Kategoria: CHOROBY

Covid-19 jak AIDS i SARS? Uwaga, jedna jaskółka wiosny nie czyni

Szerzy się niepokój związany z nowym koronawirusem. Niestety, czasem podkręcany przez media, które zbyt lekko wyciągają wnioski z publikowanych obecnie badań naukowych. Ostrożnie! Na razie z pełną pewnością wiemy, że wciąż dość mało wiemy o naturze zarówno wirusa SARS-CoV-2, jak i choroby Covid-19.

Do tego, by wysnuwać kategoryczne wnioski na temat nowego koronawirusa, potrzebujemy znacznie więcej czasu niż kilka miesięcy i znacznie więcej badań na dużych próbach (uczestników, tkanek itp.) w różnych ośrodkach naukowych, niż jest to obecnie możliwe. Dlatego ostatnie doniesienia niektórych mediów, że np. Covid-19 jest jak kombinacja SARS i AIDS niepotrzebnie straszy odbiorców takich artykułów.

Redakcje mają jednak jak w banku, że internauta w taką informację kliknie – w końcu łączy ona wywoływaną przez obecnego koronawirusa chorobę z AIDS i SARS: chorobami w zbiorowej wyobraźni podobnymi do średniowiecznych plag. Tymczasem owo doniesienie opierało się na naukowej publikacji prezentującej rezultaty sekcji zwłok 1 (słownie: jednego!) pacjenta, w wieku 85 lat, który chorował na Covid-19. Lub, o czym niżej, na sekcjach 9 (słownie dziewięciu!) pacjentów, którzy chorowali na nową chorobę.

Choć media podawały źródło tego odkrycia: Journal of Forensic Medicine, to informacja z pewnością pochodzi z wywiadu z Peng Zhiyong, dyrektorem oddziału intensywnej terapii szpitala w Wuhan zamieszczonym w „Global Times”. Tu pewna ciekawostka: ponieważ doniesienia były sprzeczne (dziewięciu vs jeden pacjent poddany badaniu post mortem) niżej podpisana, chcąc sprawdzić, jak było naprawdę, spróbowała znaleźć streszczenie publikacji z periodyku „Journal of Forensic Medicine”. Ani poprzez wyszukiwarkę Google Scholar, ani w bazie PubMed, nie znalazłam jednak przywoływanego przez media artykułu (odkryłam zaś, że Journal of Forensic Medicine jest proweniencji bułgarskiej, ale na stronie internetowej tego czasopisma nie ma zamieszczonego abstraktu przywoływanej pracy).

Nie znaczy to, że taki artykuł nie istnieje (może na przykład dostępny jest jedynie w języku chińskim). Niezależnie jednak od tego, czy tak jest, sugerowanie daleko idących wniosków na podstawie badania jednego tylko przypadku, na dodatek dotyczącego pacjenta w wieku 85 lat (czyli takiego, który, chociażby z racji wieku, z dużym prawdopodobieństwem ma już zniszczone różne organy, w tym – płuca,) jest nieodpowiedzialne. Podobnie nieodpowiedzialne jest sugerowanie takich wniosków na podstawie sekcji dziewięciu pacjentów. To tzw. case studies, o słabej sile dowodowej (co wcale nie oznacza, że nie są przydatne w praktyce klinicznej lekarzy).

O rozmaitych zmianach patologicznych w przebiegu Covid-19 możemy poczytać w różnych publikacjach naukowych. W znanym wszystkim periodyku „The Lancet” opublikowana jest na przykład praca grupy chińskich naukowców, przeprowadzona także na podstawie przebiegu choroby, leczenia oraz badania post mortem (sekcji zwłok) jednego 50-letniego pacjenta. Autorzy wprost wskazują, że ich doniesienie może pomóc kolegom po fachu w praktyce klinicznej (tłumacząc po ludzku – chodzi np. o dobieranie leków dla pacjentów chorych na Covid-19) i w wyjaśnieniu patogenezy nowej choroby. I na razie nic więcej.

Z każdym dniem przybywa doniesień na temat nowego koronawirusa i tego, jak działa na ludzki organizm. Siłą rzeczy naukowcy bardzo ostrożnie formułują w nich swoje wnioski, bo baza wiedzy dopiero jest tworzona, a istotny w weryfikacji tych wniosków jest czas (mierzony w medycynie miesiącami i latami obserwacji). Ta naukowa baza wiedzy o mechanizmach choroby, sposobach radzenia sobie z nią, czynnikach, które ją wywołują, które jej sprzyjają itd., właśnie jest tworzona – także poprzez studia przypadków, jak cytowane wyżej.

„Wciąż mamy luki w naszej wiedzy. Początkowe doświadczenia tych pacjentów (pierwszych zakażonych koronawirusem – przyp. red.) i odpowiedź na ich objawy zanim zaczęto je rejestrować, pozostają nieudokumentowane. Narażenie i potencjalne zakażenie profesjonalistów medycznych wciąż budzą najwyższe obawy. Przez jakiś czas nie będziemy znali konsekwencji kwarantanny wdrożonej w Wuhan 23 stycznia 2020 roku. Służby medyczne w Chinach znajdują się pod ogromną presją podejmowania decyzji w oparciu o niekompletną i gwałtownie zmieniającą się wiedzę o epidemii. Media, które pogłębiają lęki poprzez doniesienia o “zabójczym wirusie” jedynie szkodzą wysiłkom zmierzającym do tego, by wdrożyć bezpieczną i skuteczną strategię kontroli infekcji. Otwarte dzielenie się danymi jest najważniejsze” – głosi styczniowy editorial redakcji „The Lancet” towarzyszący decyzji o otwartym dzieleniu się najnowszymi doniesieniami dotyczącymi nowego wirusa.

W ten sposób, cegiełka po cegiełce, czyli doniesienie po doniesieniu, buduje się skuteczna strategia walka z chorobą. Każdą chorobą. Jeśli chodzi o tę, która obecnie znajduje się na czołówkach wszystkich mediów, dla laików nauka ma dość prozaiczne zalecenia: częste mycie rąk, unikanie dużych skupisk ludzkich, a w razie konieczności kwarantanny czy też – w razie zachorowania – skrupulatne przestrzeganie  wszystkich zaleceń służb medycznych. Ach, i co równie istotne: zalecane jest też zachowanie spokoju.

Justyna Wojteczek, www.zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Podejrzenie zakażenia koronawirusem: co robić?

Masz uzasadnione obawy, że jesteś zakażony nowym koronawirusem? Nie zgłaszaj się do przychodni. Zadzwoń do najbliższej stacji sanepidu lub zgłoś się na oddział zakaźny w szpitalu. Nie korzystaj z transportu publicznego! Nie ma jednak sensu, by nie chodzić do pracy po powrocie z Włoch, czy Chin, jeśli nie występują objawy zakażenia.

To wskazówki, które 27 lutego przekazywali w parlamencie przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia i Główny Inspektor Sanitarny. Wszyscy apelowali o zachowanie spokoju.

Co może uzasadniać podejrzenie zakażenia koronawirusem?

  • Objawy przypominające infekcję grypową: temperatura powyżej 38 stopni Celsjusza, kaszel, duszności oraz
  • Kontakt z osobą zakażoną koronawirusem lub
  • Przebywanie w ciągu ostatnich dwóch tygodni na terenie ogniska zakażeń (w Europie to na przykład niektóre rejony północnych Włoch).

Minister zdrowia Łukasz Szumowski podkreślił, że „zalecanie pracownikom, którzy wrócili z Włoch, by zostali w domu, nie jest podyktowane wiedzą medyczną”.

– Jeśli nie wystąpiły objawy zakażenia koronawirusem, powinniśmy funkcjonować tak jak dotychczas – wskazał.

Dotychczas w Polsce nie potwierdzono żadnego zakażenia wirusem SARS-CoV-2; wykonano 350 testów w celu stwierdzenia jego obecności i rezultaty wszystkich były negatywne. Z powodu podejrzenia zakażenia wirusem hospitalizacją objęto 47 osób, 55 osób jest na kwarantannie, a monitorowanych przez służby sanitarne jest 1570 osób. Z najnowszych danych wynika, że na świecie zakażonych jest ponad 81 tys. osób, zmarło już ponad 2,7 tys.

Najważniejsze informacje o nowym koronawirusie

Ministerstwo Zdrowia opracowało krótki filmik z najistotniejszymi informacjami o koronawirusie; obejrzyj poniżej.

 

Szef GIS Jarosław Pinkas poinformował, że po analizie ok. 80 tys. przypadków zakażeń wskaźnik śmiertelności z powodu koronawirusa wynosi między 2,6 a 4 proc. w zależności od wieku pacjenta i miejsca, w którym mieszka. W Europie śmiertelność jest mniejsza m.in. dlatego, że dostęp do opieki zdrowotnej jest lepszy.

– Wszystkie zgony zanotowane w Europie to są zgony ludzi starszych z wielochorobowością, obciążeniami chorobowymi. Można powiedzieć, że osoby w średnim wieku i młode mają ogromne szanse na pełne wyzdrowienie. Co ciekawe, bardzo rzadko chorują dzieci. Nie ma przypadku zgonu dziecka – dodał.

Justyna Wojteczek, www.zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Koronawirus może z nami zostać wiele miesięcy

Biorąc pod uwagę aktualną sytuację epidemiologiczną i to, że na świecie jest kilka aktywnych ognisk zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2, to niewykluczone, że wirus zostanie z nami na wiele miesięcy – uważa dr Paweł Grzesiowski z Centrum Medycyny Zapobiegawczej.

Jak odróżnić zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2 od tego wirusem grypy?

Nie da się odróżnić go ani na podstawie badania przedmiotowego, ani na podstawie objawów. Typowe objawy są takie same: gorączka, bóle mięśni, kości, głowy, osłabienie, kaszel, ewentualnie śródmiąższowe zapalenie płuc.

Dlaczego niektórzy umierają, a innym udaje się wyzdrowieć?

Jak na razie mamy dane ograniczone, głównie z Chin, ale wśród grupy zmarłych dominuje wiek co najmniej 60-70 lat oraz przewlekłe choroby płuc i serca. Wirus wiąże się z receptorem ACE-2 i jest zapewne silniej wyrażony u ludzi dorosłych niż u dzieci oraz u osób chorych.

Narasta niepokój związany z nowym koronawirusem. Czy zasłużenie ma tak złą opinię?

Wirus SARS-CoV-2 jest 10-15 razy bardziej zjadliwy na obecnym etapie niż grypa, ale mniej niż SARS czy MERS. Główną przyczyną emocji jest to, że jest nowy, czyli ludzkość go nie zna, a wszystko, co nowe, budzi lęk. Masowe zachorowania mogą być poważnym problemem dla wszystkich aspektów życia i opieki zdrowotnej. Pamiętam jednak świńską grypę, która również początkowo wzbudziła ogromne emocje, a potem spowszedniała.

Jak długo może potrwać zagrożenie koronawirusem – wygaśnie, jak dzieje się to z grypą, czy będzie trwała dłużej?

Nie znamy jeszcze właściwości tego wirusa w ciepłym klimacie, ale biorąc pod uwagę jego pierwotne pochodzenie, czyli jaskinie i nietoperze, w suchym i ciepłym klimacie, raczej będzie przenosił się gorzej. Ocieplenie wiosenne w naturalny sposób może wpłynąć na zmniejszenie zachorowalności,  chociaż pamiętajmy, że wirus świńskiej grypy zaatakował w maju i całe lato w pierwszym roku był aktywny. Biorąc pod uwagę aktualną sytuację epidemiologiczną, kilka aktywnych ognisk, to myślę, że wirus pozostanie z nami na wiele miesięcy…

Jak chronić się przed koronawirusem

  • często i dokładnie myć mydłem ręce pod bieżącą wodą
  • unikać dotykania oczu
  • unikać dużych skupisk ludzkich

Źródło: Monika Wysocka, www.zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Rak nie zna metryki – na te nowotwory dzieci chorują najczęściej

„Państwa dziecko ma nowotwór” – ta informacja wywraca do góry nogami świat wielu rodzin, a dzieciom odbiera beztroskie dzieciństwo. Rocznie w Polsce diagnozuje się około 1100 – 1200 przypadków nowych zachorowań na nowotwory wśród dzieci.
15. lutego obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Walki z Nowotworami Dziecięcymi (International Childhood Cancer Day), którego celem jest zwiększenie świadomości na temat chorób onkologicznych u najmłodszych, a także pokazanie, z jakimi problemami muszą mierzyć się mali Pacjenci onkologiczni i ich rodziny.

Białaczka, guz mózgu, chłoniaki

Nowotwory wieku dziecięcego stanowią 1% wszystkich nowotworów, a najczęściej występującymi w młodej części społeczeństwa są białaczki, guzy mózgu, chłoniaki i mięsaki. W Polsce każdego roku diagnozuje się ok. 1100-1200 przypadków zachorowań na nowotwory wśród dzieci – niestety liczby te są stałe, pomimo tego, że populacja dziecięca zmniejszyła się aż o 20% w ciągu ostatnich 20 lat.

Diagnoza, leczenie, szansa na zdrowie

Nowotwory u dzieci są inne niż u dorosłych, ze względu na odmienną charakterystykę, przebieg kliniczny oraz właściwości biologiczne. Przy ich leczeniu stosuje się różne możliwości terapeutyczne, dostosowane do rodzaju nowotworu: chemioterapię wielolekową, radioterapię, leczenie chirurgiczne, a także coraz częściej immunoterapię oraz terapię komórkową (transplantację komórek krwiotwórczych).

Leczenie nowotworów wieku dziecięcego opiera się na zasadzie terapii skojarzonej: chemioterapii wielolekowej, radioterapii i leczeniu chirurgicznym. W ostatnich latach dochodzi do tego immunoterapia i terapia komórkowa.

– tłumaczy prof. dr hab. n. med. Jan Styczyński, Konsultant Krajowy w dziedzinie onkologii i hematologii dziecięcej.

Przykładem terapii komórkowej jest przeszczepienie komórek krwiotwórczych – od Dawcy rodzinnego lub niespokrewnionego. Rocznie w Polsce około 180-200 dzieci jest poddawanych tej formie leczenia, chociaż warto podkreślić, że część z nich jest poddawana transplantacji z powodu chorób nieonkologicznych. To pokazuje, że dzięki przeszczepieniu krwiotwórczych komórek można leczyć wiele chorób.

– dodaje prof. Jan Styczyński.

Białaczka – „niezawiniona choroba”

Ostra białaczka limfoblastyczna to choroba „niezawiniona”, która może dotknąć każdego – niezależnie od wieku czy stylu życia, jaki prowadzi. To właśnie leukemia – nowotwór krwi – jest jedną z najczęściej występujących chorób u dzieci. Ze statystyk wynika, że 4 na 100 000 dzieci choruje na białaczkę.
Białaczka rozwija się u dzieci bardzo szybko, ale jeśli zostanie wcześnie zdiagnozowana i wdrożone zostanie leczenie w specjalistycznym ośrodku, to przeważająca liczba Pacjentów ma szansę na wyleczenie. Często niezbędnym etapem terapii jest przeszczepienie krwiotwórczych komórek od Dawcy spokrewnionego lub niespokrewnionego. Szanse na znalezienie zgodnego Dawcy niespokrewnionego są bardzo małe – wynoszą 1:20 000, a w przypadku rzadkiego genotypu tylko 1: kilku milionów. Pomimo nieustannego rozwoju hematoonkologii i wysokiej skuteczności leczenia, u około 15-20% małych Pacjentów dochodzi do wznowy choroby – jednym z nich jest Madzia.

Madzia, białaczka i Nagroda Nobla

Nie wie jeszcze, kim chce zostać w przyszłości, ale wie, że gdy dorośnie, chciałaby zdobyć Nagrodę Nobla. We wrześniu 2019 roku 6-letnia Madzia z Krakowa została uczennicą pierwszej klasy szkoły podstawowej i przewodniczącą klasy, ale niestety – nie na długo. Trzy tygodnie później okazało się, że po raz drugi będzie musiała zmierzyć się z trudnym przeciwnikiem – białaczką limfoblastyczną – i uroczyste pasowanie na ucznia, zamiast na sali gimnastycznej, musiało odbyć się w szpitalnej sali.
Po raz pierwszy białaczkę zdiagnozowano u dziewczynki w 2015 roku, gdy miała zaledwie 2 lata. Wtedy udało jej się pokonać chorobę – wznowy nic nie zapowiadało. W pewną środę Madzia bez problemu pokonała kraulem 12 długości basenu olimpijskiego, a w piątek zaczęło się przeziębienie. Badanie kontrolne morfologii wyszło niepokojące, lekarz stwierdził powiększenie wątroby i węzłów chłonnych – w kolejną środę Madzia była już w szpitalu i zaczęła kolejną chemioterapię. Białaczka znów zaatakowała – tym razem potrzebna jest pomoc niespokrewnionego Dawca szpiku, na którego dziewczynka czeka w szpitalu w Prokocimiu.

Madzia musi mieć przeszczep szpiku od Dawcy niespokrewnionego. W tym momencie nie można już jej pomóc żadnym lekiem, ani chemioterapią – konieczne jest przeszczepienie. Od listopada poszukiwany jest dla Madzi zgodny Dawca szpiku – nikt z naszej rodziny nie może być Dawcą, więc uratować Madzię może tylko zgodny niespokrewniony Dawca, którego nadal nie ma.

– mówi Pani Małgorzata, mama Madzi.

Mam ogromną prośbę do tych osób, które być może właśnie rozważają zostanie potencjalnym Dawcą szpiku – jeśli możecie, zarejestrujcie się! Dołączając do bazy Dawców szpiku zwiększacie szansę na uratowanie nie tylko mojego dziecka, ale wszystkich tych, dla których jedyną szansą na powrót do zdrowia jest przeszczep od Dawcy niespokrewnionego. Jeśli już jesteście potencjalnymi Dawcami szpiku, zastanówcie się, czy wasze dane kontaktowe są aktualne – jeśli nie, zaktualizujcie je proszę – być może to do Was zadzwoni telefon i będziecie mogli uratować komuś życie.

– apeluje mama Madzi.

Żeby dołączyć do bazy Dawców szpiku Fundacji DKMS, wystarczy wejść na stronę https://www.dkms.pl/pl/zostan-dawca i zamówić bezpłatny pakiet do samodzielnego pobrania wymazu z wewnętrznej strony policzka.
Źródło: Materiał prasowy

Otyłość trzeba leczyć

Otyłość to choroba, która jak grypa czy nadciśnienie – wymaga leczenia. Zwłaszcza, że jest ona przyczyną wielu innych chorób, które prowadzą do poważnego pogorszenia stanu zdrowia, a także przedwczesnej śmierci. Czas przestać traktować ją tylko jako defekt estetyczny i zająć się nią na poważnie – nawołują specjaliści.

Sytuacja jest naprawdę zła – takiej częstości występowania otyłości nigdy dotychczas nie było. Według danych z 2016 roku w Polsce problem nadwagi dotyczy aż 68 proc. mężczyzn i 53 proc. kobiet, zaś otyłości 25 proc. mężczyzn i 23 proc. kobiet. Liczby te jednak z roku na rok dramatycznie wzrastają. Dzis na świecie żyje ponad 600 mln otyłych osób. Nadmiar kilogramów zaczyna być problemem już nawet w krajach Afryki i Azji.

– Jesteśmy świadkami sytuacji bez precedensu, niebywałej epidemii – uważa prof. Paweł Bogdański, internista i hipertensjolog, kierownik Katedry Leczenia Otyłości, Zaburzeń Metabolicznych i Dietetyki Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

Szczególnie kiepsko wyglądają statystki dla Polski: według prognoz do 2025 roku otyłość będzie już dotyczyła co trzeciego mężczyzny i 26 proc. kobiet, w dodatku otyłość wśród dzieci rośnie w Polsce najszybciej w Europie.

– Wszystkie konsekwencje otyłości przekładają się na dorosłe życie. Warto sobie uświadomić, że jeśli dzieciakom do 13 roku życia nie uda się z nią uporać, to 80 proc. z nich będzie mieć problem z wagą w dorosłym życiu. Dlatego to tak ważne, aby rozmawiać o otyłości otwarcie i edukować już dzieci – uważa lekarz.

Skąd wziął się problem otyłości

Patogeneza otyłości jest skomplikowana. Do czynników ryzyka zalicza się m.in.: interakcje między czynnikami genetycznymi, epigenetycznymi i środowiskiem w jakim funkcjonujemy, z uwzględnieniem tempa i stylu życia, stresu i dostępności do wysokoprzetworzonej żywności. Zatem, niejednokrotnie zbyt duża masa ciała wcale nie jest winą pacjenta.

Okazuje się, że niezwykle istotny jest np. czas przed zajściem w ciążę. Wykazano, że za grzechy rodziców w okresie przedprokreacyjnym i prokreacyjnym płacą dzieci. Już od dawna wiadomo, że niedobór lub nadmiar składników pokarmowych w życiu płodowym, prowadzi do trwałych modyfikacji procesów metabolicznych i hormonalnych, które wpływają na zdrowie dziecka w późniejszym okresie życia, czyli niejako „programują” one metabolizm i przebieg procesów fizjologicznych, co może skutkować rozwojem szeregu powikłań metabolicznych i sercowo‒naczyniowych w okresie dorosłości.

Tak więc otyłość to nie tylko prosta interakcja pomiędzy zbyt dużą ilością jedzenia, wysokoprzetworzonego, dostarczonego w niewłaściwy sposób, ze zbyt niskim poziomem aktywności fizycznej, która coraz częściej zastępowana jest elektrycznymi  hulajnogami, zakupami przez internet, pracą przed komputerem. To wszystko ma ogromne znaczenie, ale otyłość to dużo głębszy proces.

– Kłopot polega między innymi na tym, że zmienił się stosunek aktywności fizycznej w stosunku do przyjmowanych pokarmów. Kiedyś to było 3:1, teraz odwrotnie. A geny mamy z okresu paleolitu, one przystosowały nas do warunków panujących wtedy, gdy polowaliśmy na mamuta, kiedy musieliśmy się nabiegać, żeby zdobyć pożywienie. Od tego czasu wiele się zmieniło, a nasze geny nie nadążają za zmianą środowiska – tłumaczy specjalista.

W ostatnim czasie sporo mówi się o tym, że znaczenie ma też mikrobiom znajdujący się w naszym przewodzie pokarmowym, znaczenie mają też neurohormony wydzielane w centralnym układzie nerwowym. Wiele jest zaburzeń predysponujących do otyłości i współistniejących z nią. Bardzo często otyłość jest efektem zaburzeń psychologicznych – chęć zaspokajania miłości, przyjaźni, bezpieczeństwa, prowadzi do niekontrolowanego spożywania posiłków. Rozwojowi otyłości mogą sprzyjać też czynniki jatrogenne, związane z interwencjami medycznymi – jak np. przyjmowane w trakcie leczenia innych chorób leki.

Otyłość nie jest powikłaniem, lecz przyczyną

Trudno o inną chorobę, która ma tak wiele konsekwencji – prowadzić może do ponad 200 potencjalnych powikłań!

– Lecząc nadciśnienie tętnicze, cukrzycę, zespół bezdechu w czasie snu, chorobę niedokrwienną serca, miażdżycę – tak naprawdę leczymy powikłania otyłości. Zbyt często zapominamy co jest podstawową, wyjściową przyczyną tych chorób. Mówi się nawet, że otyłość jest ich powikłaniem, podczas gdy najczęściej jest dokładnie odwrotnie – zwraca uwagę specjalista.

Eksperci podkreślają, że otyłość spełnia klasyczne kryteria choroby: ma swoje przyczyny, patogenezę, kryteria rozpoznania, konsekwencje medyczne, powikłania oraz sposoby postępowania terapeutycznego. Dlatego jest wpisana na listę chorób przewlekłych.

Otyłość kontra głód

Oszacowano, że w XXI wieku z powodu powikłań otyłości umiera więcej osób niż z powodu głodu. Jak wyliczyli eksperci choroby związane  z otyłością w ciągu najbliższych 30 lat pochłoną ponad 90 mln istnień ludzkich.

Jakie mogą być skutki uboczne otyłości

Skutków ubocznych otyłości jest cała masa, trudno nawet wymienić wszystkie. Jeśli się jej bliżej przyjrzeć jest czynnikiem ryzyka, albo czynnikiem pogarszającym rokowania niemal każdej przewlekłej choroby.

Na przykład, otyłość zwiększa ryzyko rozwoju cukrzycy typu II. U kobiet z BMI powyżej 35 ryzyko zachorowania na tę chorobę wzrasta 90 –krotnie!

– Gdybyśmy umieli skutecznie zapobiegać i leczyć otyłość wielu pacjentów nie miałoby powikłań związanych z cukrzycą. Nie leczylibyśmy powikłań powikłań. Tymczasem wielu pacjentów z cukrzycą typu II nigdzie w dokumentacji nie ma wpisanej otyłości. Bierne przyglądanie się otyłości jest błędem w sztuce lekarskiej – uważa prof. Paweł Bogdański.

Otyłość zwiększa ryzyko rozwoju nadciśnienia tętniczego, z którym w Polsce boryka się ponad 10 mln osób. Warto zwrócić uwagę, że w standardach postępowania z nadciśnieniem zapisano, że najskuteczniejszą metodą zapobiegania rozwojowi nadciśnienia jest modyfikacja stylu życia, a zwłaszcza redukcja masy ciała. Szacuje się, że ponad połowa wszystkich przypadków nadciśnienia spowodowana jest nadmierną masą ciała.

Otyłość zwiększa ryzyko rozwoju miażdżycy. Pacjenci z miażdżycą częściej mają zawał, udar, kłopoty krążeniowe kończyn dolnych, częściej mają zaburzenia rytmu serca, bezdech senny. Według danych brytyjskich 10 proc. z nieznanych przyczyn wypadków to nierozpoznany, nieleczony bezdech nocny, który sprzyja zasypianiu za kierownicą. Problem ten w Polsce dotyczy 9 proc. dorosłych mężczyzn i 4 proc. kobiet.

Otyłość sprzyja rozwojowi choroby zwyrodnieniowej kręgosłupa i stawów kolanowych oraz biodrowych, powoduje problemy ortopedyczne, które znacząco pogarszają jakość życia.

Otyłość jest wreszcie istotnym czynnikiem ryzyka rozwoju chorób nowotworowych. Szacuje się, że z kilku milionów rozpoznawanych co roku na świecie nowotworów około 100 tys. to skutki tylko i wyłącznie nadmiernej masy ciała! Jest ona czynnikiem ryzyka m.in. raka piersi, raka jelita grubego, przełyku, nerki, trzustki – lista chorób nowotworowych związanych z otyłością jest coraz dłuższa, naukowcy udowadniają kolejne powiązania. Przedstawiciele amerykańskich towarzystw onkologicznych uważają, że 40-60 proc. wszystkich chorób nowotworowych moglibyśmy uniknąć dzięki odpowiedniemu sposobowi odżywiania, szczupłej sylwetce i aktywności fizycznej.

Otyłość skraca życie!

Eksperci ostrzegają, że nieleczenie otyłości skutkuje skróceniem życia średnio od 14 do 17 lat!

– Szacuje się, że z powodu epidemii otyłości zostanie zahamowana i skrócona średnia długość życia – w Polsce będzie to spadek o 4 lata. To dane, które niepokoją, wręcz zatrważają  – mówi specjalista.

W działania mające zmienić obraz otyłości w Polsce zaangażowała się m.in. znana dziennikarka Katarzyna Bosacka.

– Przełamywanie tabu związanego z otyłością i edukacja, że otyłość to choroba i można ją leczyć jest bardzo ważna, dlatego zaangażowałam się w kampanię „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”. Mam nadzieję, że zwiększy ona świadomość na temat zdrowotnych konsekwencji otyłości, zapobiegania jej i leczenia. Sama po 4 ciążach, z uwarunkowań medycznych, też zmagam się od lat z nadwagą” – zwierzyła się Katarzyna Bosacka na konferencji inaugurującej kampanię.

Monika Wysocka, zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Koronawirus Wuhan – jak bronić się przed śmiertelnym zagrożeniem?

Jak donoszą media, nowy typ koronawirusa zakaził już kilkaset osób, głownie w chińskim mieście Wuhan, od której pochodzi nazwa drobnoustroju. Zmarło już kilka lub kilkanaście osób (informacje są sprzeczne). Wirus rozprzestrzenia się a jego przypadki zanotowano nie tylko w Chinach, ale też w Korei Płd, Tajlandii, Tajwanie i USA. Czy oznacza to, że grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo i również w Polsce powinniśmy szykować się na atak śmiertelnego wirusa? Tego typu alarmistyczne informacje możemy znaleźć na pierwszych stronach gazet czy portali internetowych. Wzmaga to nasz niepokój i podsyca obawy. Być może faktycznie powinniśmy obawiać się śmiertelnego zagrożenia?

Czym są Koronawirusy?

Koronawirusy przez lata znajdowały się na uboczu głównego nurtu badań w wirusologii i medycynie, ponieważ panowało przekonanie, że wywołują łagodne przeziębienie, które bez żadnej interwencji ustępuje w ciągu kilku dni. Warto również podkreślić, że te wirusy nie występują tylko u ludzi, lecz są szeroko rozpowszechnione wśród zwierząt (ptaków i ssaków), dodatkowo mają możliwość  przekraczania bariery gatunkowej, co powoduje, że infekcja może być przenoszona ze zwierząt na ludzi.  Obraz ludzkich koronawirusów, jako stosunkowo niegroźnych patogenów, zmienił się wraz z pojawieniem się w listopadzie 2002 roku w chińskiej prowincji Guangdong nowego gatunku ludzkiego koronawirusa – wirusa SARS-CoV (ang. Severe Acute Respiratory Syndrome Coronoavirus). W ciągu jednego sezonu wirus rozprzestrzenił się do 37 krajów, stwierdzono 8273 przypadków zakażenia, a dla 775 osób choroba zakończyła się zgonem. Kolejną odsłoną groźnych dla człowieka koronawirusów był Wirus MERS-CoV (ang. Middle Easet Respiratory Syndrome Coronavirus), który został po raz pierwszy rozpoznany u pacjenta z Arabii Saudyjskiej. Analiza danych od pacjentów zakażonych wykazała, że nowy wirus powoduje ciężką chorobę, która w około 35% przypadków jest śmiertelna. Do listopada 2014 roku, zgodnie z danymi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), zanotowano 897 przypadków zakażenia, z których 325 zakończyło się zgonem [1].

Jaka jest prawda o nowym wirusie  i gdzie ją znaleźć?

Aby zweryfikować medialne doniesienia o nowym wirusie i przedrzeć się przez szum informacyjny zawsze warto sięgnąć do informacji udostępnianych przez opiniotwórcze instytucje, które zajmują się zdrowiem publicznym i chorobami zakaźnymi.

W Polsce pierwszym wyborem zainteresowanego sytuacją epidemiologiczną powinny być strony Głównego Inspektora Sanitarnego, który w swoim komunikacie z 21.01.2020 [2] wskazuje, że
występowanie przypadków choroby jest obecnie ograniczone do miasta Wuhan. Odnotowano 3 przypadki zgonów wśród osób obciążonych innymi schorzeniami. Zanotowano również sporadyczne przypadki zachorowań u osób powracających z miasta Wuhan do krajów regionu utrzymujących intensywne stosunki społeczno-gospodarcze z Chinami (Tajlandia, Japonia, Korea Południowa).

Główny Inspektor Sanitarny ponadto informuje, że objawy zakażenia wirusem Wuhan obejmują gorączkę, kaszel i duszność. Badania RTG klatki piersiowej wykazują zaś typowe cechy wirusowego zapalenia płuc z rozlanymi obustronnymi naciekami. Dla podróżnych planujących podróż do Wuhan w Chinach zaleca:

  • unikanie bliskiego kontaktu z osobami chorymi, w szczególności z objawami ze strony układu oddechowego,
  • unikanie odwiedzania rynków/targów lub innych miejsc, w których znajdują się żywe lub martwe zwierzęta i ptaki,
  • unikanie kontaktu ze zwierzętami, ich wydalinami lub odchodami,
  • przestrzeganie zasad higieny rąk,
  • podróżni z ostrymi objawami ze strony układu oddechowego, którzy przebywali w Wuhan powinni zgłosić się do lekarza i przekazać informację o historii podróży do tego miasta.

Ta rekomendacja jest zbieżna ze stanowiskiem ECDC (Europejskie Centrum Kontroli Chorób Zakaźnych) [3], które w świetle aktualnie dostępnych informacji, uważa, że obecnie istnieje umiarkowane prawdopodobieństwo zakażenia podróżujących z krajów UE odwiedzających Wuhan.

Analizując ostatnie komunikaty WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) [4] trzeba stwierdzić, że również ta instytucja nie uważa na dzień dzisiejszy aby istniały przeciwwskazania do podróżowania do Chin czy samego Wuhan.

Prawda tkwi pośrodku

Oczywiście koronawirusy potrafią być bardzo groźne dla ludzi, co pokazały epidemie SARS i MERS. Warto śledzić informacje o nowym wirusie Wuhan, ale korzystając z wiarygodnych źródeł, takich jak strony Głównego Inspektora Sanitarnego (www.gis.gov.pl),  ECDC (www.ecdc.europa.eu/en/home)  czy WHO (www.who.int). Możemy na nich znaleźć najnowsze informacje o chorobie, liczbie przypadków, rekomendacje co do podróżowania czy inne zalecenia profilaktyczne, które mogą być dla nas przydatne. Pamiętajmy, że zwłaszcza w początkowym okresie, służbom epidemiologicznym brakuje jeszcze wielu informacji o nowym wirusie, tempie jego rozprzestrzeniania itp. Tym bardziej należy z uwagą śledzić wszystkie najświeższe informacje, bo każdy dzień przynosi nową wiedzę, która może być przydatna nie tylko profesjonalistom medycznym, ale przede wszystkim zwykłym obywatelom.

Czego nie warto? Na pewno nie warto ulegać panice, wierzyć we wszystkie doniesienia medialne, zwłaszcza te oparte na niesprawdzonych informacjach i powielających fake newsy. Jedynym celem tego typu doniesień jest zwiększenie liczby wejść na dany portal a nie dostarczenie nam rzetelnej i sprawdzonej wiedzy o nowej chorobie.

Redakcja pacjentinfo.pl

Fot. www.pixabay.com

Bibliografia:

  1. Krzysztof Pyrć. „Ludzkie koronawirusy” Postępy Nauk Medycznych, t. XXVIII, nr 4B, 2015
  2. https://gis.gov.pl/aktualnosci/komunikat-dla-podrozujacych/
  3. https://www.ecdc.europa.eu/en/publications-data/rapid-risk-assessment-cluster-pneumonia-cases-caused-novel-coronavirus-wuhan
  4. https://www.who.int/csr/don/21-january-2020-novel-coronavirus-republic-of-korea-ex-china/en/

Męska depresja może przebiegać inaczej niż kobieca

Męska depresja to często nie płakanie w kącie pokoju, ale ryzykowne zachowania, złość, agresja, zachowania, których wcześniej u tego człowieka nie było – mówi dr n. med. Sławomir Murawiec z Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Niewykluczone, że mężczyzn cierpiących na depresję jest więcej niż sądzimy.

Kto choruje na depresję częściej: mężczyźni czy kobiety?

We wszystkich podręcznikach jest zapisane, że kobiety. Dwa a nawet trzy razy częściej niż mężczyźni. Jednak w statystykach dotyczących samobójstw dominują panowie i to znacząco (5:1), a więc odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Kluczową wydaje się informacja, jak diagnozowana jest depresja.

A jak jest diagnozowana?

W klasyfikacji psychiatrycznej funkcjonują kryteria diagnostyczne depresji, które ujmują pewien model odnoszący się do objawów występujących w przebiegu chorób afektywnych (nazywanych także zaburzeniami nastroju). Zespoły te objawiają się głównie obniżeniem nastroju (smutkiem, przygnębieniem, niską samooceną, małą wiarą w siebie, poczuciem winy, pesymizmem, u części pacjentów myślami samobójczymi), niezdolnością do przeżywania przyjemności, marazmem, bezsennością, zmniejszeniem apetytu.

Tego rodzaju objawy mogą być obecne u kobiet i u mężczyzn, jednak lista ta nie uwzględnia pewnych odmiennych postaci objawów depresyjnych, częstszych w grupie mężczyzn. Ta lista objawów powinna być dłuższa i pełniejsza. W związku z tym kierowanie się przedstawionymi wyżej symptomami sprawia, że depresja częściej rozpoznawana jest właśnie u kobiet. Jeśli by wziąć pod uwagę objawy depresji typowe dla mężczyzn okazuje się, że te statystyki ulegają zmianie. Oczywiście złość czy drażliwość występują w czasie epizodu depresji także u kobiet, ale najczęściej w szerszym połączeniu z innymi, typowymi objawami. Ułatwia to postawienie trafnego rozpoznania.

Dowiodła tego Lisa A. Martin, która w 2013 roku opublikowała w prestiżowym czasopiśmie Journal of the American Medical Association Psychiatry (JAMA Psychiatry) wyniki swoich badań. Wynika z nich jasno, że jeśli zmieni się kryteria diagnostyczne, okazuje się, że mężczyźni chorują na depresję nawet częściej niż kobiety! (26,3 proc. vs. 21,9 proc.).

Podobnego zdania był też Wolfgang Rutz, który w swoim badaniu na temat występowania depresji opublikowanym w Lancecie napisał: „Zarówno na Gotlandii, jak i wszędzie indziej obie płci są równie często, ale w odmienny sposób dotykane objawami depresyjnymi”.

Jakie są zatem objawy, które należałoby uwzględniać w diagnozie depresji?

Zacznijmy od tego, że objawy depresyjne można podzielić na internalizacyjne, czyli te skierowane do wewnątrz, co objawia się siedzeniem w pokoju i płakaniem, nieustającym poczuciem winy oraz na eksternalizacyjne, czyli skierowane na zewnątrz. Te objawiają się złością, napadami agresji, waleniem pięścią, niebezpieczną jazdą samochodem.

Trzeba też jasno powiedzieć, że niektóre objawy – np. smutek i obniżony nastrój, występują zarówno w przypadku kobiet jak i mężczyzn.

I jeżeli w diagnozowaniu depresji uwzględni się cechy eksternalizacyjne, okazuje się, że jednak depresja częściej zdarza się u mężczyzn.

Skonkretyzujmy zatem objawy męskiej depresji.

Najczęstsze to złość, drażliwość, czasami agresja, łatwe wkurzanie się. Wszelkie ryzykowne zachowania, czyli na przykład szybkie jeżdżenie samochodem, nadużywanie alkoholu i środków psychoaktywnych.  Ale też pracoholizm albo przymus bycia zajętym, w którym chodzi o to, aby ani na chwilę nie zostać samemu ze swoimi myślami.

To nie są objawy klasycznie kojarzone z depresją …

Właśnie na tym polega cały problem. Taki facet nie mówi o smutku i przygnębieniu. Jeśli pójdzie do psychiatry, a najczęściej – jeśli zaciągnie go żona – może nie mieć rozpoznanej depresji, bo nie spełnia kryteriów.

To po co takie kryteria?

Klasyfikacje są po to, aby ludzie w różnych miejscach na świecie: i na Alasce, i w Australii i w Polsce, rozpoznawali depresję w ten sam sposób, według tych samych kryteriów. Tyle, że te stworzone kryteria nie obejmują wszystkich postaci. Na przykład w klasyfikacji depresji nie ma lęku, a większość pacjentów cierpi na lęk. Nie ma złości, a większość czuje złość.

To może prowadzić do nieprawidłowego rozpoznawania depresji u mężczyzn, nie uzyskiwania przez ich właściwego wsparcia i pomocy.

Może więc warto byłoby uaktualnić kryteria?

Klasyfikację zaburzeń psychicznych w skali międzynarodowej opracowują eksperci Światowej Organizacji Zdrowia. My tu w Polsce klasyfikacji tak sobie zmienić nie możemy.

Kiedy mężczyzna powinien sam przed sobą przyznać, że jednak przydałaby mu się pomoc?

Jeżeli zaszła jakiegoś rodzaju zmiana – kiedyś byłem spokojny, zrównoważony, drobne rzeczy mnie nie denerwowały, a teraz reaguję na nie złością – to znaczy, że coś jest nie tak. Trzeba zrozumieć, że depresja jest epizodem. To nie jest cecha charakterologiczna. Jeżeli ktoś zawsze bił wszystkich na podwórku w dzieciństwie – to reagowanie złością i walenie pięścią w ścianę nie jest jednak prawdopodobnie objawem depresji. Tu chodzi o zmiany, które mają miejsce od jakiegoś czasu – od pewnego czasu się złoszczę, od pewnego czasu jeżdżę ryzykownie.

Druga rzecz – jeżeli ta złość jest wyrażana na zewnątrz i powoduje to cierpienie tej osoby i otoczenia.

Bardzo często dzieje się to po jakiegoś rodzaju utracie – pozycji, stanowiska, finansów, możliwości utrzymania rodziny – dla mężczyzny to wyjątkowo trudny moment.

Bardzo często trudno jest namówić mężczyznę do pójścia do psychiatry czy terapeuty. Jak przekonać, go że warto dać sobie pomóc?

Wielu mężczyzn ma olbrzymie bariery psychologiczne w poszukiwaniu pomocy. To niesamowite, że wizyta u kardiologa jest społecznie akceptowalna, zaś pójście do psychiatry czy psychologa, szczególnie dla mężczyzny może wiązać się z poczuciem utraty własnej wartości, oznacza „poddałem się”, „przegrałem”, „nic mi się nie udało”.

Jako Polskie Towarzystwo Psychiatryczne staramy się przekonywać, że psychiatra jest takim samym lekarzem jak każdy inny – jak kardiolog, diabetolog czy pulmonolog. I że to jest efektywny sposób szukania pomocy, współczesny, zgodny z obecnym modelem – gdy mamy kłopot idziemy do specjalisty. Chcemy by to było normalne, a nie postrzegane jak porażka.

W jakich sytuacjach powinno się włączać leki wspomagające terapię?

To zależy od sytuacji. Często dobrym wyjściem jest łączenie psychoterapii i farmakoterapii, to daje dobre efekty. Jeżeli ktoś jest w ciężkiej depresji i wykazuje zachowania, które niszczą jego życie, to farmakoterapia może okazać się niezbędna. Ale przepracowywanie takich problemów rozmowami z psychoterapeutą uważa się za bardzo efektywne.

Jak leki działają na psychikę?

Ich najważniejszą cechą jest fakt, że są skuteczne. Wiele leków przeciwdepresyjnych, stabilizuje rozchwianie emocjonalne, wahania nastroju. Stosowana najczęściej grupa leków przeciwdepresyjnych -SSRI (skrót od terminu selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny, po angielsku: selective serotonin reuptake inhibitor – SSRI) jest ukierunkowana na przeciwdziałanie złości i lękowi, a oprócz tego ma jeszcze działanie przeciwdepresyjne.

Wielu pacjentów, którzy je biorą, mówi o tym, że przestali się denerwować i tak bardzo wszystkim przejmować, rzeczy, które dotychczas powodowały u nich stres, nadal są spostrzegane, ale nie wiążą się już z tak silną reakcją emocjonalną. Wyciszają, dają dystans, co w tym trudnym okresie jest bardzo pomocne. Oczywiście za każdym razem należy rozważyć ich zastosowanie w konkretnej sytuacji – jeśli ktoś powinien szukać pracy, to być może wyciszenie  nie jest najlepszym wyjściem.

Czy są jakieś cechy, które predysponują do depresji?

Tradycyjnie opisywana osobowość depresyjna to ktoś smętny, pogrążony w sobie, bez uśmiechu. I to jest jeden z możliwych wariantów: ktoś kto jest często smutny, rozpamiętuje wszystkie porażki, w końcu dostaje depresji.

Ale jest też drugi wariant, znamienny właśnie dla męskiej depresji – to osoba z aspiracjami, pragnieniami, człowiek sukcesu, który pnie się w górę i nagle coś się wydarza, coś się nie udaje, następuje upadek. Te osoby najczęściej doświadczają depresji ze złością i niszczeniem samego siebie. Czyli: jeżeli nie będę wszystkim (np. dyrektorem, kierownikiem, szefem) to będę nikim, zerem. Podejście zero-jedynkowe. Jeśli ktoś był np. ordynatorem, już nie umie odnaleźć się na innej pozycji, już nie może być „tylko” doktorem. I w tym momencie część osób wchodzi w szalenie niebezpieczną postać depresji, która go niszczy: już nic nie warto, nie ruszę się, nie podejmę  żadnych działań.

Mówi się o tym, że depresja może mieć też fizyczne objawy. To normalne, gdy nie wstaje się z łóżka z powodu gorączki, ale z powodu złego nastroju?

To się trochę łączy. Z obniżeniem nastroju zawsze w parze idzie obniżenie napędu do działania. To jest uwarunkowane biologicznie. Mechanizm jest taki: gdy się coś traci, to w pierwszej fazie stara się to odzyskać, ale w którymś momencie, gdy te starania okazują się bezskuteczne, wytwarza się mechanizm hamujący, który zapobiega traceniu energii na bezskuteczne działania. To takie trochę pierwotne: mogę walczyć, ale gdy będę walczyć w nieskończoność, to albo zginę, albo utracę zasoby energetyczne. W związku z tym natura w geście obronnym wyhamowuje to zachowanie i biologicznie wyłączają się pewne układy mózgowe związane z motywacją, co sprawia, że człowiek popada w stan amotywacyjny. Układ dopaminergiczny związany z ciekawością, zainteresowaniem, działaniem wyhamowuje i zaczyna się walka o przetrwanie.

A druga rzecz – u części pacjentów depresyjnych aktywowane są procesy zapalne. To nie jest dokładnie takie zapalenie jak przy grypie, ale wzbudzany jest układ immunologiczny i stąd objawy bólowe. Tak więc depresja subiektywnie może być odczuwana jak grypa.

Nie bez kozery uważa się, że depresja jest stanem ogólnoustrojowym.

Czy można powiedzieć, że któreś formy są mniej lub bardziej niebezpieczne.

Mówi się, że czasem depresja wywołuje ból psychiczny, to związane jest z rozdźwiękiem pomiędzy marzeniem, a rzeczywistością, tym co było, a tym co jest. To niebezpieczny stan, który może prowadzić do myśli samobójczych. Odczuwanie bólu psychicznego to na pewno wskazanie do szukania pomocy.

Z kolei w zakresie procesów zapalnych depresja może wzmagać choroby somatyczne takie jak cukrzyca, czy choroby serca.

Trudno więc o jasną odpowiedź co jest bardziej niebezpieczne – czy bezpośrednio samobójstwo, czy pośrednio zawał.

Chyba lepiej podsumować to w jeden sposób – depresja bywa bardzo niebezpieczna w wielu aspektach, także życiowym, finansowym, bo gdy ktoś z powodu choroby nie może pracować, zarabiać, mieć kontaktu z rodziną to często źle się to kończy.

Coraz częściej mówi się, że depresja staje się epidemią naszych czasów. Z czego to wynika?

Jest wiele czynników, które na to wpływa. Znaczenie mają warunki biologiczne jak choćby zażywane leki (część z nich ma depresjogenne działanie). Warunki społeczne, w czyli przeciążenie informacyjne, stan niepewności, nieprzewidywalności, ciągłych zmian, a co za tym idzie wszechobecnego stresu.

Do tego dochodzi brak wsparcia społecznego, słabsze więzi między ludźmi, które kiedy są dobre stabilizują. I wreszcie warunki środowiskowe – ostatnio coraz częściej mówi się o tym, że wpływ na nasz nastrój ma sposób odżywiania, a nawet smog.

Monika Wysocka, zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Żaden zwykły ból głowy. Migrena to dolegliwość, która ścina z nóg

Chociaż nie jest groźną chorobą, potrafi zamienić czyjeś życie w koszmar. Atakuje niespodziewanie i nokautuje w ciągu chwili, uniemożliwiając normalne funkcjonowanie. Migrena należy do jednych z najsilniejszych i najbardziej uciążliwych bólów głowy. Gdzie leży jej przyczyna, jak rozpoznać, że mamy do czynienia z migreną i czy można jej skutecznie zapobiegać?

Według najnowszych danych szacunkowych na migrenę cierpi w Polsce ok. 4 milionów ludzi, a na jej przewlekłą postać – ok. 400 tysięcy[1]. Schorzenie to można określić jako zaburzenie nerwowo-naczyniowe pierwotnego bólu głowy. Migrena charakteryzuje się przewlekłym przebiegiem i nawracającymi, silnymi napadami bólowymi.

Migrena charakteryzuje się pulsującym bólem o natężeniu średnim lub dużym. Warto zwrócić uwagę na to, że mówi się raczej o napadach migreny, aniżeli bólu migrenowym. Atak migrenowy bowiem to napadowo pojawiający się zespół objawów, obejmujący poza uporczywym bólem głowy także inne objawy autonomiczne, jak: nudności, wymioty, nadwrażliwość na hałas, światło, zapachy. Rzadziej, ale zdarzają się także: biegunka, senność, rozdrażnienie lub wilczy apetyt. Migrena nasila się pod wpływem aktywności fizycznej, dlatego pacjenci w chwilach ataku migreny pozostają w pozycji leżącej, izolując się od czynników wzmagających i nasilających u nich objawy. Fakt jest jednak taki, że napady migrenowe uniemożliwiają pacjentowi pracę i normalne funkcjonowanie i nie powinno się ich lekceważyć.

lek. med. Przemysław Kapała, Centrum Leczenia Bólu, PROFEMED, Grupa LUX MED

Z aurą lub bez

Migrenę możemy podzielić ze względu na częstotliwość jej występowania – mówimy wówczas o migrenie epizodycznej (ataki rzadkie, 1-2 razy w miesiącu) lub o migrenie przewlekłej (ataki co najmniej 8 razy w miesiącu, przy czym przyjęło się, że musi zaistnieć warunek występowania migreny przynajmniej przez 15 dni w miesiącu). Inny podział migreny mówi o tej z poprzedzającą ją aurą bądź nie. Aurą nazywamy zespół objawów neurologicznych, bezpośrednio poprzedzających napad migrenowy. Statystycznie aura występuje u ok. 10 proc. pacjentów zmagających się z migreną, a u pozostałych 90 proc. ból zaczyna się niespodziewanie, bez żadnych wcześniejszych objawów.

Tylko niewielki odsetek pacjentów zauważa u siebie aurę przedmigrenową. Zespół objawów zapowiadających napad migrenowy charakteryzuje się zaburzeniami neurologicznymi, przypominającymi niekiedy udar mózgu lub przejściowy atak niedokrwienny mózgu. Chory może odczuwać przejściowe osłabienie siły w ręce i/lub nodze bądź jednocześnie obu kończyn po tej samej stronie ciała, a także zaburzenia mowy i zaburzenia czucia twarzy. Są to sporadyczne epizody, wyglądają jednak bardzo groźnie.

lek. med. Przemysław Kapała, Centrum Leczenia Bólu, PROFEMED, Grupa LUX MED

Możliwe symptomy aury:
  • zaburzenia widzenia;
  • tzw. mroczki i błyski przed oczami;
  • zaburzenia pola widzenia, zdarza się także przejściowa ślepota;
  • nudności;
  • wymioty;
  • zawroty głowy;
  • światłowstręt;
  • nadwrażliwość na dźwięki i zapachy;
  • nadmierna potliwość;
  • biegunka.
Migrena bez aury występuje częściej i charakteryzuje ją brak objawów ostrzegawczych, odczuwanych przez pacjentów, ataki pojawiają się natomiast z większą częstotliwością.

Przyczyny występowania migreny

Przyczyny powstawania migreny nie zostały jeszcze do końca poznane. Badania wskazują jednak na genetyczne podłoże występowania tego schorzenia. Wśród krewnych pierwszego stopnia osób z migreną istnieje 2-3 krotnie większe ryzyko rozwoju tego schorzenia, niż w przypadku populacji ogólnej – u blisko 70% chorych na migrenę zanotowano bowiem przypadki migreny w rodzinie.
Skłonność do migreny dziedziczona jest najczęściej w linii żeńskiej, choć bywa też przekazywana przez kobiety na linię męską. Może pojawić się już w okresie dojrzewania i uzależniona jest od gospodarki hormonalnej. Nie ma natomiast reguły co do występowania migreny w konkretnym dniu cyklu miesiączkowego – u niektórych kobiet pojawia się przed miesiączką, u innych w trakcie. Lekarze wskazują jednak na powiązanie występowania migreny z przyjmowanymi przez kobiety hormonami (estrogen) w postaci tabletek antykoncepcyjnych.

Czy istnieją skuteczne metody leczenia migreny?

Leczenie migreny ma dwa cele: uśmierzenie bólu i przerwanie napadu migrenowego oraz zapobieganie występowaniu kolejnych ataków. W leczeniu doraźnym stosuje się tzw. tryptany, które pozwalają szybko i w miarę skutecznie zatrzymać napad migrenowy. Stosuje się niekiedy także leki wspomagające działanie tryptanów: niesteroidowe leki przeciwzapalne, kwas acetylosalicylowy czy paracetamol. W przypadku migreny przewlekłej, kiedy leki doustne zawodzą, mówi się także o skuteczności toksyny botulinowej (botoks). Pacjenci cierpiący na migrenę korzystają także z niefarmakologicznych sposób i metod leczenia, np. akupunktury i akupresury, które pozwalają złagodzić objawy. Pamiętajmy jednak, by na takie zabiegi zgłaszać się jedynie do sprawdzonych i zaufanych salonów, a najlepiej – do poradni leczenia bólu. Mamy wówczas pewność, że zabiegi wykonywane są prawidłowo, bez narażenia zdrowia pacjenta.

Styl życia a migrena

Migrenicy zgodnie potwierdzają, że istnieją czynniki, które sprzyjają występowaniu migreny lub nasileniu jej napadów: wahania pogodowe, zaburzenia snu, długotrwały i silny stres, przyjmowane leki, zmiany hormonalne, a nawet spożywanie niektórych pokarmów w nadmiernej ilości może zintensyfikować napad migrenowy. Dlatego zdrowy i mądry styl życia w profilaktyce zapobiegania migreny ma tu niemałe znaczenie. Pacjenci powinni przede wszystkim porządnie się wysypiać oraz regularnie i racjonalnie się odżywiać (posiłki częste, ale w mniejszych porcjach), także zrezygnować z alkoholu i innych używek. Ważny jest też ruch! Joga, jogging czy inne regularne aktywności fizyczne z pewnością pomogą zmniejszyć występowanie napadów migrenowych.
Niestety nadal wielu pacjentów, cierpiących zwłaszcza na migrenę przewlekłą, spotyka się z niezrozumieniem i lekceważeniem ze strony farmaceutów i lekarzy. Tymczasem współczesne sposoby leczenia migreny obejmują stosowanie zarówno leków, jak i niefarmakologicznych i alternatywnych metod, które – w odpowiedniej kombinacji, pozwalają na złagodzenie lub niemalże wyeliminowanie napadów.

[1] Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny; dane z badań NIZP-PZH, które pokazują, że w Polsce na migrenę cierpi ok. 3,3-3,9 mln osób, w tym ok. 400 tys. na migrenę przewlekłą; kobiety chorują nawet dwukrotnie częściej niż mężczyźni. Migrena najczęściej dotyczy osób między 25 a 50 r. życia.

Źródło: Materiał prasowy
Fot. www.pixabay.com

Jesienno-zimowe problemy wrzodowców

Wrzody „lubią” jesień i zimę i niestety doświadcza tego niemal każdy, kto zmaga się z chorobą wrzodową żołądka lub dwunastnicy. Pacjenci odczuwają wówczas pogorszenie samopoczucia i nasilenie problemów żołądkowych. Co robić, a czego unikać, by złagodzić dolegliwości? Podpowiadamy w dzisiejszym artykule.

Spadek liczby pacjentów z chorobą wrzodową żołądka i dwunastnicy związany jest z obniżeniem w ostatnich latach częstości zakażenia bakterią Helicobacter pylori wśród Polaków. Nie zmienia to faktu, iż problem nadal występuje. Mimo że dolegliwości związane z chorobą wrzodową mogą występować przez cały rok, to właśnie na przełomie jesieni i zimy pacjenci skarżą się na wzmożone objawy bólowe, przy czym sezonowość dotyczy głównie wrzodów dwunastnicy. Zjawisko to łączone jest między innymi ze zmianą trybu życia, diety, czasu, a także większą liczbą infekcji i zażywanych w związku z nimi leków. Co najczęściej doprowadza do rozwoju choroby?

Stan zapalny błony śluzowej żołądka zapoczątkowany przez Helicobacter pylori może uruchomić procesy, które finalnie mogą prowadzić do powstania nadżerek, czyli płytkich zagłębień w błonie śluzowej żołądka. Gdy niszczące działanie kwasu trwa długo, powstaje wrzód. Drugim najczęstszym czynnikiem powodującym powstanie wrzodów jest przyjmowanie przez pacjenta tzw. niesterydowych leków przeciwzapalnych (NLPZ), np. ibuprofenu, ketoprofenu, naproksenu. Nieleczona choroba wrzodowa w skrajnych przypadkach może doprowadzić do krwotoku z przewodu pokarmowego lub perforacji (przedziurawienia) wrzodu. Wówczas mamy do czynienia z bezpośrednim zagrożeniem życia. – mówi dr n. med. Tadeusz Tacikowski, gastroenterolog Grupy LUX MED.

Jak rozpoznać?
Do typowych objawów choroby należą ból lub dyskomfort w górnej części brzucha. W przypadku wrzodów żołądka pojawia się z reguły tuż po zjedzonym posiłku, a wrzodów dwunastnicy – po kilku godzinach od posiłku oraz w nocy i nad ranem, kiedy jesteśmy na czczo. Rozwijająca się choroba wrzodowa może także wywoływać nawracające nudności i wymioty, ale także powodować uczucie pełności i wzdęcia oraz brak apetytu. Dlatego, jak podkreśla dr n. med. Tadeusz Tacikowski, gastroenterolog Grupy LUX MED, warto bacznie obserwować swój organizm i reagować, jeśli tylko pojawią się niepokojące, nawracające dolegliwości.
Mimo że wciąż wiele osób jest zarażonych Helicobacter pylori, na ogół radzimy sobie z tą bakterią i jej obecnością w organizmie. Na szczęście tylko u niektórych osób bakteria powoduje powstawanie owrzodzeń.

Jak leczyć wrzody?
Choroba wrzodowa żołądka jest chorobą poważną i wiąże się z ryzykiem występowania powikłań, dlatego wymaga odpowiedniego leczenia. Polega ono na wdrożeniu terapii antybiotykowej, wyciszającej bakterię i hamującej wydzielanie soku żołądkowego. Na ogół kuracja kończy się sukcesem, ale w zależności od stopnia zaawansowania choroby, może trwać długo i wymaga od chorego przede wszystkim systematyczności w przyjmowaniu leków oraz dyscypliny w kwestii zmiany nawyków żywieniowych i stylu życia. Po zakończonym leczeniu należy też odbywać wizyty kontrolne, by mieć pewność, że udało się trwale usunąć bakterię z organizmu.

Know-how wrzodowca, czyli jak sobie pomóc
 Jeżeli to możliwe, ale zawsze po konsultacji z lekarzem, zrezygnuj z przyjmowania niesterydowych leków przeciwzapalnych, w tym aspiryny.
• Unikaj potraw, po zjedzeniu których czujesz się zdecydowanie gorzej (smażone, przyprawione ostrymi przyprawami, cytrusy i soki owocowe, tłuste pokarmy). Najbardziej wskazane jest spożywanie potraw gotowanych na parze. Twój żołądek podziękuje Ci także za miskę ciepłej zupy każdego dnia.
• Poranną kawę i papierosa zastąp filiżanką lekkiej herbaty i kilkoma prostymi ćwiczeniami gimnastycznymi.
• Staraj się unikać alkoholu.
Odczuwasz często wzdęcia, zgagę, nudności lub piekący ból w okolicach nadbrzusza, który nie ustępuje lub nasila się po posiłku? Być może cierpisz na chorobę wrzodową żołądka lub chorobę refluksową. Nie lekceważ tych objawów, nie zwlekaj i zgłoś się do gastrologa. Jeśli lekarz zaleci gastroskopię, nie obawiaj się tego badania. Jest ono bezbolesne i wykonywane w znieczuleniu miejscowym. Jest co prawda mało przyjemne, ale trwa stosunkowo krótko – od 5 do 30 minut. Można je również wykonać w tzw. analgosedacji, czyli krótkim uśpieniu – nie ma wówczas nieprzyjemnych odczuć, odbijania czy dyskomfortu.

Źródło: Materiał prasowy

Rak trzustki nie zawsze musi kończyć się źle. Liczy się wczesne wykrycie

Rak trzustki ma zasłużenie złą sławę. Jednak sytuacja się zmienia: mamy coraz więcej możliwości leczenia i są osoby, które z tym nowotworem żyją już od lat, prowadząc fascynujące życie. Przeczytaj o nich. Zamiast koncentrować się na złych prognozach, warto bowiem znać objawy oraz czynniki ryzyka, by móc reagować w odpowiednim czasie.

Sprawa nie jest prosta, gdyż rak trzustki najczęściej dopiero w zaawansowanym stadium zaczyna dawać wyraźne objawy. Wykrycie go w tak późnym stadium jest zresztą przyczyną niskiego odsetka osób, które od momentu postawienia diagnozy przeżywają pięć lat (w onkologii pięcioletnie przeżycie jest przyjętym wskaźnikiem wyleczenia). Wiele początkowych dolegliwości w raku trzustki przypomina te, które występują w innych schorzeniach, np. w przewlekłym zapaleniu trzustki, wynikającym z częstego spożywania alkoholu i palenia papierosów.

Warto jednak nie bagatelizować subtelnych sygnałów, co pokazują historie Katarzyny Chmielewskiej-Wojciechowskiej i Patrycji Rzadkowskiej. Obie na raka trzustki zachorowały w młodym wieku, obie nie były w grupie ryzyka.

Żyć pod diagnozie: „rak trzustki”

Wiedza o stosunkowo szybkiej śmierci znanych ludzi z powodu raka trzustki – np. Ani Przybylskiej, Patricka Swayze czy Steve’a Jobsa – może odbierać nadzieję i determinację wielu chorym, którzy usłyszą podobną diagnozę. Ale są też historie odmienne. Takie jak Katarzyny Chmielewskiej-Wojciechowskiej i Patrycji Rzadkowskiej.

Nie zlekceważyły pierwszych sygnałów i konsekwentnie starały się wyjaśnić przyczynę niepokojących objawów.

– Siedziałam w pracy i nagle zabolał mnie brzuch. Bardzo mocno i inaczej niż kiedykolwiek. Ból był taki opasujący, trochę pod żebrami. Nie miałam żadnych nudności, ale ból był silny i utrzymywał się przez kilka godzin. Nawet nie wiedziałam wtedy, gdzie jest trzustka – wspomina pani Katarzyna.

Tego dnia z powodu bólu wcześniej wyszła do domu z pracy, ale następnego, kiedy pozostało po nim tylko wspomnienie, Katarzyna Chmielewska poszła jednak do lekarza. Stwierdził podrażnienie błony śluzowej żołądka. Ponieważ już nie bolało, ona też już się martwiła. Ale kiedy kilka miesięcy później ból powrócił, to choć zniknął, pani Katarzyna już nie chciała o nim zapomnieć. Postanowiła drążyć, co jest jego przyczyną. Zaczęła odwiedzać lekarzy i robić kolejne badania.

Ich wyniki same w sobie wciąż nie były alarmujące; to, co niepokoiło, to dynamika zmian pewnych parametrów oraz stan pani Katarzyny – bardzo schudła i miała anemię. Po kolejnych niepokojących badaniach konsultujący ją lekarz, chirurg i transplantolog ze szpitala MSWiA prof. Marek Durlik uznał, że nie ma sensu czekać dalej i trzeba – jak się to ujmuje w żargonie medycznym – „otworzyć brzuch”, żeby zobaczyć, co się tam dzieje.

Warto wiedzieć, że choć jesteśmy świadkami olbrzymiego postępu w technologiach medycznych, to wciąż za pomocą diagnostyki obrazowej i badań laboratoryjnych wielu schorzeń nie da się wykryć. Na przykład prawidłowy wynik badania USG jamy brzusznej nie wyklucza raka trzustki!

W trakcie operacji okazało się, że u Katarzyny był w trzustce niewielki guz. Chirurdzy wycięli go i wysłali do histopatologa. Dopiero jego analiza wykazała, że bez wątpliwości Katarzyna zachorowała na raka trzustki. Od momentu, gdy poczuła nietypowy, opasujący ból brzucha, minął prawie rok.

Sześć lat później Katarzyna nie ma już trzustki, bo trzeba ją było usunąć, wycięto jej część wątroby, choruje na cukrzycę, doświadczyła wznowy. Ale jest też żoną, mamą już ośmioletniego chłopca, a w ostatnich trzech latach pobiegła w maratonie  i zdobyła alpejski szczyt. No i urządziła huczne urodziny. Jak mówi, teraz wie, że każde są warte zabawy – niezależnie od choroby.

„Oczywiście doskonale wiedziałam, z jaką chorobą mam do czynienia. A te cyklicznie pojawiające się bóle mobilizowały mnie do szukania dodatkowych opcji leczenia. Od diety poprzez styl życia, medycynę konwencjonalną i niekonwencjonalną. Jak tysiące przede mną i za mną zaczęłam szukać leku na raka. Nie znalazłam, bobym się tą dobrą nowiną podzieliła ze światem, ale odkrywałam kolejne obszary wzmacniania siebie, zdobywania wiedzy, radzenia sobie z trudnymi emocjami. Zainteresowałam się immunoonkologią, dostrzegając w niej nadzieję na nowe onkologiczne otwarcie. W tak zwanym międzyczasie poszłam na warsztaty Simontona i terapię do psychoonkologa. Zaczęłam biegać (to jeszcze w trakcie chemioterapii). W tym czasie ugruntowało się we mnie przekonanie, że muszę sama aktywnie brać udział w procesie swojego zdrowienia. Że nie muszę być tylko pacjentem poddającym się leczeniu, ale mogę a nawet muszę sama świadomie nim kierować” – pisze Katarzyna Chmielewska-Wojciechowska na swoim blogu „Pokonać raka trzustki”.

Historia pani Patrycji jest o tyle inna, że nie odczuwała żadnych dolegliwości. Ją uratowało to, że postanowiła rozsądnie schudnąć – a zatem zamiast stosować modne sposoby, zaczęła od konsultacji lekarskiej.

– Chciałam schudnąć, ale zrobić to mądrze. Dlatego poszłam do mojej lekarki, która skierowała mnie najpierw na różne badania, m.in. USG brzucha – mówi.

Lekarz zauważył w obrazie jamy brzusznej coś niepokojącego i skierował Patrycję na tomografię komputerową. Miała szczęście o tyle, że u niej badanie USG cokolwiek niepokojącego w trzustce pokazało. Często badanie USG nie jest przydatne we wczesnej diagnostyce raka trzustki, bo najczęściej widoczne są na nim jedynie duże lite guzy, na dodatek umiejscowione w określonych częściach tego dużego gruczołu dokrewnego.

Patrycja już następnego dnia trafiła na tomografię komputerową. To badanie ujawniło 16-centymetrowy guz w trzonie i ogonie trzustki. W takich sytuacjach nie czeka się z operacją – została przeprowadzona bardzo szybko.

Ponad dwa lata później Patrycja jest już po obronie pracy magisterskiej z psychologii i specjalizuje się w psychoonkologii. Korzysta z życia, m.in. pojechała z wiernymi przyjaciółkami na festiwal Open Air i doskonale się bawiła.

Medialny wizerunek raka trzustki i statystyki

Obydwie pacjentki przyznają, że diagnoza raka trzustki w kontekście medialnych doniesień jest bardzo obciążająca.

– Rak trzustki to rzeczywiście choroba, którą zalicza się do tych o najgorszym rokowaniu – mówi dr Leszek Kraj, onkolog z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Hematologiii i Onkologii WUM. – Statystycznie szansę na to, żeby przeżyć pięć lat ma około 5 proc. chorych. Jeśli jest rozpoznany wcześnie – statystycznie owe pięć lat przeżywa około 30 proc. chorych.

Dodaje, że gdy porównać statystyki tzw. przeżywalności w raku piersi, wynoszą one, w zależności od stanu rozwoju guza, nawet ponad 80 proc. Ale to tylko statystki.

– Diagnoza jakiegokolwiek raka nie jest wyrokiem śmierci. Każdy choruje indywidualnie. To, o czym mówią rokowania, to statystyka dotycząca jakiejś grupy. Statystycznie ja i mój pies mamy trzy nogi – podkreśla lekarz.

A pani Katarzyna na swoim blogu pisze: „Radzę wszystkim z pokorą podchodzić do statystyk. Bo zdarzenia z niskim prawdopodobieństwem statystycznym też się zdarzają. Zasadniczo chory ma jedną statystykę  – fifty/fifty, jak mówiła moja mama. Albo się uda, albo się nie uda. To przyszłość pokaże, co się wydarzy – nie statystyka”.

W wywiadzie udzielonym Serwisowi Zdrowie, psychoonkolog z warszawskiego Instytutu – Centrum Onkologii, Magdalena Nagalska, podkreślała, że chorobie nowotworowej towarzyszy lęk i jest to naturalna reakcja człowieka na tego rodzaju doświadczenie. Różnimy się jednak w strategiach (najczęściej nieświadomych) radzenia sobie z tym lękiem.

– Najbardziej zdrową strategią, którą staramy się promować, ale też uczyć naszych pacjentów, to reakcja polegająca na poznawaniu faktów, niezakłamywaniu ich nawet wtedy, gdy są trudne. Brak konfrontacji wzmacnia bowiem lęk. Jeśli przed czymś uciekamy, to nas to ciągle goni, jeśli zaś zatrzymamy się i zetkniemy twarzą w twarz z naszym lękiem, to może się okazać, że możemy coś z nim zrobić, że on wcale nie jest taki wielki jak nam się na początku wydawało – mówiła Magdalena Nagalska.

Jednocześnie i w zdrowiu, i w chorobie warto być wyczulonym na subtelne sygnały, które wysyła nam ciało i nie lekceważyć badań kontrolnych. Takie podejście daje szansę ochrony nie tylko przed rakiem trzustki.

Objawy ostrzegawcze raka trzustki

Nie ma skutecznych badań przesiewowych w kierunku wykrycia raka trzustki. We wczesnym wykryciu może jednak pomóc badanie USG jamy brzusznej, choć warto wiedzieć, że czasem guz jest tak zlokalizowany, że ultrasonograf go nie wykryje. Znaczenie ma nasze samopoczucie, nietypowe bóle oraz pewne odchylenia parametrów krwi (np. podwyższone miano bilirubiny). Szczególnie ostrożni w kontekście raka trzustki powinni być ci, którzy wśród bliskich krewnych mają kogoś z taką diagnozą. Warto też wiedzieć, że rozwojowi raka trzustki sprzyja m.in. picie alkoholu, palenie tytoniu i otyłość.

Należy udać się do lekarza, gdy:

  • odczuwamy ból w górnej części brzucha lub w połowie pleców. Jego przyczyną może być guz, który uciska lub atakuje nerwy albo narządy w pobliżu trzustki. Ból może pojawić się także na skutek zablokowania przez nowotwór przewodu pokarmowego.
  • mamy problemy trawienne – niepokoić powinny wszystkie odstępstwa od normy takie jak utrata apetytu, zmiana nawyków żywieniowych, ochota na inne niż zwykle potrawy, niestrawność i nudności, a także zmiany w wyglądzie stolca, utrata masy ciała. To objawy, które mogą wystąpić na skutek ucisku guza na żołądek lub początek jelita cienkiego.
  • mamy zażółcenie skóry i/lub oczu, czasem też świąd skóry – to efekt nadmiaru bilirubiny we krwi. Guz w trzustce może spowodować zwężenie przewodu żółciowego, co sprawia, że przepływ żółci z pęcherzyka żółciowego do jelita cienkiego jest utrudniony. Zauważalnym objawem może być ciemniejszy niż zwykle mocz i lekkie lub tłuszczowe stolce.

Ponadto, badania wskazują, że nagły początek cukrzycy typu 2. u osób po 50. r.ż. i starszych może być wczesnym objawem raka trzustki,  szczególnie wtedy, kiedy objaw ten powiązany jest z niskim wskaźnikiem masy ciała (BMI), utratą masy ciała oraz brakiem cukrzycy w wywiadzie rodzinnym. Zaniepokoić powinna także nagła zmiana poziomu cukru we krwi u chorych z dobrze kontrolowaną cukrzycą. Czujne powinny być też osoby, które zachorowały na zapalenie trzustki.

Patrycja i Katarzyna poznały się dzięki rakowi trzustki, ale nie tylko on je łączy. Obydwie mogą cieszyć się wypróbowanym gronem naprawdę bliskich i wspierających je w mądry sposób ludzi. Czasem w nietypowy; np. do Patrycji na wieczór przed operacją na oddział szpitalny przyszły przyjaciółki, by śpiewać i żartować. Obydwu choroba nie zdołała zabrać życia rodzinnego i pasji.

Jeśli chcesz dotrzeć do wiarygodnych informacji na temat raka trzustki i jego leczenia, zajrzyj do poradnika ESMO (European Society for Medical Oncology) wydanego także po polsku: https://www.esmo.org/content/download/104657/1841551/file/PL-Rak-Trzustki-Poradnik-dla-Pacjentow.pdf

Justyna Wojteczek, Monika Wysocka, zdrowie.pap.pl

Fot. www.pixabay.com

Dieta i aktywność fizyczna w aktywnej fazie leczenia raka

Czasy, gdy pacjentom w trakcie leczenia onkologicznego zalecano leżenie w łóżku dawno minęły – mówią zgodnie lekarze …

COVID-19 obecnie: czy będą nowe szczepionki?

Firmy pracują nad preparatami przeciwko nowym wariantom koronawirusa. Według FDA mają one uwzględniać nowe typu szczepu …

Apetyt na kawę służy zdrowej starości

Co piąty mieszkaniec Unii Europejskiej ma 65 lat i więcej. Oznacza to, że niemal 100 milinów ludzi na naszym kontynencie …