie trzewnej częściej zdarza się choroba lokomocyjna, fibromialgia, bóle krzyża, migrena. Pacjentka z zespołem jelita nadwrażliwego to jest nasza księżniczka na ziarnku grochu. Ona nie kłamie, ona czuje to ziarnko grochu! Jeżeli zrobimy test balonem, który polega na wprowadzeniu do jelita balonu, który rozszerzamy powietrzem – zdrowa osoba nie będzie czuła bólu, a przy tej samej objętości osoba z zespołem jelita nadwrażliwego cierpi. I to nie jest histeryczka, to jest osoba nadwrażliwa – tłumaczy specjalistka.

Zaburzenia mikrobiomu

To, co dotąd przypisywaliśmy nadwrażliwości, to efekt zaburzeń mikrobiomiu. Zmiany, jakie w nim zachodzą, leżą u podstaw zaburzenia osi mózg – jelito.

– A na te zaburzenia wpływamy wszystkim: dietą, lekami, używkami – tym wszystkim, co wprowadzamy do organizmu z zewnątrz. Pamiętajmy, że mamy w sobie 2 kg bakterii jelitowych – to więcej niż neuronów mózgowych. Nie powinniśmy ich lekceważyć – zwraca uwagę lekarka.

Jednak mikrobiom to też kwestie osobnicze – właśnie dlatego niektórzy mogą np. zjeść więcej niż inni i nie tyją. Inni – będą mieć biegunkę po zjedzeniu jogurtu, skądinąd polecanego w codziennej diecie dla osób zdrowych.

Co jeść w razie choroby jelit

Według nowych wytycznych w leczeniu należy uwzględnić odpowiednią dietę, zwiększoną podaż błonnika (często w postaci błonnika rozpuszczalnego) oraz farmakoterapię – w tym m.in. leki rozkurczowe i specyficzny antybiotyk, który reguluje nasz mikrobiom, ale nie wchłania się z jelita, a więc nie działa na bakterie korzystne dla człowieka (ze względu na to nazywany jest eubiotykiem).

Osoba z chorymi jelitami nie powinna kierować się reklamą probiotyków i prebiotyków, a kupować te wskazane przez lekarza!

Swoje miejsce w leczeniu dolegliwości trzewnych zajmują  także probiotyki i prebiotki, ale uwaga – nie wszystko jedno jakie!

– Wiemy już, że działanie probiotyków zależy od tego, jaki szczep bakterii zawierają. Nie idziemy więc do apteki po „jakiś probiotyk”, tak jak nie mówimy: „Poproszę jakiś antybiotyk”. W przypadku osoby z chorobą czynnościową jelit potrzebny nam na przykład probiotyk zawierający np. Lactobacillus plantarum 299v działający na wzdęcia – zwraca uwagę prof. Rydzewska.

Przyjmowanie kupionego w ciemno probiotyku czy prebiotyku to nie tylko wyrzucenie pieniędzy, ale i narażenie się na dolegliwości.

Lekarze mogą zalecać także łagodne preparaty o udokumentowanym działaniu, takie jak olejek z mięty pieprzowej, osmotyczne leki czyszczące (nie przeczyszczające!), kwas masłowy. Podstawową zasadą jest konsultowanie przyjmowania tego rodzaju substancji z lekarzem.

Ostrożnie z modnymi dietami

Diety eliminacyjne, tak lubiane przez pacjentów, mają małe znaczenie i bardzo często specjaliści je odradzają.

– Tak modna ostatnio dieta bezglutenowa nie jest dobra dla wszystkich, a stosowana na dłuższą metę przez osoby, które nie mają celiakii, jest wręcz szkodliwa – ostrzega gastroenterolog.

Podkreśla, że jedyną dietą jaka jest zalecana przez specjalistów w leczeniu chorób jelit jest dieta low-FODMAP, opracowana przez zespół badawczy z Monash University – prof. Petera Gibsona, dyrektor Gastroenterologii The Alfred Hospital i Uniwersytetu Monash oraz dr Jane Muir.

Zakłada ona bardzo niskie spożycie produktów zawierających fruktozę, laktozę, fruktany, alkohole polihydroksylowe oraz sztuczne substancje słodzące, które nie tylko ulegają łatwej fermentacji, ale także przez właściwości osmotyczne zwiększają ilość znajdującej się w świetle jelita wody. Substancje te fermentują pod wpływem bytujących tam bakterii, co w efekcie powoduje wzmożoną produkcję dwutlenku węgla oraz metanu, a to z kolei prowadzi do wzdęć, bólów brzucha i biegunek.

Ze względu na to, że jest dieta bardzo eliminacyjna, nie należy jej stosować stale, a już na pewno powinno się ją stosować wyłącznie w konsultacji z lekarzem.

Wyeliminuj raka jelita grubego

Nie możemy zapominać, że objawy trzewne daje także inna, bardzo groźna choroba – rak jelita grubego lub innego odcinka przewodu pokarmowego.

– Są pewne objawy alarmowe, które powinny zwrócić nasza uwagę: utrata masy ciała, nasilenie objawów nocą, krew w stolcu, obciążony wywiad rodzinny, odchylenia w badaniu przedmiotowym. Taki pacjent wymaga dokładniejszej diagnozy, w pierwszej  kolejności wykluczenia choroby nowotworowej. Dopiero w następnej kolejności powinniśmy szukać przyczyn w chorobie czynnościowej – podkreśla prof. Rydzewska.

Monika Wysocka, zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Mężczyzn boli bardziej

Mężczyźni odczuwają przewlekły ból bardziej dotkliwie niż kobiety. A to dlatego, że każda z płci inaczej pamięta wcześniejsze bolesne doświadczenia.

„Ból jest najczęstszym objawem występującym w medycynie. Będąc oznaką choroby lub urazu, sygnalizuje potrzebę poszukiwania pomocy medycznej” – piszą na łamach „Medycyny Praktycznej” dr Magdalena Kocot-Kępska i prof. Jan Dobrogowski z Zakładu Badania i Leczenia Bólu, Katedry Anestezjologii i Intensywnej Terapii UJ CM.

Uczeni zwracają uwagę, że w normalnych warunkach ból z czasem mija, kiedy uraz lub choroba zostają wyleczone. Ale nie zawsze. „Są jednak takie sytuacje, gdy ból przestaje być sygnałem ostrzegawczym, a staje się źródłem cierpienia i jednocześnie czynnikiem obniżającym znacząco jakość życia człowieka. Takim zjawiskiem jest ból przewlekły, który trwa pomimo wygojenia tkanek po urazie czy zabiegu operacyjnym, towarzyszy chorobie przewlekłej, jak np. choroba nowotworowa czy choroba zwyrodnieniowa stawów. Doznania bólowe wówczas tracą swój ostrzegawczo-obronny charakter, a ból przewlekły staje się chorobą samą w sobie, wpływającą negatywnie na emocjonalne, fizyczne i socjalne funkcjonowanie człowieka” – wyjaśniają dr Kocot-Kępska i prof. Dobrogowski.

Ból przewlekły to „ból, który wykracza poza normalny przewidywany czas zdrowienia”.

Okazuje się, że ten rodzaj bólu jest bardziej dotkliwy dla mężczyzn niż dla kobiet, czego dowodzi seria badań przeprowadzonych przez kanadyjskich naukowców z McGill University i University of Toronto Mississauga.

Ból wywołuje podobne cierpienie u ludzi i zwierząt

– Przeprowadziliśmy eksperyment dotyczący nadwrażliwości na ból u myszy i odkryliśmy zaskakujące różnice w poziomie stresu między samicami i samcami. (Chodzi o stres, którego zwierzęta doświadczały w trakcie bolesnych doznań, przyp. red.). Zdecydowaliśmy się więc rozszerzyć ten eksperyment na ludzi, by sprawdzić czy jego rezultaty będą podobne. Byliśmy pod wrażeniem, kiedy zobaczyliśmy, że istnieją te same różnice pomiędzy mężczyznami a kobietami, jakie zaobserwowaliśmy wcześniej u gryzoni – mówi prof. Jeffrey Mogil z wydziału psychologii  McGill University. Ustalenia jego zespołu są o tyle zaskakujące, że dotychczasowe badania dowodziły, że to kobiety są bardziej wrażliwe na ból.

Na czym polegał eksperyment z ludzkimi ochotnikami? Badani (41 mężczyzn i 38 kobiet w wieku od 18 do 40 lat), pojedynczo wchodzili do pomieszczenia, w którym wkładali rękę do specjalnego urządzenia podgrzewającego im rękę w jednym miejscu. Doświadczali w ten sposób niewielkiego, ale dość uciążliwego bólu. Skalę swojego cierpienia oceniali od 1 do 100. Zaraz po tym, doświadczali znacznie bardziej dotkliwego bólu (miał być to bodziec warunkujący, tak jak w klasycznym eksperymencie Iwana Pawłowa).

Następnego dnia badani byli losowo przydzielani do dwóch pokojów: albo wracali do tego samego co wcześniej pokoju albo byli zapraszani do innego. Niezależnie od tego, do którego trafiali ponownie doświadczali niewielkiego bólu związanego z podgrzewaniem ręki. Identycznego jak poprzednio.

Okazało się, że mężczyźni trafiający do pokoju, który znali już wcześniej, oceniali swój ból jako większy niż ostatnio. Natomiast w tym nowym, zarówno oni jak i kobiety, nie widzieli różnicy między wcześniejszym, jak i późniejszym nieprzyjemnym doświadczeniem.

Według naukowców dowodzi to, że pamięć o bólu (a powtórzenie eksperymentu w tym samym pomieszczeniu ową pamięć pobudzało) ma w przypadku mężczyzn kluczowe znaczenie dla dalszego odczuwania cierpienia. – Jeśli pamięć o bólu jest siłą napędową bólu przewlekłego i zrozumiemy w jaki sposób ów ból jest zapamiętywany, możliwe, że będziemy w stanie pomóc niektórym cierpiącym poprzez mechanizmy, które odpowiadają bezpośrednio za wspomnienia – mówi współautor dr Loren Martin, psycholog z University of Toronto Mississauga.

To o tyle ważne, że osoby cierpiące na przewlekły ból bardzo często mają nastroje depresyjne, są drażliwe i ciągle poddenerwowane. Często obserwuje się u nich utratę apetytu i chudnięcie, albo nadmierne objadanie się. Większość chorych nie jest w stanie pracować zawodowo, postrzegają swoją sytuację jako beznadziejną.

„W desperacji domagają się coraz to nowych zabiegów operacyjnych, szukają pomocy u znachorów, bioenergoterapeutów lub, co zdarza się często, domagają się przepisywania wielu leków mających zmniejszyć ból i cierpienie. Nadużywanie leków może prowadzić do zatruć i uzależnień, dodatkowo obniża aktywność fizyczną i niekorzystnie wpływa na procesy myślowe i psychikę chorego” – piszą we wspominanym już wcześniej artykule w „Medycynie Praktycznej” dr Kocot-Kępska i prof. Dobrogowski.

Możliwe więc, że odkryty przez kanadyjskich naukowców mechanizm, pomoże skuteczniej leczyć tę bardziej cierpiącą – męską – część przewlekle chorych.

Anna Piotrowska, zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Kręgosłup – dlaczego boli i jak sobie pomóc

Badania wskazują na genetyczne predyspozycje do kłopotów z kręgosłupem, ale pokazują też duże znaczenie codziennych nawyków. Medycyna ogranicza jednocześnie stosowanie leków i coraz bardziej stawia na rehabilitację, a nawet na metody alternatywne.

Na łamach pisma „The Lancet” ukazała się niedawno seria artykułów, w których naukowcy z różnych krajów pokazują kolosalną skalę problemu, jakim jest ból kręgosłupa. Jak zwracają uwagę, z jego powodu od 1990 r. podwoiła się liczba lat przeżytych w niesprawności, co dotyczy głównie krajów o niższych dochodach. Jak przy tym podają specjaliści, w większości przypadków nie udaje się jasno zidentyfikować przyczyny dolegliwości. U wielu osób ból szybko ustępuje, ale powszechne są jego nawroty, a u niewielkiej części utrzymuje się ogranicza sprawność.

Tymczasem, jak podają autorzy, w wielu miejscach na świecie leczenie nie jest zgodne z obecnymi, opartymi na faktach zaleceniami i nadal zbyt często zaleca się odpoczynek, stosuje opioidy, iniekcje i zabiegi operacyjne. A boleć w kręgosłupie może wiele rzeczy.

– Na pierwszym etapie kłopotów dolegliwości dają zwykle mięśnie i struktury mięśniowo-powięziowe, które uległy przeciążeniu. Kolejny etap to już zmiany w głębszych strukturach, np. w krążku międzykręgowym zwanym potocznie dyskiem. Najpierw dochodzi do jego przeciążenia, potem zmian w strukturze, a następnie może dojść do uszkodzenia. Mogą wtedy pojawić się symptomy wynikające z ucisku na nerwy, czyli promieniujące bóle, zaburzenia czucia czy nawet osłabienie mięśni. W późniejszym wieku wytworzyć się mogą natomiast zmiany zwyrodnieniowe, np. wyrośla kostne, które ograniczają przestrzeń otworów kręgowych i powodują ucisk na nerwy – wyjaśnia dr Agnieszka Krawczyk-Wasielewska, adiunkt w Katedrze i Klinice Reumatologii i Rehabilitacji, Uniwersytetu Medycznego im. K. Marcinkowskiego w Poznaniu.

Genetyczna ruletka

Nowe analizy odkrywają tymczasem kolejne przyczyny i czynniki ryzyka kłopotów oraz wskazują, jak ich unikać. Autorzy opisanego w sierpniu na łamach „PLOS Genetics” badania przeprowadzonego z udziałem amerykańskiego Department of Veterans Affairs odkryli na przykład trzy nowe geny związane z ryzykiem bólu kręgosłupa. Genomy prawie 160 tys. dorosłych osób, w tym 29 tys. cierpiących na chroniczne bóle pokazały znaczenie genów uczestniczących w rozwoju szkieletu. Jeden z nich (SOX5), którego działanie wykazano później też u kolejnych 280 tys. osób, bierze udział w różnorodnych procesach związanych z rozwojem embrionalnym, a we wcześniejszych badaniach jego inaktywacja u myszy prowadziła m.in. do defektów w formacji szkieletu. Drugi gen wcześniej powiązano już z ryzykiem uszkodzeń krążków międzykręgowych. Trzeci z kolei bierze udział w rozwoju rdzenia kręgowego, co zdaniem badaczy może oznaczać, że zależy od niego np. wrażliwość na ból czy wpływ nastroju na bóle kręgosłupa. To już kolejne geny, które specjaliści powiązali z tego rodzaju dolegliwościami, co znaczy, że do pewnego stopnia o pojawieniu się bólu w plecach decydują wrodzone predyspozycje.

Praca fizyczna? Z głową i bez zbędnego schylania się

Jak się na szczęście okazuje, wiele zależy od osobistych decyzji. Naukowcy z Department of Orthopaedic Surgery w Summa Health System dobrze to pokazali, przeglądając dane medyczne na temat 26 mln amerykańskich pacjentów, w tym 1,2 mln cierpiących na bóle kręgosłupa. Analiza jasno pokazała kilka głównych zagrożeń. Spośród badanej grupy, z bólem borykało się 4,5 proc. osób. Jednak wśród pacjentów z depresją odsetek ten wyniósł ponad 19,3 proc., w grupie osób otyłych – 16,8 proc., wśród palaczy – 16,5 proc., a pośród pijących – 14,7 proc. Choć ból może się też przyczyniać do rozwoju tych zaburzeń, to badacze twierdzą, że problemy te mogą stanowić czynniki ryzyka problemów z kręgosłupem.

Z kolei zespół z  University of Sydney przyjrzał się codziennym czynnościom, które mogą prowadzić do powstania ostrego bólu. Wywiady przeprowadzone wśród prawie tysiąca pacjentów lekarzy pierwszego kontaktu w 300 różnych przychodniach ujawniły kilka znaczących niebezpieczeństw. Duże ryzyko stwarzają np. prace fizyczne. Rosło ono wielokrotnie przy podnoszeniu dużych ciężarów, przedmiotów trzymanych w dużej odległości od ciała, trudnych do uchwycenia czy przy nietypowym ustawieniu ciała. W ogóle warto uważać w trakcie fizycznych aktywności o umiarkowanym i intensywnym nasileniu – pokazało badanie.

Starsze osoby ryzykują też, jak się okazuje, w trakcie seksu. Liczy się również ogólny stan organizmu oraz psychiki – według badania zagrożenie bólem wyraźnie rosło, jeśli w trakcie danej aktywności ktoś ulegał dekoncentracji, albo po prostu był zmęczony.

– W większości przypadków przyczyny bólu kręgosłupa są jednak nabyte. Jego pojawienie się związane jest zwykle z licznymi zaniedbaniami w życiu codziennym czy nieprawidłową wymuszoną postawą w pracy. Schylanie się ze skrętem, monotonne wykonywanie jakiegoś ruchu w pozycji rotacji lub pochylenia czy nieprawidłowe siedzenie mogą spowodować kłopoty. Naprawdę wiele zależy od każdego z nas. Można podać prosty przykład – zamiast np. wyjmować z pralki każdą rzecz osobno i za każdym razem się schylać, można kupić najtańszy pojemnik na pranie i włożyć do niego wszystkie ubrania za jednym razem. Takich zmian można wprowadzić wiele – ostrzega i radzi dr Krawczyk-Wasielewska.

Pogoda bez większego znaczenia

Mylą się przy tym osoby, którym wydaje się, że bóle ich kręgosłupa, przynajmniej te ostre, zależą od aury – twierdzą naukowcy z University of Sydney. Jak wyjaśniają, ludzie z bólami mięśniowo-szkieletowymi często wiążą te symptomy z pogodą. Wcześniejsze analizy pokazały, że chłodne, wilgotne i zmienne warunki pogodowe mogą nasilać chroniczny ból, jednak jak zwracają uwagę specjaliści z Sydney, istnieje niewiele dobrej jakości badań w tym obszarze, szczególnie takich, które nie polegają na pogodzie zapamiętywanej przez pacjentów.

W swoim projekcie australijscy naukowcy przeanalizowali natomiast dane na temat prawie tysiąca pacjentów lekarzy pierwszego kontaktu i porównali je z precyzyjnymi informacjami meteorologicznymi. Wynik: brak związku między ostrymi stanami bólowymi a temperaturą, wilgotnością, ciśnieniem atmosferycznym, kierunkiem wiatru ani opadami.

Zmiany w leczeniu

Kolejne badania sprawiają, że ewolucji ulega podejście do leczenia. W ubiegłym roku brytyjski National Institute for Health and Care Excellence oraz American College of Physicians wprowadziły nowe rekomendacje odnośnie terapii bólu dolnego odcinka kręgosłupa. Eksperci zalecają m.in. informowanie pacjentów, że stany ostre i podostre często mijają niezależnie od terapii. Rekomendowane jest też unikanie niepotrzebnych badań i stosowania potencjalnie szkodliwych leków. Zalecane są takie metody jak multidyscyplinarna rehabilitacja, ćwiczenia, terapia manualna, a nawet joga czy tai chi.

Zaleca się też interwencje psychologiczne, jak terapia poznawczo-behawioralna czy tzw. redukcja stresu poprzez medytację mindfulness. Są to naturalnie zalecenia dla lekarzy i to specjalista powinien zadecydować o przebiegu diagnostyki i leczenia. Warto więc dbać o swój kręgosłup na co dzień, mając na uwadze ryzyko, a kiedy pojawią się kłopoty, skorzystać z pomocy fachowca, który z dużym prawdopodobieństwem może zalecić bezpieczną, a czasami nawet przyjemną terapię.

– Farmakoterapia przeciwbólowa często maskuje problem, nie likwidując przyczyny. Może w ten sposób nawet sprawić, że ktoś stanie się mniej ostrożny i bardziej sobie zaszkodzi. Terapia zależy od stadium choroby pacjenta. Fizjoterapia jest jedną z podstawowych form terapii dla pacjentów z bólami kręgosłupa. Na wczesnych etapach skuteczne mogą być odpowiednio dobrane ćwiczenia np. wg McKenziego, ale także terapia manualna. W stanie przewlekłym możemy wykorzystać całą gamę procedur fizjoterapeutycznych od zabiegów fizykoterapeutycznych, przez ćwiczenia, terapię manualną, masaż, jogę czy tai chi. Wskazane jest także wzmocnienie gorsetu mięśniowego oraz edukacja pacjenta na temat ergonomii pracy i czynności dnia codziennego np. na temat siedzenia, czy odpowiedniego podnoszenia. Bardzo często zmiana nawyków złej postawy pozwala na częściowa redukcje objawów. Naprawdę warto zainwestować w profilaktykę, aby nie pozwolić na dalszy rozwój dolegliwości – wyjaśnia dr Krawczyk-Wasielewska.

Marek Matacz dla zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Kiedy spadek wagi może niepokoić

Nagła utrata kilku kilogramów bez widocznej przyczyny, np. zmiany diety, nie jest niczym dobrym. Może zwiastować pojawienie się nowotworu.

Nieoczekiwany spadek wagi, zwykle cieszy, bo w końcu, bez większego wysiłku, udało się schudnąć. Wiele jednak wskazuje, że taki stan rzeczy powinien raczej wzbudzić naszą czujność i warto udać się wtedy do lekarza. Prezes Polskiej Unii Onkologii dr Janusz Meder wskazuje, że przyjmuje się, że niepokój powinien wzbudzić spadek wagi o 10 proc. i więcej w ciągu ostatnich sześciu miesięcy w sytuacji, gdy nie da się tego schudnięcia wytłumaczyć zmianą diety czy większym wysiłkiem fizycznym.

W przypadku wielu nowotworów utrata masy ciała stanowi czynnik zwiastujący chorobę. Dowodzi tego imponująca analiza danych przeprowadzona przez naukowców z University of Oxford i University of Exeter, która objęła swym zasięgiem 25 prac badawczych oraz informacje na temat ponad 11,5 miliona pacjentów.

Brytyjscy uczeni postanowili sprawdzić, na ile utrata wagi była powiązana z nowotoworem i – jeśli tak – to gdzie umiejscowionym. Uwagę badaczy zwróciły bowiem dotychczasowe obserwacje wskazujące na to, że w przypadku niektórych chorób onkologicznych utrata wagi następuje na bardzo wczesnych etapach, jeszcze przed diagnozą. Przy czym niektóre nowotwory daje się „wyłapać” późno – tak jest na przykład z rakiem trzustki. Często pierwszym objawem tej groźnej choroby jest chudnięcie. Bywa lekceważone i pacjenci uzyskują diagnozę na takim etapie, że trudno im skutecznie pomóc.

Wciąż wielu lekarzy pierwszego kontaktu nie rozpoznaje utraty wagi jako potencjalnego symptomu choroby nowotworowej i zwleka z dalszą diagnostyką do momentu, kiedy pojawia się inne objawy. Warto wiedzieć, że w Polsce do onkologa można się udać bez skierowania, a ten z pewnością nie potraktuje pobłażliwie nagłego spadku wagi.

Analizowane przez brytyjski zespół prace badawcze ujawniły powiązanie spadku masy ciała z 10 nowotworami różnego typu:

  • jelita grubego
  • trzustki
  • przełyku i żołądka
  • jajnika
  • płuc
  • układu moczowego
  • prostaty
  • wątroby, woreczka i dróg żółciowych
  • chłoniakami nieziarniczymi
  • szpiczakiem.

Nagła utrata wagi nie oznacza jednak, że dana osoba cierpi na raka. Nieoczekiwany spadek masy ciała zwiększa jednak ryzyko zachorowania, np. o 60 proc. w przypadku raka jajnika.

Nagła utrata paru kilogramów szczególnie powinna zaniepokoić osoby po 60. roku życia, przy czym bardziej narażeni są mężczyźni, u których ryzyko zachorowania na nowotwór jest dwa razy większe.

Komentując wyniki badań swojego zespołu dr Brian Nicholson z University of Oxford stwierdził, że w przypadku nagłej utraty masy ciała, ważne jest skoordynowane działanie różnych specjalistów, które może wyjaśnić dlaczego tak się dzieje. Może to przyspieszyć postawienie właściwej diagnozy. Bo nawet jeśli jest to nowotwór, to odpowiednio wczesne jego wykrycie może uratować pacjenta.

Warto też pamiętać, że utrzymujący się stan podgorączkowy, zlewne poty w nocy to także objawy, które powinny skłonić nas do pilnej wizyty u onkologa.

Anna Piotrowska zdrowie.pap.pl.

Fot. www.pixabay.com

Włóknienie płuc – jak rozpoznać wczesne objawy

W zaawansowanej fazie tej choroby trzeba walczyć o każdy oddech, a zwykłe wchodzenie po schodach staje się wyczynem na miarę wspinaczki w Himalajach. Niestety, choroba ta jest często późno wykrywana albo mylona z innymi chorobami płuc.

W związku z obchodzonym właśnie Światowym Tygodniem Idiopatycznego Włóknienia Płuc (w skrócie nazywanego IPF – od Idiopathic Pulmonary Fibrosis), zarówno osoby cierpiące na tę chorobę, jak też i opiekujący się nimi specjaliści pulmonolodzy, podejmują szereg działań edukacyjnych, mających zwrócić uwagę szerokich kręgów społecznych, w tym także lekarzy pierwszego kontaktu, na najważniejsze fakty dotyczące tej mało znanej, lecz niezwykle groźnej choroby płuc.

Podnoszenie poziomu wiedzy na temat IPF jest istotne nie tylko dlatego, że zazwyczaj choroba ta jest rozpoznawana dopiero na zaawansowanym, trudnym do leczenia etapie rozwoju, lecz również dlatego, że często jest ona mylona z innymi chorobami, w tym m.in. z POCHP (przewlekłą obturacyjną choroba płuc), astmą czy zapaleniem płuc.

Podstawowe fakty o IPF

W ramach Światowego Tygodnia IPF przedstawiła je w czasie spotkania z dziennikarzami w Warszawie dr hab. Katarzyna Lewandowska, pulmonolog z I Kliniki Chorób Płuc Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc:

  • Idiopatyczne (czyli samoistne) włóknienie płuc jest chorobą przewlekłą i nieuleczalną. Za pomocą szybko wdrożonej, specjalistycznej terapii można jednak opóźniać postęp choroby i znacząco podnieść jakość życia chorych.
  • IPF najczęściej dotyka osoby starsze, zwłaszcza mężczyzn. Ryzyko zachorowania zwiększają takie czynniki jak: palenie tytoniu (obecnie lub w przeszłości), narażenie na kontakt z pyłami (np. metali lub drewna) lub innymi zanieczyszczeniami powietrza, infekcje płuc, a także predyspozycje genetyczne.
  • Jest to choroba tkanki łącznej (śródmiąższowej) znajdującej się między pęcherzykami płucnymi, która w wyniku uszkodzenia i późniejszego nadmiernego bliznowacenia (włóknienia) zaburza pracę pęcherzyków płucnych. W efekcie zmniejsza się pojemność płuc i pojawiają coraz większe trudności z oddychaniem.
  • W związku ze starzeniem się polskiego społeczeństwa eksperci prognozują kilkukrotny wzrost częstości występowania tej choroby w najbliższych dekadach. Obecnie w Polsce odnotowuje się około 2 tys. nowych zachorowań na IPF rocznie, ale eksperci szacują, że rzeczywista liczba chorych (niezdiagnozowanych) może być dwa razy większa.

Jakie są objawy IPF i sposoby diagnozowania

Chorobę tę można podejrzewać wtedy, gdy pojawią się następuje symptomy i dolegliwości:

  • suchy, męczący kaszel,
  • zwiększona męczliwość (objawiająca się m.in. krótkim oddechem i zadyszką przy wysiłku),
  • trzeszczące dźwięki w płucach przypominające odpinanie rzepu (może je usłyszeć lekarz w czasie osłuchiwania pacjenta stetoskopem),
  • pałeczkowate palce (rozszerzone, zgrubiałe końcówki palców u rąk lub nóg).

Do postawienia diagnozy konieczne są specjalistyczne badania, przede wszystkim badanie radiologiczne – tomografia komputerowa klatki piersiowej o wysokiej rozdzielczości. W diagnozowaniu korzysta się też z tzw. spirometrii, testów wysiłkowych, a w części przypadków konieczna jest biopsja płuca.

W przypadku niektórych pacjentów, u których choroba postępuje bardzo szybko, jedyną szansą na ratunek i przedłużenie życia może się okazać przeszczep płuca.

Bez wsparcia innych ludzi trudno żyć z tą chorobą

– Życie z IPF jest dużym obciążeniem emocjonalnym, nie tylko dla chorego, ale też i jego rodziny. Dlatego, poza samym leczeniem, zalecane jest też korzystanie z zorganizowanych grup wsparcia, utrzymywanie kontaktów towarzyskich i angażowanie się w życie społeczne – mówi Dariusz Klimczak, prezes Polskiego Towarzystwa Wspierania Chorych na IPF, który sam doświadczył tej wyniszczającej choroby, a obecnie żyje tylko dzięki przeszczepowi płuca.

Dariusz Klimczak w imieniu swojej organizacji, w ramach obchodów Światowego Tygodnia IPF, zaprasza wszystkich zainteresowanych do udziału w „Pikniku IPF”, który odbędzie się 23 września w Kuźni Golfa na Polu Mokotowskim w Warszawie. W czasie tego wydarzenia będzie można uzyskać praktyczne informacje na temat tej choroby i jej leczenia od pacjentów, a także od specjalistów (lekarzy, rehabilitantów, dietetyków). Będzie też można skorzystać z bezpłatnych, profilaktycznych badań spirometrycznych, a także zobaczyć pokaz ćwiczeń oddechowych.

Dzień wcześniej, 22 września w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie odbędzie się mini-sympozjum zatytułowane „Kompleksowa opieka nad chorymi na włóknienie płuc”, które jest skierowane do wszystkich zainteresowanych tym tematem.

Więcej informacji na temat tej choroby, a także wydarzeń związanych ze Światowym Tygodniem IPF można znaleźć na stronach internetowych:

Wiktor Szczepaniak (zdrowie.pap.pl)

Fot. www.pixabay.com

Anafilaksja: jej ryzyko czasem można przewidzieć

Najczęściej o tym, że na jakiś alergen reagujemy wstrząsem anafilaktycznym dowiadujemy się, kiedy już do niego dojdzie. Niektórzy jednak mogą przewidzieć to ryzyko i się zabezpieczyć.

Alergia to powszechny problem zdrowotny. Na przykład 17 mln Europejczyków żyje z alergią pokarmową, a u 8 proc. z nich istnieje ryzyko rozwoju ciężkiej, zagrażającej życiu reakcji anafilaktycznej.

Reakcja anafilaktyczna może jednak nastąpić wskutek zetknięcia się organizmu z dowolnym alergenem.

Prof. Piotr Kuna, alergolog z Łódzkiego Uniwersytetu Medycznego wskazuje, że u dzieci do reakcji anafilaktycznej dochodzi najczęściej po kontakcie z pokarmem, u dorosłych – po lekach (w kolejności: antybiotykach, lekach przeciwbólowych i przeciwzapalnych). To wbrew przekonaniu, jakie można zbudować na podstawie doniesień mediów – najczęściej relacjonowane są bowiem przypadki wstrząsów anafilaktycznych po ukąszeniu owadów. W tym tygodniu pojawiło się np. doniesienie o nagłej śmierci niemieckiego mistrza kolarstwa Andreasa Kappesa, który doznał wstrząsu anafilaktycznego właśnie po ugryzieniu przez owada.

– Reakcja anafilaktyczna ma cztery fazy. Każda z nich jest odwracalna, przy czym ostatnia tylko przez pierwsze dwie minuty – mówi prof. Kuna.

Anafilaksja – objawy alarmowe

Anafilaksja jest reakcją alergiczną o groźnym przebiegu, charakteryzującą się wystąpieniem niektórych lub wszystkich niżej podanych objawów:
•    obrzęk tkanek,
•    trudności w mówieniu lub przełykaniu,
•    problem z oddychaniem,
•    pokrzywka (swędzące wykwity na skórze),
•    bóle brzucha, nudności i wymioty,
•    spadek wartości ciśnienia tętniczego krwi,
•    zapaść i utrata przytomności.

Adrenalina – niezbędnik w anafilaksji

Osobę, która doznaje wstrząsu anafikatycznego, może uratować podanie adrenaliny.

Wie o tym Roxanne Palin z Manhattanu. Kiedy podróżuje samolotem z trójką dzieci z alergią na orzechy laskowe i ziemne, ma stały plan działania. Rezerwuje loty z wyprzedzeniem, tak, by wszystkie dzieci mogły usiąść razem. Upewnia się, by miały własne picie i jedzenie. Fotele, które zajmują, odkaża nasączonymi alkoholem chusteczkami. Do torby wkłada 8 dawek adrenaliny na wypadek, gdyby którekolwiek z nich miało reakcję alergiczną. Po wejściu na pokład zwraca się do personelu i pasażerów z prośbą, o niespożywanie w samolocie orzechów. Tłumaczy, że dzieci cierpią na zagrażającą życiu alergię pokarmową. Większość pasażerów przychyla się do jej prośby, ale są i tacy, którzy ją ignorują. Powód? Niewiedza i niedowierzanie. Bo w jaki sposób spożywane przez nich orzechy mogą zaszkodzić dzieciom?

– Drobiny spożywanych pokarmów „krążą” w powietrzu, dostają się także do naszego układu oddechowego gdzie w przypadku osoby uczulonej wyzwalają silną reakcję alergiczną – tłumaczy prof. Zbigniew Bartuzi, kierownik Katedry i Kliniki Alergologii, Immunologii Klinicznej i Chorób Wewnętrznych Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 w Bydgoszczy. – Jeden z moich pacjentów uczulony na ryby szerokim łukiem omija sklepy rybne. W przeszłości miał incydent wstrząsu anafilaktycznego przechodząc koło stoiska z rybami – dodaje.

Choć reakcja alergiczna na orzechy podczas lotu zdarza się rzadko, może dojść do reakcji anafilaktycznej, a bez odpowiedniego zabezpieczenia w ampułkostrzykawki z adrenaliną, nawet do zgonu.

Sytuacji, które stanowią poważne zagrożenie dla osób z alergią pokarmową nie brakuje na co dzień. Do wstrząsu anafilaktycznego może dojść nawet po zjedzeniu lodów, co przydarzyło się 55-letniemu mężczyźnie, który po spożyciu gałki lodów waniliowych doświadczył duszności i obrzęku języka. Potem nastąpiła krótkotrwała utrata świadomości z bezwiednym oddaniem moczu i stolca. Okazało się, że pacjent uczulony był na kiwi, a lody o tym smaku sprzedawano w tej samej lodziarni. Prawdopodobnie doszło do przeniesienia alergenów kiwi na lody waniliowe poprzez nakładanie różnych porcji tą samą łyżką.

Anafilaksja – jak można ją przewidzieć?

Prof. Kuna podkreśla, że są grupy osób, które mogą podejrzewać, iż ich organizm zareaguje wstrząsem anafilaktycznym. To wszyscy, którzy cierpią z powodu alergii i dlatego powinny ze swoimi lekarzami na ten temat porozmawiać.
Kolejna przesłanka, to charakterystyczne objawy wskazujące na reakcję anafilaktyczną po zetknięciu się z konkretnym alergenem (np. zjedzeniem jakiegoś pokarmu, po zażyciu leku, po ukąszeniu owada); może być ich kilka lub tylko jeden:

  • Pokrzywka
  • Wysypka na całym ciele,
  • Spadek ciśnienia,
  • Obrzęk twarzy,
  • Duszność
  • Świąd całego ciała
  • Biegunka i ból brzucha.

– Jeśli choć raz wystąpi taka reakcja, należy szybko pójść do lekarza i mu o tym powiedzieć. Osoby z grupy ryzyka wystąpienia reakcji anafilaktycznej muszą mieć zawsze przy sobie ampułkę z adrenaliną i wiedzieć, jak jej użyć – podkreśla prof. Kuna.
 

Lidia Banach, Justyna Wojteczek (www.zdrowie.pap.pl)

Fot. www.pixabay.com

 

Mdlejesz? Nie lekceważ tego!

Omdlenia mogą choć nie muszą zwiastować znacznie poważniejsze kłopoty ze zdrowiem niż tylko tymczasowe niedomaganie. Ważne jest, aby nie bagatelizować tego problemu i zawsze dokładnie przeanalizować wszelkie okoliczności i czynniki, które mogły spowodować tą chwilową utratę świadomości.

Omdlenie – czym jest?

Omdlenie jest to krótkotrwała, przejściowa i samoistnie ustępująca utrata przytomności, trwająca nie dłużej niż kilka minut (zwykle znacznie krócej). Stan ten wynika bezpośrednio z powodu niedostatecznego przepływu krwi bogatej w tlen i glukozę przez mózg. Szacuje się, że nawet co druga osoba w ciągu swojego życia miała epizod omdlenia. Ponadto wzmożone omdlenia obserwuje się w okresie dojrzewania, a także u osób powyżej 70 roku życia.

Wielu z nas zapewne znalazło się w sytuacji, w której osoba z najbliższego otoczenia, stojąc w zatłoczonym, dusznym pomieszczeniu nagle traci przytomność. Jak zatem rozpoznać pierwsze objawy poprzedzające omdlenie, aby w porę udzielić pomocy?

Zazwyczaj u osoby, która wkrótce zemdleje na chwile przed utratą przytomności mogą wystąpić takie objawy jak np. bladość, zawroty głowy, ogólne poczucie słabości, mroczki przed oczami, intensywne pocenie się – tzw. „zimne poty”, czy też uderzenia gorąca. Wszystkie te symptomy najczęściej przebiegają bardzo szybko i gwałtownie. Podczas stanu przedomdleniowego, gdy jeszcze zachowana jest świadomość należy szczególnie zadbać o to, aby w razie ewentualnego omdlenia pozostać w pozycji, która zminimalizuje ryzyko urazu. Ważne jest także, aby w miarę możliwości poinformować inne osoby o naszym samopoczuciu. Czasami skuteczne okazuje się zaczerpnięcie świeżego powietrza, napicie się wody, czy też zjedzenie czegoś słodkiego. Jednak to, czy te metody okażą się efektywne zależy przede wszystkim od pierwotnej przyczyny, która wywołała opisywany stan. Jakie są zatem główne przyczyny omdleń?

– Omdlenia tzw. wazowagalne są najczęstszą formą omdleń i dotykają głownie osób młodych, zwłaszcza dziewcząt w okresie dojrzewania. Są zależne od dwóch podstawowych czynników: długotrwałego stania w bezruchu oraz wystąpienia silnego bodźca najczęściej o podłożu emocjonalnym (widok krwi, silny ból, uczucie strachu, wzmożony stres) lub związanego z niesprzyjającym otoczeniem (np. wysoka temperatura, wilgotność powietrza). W sytuacjach tych dochodzi u osób szczególnie wrażliwych do spadku ciśnienia krwi i/lub zwolnienia rytmu serca i w konsekwencji do omdlenia.

– Omdlenia związane z wysiłkiem i parciem powstają na skutek wykonywania pewnych czynności np.: odkaszliwania, oddawania moczu, a także podczas wysiłku takiego jak, podnoszenie ciężarów, gra na instrumentach dętych. Dochodzi wtedy do wzmożenia ciśnienia w klatce piersiowej, które utrudnia prawidłowy powrót krwi do serca. W efekcie spada ciśnienie krwi i dochodzi do omdlenia.

– Omdlenia kardiogenne (sercowo-naczyniowe) są drugim, co do częstości występowania typem omdleń. Są one szczególnie niebezpieczne dla zdrowia, ponieważ sygnalizują nieprawidłowe funkcjonowanie układu krążenia. Kardiogenne przyczyny dzieli się na spowodowane arytmią (zaburzenia rytmu serca) oraz wywołane w przebiegu chorób strukturalnych serca zmniejszających ilość pompowanej krwi przez ten mięsień.

– Omdlenia związane z niedociśnieniem ortostatycznym obserwuje się głównie u osób starszych oraz w okresie szybkiego wzrostu. Ten rodzaj omdleń występuje na skutek nagłej zmiany pozycji ciała z leżącej lub siedzącej na stojącą. Im prędzej dochodzi do tzw. pionizacji ciała (gwałtowne wstawanie) tym szybciej obniża się ciśnienie krwi, powodując chwilowe niedotlenienie mózgu, a w następstwie omdlenie.

Jak możemy pomóc osobie, która zemdlała?

– postaraj się ochronić osobę mdlejąca przed upadkiem

– sprawdź czynności życiowe osoby poszkodowanej (oddech, puls), aby wykluczyć zatrzymanie krążenia

– poproś konkretną osobę o wezwanie pomocy lub jeśli nie ma nikogo w pobliżu wezwij ją sam

– jeśli poszkodowany leży na podłodze połóż go na wznak, a nogi unieś ku górze

– jeśli poszkodowany siedzi, pochyl go tak, aby głowę miał między kolanami

– w razie potrzeby poluzuj ubranie pod szyją, aby ułatwić oddychanie

– jeśli to możliwe zapewnij dopływ świeżego powietrza

Omdlenie i co potem?

Pamiętaj! W żadnym przypadku nie należy lekceważyć omdleń, tym bardziej jeśli wystąpiły kilkakrotnie w krótkich odstępach czasowych, ponieważ mogą być one jednym z pierwszych objawów choroby serca, cukrzycy, anemii, czy innych poważnych chorób. Zawsze należy udać się do lekarza rodzinnego, aby wykluczyć powyższe schorzenia i w miarę możliwości ustalić rzeczywistą przyczynę omdlenia.

Zespół redakcyjny pacjentinfo.pl

Artykuł powstał na podstawie informacji ogólnodostępnych. Nie zastępuje konsultacji lekarskich i nie jest poradnikiem samodzielnego leczenia.

Co zrobić, gdy szumi w uszach?

Skąd się biorą brzęczenie, szumy czy gwizdy w uchu, czyli tzw. szumy uszne? Jeśli ktoś słyszy takie dźwięki, może mieć nie tylko problemy ze snem, koncentracją, ale nawet wpaść w depresję. Ważne, by zdiagnozować, jaka jest ich przyczyna.

Szumy uszne to dźwięki, które mogą być słyszane w jednym, obojgu uszach lub w głowie, a czasami i w uszach, i w głowie jednocześnie. Osoby, które skarżą się na szumy uszne mówią, że słyszą różne dźwięki między innymi piski, dzwonienie, dudnienie, gwizdy, szelesty.

Prawie każdy od czasu do czasu, przez chwilę, może słyszeć „jakieś dźwięki” w uszach. Zwłaszcza w ciszy. Jednak takie chwilowe, przemijające dźwięki nie wymagają konsultacji lekarza. Diagnozować trzeba szumy uszne, które trwają dłużej niż 5 minut i pojawiają się częściej niż raz w tygodniu. Szumy odczuwane jednostronnie wymagają szczegółowej diagnostyki z wykorzystaniem technik rezonansu magnetycznego.

Lekarze dzielą szumy uszne na:

  • ciągłe, czyli dźwięki słyszane bez przerwy
  • okresowe, gdy dźwięki odbierane są z przerwami trwającymi od kilku godzin do kilku dni lub tygodni.

Szumy uszne można podzielić także na:

  • subiektywne, które są słyszane tylko przez osobę zgłaszającą problem
  • obiektywne, można je zarejestrować za pomocą mikrofonu lub bezpośrednio usłyszeć przykładając ucho lub słuchawkę stetoskopu do głowy pacjenta, te występują niezwykle rzadko.

Jak często szumi ludziom w uszach?

Z badań przeprowadzonych przez Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu w latach 1999-2000 wynika, że szumów usznych doświadcza ok 20 proc. Polaków. Ten sam Instytut w 2015 roku przeprowadził badania przesiewowe słuchu wśród dzieci w wieku szkolnym, które pokazało, że wśród dzieci w wieku 7 i 12 lat ze szkół w Warszawie, szumy uszne, trwające powyżej 5 minut, stwierdzono u 6 proc. dzieci.

Odsetek szumów wzrasta z wiekiem. Szacuje się, że co piąta osoba w wieku senioralnym może mieć takie dolegliwości.

Jak powstają szumy uszne?

Istnieje wiele hipotez na temat mechanizmów powstawania szumów usznych, ale żadna nie została do końca udowodniona.

Najczęściej uważa się, że szumy są wynikiem niewielkich, ale nieodwracalnych zmian w uchu wewnętrznym polegających na uszkodzeniu komórek słuchowych zewnętrznych znajdujących się w ślimaku. Uszkodzenie to prowadzi do zmienionej aktywności w obrębie drogi słuchowej, która jest wykrywana przez ośrodki podkorowe mózgu. W ośrodkach tych każdy docierający sygnał jest bowiem oceniany, selekcjonowany a następnie klasyfikowany, pod kątem znaczenia po to, aby chronić mózg przed zalewem zbędnych informacji. Proces ten odbywa się bez udziału naszej świadomości, a bodźce, które zostaną uznane za nieistotne, są blokowane i dalej nie są przetwarzane. Do kory mózgu docierają wyłącznie te bodźce, które zostaną zaklasyfikowane jako istotne np. bodźce nowe, w jakimś sensie specyficzne czy te, które informują nas o jakimś niebezpieczeństwie, zagrożeniu zdrowia czy życia lub wiążą się z emocjami. Pojawiające się nagle szumy uszne spełniają wszystkie wymienione powyżej kryteria, dlatego zostają przekazane do mózgu i zaczyna się je świadomie słyszeć.

Coraz częściej pojawiają się jednak teorie, które zakładają, że postawanie szumów usznych odbywa się najprawdopodobniej nie w drogach słuchowych czy ośrodkach podkorowych mózgu, lecz ma miejsce na wyższych piętrach ośrodkowego układu słuchowego czy strukturach niezwiązanych bezpośrednio z przetwarzaniem słuchowym.

– Źródła szumów upatruje się na przykład w nadmiernej aktywności neuronów w korze słuchowej, która spowodowana jest gwałtownym brakiem dopływu informacji z nieprawidłowo funkcjonującej obwodowej części układu słuchowego – mówi dr Danuta Raj-Koziak , otolaryngolog z Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach. – Najnowsze teorie zakładają też, że w powstawaniu szumów usznych kluczowe znaczenie mają funkcjonalne połączenia kory słuchowej z innymi ośrodkami i strukturami mózgu związanymi z procesami poznawczymi czy odpowiedzialnymi za emocje np. układem limbicznym czy autonomicznym układem nerwowym. Nieprawidłowe – zbyt silne lub zbyt słabe – połączenia kory słuchowej z tymi ośrodkami powodują, że na odczuwane szumy uszne zwracana jest nadmierna uwaga, ślady pamięciowe o szumie są w permanentny sposób odtwarzane, szumy stają się uciążliwe i są źródłem stresu oraz trudniej się do nich przyzwyczaić.

Co nasila szumy uszne?

Szumy jednym nie dokuczają, dla innych są wielkim problemem. Nie mogą przez nie prowadzić normalnego życia, bo przeszkadzają im zasnąć, odpocząć czy skupić się w pracy.

– Dokuczliwość szumów może potęgować towarzyszący im niedosłuch oraz nadwrażliwość na dźwięki – mówi dr Raj-Koziak. – Dla jednej osoby ciche szumy uszne będą uciążliwe, a dla innej głośne nie będą problemem. O uciążliwości szumów decyduje przede wszystkim stopień pobudzenia układu limbicznego i autonomicznego układu nerwowego, czyli części mózgu związanych ze stresem i emocjami.

Zwykle pojawienie się szumów powoduje lęk i niepokój o swoje zdrowie. A to pobudza układ nerwowy i szumy mogą się z tego powodu nasilać.

Szumy uszne – czynniki zewnętrzne

Szumy uszne mogą wywoływać wiele czynników zewnętrznych, np.:

  • Woszczyzna w przewodzie słuchowym zewnętrznym, jej usunięcie, zwykle daje natychmiastową ulgę;
  • Zaburzenia drożności nosa i nosogardła takie jak: skrzywienie przegrody, przerost małżowin nosowych, polipy nosa, przerost migdałka gardłowego, ostre i przewlekłe zapalenie zatok prowadzić może do zaburzeń drożności trąbki słuchowej i zmian ciśnienia w uchu środkowym, a to może powodować szumy uszne. Proces zapalny może nasilać głośność szumów. Poprawa drożności nosa i nosogardła może spowodować, że szumy ustaną;
  • Leki ototoksyczne, czyli uszkadzające słuch. Niektóre leki mogą jako skutki uboczne powodować niedosłuch lub pogorszenie słuchu, jeśli tak się dzieje, pacjent powinien jak najszybciej skontaktować się z lekarzem i przerwać terapię;
  • Urazy głowy i szyi. Szumy mogą występować razem z pourazowymi zawrotami i bólami głowy, zaburzeniami równowagi i pamięci;
  • Hałas, uszkadza rzęski i całe komórki słuchowe. Najczęściej szumy uszne spowodowane hałasem są najczęściej trwałe i nieodwracalne. W grupie ryzyka znajdują się osoby narażone na hałas w pracy np.: wojskowi, muzycy, pracownicy call centers, ale także młodzież słuchająca muzyki przez słuchawki, miłośnicy dyskotek i głośnych koncertów;
  • Nieleczone nadciśnienie tętnicze krwi.Pacjenci często wskazują, że zaczęli mieć szumy uszne po skoku ciśnienia. Wzrosty i spadki ciśnienia krwi mogą powodować zaburzenia ukrwienia ucha wewnętrznego, których skutkiem może być trwałe uszkodzenie komórek słuchowych w ślimaku. Często szumy mogą się zmniejszyć lub nawet zniknąć po obniżeniu ciśnienia, dlatego bardzo ważne jest uzyskanie stabilnego ciśnienia tętniczego krwi. Zwykle obniżenie ciśnienia do prawidłowych wartości powoduje tak dużą redukcję szumów, że pacjentom już one nie dokuczają.
  • Niedoczynność i nadczynność tarczycy. Hormony tarczycy regulują przemianę materii we wszystkich komórkach, w tym także ucha wewnętrznego i mózgu. Szumy uszne mogą się pojawić zarówno w nadczynności, jak i niedoczynności tarczycy. Niestety wyregulowanie funkcji tarczycy niestety często nie prowadzi do ustąpienia szumów, bo dochodzi do trwałego uszkodzenia komórek słuchowych.
  • Stres. Często powtarzające się sytuacje stresowe albo przewlekła sytuacja stresowa– zwłaszcza u ludzi młodych oraz zapracowanych – to częsta przyczyna pojawienia się szumów;
  • Zmiany w kręgosłupie szyjnym. Zmiany dyskopatyczne i zwyrodnieniowe odcinka szyjnego kręgosłupa mogą współwystępować z szumami usznymi. Przyczyna tej zależności nie została dokładnie wyjaśniona, ale lekarze obserwują, że po rehabilitacji kręgosłupa szyjnego, dochodzi często do wycieszenia odczuwanych szumów;
  • Zmiany w stawie skroniowo-żuchwowym. Nieprawidłowości w stawie skroniowo-żuchwowym mogą powodować słyszenie różnych dźwięków. Można podejrzewać takie zmiany, gdy jeśli podczas żucia pokarmów w okolicy stawu występują dolegliwości bólowe mięśni tej okolicy. U tych pacjentów szumy są efektem pobudzenia układu czuciowego, który przekazuje informacje do układu słuchowego, generującego szumy uszne. Tego rodzaju szumy uszne określa się jako szumy somatosensoryczne. Zastosowanie leczenia stomatologicznego powoduje u części pacjentów całkowitą eliminację szumów;
  • Nowotwory. Zmiany nowotworowe w obrębie drogi słuchowej są rzadką przyczyną szumów. Jednak szumy uszne mogą być jednym z pierwszych objawów nerwiaka nerwu przedsionkowo-ślimakowego, czyli łagodnego nowotworu nerwu słuchowego;
  • Choroby zakaźne i ogólnoustrojowe. Szumy mogą być objawem innych schorzeń takich jak: borelioza, hipercholesterolemia, miażdżyca, zaburzenia rytmu serca czy cukrzyca.

Jak się leczy szumy uszne?

Jeśli pacjent słyszy szumy, w pierwszej kolejności powinien się zgłosić do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Szumy zawsze wymagają diagnostyki, aby ocenić, gdzie znajduje się miejsce ich powstawania, a dopiero planowane jest leczenie.

– Nie istnieje jeden sposób terapii, który byłby skuteczny we wszystkich rodzajach szumów – podkreśla dr Raj-Koziak. – Metoda leczenia zależy od przyczyny i miejsca powstawania szumów, a mogą one być generowane na każdym poziomie drogi słuchowej, począwszy od przewodu słuchowego zewnętrznego, kończąc na korze słuchowej.

Nagłe pogorszenie słuchu – terapia tlenowa

Różne terapie można zastosować w leczeniu szumów usznych. W przypadku stanu zapalnego uszu, zatok z towarzyszącymi szumami usznymi zastosowanie leków o działaniu przeciw zapalnym może spowodować ich ustąpienie. W pozostałych przypadkach cała gama leków, które w założeniu mają pomagać pacjentom z szumami nie przynoszą spodziewanej poprawy.

Jeśli szumy spowodowane są patologiami organicznymi (np.: nowotwór), wtedy konieczne jest usuniecie zmiany. Należy dodać, ze wykonywany w tych sytuacjach zabieg operacyjny czy radioterapia nie gwarantują redukcji o czy eliminacji odczuwanych szumów usznych.

Gdy dochodzi do nagłej utraty słuchu, zwykle w jednym uchu, którego przyczyną może być narażanie na głośny hałas, infekcja wirusowa czy silny stres, wtedy zalecana jest sterydoterapia oraz komora hiperbaryczna.

– Tlenoterapia pomaga zwiększyć ciśnienie tlenu w uchu wewnętrznym i to poprawia zaopatrzenie komórek słuchowych w tę substancję, dzięki czemu poprawia się działanie struktur ucha wewnętrznego – mówi dr Raj-Koziak.

Psychoterapia, by zaakceptować dźwięki

U części pacjentów szumy uszne znikają lub są znacząco zredukowane po założeniu aparatu słuchowego czy wszczepieniu implantu ucha środkowego lub implantu ślimakowego. To najbardziej skuteczna metoda leczenia szumów, gdy towarzyszy im niedosłuch.

Szumy często powodują pogorszenie koncentracji, lęk, zmęczenie, bezsenność, obniżenie nastroju, a w skrajnych przypadkach depresję. U takich pacjentów pomocna może być psychoterapia poznawczo-behawioralna.

– Szumy, zwłaszcza na początku, wywołują silne negatywne emocje i w znacznym stopniu skupiają na sobie uwagę. Pacjenci często obawiają się o swoje zdrowie. Zaczyna się błędne koło. Nieprzyjemne dźwięki wywołują negatywne emocje, a te sprawiają, że pacjent jeszcze bardzie skupia się na szumach. Terapia pozwala zidentyfikować pacjentom myśli i zachowania, które podtrzymują negatywne reakcje na szum – mówi Izabela Sarnicka, psycholog z Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu. – Pacjent uczy się jak zmienić swój sposób myślenia, by mniej zwracać uwagę na szum, by go zaakceptować.

Sarnicka podkreśla, że szumy uszne mogą się nasilać pod wpływem stresu, dlatego dla pacjentów z szumami szczególnie ważna jest nauka relaksu.

Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska
Źródło: www.zdrowie.pap.pl
Źródło grafiki: www.pixabay.com

Dieta i aktywność fizyczna w aktywnej fazie leczenia raka

Czasy, gdy pacjentom w trakcie leczenia onkologicznego zalecano leżenie w łóżku dawno minęły – mówią zgodnie lekarze …

COVID-19 obecnie: czy będą nowe szczepionki?

Firmy pracują nad preparatami przeciwko nowym wariantom koronawirusa. Według FDA mają one uwzględniać nowe typu szczepu …

Apetyt na kawę służy zdrowej starości

Co piąty mieszkaniec Unii Europejskiej ma 65 lat i więcej. Oznacza to, że niemal 100 milinów ludzi na naszym kontynencie …