Miesiąc: grudzień 2017

Fajerwerki – bądź mądry przed szkodą!

Noc sylwestrowa to jedna z najbardziej pracowitych nocy w roku dla służb medycznych, policyjnych i straży pożarnej. Jednym z powodów są incydenty i wypadki z fajerwerkami. Rzecznik prasowy straży pożarnej Paweł Frątczak apeluje o rozwagę w ich używaniu.

Z powodu fajerwerków na terenie Unii Europejskiej dochodzi do kilkuset poparzeń, zranień i pożarów, a nawet wypadków śmiertelnych. Przyczyną większości jest ich niewłaściwe użytkowanie i nieprzestrzeganie zasad bezpieczeństwa. 80 proc. ofiar stanowią mężczyźni w wieku 19-50 lat. Najczęstsze obrażenia to oparzenia i skaleczenia głowy i rąk, urazy oczu i uszkodzenia słuchu.

– To najbardziej pracowita noc dla moich kolegów. Są jednostki, które ruszają na akcję o 22-giej i jeżdżą od akcji do akcji do rana – mówi o ciemnej stronie zabawy sylwestrowej Frątczak.

Infografika PAP

Fajerwerków mogą używać jedynie dorośli. Nie wolno odpalać ich w pomieszczeniach. Nie należy podchodzić do niewybuchów i zadbać o to, by w pobliżu była gaśnica lub przynajmniej wiadro z wodą. Bezwzględnie należy zachować bezpieczną odległość i przestrzegać instrukcji używania konkretnego produktu.

Kupując fajerwerki należy sprawdzić, czy:

  • nabywany produkt nie posiada żadnych wad mechanicznych (pęknięcia, przerwania, wgniecenia, wybrzuszenia obudowy) oraz nie wysypuje się z niego mieszanina pirotechniczna.
  • elementy składowe są dobrze ze sobą połączone, nie przesuwają się i nie wypadają.
  • lont jest zabezpieczony pomarańczową osłoną lub opakowaniem.
  • podana jest nazwa producenta wraz z danymi adresowymi.
  • instrukcja obsługi napisana jest w języku polskim i zawiera co najmniej: informację o sposobie odpalenia oraz niezbędne ostrzeżenia.

Źródło: www.zdrowie.pap.pl

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Naturalne odchudzacze – chili, cynamon, czerwona herbata.

Bezskutecznie walczysz ze zbędnymi kilogramami? Kolejne, pełne wyrzeczeń diety nie przynoszą oczekiwanych wyników? Masz już dosyć rygorystycznych i monotonnych sposobów odchudzania, które zbyt gwałtownie działały na twój organizm, tym samym przynosząc w ostateczności odwrotny efekt od zamierzonego? Jeśli na postawione pytania kiwasz twierdząco głową, być może nie zetknąłeś się jeszcze z tzw. naturalnymi odchudzaczami.

W obecnych czasach otyłość i nadwaga to już wręcz prawdziwa epidemia, dotykająca zarówno dzieci jak i dorosłych. W Polsce prawie co druga osoba boryka się z problemem nieprawidłowej masy ciała. Warto przy tym pamiętać, że dodatkowe kilogramy to nie tylko mało atrakcyjna sylwetka, ale przede wszystkim zdecydowanie większe ryzyko zapadnięcia na przewlekłe,

znacznie obniżających jakość naszego życia schorzenia. Na liście problemów zdrowotnych, które dotykają osoby z podwyższonym wskaźnikiem BMI (⩾25 kg/m2) plasuje się zwłaszcza cukrzyca, choroba niedokrwienna serca, kłopoty z nadciśnieniem, zwyrodnienia stawów, żylaki, zaburzenia hormonalne, a także niektóre nowotwory.

Zarówno w trosce o nasze zdrowie, jak i w pogoni za wymarzoną sylwetką powinniśmy zadbać o to, aby nasza waga mieściła się w przyjętych normach (BMI 18,5-24,9 kg/m2).Ważne, aby przy wyborze diety zachować zdrowy rozsądek. Unikajmy zbyt wyniszczających, negatywnie oddziaływujących na organizm kuracji, które mogą wywołać wiele skutków ubocznych, w tym niepożądany efekt jo-jo. Idealnym rozwiązaniem, które nie zaszkodzi naszemu zdrowiu, a które może przyczynić się do poprawy metabolizmu i w konsekwencji do spadku masy cała jest stosowanie tzw. naturalnych odchudzaczy. Wybierając kurację odchudzającą opartą na doborze naturalnych składników przyspieszających spalanie tkanki tłuszczowej, możemy zapomnieć o pełnych wyrzeczeń głodówkach. Z takich oto odchudzających właściwości słynie przede wszystkim papryczka chili, cynamon i czerwona herbata. Włączmy więc czym prędzej do swojej diety te produkty, cieszmy się ich smakiem i jednocześnie chudnijmy.

Papryczka chili

Każdy z nas zapewne próbował niezwykle ostrej papryczki chili, która stosowana jako przyprawa nadaje posiłkom wyrazisty, pikantny charakter. Oprócz charakterystycznych walorów smakowych kryje w sobie ona również właściwości odchudzające. Wszystko za sprawą kapsaicyny, czyli związku, który nie tylko piecze, ale także pomaga zrzucić zbędne kilogramy. Udowodniono, że regularne spożywanie kapsaicyny pozwala przyspieszyć metabolizm, przez co jesteśmy w stanie spalić dziennie więcej kalorii niż dotychczas. Zaobserwowano również, że związek ten przyspiesza spalanie tkanki tłuszczowej, tj. stymuluje przemianę „tłuszczu białego”- (tłuszcz gromadzący energię), w bardziej korzystny „tłuszcz brązowy”- (tłuszcz odpowiedzialny za termogenezę, czyli proces wytwarzania ciepła, podczas którego spalane są kalorie). Związek ten redukuje także uczucie głodu, zmniejszając apetyt, przez co jesteśmy w stanie jeść mniejsze porcje, unikając podjadania między posiłkami.

Cynamon

Cynamon pozyskiwany z kory cynamonowca to niezwykle aromatyczna przyprawa, której słodko-korzenny charakter pozwala uwydatnić smak przysmaków do których jest dodawany. Świetnie komponuje się on z daniami na słodko. Potrawy z jego dodatkiem zyskują intensywny, słodki aromat, przez co możemy ograniczyć stosowanie cukru do przygotowania ciast, pierników, pieczonych jabłek i ryżu z cynamonem. Dowiedziono, że aldehyd cynamonowy wchodzący w skład cynamonu, podobnie jak zawarta w papryczce chili kapsaicyjna wpływa na poprawę przemiany materii i zwiększa poziom spalanych tłuszczów. Cynamon to także bogate źródło chromu, pierwiastka który uczestnicząc w procesie metabolizmu glukozy, zmniejsza zapotrzebowanie organizmu na insulinę. Utrata zbędnych kilogramów jest o wiele łatwiejsza, kiedy poziom insuliny i glukozy we krwi utrzymuje się na stałym poziomie. Zapewniając sobie odpowiednią dawkę chromu możemy nie tylko schudnąć, ale także ustrzec się przed cukrzycą oraz obniżyć poziom złego cholesterolu (LDL), tym samym zmniejszając ryzyko zachorowania na choroby serca, miażdżycę. Cynamon korzystnie wpływa na nasz układ trawienny, łagodzi stany zapalne, ułatwia prawidłowe wypróżnianie się, tym samym przyczyniając się do utraty zbędnych kilogramów.

Czerwona herbata:

Czerwona herbata jest świetnym wsparciem podczas odchudzana, ponieważ zawarte w jej składzie związki pobudzają wydzielanie soków trawiennych oraz regulują perystaltykę jelit. Spożywanie czerwonej herbaty hamuje biosyntezę tłuszczów, zmniejszając tym samym jego odkładanie, dlatego po ten rodzaj herbaty niewątpliwie powinny sięgną osoby, których codzienna dieta jest wysokotłuszczowa. Podstawą odchudzania z czerwoną herbatą jest picie po każdym posiłku 3-6 filiżanek naparu dziennie.

Papryczka chili, cynamon, czerwona herbata to naturalne odchudzacze polecane osobą chcącym przyspieszyć swoją przemianę materii. Pamiętajmy jednak, że nie są to cudowne środki na odchudzanie, dzięki którym osiągniemy w mgnieniu oka spektakularne efekty, a tylko substancje wspomagające ten mechanizm. Nie traktujmy ich jako jedynego środka mającego wpłynąć na redukcję naszej wagi. W procesie odchudzania przede wszystkim liczy się nasza systematyczność i konsekwentność. Główną przyczyną, przez którą ludzie tyją, jest dodatni bilans energetyczny, czyli spożywanie większej liczby kalorii niż jesteśmy w stanie spożytkować. Jedynie połączenie zbilansowanego, racjonalnego odżywiania, aktywności fizycznej, z produktami o właściwościach odchudzających może dać oczekiwane efekty.

 

Redakcja pacjentinfo.pl

Co zrobić, by święta mniej nas stresowały?

Media serwują nam wizję pięknych, sielankowych, rodzinnych świąt, gdzie wszyscy za stołem są szczęśliwi. Tymczasem dla wielu święta to duży stres. Wbrew pozorom można go zmniejszyć.

Znany psychoterapeuta Wojciech Eichelberger na blogu publikowanym na stronie Instytutu Psychoimmunologii (IPSI) przypomina, że odczuwany stres można podzielić na dwie kategorie: obiektywny (wynikający z traumatycznego doświadczenia z rzeczywistości, na którą nie mamy wpływu, np. wypadek, śmierć bliskiej osoby) oraz subiektywny, którego źródłem jest nasza nawykowa skłonność do nieadekwatnego interpretowania przeszłych i przyszłych zdarzeń jako zagrażających. Ten drugi może stanowić aż 80 proc. obciążenia.

„Ponieważ ciało słucha umysłu, więc chcąc nie chcąc, reaguje tak jakby uczestniczyło w realnych, groźnych wydarzeniach. Z reguły okazuje się, że rzeczywistość nigdy nie jest tak zła, jak nasze myśli o niej” – napisał Eichelberger.

Nerwowa krzątanina i obawa przed niewygodnymi sytuacjami

– Badania psychologiczne pokazują, że święta należą do wydarzeń stresujących – mówi doktorantka z SWPS w Warszawie Jolanta Gutral. – By były mniej stresogenne, warto podzielić konkretne zadania między członków rodziny. Radzę zaangażować w to także dzieci. Warto się także zastanowić, czy sami nie stawiamy sobie za wysokich wymagań. Szczególnie dotyczy to perfekcjonistów. Ci muszą mieć najlepsze dekoracje, dwanaście potraw na stole i idealne ubranie, a to powoduje poirytowanie i przekonanie, że „wszystko jest na naszej głowie”.

Psycholog dodaje, że nie jesteśmy w stanie sami przygotować wszystkiego i mieć ochotę, by świętować, dlatego warto poprosić o wzięcie udziału w przygotowaniach wszystkich uczestników świąt.

– Może nie będą to perfekcyjne dania, ale dzięki temu będziemy mieć czas, by „wyhamować” przed wspólnym świętowaniem i zacząć się cieszyć tym czasem. Mnie też kiedyś święta stresowały, ale teraz patrzę na nie jak na trzy dni wolnego, podczas których mogę zadbać o siebie. Mam czas, by spotkać się z przyjaciółmi, zobaczyć rodzinę.

Wizualizacja niewygodnych pytań

Ważne jest zdać sobie z tego sprawę, że to w jakim nastroju spędzimy święta zależy w dużej mierze od nas.

Joanna Gutral podkreśla, że jeśli spodziewamy się, że na Wigilii padną niewygodne pytania, warto się do nich przygotować wcześniej. Jest szansa na to, że zmniejszy się z tego powodu irytacja.

– Wyobraźmy sobie sytuacje, w których mogą pojawić się trudne pytania. Wymyślmy odpowiedzi. Oswójmy tę sytuację – podkreśla Gutral. – Można także wprost komuś powiedzieć, że nie chcielibyśmy teraz na dany temat rozmawiać, bo wolimy się skupić na tym, że jesteśmy wszyscy razem, a jakaś sprawa jest dla nas trudna i mogłaby nam popsuć nastrój.

Jeśli przy rodzinnym stole pojawiają się tematy polityczne czy światopoglądowe, które doprowadzają do sporów i kłótni, psycholog podpowiada, że warto wcześniej przygotować kilka ciekawych pytań, które będą interesujące, ciekawe, ale niedrażliwe.

– Warto wprowadzić zasady obowiązujące przy świątecznym stole. Nie muszą być bardzo na serio. Można się umówić, że każdy kto poruszy temat polityczny, zjada dziesięć dodatkowych pierogów. Gdy ktoś zacznie mówić o polityce , z uśmiechem powiedzieć, o, „zaraz idę po pierogi” – mówi Gutral.

Zaplanować wydatki, by nie wpaść w długi

By stres był mniejszy, warto też rozsądnie podejść do wydatków. Nie kupować nowych rzeczy tylko dlatego, że są nowe, przemyśleć listę prezentów, poszukać tańszych opcji w internecie i założyć limit wydatków.

Podczas zakupów, warto mieć listę potrzebnych produktów i jej się trzymać. Jeśli będzie nas kusiło, by coś jeszcze dorzucić do koszyka, warto przypomnieć sobie, ile jedzenia zostało nam po poprzednich świętach.

Źródło: www.zdrowie.pap.pl

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Alarm Smogowy – co robić gdy zagraża nam powietrze?

Termin „świeże powietrze” w ostatnich czasach jest dość dużym nadużyciem. Zanieczyszczenie powietrza i ciągłe alarmy smogowe pozwalają wnioskować, że jest to raczej „towar deficytowy”. Czym jest owy SMOG, który sieje postrach i jaki wpływ, jeśli w ogóle, ma na nasze zdrowie?

 

Termin smog powstał w języku angielskim z połączenia dwóch słów „smoke” (dym) oraz „fog” (mgła). To zjawisko atmosferyczne, które powstaje w wyniku połączenia zanieczyszczeń powietrza będących efektem działań człowieka oraz występowania niekorzystnych warunków atmosferycznych takich jak: bezwietrzna pogoda, duża wilgotność powietrza, znaczne zamglenie. Historia smogu sięga początków XIX wieku, wówczas został zaobserwowany zwłaszcza w silnie uprzemysłowionych miastach Europy. Dziś obecny jest w różnych zakątkach świata. Ze względu na miejsce oraz porę występowania, a także skład rozróżnia się dwa rodzaje smogu:

SMOG LONDYŃSKI (tzw. klasyczny) – występuje w miesiącach jesienno-zimowych, zwłaszcza od listopada do lutego, w warunkach inwersji temperatury, czyli utrzymywania się zimnych mas powietrza w dolnych warstwach i cieplejszych w górnych warstwach atmosfery. Smog klasyczny to przede wszystkim tlenki siarki (IV), tlenki azotu, tlenki węgla, sadza oraz trudno opadające pyły.

SMOG LOS ANGELES (tzw. fotochemiczny) – powstaje głównie w miesiącach letnich. W jego skład wchodzą przede wszystkim: tlenki węgla, tlenki azotu oraz węglowodory. Substancje te ulegają reakcjom fotochemicznym tworząc m. in. ozon, formaldehyd i inne związki mające właściwości drażniące.

 

Pyły PM 10 i PM 2,5 – to jedne z parametrów, na podstawie których określana jest jakość powietrza, najczęściej słyszymy o nich przy okazji alarmu smogowego. To najmniejsze cząsteczki, które mogą przedostać się do pęcherzyków płucnych, krwi, narządów wewnętrznych i wywoływać negatywne skutki zdrowotne. PM 10 to pyły, których średnica nie przekracza 10 µm, a średnica pyłów PM 2,5 nie przekracza 2,5 µm.

 

W Polsce normy jakości powietrza są notorycznie przekraczane zwłaszcza w miesiącach zimowych. Powstanie smogu klasycznego związane jest przede wszystkim z rozpoczęciem sezonu grzewczego. Zanieczyszczenia pochodzą głownie z domowych pieców grzewczych, w których wykorzystywane jest słabej jakości paliwo, a niejednokrotnie także do ogrzewania używa się rzeczy, których spalanie jest zabronione np. śmieci, różnego rodzaju odpady, odzież. Również lokalne kotłownie węglowe przyczyniają się do powstania smogu klasycznego, a także – choć w mniejszym stopniu, transport oraz przemysł (spaliny samochodowe są głównym źródłem smogu fotochemicznego – wchodzą w reakcje ze światłem słonecznym tworząc toksyczne substancje).

Smog a zdrowie

Emisja toksycznych substancji do środowiska ma negatywny wpływ na zdrowie i życie ludzi. Według Światowej Organizacji Zdrowia w Polsce rocznie odnotowuje się ok. 50 000 przedwczesnych zgonów mających związek z występowaniem smogu. Wdychanie zanieczyszczonego powietrza wpływa na:

  • zwiększenie ryzyka zawału u osób z problemami kardiologicznymi,
  • zaostrzenie niewydolności serca, wystąpienie zaburzeń rytmu serca, pojawienie się bóli wieńcowych,
  • zwiększenie ryzyka zachorowania na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POCHP),
  • zaostrzenie choroby u chorych na astmę i POCHP,
  • wystąpienie zapalenia spojówek, podrażnienie gardła, tchawicy, krtani,
  • wzrost ryzyka wystąpienia udaru mózgu (podczas alarmu smogowego rośnie liczba pacjentów z udarem mózgu),
  • wzrost liczby osób, u których diagnozuje się zatorowość płucną,
  • wystąpienie bóli i zawrotów głowy, zaburzenia widzenia, pojawienie się senności, kłopoty z koncentracją, spadek wydolności fizycznej, pojawienie się duszności, kaszlu,
  • niższą masą urodzeniową dziecka i/lub przedwczesny poród.

Wpływ zanieczyszczonego powietrza na organizm ludzki jest bardzo indywidualny i zależy m. in.: od wieku osoby narażonej, ogólnego stanu zdrowia czy długości ekspozycji na toksyny znajdujące się we wdychanym powietrzu. Smog jest zagrożeniem przede wszystkim dla dzieci, których układ oddechowy jest jeszcze nie w pełni dojrzały, co zwiększa ich podatność na podrażnienia i wystąpienie stanów zapalnych. Ponadto dzieci oddychają częściej i nierzadko przez usta, przez co wdychają większą ilość zanieczyszczeń.

Prewencja, czyli unikajmy

Przed smogiem niestety trudno jest się ustrzec. Możemy jednak próbować zmniejszyć ekspozycję na toksyczne związki. W tym celu należy monitorować komunikaty Inspekcji Ochrony Środowiska, która na bieżąco monitoruje jakość powietrza (informacje dostępne na stronie internetowej powietrze.gios.gov.pl/pjp/current). Możemy również skorzystać z dostępnych powszechnie w internecie map, które pozwalają nam sprawdzić informację dla naszej lokalizacji np.: https://map.airly.eu/pl/#latitude=52.22885&longitude=21.00758

Jeśli jakość powietrza nie jest dobra, należy bezwzględnie ograniczyć przebywanie na wolnym powietrzu do niezbędnego minimum. Nie należy wówczas wietrzyć pomieszczeń, czy uprawiać aktywności fizycznej „na zewnątrz”. W smogowe dni zalecane jest noszenie masek przeciwpyłowych z odpowiednimi filtrami. Można także zakupić urządzenia, które filtrują powietrze i umieścić je w domu, aby zapewnić sobie czyste powietrze.

 

Redakcja pacjentinfo.pl

„Męska grypa” istnieje naprawdę

Mamy coraz więcej dowodów naukowych na to, że mężczyźni rzeczywiście znacznie gorzej niż kobiety przechodzą przeziębienie czy klasyczną grypę.

Większość kobiet miała okazję oglądać zjawisko „męskiej grypy” w naturze. Nie chcemy tego wytykać naszym ukochanym panom, ale wyglądają wtedy jak kupka nieszczęścia. Katar, załzawione oczy, ogólna niemoc. Wystarczy temperatura 37,5 stopni Celsjusza by nasz mężczyzna znajdował się niemal na granicy życia i śmierci.  Słownik Oksfordzki podaje następującą definicję „męskiej grypy”: „Przeziębienie albo podobne pomniejsze dolegliwości doświadczane przez mężczyznę, który wyolbrzymia objawy tej choroby.”

Ale czy rzeczywiście panowie wyolbrzymiają objawy infekcji? Kwestią „męskiej grypy” postanowił zająć się na poważnie kanadyjski lekarz Kyle Sue z Memorial University of Newfoundland. Zebrane przez siebie dane opublikował świątecznym numerze „British Medical Journal” (BMJ). Wynika z nich, że takie zjawisko rzeczywiście może istnieć, a jego przyczyny tkwią w biologii.

Wiele wskazuje na to, że mężczyźni „umierają” z powodu zwykłego przeziębienia przede wszystkim dlatego, że ich system odpornościowy działa nieco inaczej niż kobiecy. Winne są temu hormony płciowe. Przemawiają za tym badania prowadzone zarówno na myszach, jak i z udziałem ludzi. Wiele analiz dowodzi na przykład, że u samic gryzoni reakcja immunologiczna na rozmaitego rodzaju infekcje jest znacznie ostrzejsza niż w przypadku samców. Hormonem, który działa ochronnie w tym przypadku jest m.in. estradiol. Potwierdzają to testy na pobranych z nosa ludzkich komórkach nabłonka zainfekowanych wirusem grypy. Kiedy te komórki wystawiono m.in na działanie żeńskiego hormonu estradiolu miano wirusa (stopień skażenia) spadał w przypadku tkanek pobranych od kobiet, ale nie mężczyzn.

Testosteron osłabia 

Podobne wyniki dało inne opisane w „British Medical Journal” badanie. Komórki pobrane od 63 zdrowych ludzi, pogrupowano według płci i wieku, po czym zakażono je rinowirusami (wirusami przeziębienia). Komórki pobrane od kobiet przed menopauzą wykazywały silną odpowiedź obronną. Zjawiska tego nie obserwowano w przypadku pań po menopauzie oraz mężczyzn, co wskazuje na kluczową rolę żeńskich hormonów płciowych w stymulowaniu tego procesu. (Po menopauzie poziom tych hormonów w ciele kobiet drastycznie spada).

Z kolei badania nad skutecznością szczepionek przeciwko grypie wykazują, że kobiety znacznie lepiej na nie reagują. Zauważono również, że mężczyźni z wysokim poziomem testosteronu słabiej reagują na te szczepionki, co sugeruje, że hormon ten pełni rolę immunosupresanta, czyli substancji osłabiającej odpowiedź obronną organizmu.

Nic dziwnego, że w wydanym w 2010 roku komunikacie Światowa Organizacja Zdrowia przestrzega, iż „płeć powinna być brana pod uwagę, gdy mamy oceniać ekspozycję na wirusa grypy oraz skutki infekcji”. Dane epidemiologiczne zebrane w sezonach grypowych w latach 2004-2010 w Hong Kongu dowodzą, że dorośli mężczyźni częściej niż kobiety są przyjmowani do szpitala z powodu grypy. Z kolei dane zebrane w latach 1997 – 2007 w Stanach Zjednoczonych ujawniły, że mężczyźni częściej umierają z powodu grypy niż kobiety w tym samym wieku i to to nawet wtedy, jeśli weźmie się pod uwagę również inne czynniki ryzyka, takie jak choroby serca, czy nowotwory, które mogą być dodatkowym obciążeniem.

Ewolucyjnie przystosowani do walki, ale nie z infekcją

Skąd się jednak się bierze ta zwiększona męska podatność na infekcje? Dlaczego wystarczy zwykły katar i stan podgorączkowy by położyć naszego mężczyznę do łóżka?  Kyle Sue na łamach „British Medical Journal” sugeruje, że podłoże tego zjawiska może tkwić w biologii ewolucyjnej. Przypomina, że dla naszych przodków żyjących na afrykańskiej sawannie najważniejsze było zdobycie partnerki oraz jej zapłodnienie. Rywalizacja o kobiety była wówczas na tyle obciążająca, że istniało większe prawdopodobieństwo śmierci z powodu urazu niż infekcji. Stąd liczyła się siła, wielkość i wytrzymałość, a nie sprawnie działający system odpornościowy.

W tym świetle „męska grypa”, która ścinała mężczyznę z nóg, mogła być kluczowa dla jego przetrwania jako jednostki, gdyż prowadziła do „oszczędzania energii i redukowała ryzyko spotkania drapieżnika”. Dziś lwy już naszym panom nie zagrażają, lecz redukcja wydatków energetycznych wciąż jest dla nich ważna, kiedy mają katar.

W świetle przedstawionych dowodów „męska grypa” może być faktem, a nie tylko ciekawym zjawiskiem kulturowym. Wiele wskazuje bowiem na to, mężczyźni naprawdę mają słabszy system odpornościowy, częściej chorują i umierają z powodu infekcji. Może więc rzeczywiście należy im współczuć, kiedy czują się nieco gorzej?

Anna Piotrowska, zdrowie.pap.pl

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Barszcz wigilijny – najzdrowszy z prawdziwkami

Grzyby, uważane przez dziesiątki lat za bezwartościowy dodatek smakowy, są bogatym źródłem przeciwutleniaczy spowalniających procesy starzenia w naszym organizmie.

W powszechnym mniemaniu niskokaloryczne i ubogie w tłuszcze grzyby, są jedynie smakowym dodatkiem do potraw. W polskiej kuchni nie ma chyba bardziej aromatycznej zupy jak grzybowa na prawdziwkach, niewiele potraw dorównuje pierogom z kapustą i podgrzybkami, a dodanie kurek do drobiowych klopsików wznosi to proste danie na wyżyny kulinarnego wyrafinowania.

Okazuje się jednak, że grzyby to coś więcej, niż tylko dodatek smakowy do żywności. Badania amerykańskich naukowców z Penn State Center for Plant and Mushroom Products for Health dowodzą, że grzyby zawierają ogromne ilości dwóch niezwykle cennych dla ludzkiego zdrowia przeciwutleniaczy. Mowa tu o ergotioneinie i glutationie.

Grzyby kontra wolne rodniki

– Odkryliśmy, co nie ulega wątpliwości, że grzyby są najbogatszym źródłem tych dwóch substancji razem wziętych, a niektóre z nich są nimi po prostu napakowane – mówi prof. Robert Beelman, dyrektor Penn State Center for Plant and Mushroom Products for Health. Wyniki badań nad grzybami jego zespół opublikował w „Food Chemistry”.

Ergotioneina i glutation skutecznie zwalczają efekty stresu oksydacyjnego w komórkach, spowalniając procesy starzenia, a także rozwój nowotworów i wielu chorób, w tym m.in. wieńcowej i Alzheimera.

Zespół z Penn State przebadał zawartość tych substancji w 13 gatunkach grzybów. Były wśród nich zarówno takie, które rosną lub są uprawiane w Polsce, ale też i wiele egzotycznych przysmaków wykorzystywanych w kuchniach Dalekiego Wschodu.

Zdrowotny ranking grzybów

Okazało się, że najzdrowszym z badanych grzybów jest doskonale znany w Polsce borowik szlachetny. Zawiera on bardzo dużo ergotioneiny (7,27 miligramów na gram) i sporo glutationu (1,38 miligramów na gram).

Najwięcej (prawie 2,5 mg/g) tej drugiej substancji zawiera żagwica listkowata, grzyb niezwykle rzadko występujący w Polsce, znajdujący się na Czerwonej Liście Zagrożonych Gatunków. Wcześniejsze badania wykazały, że zawiera on wiele substancji leczniczych, w tym m.in. zwalczające raka piersi. Ten gatunek grzybów zawiera jednak stosunkowo mało ergotioneiny (ok. 1 mg na gram).

A to właśnie ta substancja wydaje się mieć szczególnie prozdrowotne działanie.

– Można zaobserwować, że w krajach, gdzie jest więcej ergotioneiny w diecie, czyli np. we Francji czy Włoszech, notuje się mniej przypadków chorób neurodegeneracyjnych. W Stanach Zjednoczonych, gdzie tej substancji spożywa się mniej, istnieje większe prawdopodobieństwo wystąpienia Choroby Parkinsona czy Alzheimera – mówi prof. Beelman.

Warto dodać, że obydwie dobroczynne substancje zawierają też zwykłe – białe i brązowe pieczarki, powszechnie dostępne w naszych sklepach. I choć zawartość ergotioneiny i glutationu jest w nich stosunkowo niska (ok. 0,50-0,60 mg na gram), to jednak jemy ich znacznie więcej niż prawdziwków, co może dawać rewelacyjne efekty zdrowotne.

Ale jest jeszcze inna dobra wiadomość. Gotowanie nie niszczy przeciwutleniaczy! Wiadomo też, że najwięcej zawierają ich kapelusze grzybów.

Co ciekawe, tradycja jedzenia grzybów, tak powszechna w naszym kraju, niemal nie istnieje w USA. Być może dlatego amerykańscy badacze przebadali tylko 13 gatunków.

Skoro jednak prawdziwki są takie zdrowe, to może warto byłoby przeanalizować również inne gatunki należące do tego rodzaju grzybów. Chodzi m.in. o doskonale znane koźlarze i podgrzybki – aromatyczne przysmaki z polskich lasów.

Wiele bowiem wskazuje na to, że nie ma nic bardziej pysznego i zdrowego zarazem, niż polska zupa grzybowa oraz pożywny gulasz z suszonymi podgrzybkami.

Anna Piotrowska (www.zdrowie.pap.pl )

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Badanie rezonansem magnetycznym – Czym różni się 1,5 Teslowy od 3 Teslowego.

Jedną z najnowocześniejszych technik diagnostyki obrazowej jest rezonans magnetyczny, będący bardzo dokładnym badaniem, przedstawiającym przekrój narządów wewnętrznych. Liczba urządzeń, a także liczba pacjentów, u których zleca się wykonanie rezonansu magnetycznego stale rośnie. Jak przebiega badanie i kiedy powinno zostać wykonane oraz przy użyciu jakiego sprzętu? Na te i inne pytania pacjenci najczęściej poszukują odpowiedzi.

Czym jest rezonans magnetyczny?

Rezonans magnetyczny, w skrócie MRI (ang. magnetic resonance imaging) to nieinwazyjna i bezbolesna metoda, która pozwala uwidocznić wszystkie wewnętrzne struktury anatomiczne ciała człowieka w dowolnej płaszczyźnie. Rezonans magnetyczny wykorzystuje właściwości magnetyczne cząsteczek wody, znajdującej się w organizmie człowieka. Wytworzone przez urządzenie MRI pole magnetyczne pobudza protony wodoru znajdujące się w organizmie, które ulegają pewnemu uporządkowaniu i oddają energię poprzez emitowanie fal. Wysłane przez protony fale są odbierane przez czujnik aparatu, który następnie przetwarza je w obraz widoczny na monitorze. Technologia pozwala także na stworzenie trójwymiarowych obrazów badanych narządów. W badaniu nie jest wykorzystywane promieniowanie rentgenowskie, dzięki czemu nie jest ono inwazyjne. Wykorzystywane podczas MRI pole magnetyczne oraz fale radiowe są w pełni bezpieczne dla człowieka.

Wskazania do wykonania rezonansu magnetycznego.

Badanie to pozwala ocenić wszystkie narządy wewnętrzne oraz tkanki, a zastosowanie kontrastu pozwala ocenić nawet ich funkcję. Za pomocą rezonansu można wykryć nieprawidłowości, np. obecność guzków nowotworowych, nieprawidłowości anatomiczne czy  występowanie stanów zapalnych. Rezonans magnetyczny znajduje zastosowanie zwłaszcza w diagnostyce chorób ośrodkowego układu nerwowego (w zaburzeniach neurologicznych, nowotworach mózgu, chorobie Alzheimera, stwardnieniu rozsianym i innych). Wykonanie MRI zasadne jest także w urazach głowy, chorobach genetycznych, chorobach kręgosłupa, chorobach serca.  Wskazania do badania są bardzo liczne i obejmują wiele różnych chorób. Ze względu na specyfikę MRI, zastosowania tej metody jest ograniczone jedynie w diagnostyce chorób płuc. Miąższ płuc zawiera bowiem znikome ilości wody, a więc i wodoru, dlatego metoda ta nie może być z powodzeniem wykorzystywana we wszystkich przypadkach.

 Przeciwwskazania do wykonania MRI.

Rezonans magnetyczny uznawany jest za bezpieczną metodę obrazowania wykorzystywaną w medycynie. Istnieją jednak przypadki, w których badanie może wiązać się z niebezpieczeństwem dla chorego. Ze względu na działanie silnego pola magnetycznego, badanie nie powinno być wykonywane u osób, w ciele których znajdują się metalowe przedmioty.

Badanie nie może zostać wykonane m. in. u osób, które mają:

  • rozrusznik serca,
  • neurostymulanty,
  • implant ślimakowy,
  • klipsy metalowe na naczyniach mózgowych (m. in. po operacji tętniaków),
  • odłamki metaliczne w okolicy gałki ocznej,
  • elektrody dosercowe,
  • stymulatory wzrostu kości,
  • pompy infuzyjne.

Względnym przeciwwskazaniem do wykonania MRI jest:

  • niemożność pozostawania w bezruchu – ruchy mimowolne, choroba Parkinsona,
  • nasilona klaustrofobia,
  • pierwszy trymestr ciąży.

Każdorazowo o dopuszczeniu lub wykluczeniu z badania decyduje nadzorujący je lekarz radiolog.

Przygotowanie i przebieg badania.

Przygotowanie do badania różni się w zależności od rodzaju badania i badanej okolicy. W niektórych przypadkach wymagane jest pozostanie na czczo (szczegóły powinny zostać podane przy rejestracji na badanie). W dniu badania można przyjmować leki jak zwykle, popijając niewielką ilością wody. Obszar badania powinien być czysty, pozbawiony kosmetyków, których skład może zniekształcić pole magnetyczne, a  tym samym zaburzyć wynik badania (dotyczy to przede wszystkim makijażu i lakieru do włosów – w przypadku badania głowy).

Przed badaniem należy pozostawić w szatni wszystkie metalowe przedmioty, biżuterię, karty magnetyczne, telefon, klucze.

Badanie zwykle trwa od 15 – 60 minut. Pacjent umieszczany jest w wąskim, oświetlonym tunelu z klimatyzacją, w którym powinien leżeć na plecach bez ruchu. Badany pozostaje cały czas w kontakcie słownym z personelem, który może wydawać mu polecenia. Jeśli podczas badania konieczne jest podanie środka kontrastującego, pielęgniarka zakłada choremu wkłucie dożylne (wenflon), przed rozpoczęciem badania. Tą drogą kontrast zostaje podany w ostatniej fazie badania.

Aparat 1.5 Teslowy a 3 Teslowy. Który lepszy?

Rezonans magnetyczny wykonywany jest aparatami o różnym nasileniu pola magnetycznego. Zwykle wykorzystuje się pole magnetyczne od 0,2 do 3,0. Obecnie standardem i podstawą diagnostyki są obrazy otrzymane z aparatu 1,5 Teslowego. Aparaty 3 Teslowe, które nie są jeszcze powszechnie wykorzystywane, pozwalają na uzyskanie obrazów o wyższej rozdzielczości i dokładności, niż ma to miejsce w przypadku aparatów 1,5 T. Wynika to z możliwości urządzenia 3 T do niwelowania ruchu, który może zaburzyć obraz. Ponadto badanie wykonywane aparatem 3 T trwa znacznie krócej niż wykonywane standardowym urządzeniem. Dla przykładu, dotychczasowy czas badania wynoszący 30 – 60 minut, przy użyciu 3 T aparatu trwa 15 – 30 min, a wiec dwa razy krócej! Jest to ważne zwłaszcza dla osób w podeszłym wieku oraz dzieci. Nie oznacza to jednak, że aparat 3 T jest bezwzględnie lepszy. Obrazy uzyskane z aparatów 1,5 T są bowiem wystarczające i z sukcesem wykorzystywane w diagnostyce medycznej. W niektórych przypadkach może jednak wystąpić wskazanie do wykonania badania MRI aparatem 3 T, którego, dostępność jest mniejsza, a koszt badania zdecydowanie wyższy.

Rezonans magnetyczny bardzo często jest badaniem wykonywanym u pacjentów celem ostatecznego potwierdzenia lub wykluczenia zmian. To nowoczesne i bardzo dokładne badanie wykorzystywane w diagnostyce wielu chorób. W praktyce klinicznej wykorzystywane są aparaty MRI o różnym natężeniu pola magnetycznego, jednak podstawę diagnostyki stanowią aparaty 1,5 Teslowe.

Redakcja pacjentinfo.pl

 

Czy zawodnik sumo, choć gruby, może być zdrowy?

To FAKT. Wyróżniane są dwa główne typy otyłości pokarmowej: otyłość z prawidłowym profilem metabolicznym, w której ktoś ma prawidłowe wyniki badań oraz otyłość z wysokim poziomem zaburzeń metabolicznych.

Osoby z typem otyłości „zdrowej” mają prawidłowy profil metaboliczny, czyli mają w normie poziom cholesterolu, cukru i ciśnienie tętnicze, choć są otyłe. Klasycznym tego przykładem są japońscy zapaśnicy sumo, którzy ważą nawet 200 kg, ale wyniki badań mają prawidłowe. Okazało się, że osoby ze „zdrową otyłością” mają inne rozłożenie tkanki tłuszczowej w organizmie. Przypomnijmy, że gromadzi się ona m.in. pod skórą (tzw. podskórna) lub też wokół narządów w jamie brzusznej, takich jak: żołądek, wątroba, jelita czy trzustka (tzw. trzewna).

– Gdy obejrzy się w tomografii komputerowej przekrój ciała zawodników sumo, widać, że tłuszcz podskórny na obwodzie jest bardzo duży i przerośnięty, natomiast tłuszcz trzewny minimalny – podkreśla prof. Andrzej Milewicz, endokrynolog. – Odwrotnie niż w otyłości brzusznej, czyli tej „niezdrowej”, w której tłuszcz trzewny przerasta i powoduje wypchnięcie mięśni brzusznych, przez co panowie wyglądają, jakby połknęli piłkę, natomiast tłuszcz podskórny jest znacznie mniejszy.

Gdy w Japonii zbadano jak gromadzi się tkanka tłuszczowa u profesjonalnych, japońskich zapaśników sumo, okazało się, że wszyscy mieli bardzo wysokokaloryczną dietę. Jedli 5000 do 7000 kalorii dziennie, ale jednocześnie bardzo ciężko ćwiczyli. Mimo, że wszyscy – zgodnie z przyjętymi standardami – uważani są za osoby otyłe – poziom glukozy, trójglicerydów i cholesterolu mieli prawidłowy. Badania tomografii komputerowej wykazały, że mają oni znaczący udział masy mięśniowej. Zdaniem badaczy, właśnie muskulatura i regularne ćwiczenia fizyczne mogą ich chronić przed gromadzeniem się tkanki tłuszczowej trzewnej, która powoduje, że jesteśmy bardziej narażeni na cukrzycę typu 2 czy choroby układu krążenia.

U zawodników sumo, gdy przestają intensywnie ćwiczyć, otyłość często zmienia się w formę niezdrową – podkreśla prof. Milewicz.

U osób ze „zdrową otyłością” nie odkłada się patologicznie tłuszcz w mięśniach i wątrobie. Ale doniesienia opublikowane w Journal of Clinical Endocrinology and Metabolism wykazały, że procent stłuszczenia wątroby u takich osób jest wysoki, a więc mają wyższe ryzyko rozwoju cukrzycy w porównaniu do osób z właściwą masą ciała.

Istotną cechą „zdrowej” otyłości jest też fakt, że często zaczyna się ona już w dzieciństwie, czyli przed 20 rokiem życia. Wykazano zależność między czasem ujawnienia i trwania otyłości, a wrażliwością tkanek na insulinę. Podkreśla się, że w organizmie występują mechanizmy adaptacyjne, które nie dopuszczają m.in. do wystąpienia insulinooporności w dzieciństwie.

Większość polskich i zagranicznych ekspertów ds. zdrowia publicznego zgodnie ocenia jednak, że dla zachowania optymalnego zdrowia najlepsze jest utrzymywanie prawidłowej masy ciała. Z jednej strony chodzi więc o to, aby nie mieć niedowagi, a z drugiej, by nie mieć otyłości.

Źródło: www.zdrowie.pap.pl

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Suplementy odchudzające… nie odchudzają

Choć na rynku dostępna jest ogromna liczba preparatów odchudzających, korzystanie z nich na własną rękę raczej nie pomoże w zrzuceniu zbędnych kilogramów. Na jakiej zasadzie działają suplementy diety reklamowane jako środki na odchudzanie?

Suplementy są zaliczane do kategorii żywności, a nie leków. To istotne rozróżnienie, bo lek ma leczyć, a suplement diety jest dodatkiem do niej. Te, które reklamowane są jako preparaty odchudzające, najczęściej zawierają chrom, błonnik, multiwitaminy, karnitynę, chitosan lub kwas linolowy (CLA), magnez. Lista składników jest tu jednak niewyczerpana.

Niezależnie od tego dotychczasowe badania nie potwierdzają ich mocy jako środki odchudzające. Oto przykłady:

  • Szef Instytutu Żywienia i Psychologii na Uniwersytecie Medycznym w Getyndze dr Thomas Ellrott wraz ze swym zespołem sprawdził dziewięć popularnych suplementów diety. Badano te, które zawierały L-karnitynę, poliglukozaminę, proszek z kapusty i z nasion guarany, wyciąg z fasoli, wyciąg z dziwidła (Garcinia Cambodia), alginian sodu oraz tabletki z błonnikiem i wybrane ekstrakty roślinne. Uczestnicy dostawali albo któryś z nich, albo placebo (substancję nieaktywną).

Rezultat: „Nie stwierdziliśmy żadnej statystycznie istotnej różnicy w ubytku wagi w przypadku żadnego z tych produktów w porównaniu do placebo” – zapewnia dr Ellrott.

  • Dr Igho Onakpoya z Peninsula Medical School na Uniwersytecie w Exeter i Plymouth w Wielkiej Brytanii przeprowadził metaanalizę wszystkich badań klinicznych suplementów diety na odchudzanie. Objęto nimi dziewięć popularnych preparatów zwierających pikolinian chromu, wyciąg z przęśli (efedra), gorzkiej pomarańczy, kwasu linolowego (CLA), wapna, guarany, glukomannanu, chitosanu i zielonej herbaty.

Rezultat: „Nie ma żadnych dowodów na to, że którykolwiek z tych suplementów diety jest właściwym sposobem leczenia obniżającym wagę” – zapewnia Onakpoya.

Jak się odchudzać

Są metody odchudzania o udowodnionej skuteczności, m.in.:

  • operacja bariatryczna;
  • odpowiednio skomponowana dieta połączona z indywidualnie dobraną aktywnością fizyczną.

Czy zatem tabletki nie pomogą? Na polskim rynku dostępny jest tylko jeden lek (a nie suplement diety), dostępny wyłącznie na receptę lekarza. Jego udowodnione w wieloetapowych badaniach działanie polega na tym, że ogranicza wchłanianie tłuszczów w przewodzie pokarmowym.

Czy suplementy diety należy więc wyrzucić do kosza? Zdaniem dr Magdaleny Białkowskiej z Instytutu Żywności i Żywienia suplementy diety, jeśli mają jakieś uzasadnienie w odchudzaniu, muszą być dobierane indywidualnie przez osoby profesjonalnie zajmujące się terapią otyłości i nadwagi. Niektóre są przydatne jedynie jako uzupełnienie diet odchudzających, które mogą pozbawić organizm cennych składników pokarmowych.

Do takich należą preparaty zawierające błonnik, gdyż dobrze wspomaga on odchudzanie: daje uczucie sytości i obniża we krwi glukozę, cholesterol i trójglicerydy, a jednocześnie zwiększa wrażliwość organizmu na działanie insuliny. Potrzebna jest jednak rozwaga w jego stosowaniu, bo jego nadmiar może powodować problemy zdrowotne.

Żadne suplementy i preparaty odchudzające nie zastąpią jednak racjonalnej diety i aktywności fizycznej.

Justyna Wojteczek (www.zdrowie.pap.pl)

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Za dużo połączeń w mózgu autystyka

Uszkodzony gen może odpowiadać za tworzenie się zbyt wielu połączeń w mózgu, co utrudnia komunikację między neuronami. Zjawisko to daje się powiązać z autyzmem.

Poszukiwanie przyczyn autyzmu jest niewątpliwie jednym z większych wyzwań współczesnej nauki. Po latach badań wiadomo, że jest to problem bardziej złożony niż się początkowo wydawało. Choć nie udało się dotąd wskazać jednego, kluczowego czynnika odpowiedzialnego za tę chorobę, to jednak nasza wiedza o jej mechanizmach rozwoju cały czas się powiększa. Najnowsze badania dowodzą, że przyczyny mogą tkwić w wadliwie działających genach.

Konkretnie, na celowniku uczonych znalazło się sześć genów odpowiadających za przyczepianie białka zwanego ubikwityną do innych białek. Oznaczone ubikwityną białka komórkowe ulegają degradacji. Chodzi o białka błędnie zsyntetyzowane, nieprawidłowo rozmieszczone w komórce lub starzejące się.

W przypadku ludzi z autyzmem zauważono, że część z nich nosi w swoim DNA mutację uniemożliwiającą właściwe funkcjonowanie genów związanych z działaniem ubikwityny. Ale jak dokładnie zmiany te wpływają na działanie mózgu – nie było wiadomo.

Aby uzyskać choć częściową odpowiedź na to pytanie naukowcy z zespołu prof. Azada Bonniego z Washington University School of Medicine przeprowadzili ciekawy eksperyment.

Czy nadmiar synaps jest przyczyną autyzmu?

Zespół prof. Azada Bonniego, chcąc zasymulować uszkodzenie genu, po prostu usunął jeden z nich – zwany RNF8 – z neuronów znajdujących się móżdżku młodych myszy. Móżdżek odpowiada m.in. za zdolność koordynacji ruchów ciała i zachowanie równowagi. Jest też jednym z kluczowych obszarów mózgu związanych z autyzmem, ponieważ niektóre osoby cierpiące z powodu tej choroby mają problemy z koordynacją ruchową.

Okazało się, że neurony, w których nie ma genu RNF8 tworzą aż 50 procent więcej synaps – połączeń między komórkami nerwowymi. I te dodatkowe synapsy działają, przesyłając impulsy elektryczne. W efekcie, siła przesyłanego sygnału jest mniej więcej dwa razy większa niż normalnie.

Na pierwszy rzut oka myszy bez genu, nie miały większych problemów z poruszaniem się, biegały normalnie, a łapki im się nie plątały. Jednak kiedy badacze postanowili nauczyć je nowych reakcji ruchowych na zagrożenie, miały z tym wielki problem.

Naukowcy uczyli myszy kojarzyć dmuchnięcie powietrza w oko z błyskiem światła. Większość gryzoni nauczyła się zamykać oko, w momencie, kiedy światło się pojawiało, by uniknąć późniejszego podrażnienia. Problem z tym miały jedynie zwierzęta bez genu RNF8, które zamykały oko jedynie w przypadku jednej trzeciej testów.

Chaos komunikacyjny w głowie utrudnia naukę

Ale móżdżek odpowiada nie tylko za koordynacje ruchową, lecz także za wyższe funkcje poznawcze, takie jak mowa czy uwaga. Tymczasem autystycy często mają opóźnienia w rozwoju mowy lub też obsesyjnie skupiają swoją uwagę na niektórych przedmiotach.

Naukowcy podkreślają, że istnieje oczywiście wielka różnica pomiędzy myszą, która nie potrafi nauczyć się zamykać oczu, a osobami z autyzmem mającymi problem z komunikacją. Niemniej jednak, zwracają uwagę na to, że zbyt duża liczba połączeń w mózgu może mieć wiele konsekwencji także dla ludzkich zachowań.

– Można by sądzić, że posiadanie większej liczby synaps usprawni pracę mózgu, ale tak się nie dzieje w tym przypadku. Zwiększona liczba synaps powoduje chaos komunikacyjny w rozwijającym się mózgu, co koreluje z problemami z nauką, ale jeszcze nie wiemy jak – mówi prof. Azad Bonni.

Wyniki opisanych powyżej eksperymentów zespół prof. Bonniego opublikował w „Nature Communication”.

Inne badania tego samego zespołu dowodzą, że także inne geny związane z ubikwityną, powodują tworzenie się zbyt dużej liczby synaps w móżdżku. Naukowcy przyznają jednak, że potrzebują więcej czasu, by dokładnie zrozumieć konsekwencje tych procesów.

Anna Piotrowska (www.zdrowie.pap.pl)

Źródło grafiki: www.pixabay.com

 

Dieta i aktywność fizyczna w aktywnej fazie leczenia raka

Czasy, gdy pacjentom w trakcie leczenia onkologicznego zalecano leżenie w łóżku dawno minęły – mówią zgodnie lekarze …

COVID-19 obecnie: czy będą nowe szczepionki?

Firmy pracują nad preparatami przeciwko nowym wariantom koronawirusa. Według FDA mają one uwzględniać nowe typu szczepu …

Apetyt na kawę służy zdrowej starości

Co piąty mieszkaniec Unii Europejskiej ma 65 lat i więcej. Oznacza to, że niemal 100 milinów ludzi na naszym kontynencie …