Miesiąc: sierpień 2017

Po urlopie trzeba odpocząć

W pierwszych dniach pracy po urlopie nie warto liczyć na wysoką wydajność. Badania brytyjskich naukowców pokazują, że 3/4 osób wracających do pracy po wakacyjnym odpoczynku przez co najmniej kilka dni czuje zmęczenie i irytację. To normalny i zdrowy objaw.

Paradoksalnie mitem jest, że po urlopowym wypoczynku możemy z lekkością rzucić się w wir codziennych obowiązków. Powrót z wakacji to stres, a skoro tak, potrzebujemy czasu na adaptację.

– To przejściowy stan psychofizyczny, odpowiedź na wysiłek związany z mobilizacją organizmu do pracy po okresie wypoczynku. Jest to tak zwany zespół napięcia pourlopowego (ang. PHT – post holiday tension) – mówi dr Małgorzata Kowalczyk z Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Zwykle trwa do czterech-pięciu dni, ale czasem może się przeciągnąć nawet do dwóch, czasem trzech tygodni.

– Jeśli trwa dłużej, to jest to sygnał, że dzieje się coś niepokojącego i że trzeba przyjrzeć się przyczynom. Reakcja tego typu może też oznaczać, że urlop był zbyt krótki i nie dał możliwości na pełną regenerację sił – tłumaczy ekspertka.

Na urlopie odpoczywamy – to oznacza najczęściej, że działamy zgodnie ze swoimi potrzebami, bez zbędnego napięcia, ograniczeń różnymi zadaniami. Potocznie mówi się, że „ładujemy akumulatory”. Jednak po takim okresie wytchnienia, gdy organizm ma przejść do pełnej aktywności, naturalną reakcją jest jego bunt. Stąd poczucie zmęczenia, irytacja, zmniejszona wydajność, smutek, a nawet problemy ze snem.

Ekspertka radzi, by po prostu zaakceptować ten stan i nie rzucać się z motyką na słońce wyznaczając sobie od razu dużo wymagających zadań.

– Naturalna reakcja adaptacyjna organizmu ma swoje dobre strony: pozwala na oswojenie się z myślą dotyczącą powrotu do pracy, do obowiązków, do codziennego życia. Rozmowy o obawach, tematach dotyczących pracy pozwalają na stopniowe przyzwyczajenie się do ponownego wejścia w środowisko zawodowe – mówi dr Kowalczyk.

Podkreśla, że nie warto liczyć pierwszego dnia pracy po urlopie na 100 proc. naszych możliwości.

– A im bardziej będziemy się starać, tym może być trudniej. W tym pierwszym dniu po urlopie nie będziemy tak skoncentrowani, zmobilizowani jak np. w trzecim tygodniu pracy – podkreśla.

Trzy wskazówki, jak radzić sobie po urlopie

Pomoże nam to, co dzieje się przed urlopem i w jego trakcie oraz odpowiednie nastawienie po powrocie.

Żeby nie odczuwać przykrych konsekwencji, warto dobrze przygotować się do urlopu

– Naukowcy z Wydziału Nauk Społecznych w Rotterdamie wykazali, że największe zadowolenie z urlopu odczuwali badani właśnie na etapie jego planowania. Chodzi także o dobre przygotowanie, np. o podomykanie wszystkich spraw przed urlopem; zadbanie o to, by zaległe kwestie nie stanowiły obciążenia podczas wypoczynku. Istotne jest też to, by urlopowa aktywność była zgodna z tym, co lubimy. Jeśli osoba, która najlepiej wypoczywa, czytając książki, zdecyduje się na wspinaczki górskie, to istnieje ryzyko, że po urlopie będzie bardziej zmęczona, bądź zestresowana niż przed nim – mówi ekspertka.

Podczas wakacji lepiej się odciąć od pracy i na przykład nie sprawdzać służbowej poczty.

Jeśli nawet jest za późno na nadrobienie strat związanych z planowaniem urlopu, wciąż jest szansa na miękkie lądowanie w pracy.

Zaakceptować zmniejszoną wydajność i nienajlepsze samopoczucie po urlopie. Dać sobie czas na wdrożenie się do obowiązków.

– Warto zaplanować sobie czas na powrót do pracy: dwa, nawet trzy dni. Po to, by się przygotować i by mieć czas na zaadaptowanie się do codzienności – podkreśla dr Kowalczyk.

Powrót z wakacji o godz. 23.30 i wyjście do pracy o godz. 8 rano nie są zatem najlepszym pomysłem, choć dla osób, które potrzebują adrenaliny, taki sposób powrotu do pracy może się sprawdzić.

Ekspertka przestrzega jednak, że sytuacja wyjścia do pracy kilka godzin po powrocie z urlopu nie wpływa dobrze na efektywność funkcjonowania, zwłaszcza w aspekcie dalszej pracy.

– Trzeba pamiętać o tym, że efekty tego szybkiego powrotu, brak okresu adaptacji, może spowodować, że objawy, szczególnie w postaci poczucia zmęczenia, mogą odezwać się po kilku dniach – podkreśla.

Warto zaplanować sobie jakieś przyjemności, nagrody po pracy – spotkanie z przyjaciółmi, basen, wyjście do kina

Dzieci mają łatwiej?

Dzieci mogą też doświadczać napięcia powakacyjnego. Im bardziej lubią szkołę, przedszkole. Tym powrót do klasy będzie łatwiejszy.

– Ale i tak organizm dzieci buntuje się przed tym, że za chwile będzie mobilizowany do działania. Mogą więc czuć chwilowy smutek, rozdrażnienie, który najczęściej mija w pierwszych dniach, kiedy spotkają się ze swoimi kolegami i koleżankami – mówi dr Kowalczuk.

Specjalistka apeluje o wyrozumiałość i tolerancję – do rodziców, ich dzieci oraz pracodawców. Zresztą, są firmy, które już teraz starają się zapewnić miękkie lądowanie swoim pracownikom po urlopowym odpoczynku i przez pierwszych kilka dni nie nakładają na nich bardzo wymagających obowiązków.

Patrycja Rojek-Socha/jw (www.zdrowie.pap.pl)

Grafika źródło: www.pixabay.com

5 rzeczy, których nie wiesz o hormonach

Jeśli sądzisz, że jesteś w stanie kontrolować swoje życie, po tym tekście zmienisz zdanie. Hormony sterują naszym zachowaniem, w stopniu wręcz niewyobrażalnym.

W jednym z ostatnich wydań czasopisma „New Scientist” ukazał się tekst poświęcony wpływowi niektórych hormonów na ludzkie życie. Głównie na nasze zachowania, które wydawać by się mogło w pełni kontrolujemy, jako istoty w pełni świadome i inteligentne. Mechanizmy biologiczne, które za tym stoją, nie do końca są jeszcze poznane, ale badania trwają. Poniżej prezentujemy garść hipotez.

1.    Oksytocyna to miłość, empatia i… lęk

Ze wszystkich hormonów, o których było ostatnio głośno, oksytocyna ma niewątpliwie najlepszą prasę. Wiadomo, że uwalnia się w trakcie orgazmu, zarówno u kobiet jak i u mężczyzn, sprzyjając nawiązaniu się więzi emocjonalnej między osobami uprawiającymi seks (chociaż w przypadku panów jej działanie jest niwelowane przez wysoki poziom testosteronu). Oksytocyna wydziela się również, kiedy się przytulamy do bliskich: przyjaciół czy dzieci, ale jej działanie jest znacznie szersze. W świetle najnowszych badań, ułatwia nawiązywanie wszelkich relacji, także tych społecznych. Stąd pojawił się pomysł, by za jej pomocą leczyć autyzm, zaburzenie charakteryzujące się problemami z funkcjonowaniem w społeczeństwie.

Przeprowadzony w 2005 roku eksperyment dowiódł, że po podaniu oksytocyny w spreju do nosa, ludzie stawali się bardziej skłonni zaufać innym. Inne prowadzone w tym kierunku eksperymenty ujawniły, że dodatkowa dawka tego hormonu zwiększa naszą hojność, kooperację oraz empatię.

Jednak działanie oksytocyny wydaje się zależeć od kontekstu. Badania na myszach dowodzą, że zmienia ona działanie mózgu, tak, by ten koncentrował się na społecznie istotnych sygnałach płynących z otoczenia. Odnosząc to do ludzi, oksytocyna może sprawiać, że tworzą  silne więzi społeczne z osobami znanymi, ale stają się wrodzy wobec obcych. Ponadto, duże dawki tego hormonu wywołują u osób wrażliwych lęk, czyniąc ich nadmiernie czułymi na to, co mówią o nich inni.

2.    Estradiol i progesteron, czyli huśtawka nastroju

Wielu badaczy neguje istnienie PMS-u, czyli zespołu napięcia miesiączkowego. A jednak wydaje się, że dla niektórych kobiet stanowi on poważny problem. Parę dni przed wystąpieniem menstruacji stają się zgryźliwe, humorzaste i poirytowane. W świetle dotychczasowych badań winne są temu hormony. W jaki sposób one oddziałują na kobiecy mózg – to już jest mniej jasne. Może dlatego, że w cykl menstruacyjny zaangażowane są aż cztery różne hormony, ale każdy z nich osiąga największe stężenie w zupełnie innym jego momencie. Subtelne oddziaływania między tymi substancjami mogą być właśnie przyczyną zmian nastroju.

Dwoma głównymi rozgrywającymi są estrogen (a właściwie jedna z jego postaci – estriadol) oraz progesteron. Wysoki poziom tego ostatniego, jest związany ze zwiększoną aktywnością ciała migdałowatego – starej ewolucyjnie części mózgu odpowiedzialnej za wykrywanie zagrożeń. Może to tłumaczyć, dlaczego parę dni przed menstruacją kobiece nerwy stają się tak napięte. Huśtawka nastrojów, może być również wynikiem nagłego spadku ilości estrogenu w organizmie, którego wysoki poziom jest powiązany z emocjonalną odpornością i dobrym samopoczuciem. To dzięki niemu, tuż przed owulacją, kobieta ma tak dobry nastrój. Potem, kiedy jego poziom się zmniejsza, nadchodzi chandra.

Dlaczego niektóre kobiety są bardziej wrażliwe na działanie opisanych powyżej hormonów? Może to być wynikiem różnic genetycznych. Badania dowodzą, że u niektórych osób  nadmierna aktywność genów powoduje, że ich komórki są bardziej wrażliwe na tego typu substancje.

3.    Grelina – napędza głodową wściekłość

„Człowiek głodny jest zły” – mawiały nasze babcie. I miały rację. Grelina – hormon głodu wydzielany jest przez pusty żołądek – powoduje charakterystyczne „ssanie” przypominające nam o zjedzeniu kolejnego posiłku. Gruczoły go wydzielające są usuwane w trakcie niektórych operacji zmniejszenia żołądka u osób cierpiących na otyłość, by zmniejszyć u nich chęć podjadania między posiłkami. Wydzielanie greliny powoduje wzrost poziomu neuropeptydu Y (NPY) – neuroprzekaźnika, dzięki któremu mamy ochotę na jedzenie oraz stajemy się źli i agresywni, gdy go nie dostajemy. U ludzi cierpiących na zaburzenie eksplozywne przerywane (nieproporcjonalne wybuchy gniewu w stosunku do sytuacji, która je sprowokowała) notuje się bardzo wysoki poziom właśnie NPY.

Co jednak równie ważne, im więcej tego przekaźnika, tym mniej w obiegu serotoniny, zwanej potocznie hormonem szczęścia. Niski poziom serotoniny sprawia, że zostaje zakłócona komunikacja pomiędzy wspomnianym już  ciałem migadłowatym, a korą przedczołową – częścią mózgu odpowiadającą za reakcje emocjonalne. Być może, dlatego osobom z pustym żołądkiem, trudniej jest powstrzymać emocje. Są głodne, złe i nieszczęśliwe. Co ciekawe, różni ludzie mają więcej lub mniej połączeń miedzy tymi dwoma częściami mózgu, co może oznaczać, że niektórzy z nas są bardziej predysponowani do napadów głodowej wściekłości.

4.    Brak kortyzolu męczy

Kortyzol, zwany również „hormonem stresu” nie ma najlepszej opinii. Jego nadmiar skutkuje m.in.: podwyższonym poziomem cukru oraz kwasów tłuszczowych we krwi. Co przekłada się na insulinoodporność i gromadzenie się tłuszczu w organizmie. Ponadto nadmiar kortyzolu spowalnia przemianę materii. Ale to nie wszystko. Uszkadza nowe komórki powstające w hipokampie (części mózgu odpowiedzialnej za pamięć) i przyczynia się do rozwoju depresji. Stąd wielu lekarzy zaleca unikanie stresu i obniżenie poziomu tego hormonu w organizmie za wszelką cenę.

Kortyzol jest jednak ważny dla naszego normalnego funkcjonowania. Jego wysokie stężenie daje nam rano „kopa” umożliwiającego wstanie z łóżka. W stresie mobilizuje do walki z przeciwnościami losu.
Z kolei osoby cierpiące na chorobę Addisona, która charakteryzuje się mniejszym niż normalnie lub całkowitym brakiem wydzielania tego hormonu, doświadczają wielce niepokojących objawów, w tym uczucia przemożnego osłabienia.

Diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach. Wydaje się, że przypadku kortyzolu, ważne jest zachowanie jego odpowiedniego zbilansowanego poziomu. Jest na to dobry sposób. Badania wykazują, że regularny wysiłek fizyczny pozwala go osiągnąć i utrzymać bez większych problemów. Zdrowy jogging trzy razy w tygodniu? Tak, poproszę!

5.    Wysoki testosteron – nie odpowiada za łysienie

W świetle niektórych doniesień wysoki poziom testosteronu jest czymś pożądanym, oznaką samczej męskości, zaczynkiem ducha rywalizacji. Z badań wynika, że choć wysoki poziom testosteronu da się u mężczyzn powiązać z zachowaniami mającymi na celu podniesienie statusu, wszystko zależy od norm obowiązujących w danej społeczności.

Co ciekawe, panowie, którym podano ten hormon w zastrzykach, byli bardziej skłoni do karania innych, ale również bardziej odwzajemniali miłe gesty, jeśli ich oponent był wspaniałomyślny.

Wbrew obiegowej opinii, łysienie u mężczyzn w średnim wieku, wcale nie jest wynikiem wysokiego poziom testosteronu. Za wypadanie włosów odpowiedzialny jest enzym 5-alfa-reduktaza przekształcający testosteron w dihydrotestosteron, który sprawia, że mieszki włosowe kurczą się, a potem obumierają. Wystarczy naprawdę niewielka ilość testosteronu, by wyprodukować solidną porcję dihydrotestosteronu. To ile mężczyzna produkuje alfa-reduktazy i jak są odporne jego mieszki włosowe, zależy od genów.

Założenie, że niski poziom testosteronu w organizmie odpowiada za męską menopauzę (andropauzę) także jest mitem. Po 30-tce u każdego mężczyzny poziom testosteronu spada o 1 proc. rocznie, ale tylko 2 proc. wszystkich panów doświadcza pełnych objawów andropauzy (m.in.: spadku potencji, miażdżycy, napadów gorąca). Najczęściej przyczyną tego zjawiska nie jest brak testosteronu, lecz otyłość brzuszna. Tłuszcz umiejscowiony w okolicy pasa przekształca męski hormon w żeński estrogen, co odpowiada za większość opisanych powyżej symptomów.

Anna Piotrowska (zdrowie.pap.pl)

Grafika źródło: www.pixabay.com

Paracetamol czy ibuprofen? Wybieraj świadomie.

Paracetamol i ibuprofen to jedne z najpopularniejszych i najczęściej stosowanych substancji przeciwbólowych i przeciwgorączkowych. Leki te można kupić w każdej aptece, sklepie czy na stacji benzynowej – są to preparaty dostępne bez recepty (tzw. leki OTC). Niejednokrotnie wybór jednego ze wspomnianych leków jest przypadkowy, bez wcześniejszego zapoznania się z ich właściwościami. Substancje te, mimo iż zwykle stosowane na te same dolegliwości, mają jednak nieco inne działanie i tym samym inne przeciwwskazania.

Paracetamol, znany także jako Acetaminofen, to organiczny związek chemiczny, pochodna aniliny, stosowany jako lek o działaniu przeciwbólowym i przeciwgorączkowym. Osoba dorosła i dzieci powyżej 12 lat jednorazowo mogą zażyć 1-2 tabletki (500 -1000 mg) co 4 do 6 godzin. Dawka dobowa nie powinna jednak przekraczać 4000 mg substancji, czyli 8 tabletek 500 mg/dobę. To stosunkowo bezpieczny lek, jednak jego długotrwałe stosowanie może prowadzić do uszkodzenia wątroby. Paracetamol jest dobrze wchłaniany z przewodu pokarmowego (z jelita cienkiego), wykazuje szybkie działanie terapeutyczne – maksymalne stężenie we krwi osiąga po ok. 30 – 60 min. po zastosowaniu i działa do 4 – 6 godzin. Stosowany w bólach o małym i umiarkowanym nasileniu, najczęściej w bólach: głowy, gardła, bólach zębów, menstruacyjnych, a także w bólach kostnych, stawowych i reumatycznych. Ze względu na działanie przeciwgorączkowe stosowany jest także w stanach przeziębienia i grypy. Ponadto prowadzone badania wykazały, że paracetamol w zalecanych dawkach i pod nadzorem lekarza może być stosowany u kobiet w ciąży i karmiących piersią, gdy występuje taka konieczność. Stosowany zgodnie z zaleceniami nie wywiera niekorzystnych efektów ze strony układu pokarmowego, w przeciwieństwie do leków z grupy niesteroidowych leków przeciwzapalnych (NLPZ). Przyjmowanie tego leku nie wpływa także na proces krzepnięcia krwi – nie hamuje zlepiania płytek krwi i procesu krzepnięcia. Tak jak w przypadku każdego leku, również po zażyciu paracetamolu mogą wystąpić działania niepożądane. Najczęściej są to: reakcje alergiczne (wysypka, pokrzywka, świąd) czy łagodne dolegliwości ze strony układu pokarmowego (nudności, wymioty).

Natomiast Ibuprofen to pochodna kwasu propionowego. Tak jak paracetamol wykazuje działanie przeciwbólowe oraz przeciwgorączkowe. Dodatkowo działa przeciwzapalnie – należy do grupy niesteroidowych leków przeciwzapalnych (NLPZ). Stosowany jest, tak jak paracetamol, w celu obniżenia gorączki i zmniejszenia dolegliwości grypowych, a także w łagodzeniu dolegliwości bólowych różnego pochodzenia o małym i średnim nasileniu. Działanie terapeutyczne jako lek przeciwbólowy i przeciwzapalny wykazuje także w dolegliwościach związanych z reumatoidalnym zapaleniem stawów, chorobie zwyrodnieniowej stawów i kręgosłupa oraz innych reumatycznych chorobach. Stosowany jest również w leczeniu zmian pourazowych (np. skręcenie, zwichniecie).  U osób dorosłych oraz dzieci powyżej 12 r. ż. zalecana dawka wynosi 1200 – 1800 mg/dobę tj. 6-8 tabletek 200 mg (maksymalna dawka nie powinna przekraczać 3200 mg/dobę tj. 16 tabletek 200 mg) w podzielonych dawkach. Działanie przeciwbólowe wykazuje już po 30 min. od zażycia i utrzymuje się przez ok. 4 – 6 godzin. Maksymalne stężenie we krwi osiąga po ok. 1 – 2 godzinach od podania. Proces wchłaniania rozpoczyna się częściowo w żołądku i w większym stopniu w jelicie cienkim. Ibuprofen tak jak inne NLPZ może uszkadzać śluzówkę żołądka, w wyniku czego przy dłuższym stosowaniu możliwe jest wystąpienie dolegliwości ze strony układu pokarmowego, takich jak: krwawienia, owrzodzenia i perforacja żołądka i jelit. W przypadku konieczności zażycia leku przez kobiety w ciąży konieczna jest konsultacja lekarska, jednak w III trymestrze ciąży zdecydowanie nie należy stosować ibuprofenu! Należy także mieć na uwadze, iż ibuprofen wpływa na proces krzepnięcia krwi. Prowadzone badania wykazały, iż stosowanie ibuprofenu może niekorzystnie wpływać na płodność kobiet, dlatego substancja ta nie powinna być przyjmowana przez kobiety, które planują zajść w ciąże lub mają trudności z zajściem w ciążę. Niesteroidowe leki przeciwzapalne mogą także powodować zaburzenia widzenia, w przypadku wystąpienia dolegliwości związanych ze wzrokiem (mroczki) należy zaprzestać przyjmowanie leku. Ibuprofen może przyczyniać się do uszkodzenia nerek, m.in.: ostrego śródmiąższowego zapalenia nerek lub zespołu nerczycowego, zwłaszcza u osób z występującą już chorobą nerek, w podeszłym wieku, z cukrzycą, ciężką niewydolnością serca – dlatego należy stosować go z rozwagą.

Oba leki mogą być stosowane zarówno u dorosłych jak i u dzieci (od 3 miesiąca życia zgodnie z zaleceniami). Badania prowadzone nad skutecznością obu substancji dowiodły, iż oba leki mają podobną skuteczność przeciwbólową i przeciwgorączkową. Dodatkowo ibuprofen eliminuje stan zapalny w organizmie. Przyjmowanie paracetamolu jest jednak bezpieczniejsze, ze względu na mniejszą liczbę możliwych działań niepożądanych.

Ten sam lek, różne preparaty!

Należy pamiętać, że nietrudno o przedawkowanie zarówno jednego jak i drugiego leku, ponieważ substancje te występują w bardzo dużej liczbie preparatów dostępnych pod różnymi nazwami handlowymi, ponadto często (zwłaszcza paracetamol) są elementem leków stosowanych w przeziębieniu i grypie. Przed zastosowaniem kolejnego leku należy zatem dokładnie zapoznać się z załączoną ulotką, żeby zapobiec przedawkowaniu i związanymi z tym konsekwencjami zdrowotnymi.

Ważne jest także, aby przyjmować jak najmniejszą skuteczną dawkę leku. Zarówno paracetamol jak i ibuprofen powinien być przyjmowany przez krótki okres (maksymalnie kilka dni), zgodnie z zalecanymi dawkami. W przypadku jakichkolwiek wątpliwości co do dawkowania lub podejrzenia przedawkowania, należy natychmiast skontaktować się z lekarzem.

Zespół redakcyjny pacjentinfo.pl

Artykuł powstał na podstawie informacji ogólnodostępnych. Nie zastępuje konsultacji lekarskich i nie jest poradnikiem samodzielnego leczenia.

 

 

 

Czy naprawdę warto się odchudzać?

W mediach co jakiś czas pojawiają się publikacje, które sugerują, że nie warto dbać o linię, bo nadwaga zmniejsza ryzyko przedwczesnej śmierci. To bardzo niebezpieczna teza.

Ludzie ciągle szukają wymówek i usprawiedliwień, m.in.: dla swoich grzeszków żywieniowych oraz związanej z nimi nadwagi. To właśnie dlatego zawrotną karierę w mediach zrobił news o tym, że nadwaga wydłuża życie.

Ta zaskakująca teza, oparta na wynikach badań statystycznych opublikowanych w 2013 r. w prestiżowym czasopiśmie naukowym (JAMA: Journal of the American Medical Association), choć ma już kilka lat, okazuje się być dla ludzi tak pociągająca, że ciągle wraca do obiegu – za sprawą kolejnych mediów, blogów i różnych forów internetowych. Warto zatem dowiedzieć się, co sądzą na ten temat polscy eksperci.

Najgroźniejsza jest nadwaga typu brzusznego

– Jest mnóstwo poważnych badań naukowych z całego świata, które dowodzą czegoś zupełnie przeciwnego niż wynika z kontrowersyjnego badania dr Katherine Flegal. Dlatego konsekwentnie zalecamy wszystkim osobom chcącym zachować dobre zdrowie, aby utrzymywały prawidłową masę ciała – mówi dr Agnieszka Jarosz, kierownik Centrum Promocji Zdrowego Żywienia i Aktywności Fizycznej z Instytutu Żywności i Żywienia (IŻŻ), ekspert Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej.

Dr Jarosz podkreśla, że nadwaga i otyłość to czynniki ryzyka rozwoju wielu groźnych chorób, w tym. m.in. cukrzycy typu 2, chorób układu krążenia (nadciśnienia tętniczego, zawału serca, udaru mózgu) oraz wielu chorób nowotworowych.

– Najgroźniejsza dla zdrowia jest nadwaga i otyłość typu brzusznego. Tkanka tłuszczowa zlokalizowana na brzuchu wykazuje bowiem dużą aktywność metaboliczną, czego efektem ubocznym jest wytwarzanie m.in.: substancji zwiększających stany zapalne oraz sprzyjających rozwojowi miażdżycy – dodaje prof. Artur Mamcarz, kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM).

Cudowny olej kokosowy – kolejna bzdura

Prof. Mamcarz zaleca wszystkim dużą ostrożność i dystans wobec informacji na temat zdrowia, które są przekazywane przez media i celebrytów.

– Jako przykład podam olej kokosowy. Za sprawą mediów zyskał on ostatnio w powszechnym społecznym odbiorze wizerunek jednego z najzdrowszych olejów na świecie. Tymczasem z medycznego punktu widzenia jest to bzdura – mówi prof. Artur Mamcarz.

Profesor tłumaczy, że polska tradycyjna dieta obfituje w tłuszcze nasycone, więc dodanie do nich kolejnego bogatego źródła tych tłuszczów w postaci oleju kokosowego jest dla zdrowia niekorzystne i ryzykowne.

– Po zetknięciu się z nową, zaskakującą informacją w mediach na jakiś temat dotyczący zdrowia, zanim bezkrytycznie w nią uwierzymy i zastosujemy w swoim życiu, dobrze jest najpierw zweryfikować jej wiarygodność. Najlepiej zapytać o to lekarza. Warto też kierować się zdrowym rozsądkiem. Jeśli coś już na pierwszy rzut oka wygląda nieprawdopodobnie to powinna się nam od razu zapalić czerwona lampka – mówi prof. Artur Mamcarz.

Według niego, do wyników badań naukowych dotyczących dużych populacji (obserwacyjnych, epidemiologicznych, metaanaliz) należy podchodzić z dystansem m.in. dlatego, że zawierają one zazwyczaj ograniczone (wybiórcze), uproszczone i uśrednione dane statystyczne. Tymczasem zdrowie ludzkie jest bardzo złożoną kwestią, zależną od wielu czynników, w tym przede wszystkim od czynników indywidualnych.

Optymalna waga

Osoby, które chcą zadbać o swoją formę mają dziś do dyspozycji wiele, mniej lub bardziej skomplikowanych narzędzi do samokontroli. Jednym z najczęściej stosowanych jest skala BMI (Body Mass Index).

Prawidłową masę ciała mają osoby, których BMI mieści się w przedziale 18,5-25 (wartości poniżej 18,5 wskazują na niedowagę, pomiędzy 25 a 30 nadwagę, a powyżej 30 otyłość). BMI można samodzielnie obliczyć dzieląc swoją wagę wyrażoną w kilogramach przez wzrost wyrażony w metrach i podniesiony do kwadratu. Można też w tym celu skorzystać z internetowego kalkulatora BMI dostępnego np. tutaj.

Najlepiej, aby nasza waga mieściła się w normie. Na przykład, optymalna waga dla typowej kobiety, wzrostu 165 cm, powinna oscylować między 60 a 66 kg (co daje BMI na poziomie 22 -24). Jeśli chodzi o mężczyzn to przy wzroście 175 cm, optymalną wagą będzie przedział 70-76 kg (co odpowiada BMI 22-24). Co ciekawe, wiele moich pacjentek uważa, że skala BMI jest zawyżona, bo choć według tego wskaźnika ich waga mieści się w normie, to one czują się za grube – mówi Hanna Stolińska-Fiedorowicz, dietetyk kliniczny z IŻŻ.

Jej zdaniem, ze zdrowotnego punktu widzenia lekka nadwaga jest na pewno lepsza niż niedożywienie (niedowaga), ale osoby z nadwagą muszą z kolei bardzo się pilnować, aby nie popaść w otyłość, która jest już poważną chorobą.

– Wskaźnik BMI być może nie jest idealny, ale jest bardzo przydatny w diagnostyce i pewnie długo jeszcze będzie stosowany. Oczywiście są też inne dobre, alternatywne sposoby diagnostyczne. W rozpoznawaniu i mierzeniu nadwagi czy otyłości przydatne są m.in. zaawansowane technologicznie metody, takie jak rezonans magnetyczny czy bioimpedancja elektryczna (badania te pozwalają na analizę składu ciała). Najtańszym, najprostszym i jednocześnie bardzo skutecznym narzędziem jest jednak pomiar obwodu brzucha za pomocą zwykłego centymetra krawieckiego – podkreśla prof. Artur Mamcarz.

W przypadku mężczyzn najkorzystniejszy dla zdrowia jest obwód pasa poniżej 94 cm, a dla kobiet poniżej 80 cm.

Być może więc zamiast liczyć swoje BMI lepiej jest zainwestować w centymetr i kontrolować obwód swojego brzucha, mając w pamięci fakt, że najbardziej szkodliwa jest nadwaga i otyłość brzuszna.

– W przypadku mężczyzn najkorzystniejszy dla zdrowia jest obwód pasa poniżej 94 cm, a dla kobiet poniżej 80 cm. Kiedy parametry te przekroczą odpowiednio: 102 cm i 88 cm to tym samym zwiększy się ryzyko zachorowania na jedną z wielu chorób przewlekłych związanych z nadmierną masą ciała – tłumaczy prof. Artur Mamcarz.

Wyjątki od reguły

Eksperci przyznają, że wskaźnik BMI nie jest doskonały.

Oto przykładowa sytuacja, w której jego interpretacja nie jest wcale taka oczywista.

– Choć w teorii najlepiej jest mieć wagę i BMI w normie, to jednak w praktyce może się okazać, że ktoś kto ma 2-3 kg więcej, ale jest aktywny fizycznie, będzie zdrowszy niż osoba z normalną wagą, lecz prowadząca siedzący tryb życia. Wyższe BMI u tej pierwszej osoby może być związane nie z większą zawartością tłuszczu w organizmie, lecz mięśni. Wszystko zależy więc od indywidualnych uwarunkowań – mówi prof. Artur Mamcarz.

Podsumowując, najkorzystniejsze z punktu widzenia profilaktyki zdrowotnej jest utrzymywanie masy ciała w normie (BMI w zakresie 18,5-25).

– W medycznym języku nazywamy to byciem normowagowym. Bez wątpienia epidemia otyłości jest jednym z największych problemów zdrowia publicznego w naszych czasach. Dlatego trzeba przy każdej okazji powtarzać, że otyłość jest chorobą, najczęściej chorobą z uzależnienia (od jedzenia). Niemniej istnieją też konkretne przypadki, kiedy to nadwaga może wydłużać życie – przyznaje prof. Artur Mamcarz.

Chodzi o tzw. paradoks otyłości. Okazało się, że w przypadku niektórych przewlekłych chorób (np. onkologicznych), osoby z nadwagą żyją dłużej niż osoby z wagą normalną lub niedowagą. Co zresztą wydaje się logiczne, biorąc pod uwagę wyniszczający charakter raka.

– Generalnie jednak osoby długowieczne, dożywające wieku ponad 90 lat, to najczęściej osoby szczupłe – konkluduje prof. Artur Mamcarz.

Wiktor Szczepaniak (www.zdrowie.pap.pl)

Grafika źródło: www.pixabay.com

Jak uprawiać sport, by sobie nie zaszkodzić?

Niemal 45 proc. osób uprawiających sport doświadcza poważnych kontuzji i przeciążeń – wynika z najnowszego badania opinii. – Sport to zdrowie, ale pod pewnymi warunkami – wyjaśnia dr Marek Kiljański, Prezes Polskiego Towarzystwa Fizjoterapii.

Z badania przeprowadzonego w ramach kampanii społecznej „Otwarcie dla rehabilitacji” wynika, że już ponad 45 proc. Polaków trenuje regularnie. Niestety, jedynie 35 proc. z nich decyzję o rozpoczęciu treningów konsultuje ze specjalistą – najczęściej jest to lekarz rodzinny. Dla porówniania z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że od 1 października 2015 r. do 30 września 2016 r. w zajęciach sportowych lub rekreacyjnych brało udział 46 proc. mieszkańców Polski. Ale okazało się, że tylko nieco ponad jedna piąta (22 proc.) ćwiczyła regularnie, a blisko jedna czwarta sporadycznie.

GUS podaje, że mężczyźni częściej uprawiają sport niż kobiety. Polacy najchętniej jeżdżą na rowerze (72 proc. ćwiczących osób) lub pływają (40 proc.). Mężczyźni często wybierają także grę w piłkę nożną (32 proc.) i siatkówkę (11 proc.), sporty siłowe i kulturystkę (13 proc.). Kobiety wolą zajęcia z aerobiku, fitnessu, jogi i gimnastyki (23 proc.), jogging lub nordic walking (23 proc.), jazdę na rolkach, deskorolce czy wrotkach – 14 proc., taniec – 12 proc.

Tymczasem, by sport był zdrowiem, trzeba się do niego odpowiednio przygotować.

1. Na początek – obudź mięśnie

Dr Marek Kiljański, Prezes Polskiego Towarzystwa Fizjoterapii, ekspert kampanii „Otwarcie dla rehabilitacji” podkreśla, że w gabinecie ma często 30-, 40-latków, którzy nagle – z dnia na dzień – podejmują decyzję, że zaczynają uprawiać sport. Niestety, wielu z nich prowadziło przez wiele lat siedzący tryb życia i gdy nagle zaczynają biegać, jeździć na rowerze czy grać w tenisa, szybko dochodzi do urazu.

Jeśli dawno nie ćwiczyliśmy, lepiej zacząć od niewielkiego wysiłku i stopniowo na kolejnych treningach zwiększać obciążenie, intensywność. Warto tak zaplanować wysiłek, byśmy w jego trakcie mogli rozmawiać bez zadyszki.

– Niedopasowanie dyscypliny sportu do możliwości naszego organizmu może być jedną z przyczyn poważnych kontuzji – ostrzega dr Marek Kiljański. – Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że są dyscypliny, które wymagają dobrej kondycji i dużej sprawności. Zatem jeśli ktoś chce zacząć intensywnie biegać lub marzy o tym, by grać w squasha, dobrze, by na początku wzmocnił swoje mięśnie pod opieką odpowiedniego specjalisty. Dzięki temu obniży ryzyko jego zerwania czy naciągnięcia. Mocne mięśnie zapewnią nam prawidłową i stabilną pracę stawów.

Dr Kiljański podkreśla, że warto, aby osoby po ukończeniu 35. roku, przed rozpoczęciem uprawiania sportu oceniły swoje możliwości i na przykład zrobiły elektrokardiograficzny test wysiłkowy. Polecana jest także morfologia krwi, która pomoże wykluczyć lub potwierdzić stany zapalne.

Zaleca się również masaż przed treningiem lub zawodami, który pobudza ukrwienie mięśni, zapobiegając tym samym urazom.

2. Rozgrzewka jest obowiązkowa

Rozciąganie uelastycznia mięśnie. Dzięki temu są mniej podatne na zerwania, naciągnięcia czy stany zapalne.

– Jeśli chcemy biegać godzinę, rozgrzewka nie może trwać dwóch, trzech minut, ale powinien to być czas niezbędny do wprowadzenia organizmu do wykonania wysiłku. Dobra rozgrzewka to najlepszy sposób na to, by uniknąć kontuzji – podkreśla ekspert kampanii „Otwarcie dla rehabilitacji”. – Jeśli grasz w tenisa lub uprawiasz inną dyscyplinę, w której poruszasz się w różnych kierunkach, to samo rób w czasie rozgrzewki. Też biegaj do przodu, w tył, na boki.

3. Zaplanuj treningi. Uważaj na przetrenowanie

Zbyt częste i intensywne treningi mogą prowadzić do poważnych kontuzji i przeciążeń. Przetrenowanie może także powodować spadek odporności i zmiany hormonalne. Jeśli treningów jest za dużo lub są za bardzo intensywne, możemy czuć się zmęczeni. Ćwiczenia zamiast radości, będą powodować irytację.

– Bardzo ważne jest kontrolowanie wysokości tętna w czasie wysiłku i spoczynku – podkreśla dr Kiljański. – Tętno spoczynkowe u zdrowego, dorosłego człowieka wynosi ok. 70 uderzeń serca na minutę. Warto znać swoje tętno w czasie wysiłku i w czasie spoczynku. Prawidłowa wartość tętna podczas intensywnego wysiłku nie powinna przekraczać 80 procent maksymalnego tętna mierzonego w następujący sposób: 220 minus wiek. Znajomość swojego tętna spoczynkowego i maksymalnego stanowią podstawę do budowania planów treningowych. Powinniśmy tak układać treningi, aby natężenie wysiłku było na takim poziomie, by nie przekraczać maksymalnego tętna.

Tętno spoczynkowe to liczba uderzeń serca w ciągu jednej minuty, mierzona w warunkach spoczynku. Najlepiej pomiar wykonywać rano, po przebudzeniu w pozycji leżącej lub półsiedzącej. W dobie popularności pulsometrów pomiar elektroniczny powyższych wartości jest łatwy i nieobciążony błędem.

Wśród osób systematycznie, zawodowo uprawiających sport np.: kolarzy, tętno spoczynkowe jest znacznie niższe. Niekiedy dochodzi nawet do 38 uderzeń na minutę. Zwolnienie tętna do 40–50 /min obserwowano u byłych zawodników nawet po dwudziestu latach od zakończenia kariery.

Dr Kiljański podkreśla, że jeśli w trakcie wysiłku mamy zaburzenia widzenia, zdarzają się zasłabnięcia, omdlenia, wtedy powinniśmy zgłosić się do lekarza. – Wśród osób, które regularnie trenują, wzrost tętna spoczynkowego może sugerować przetrenowanie lub na przykład rozpoczynającą się infekcję – dodaje.

Jeśli już dojdzie do przetrenowania, warto zrobić przerwę w treningach lub zwiększyć przerwy między nimi. Jeśli ktoś intensywnie trenuje, powinien także zwracać uwagę na to, by się wysypiać i zadbać o picie odpowiedniej ilości płynów przed, w trakcie i po treningu oraz dietę dostosowaną do wysiłku.

Jeśli jesteśmy przetrenowani, wtedy pomocy mogą też potrzebować nasze mięśnie i ścięgna. Warto pomyśleć o zabiegach fizjoterapeutycznych, które pomogą pozbyć się zbędnych napięć. Pamiętajmy o tym, że zakwasy, czyli „opóźniony napad bolesności mięśnia”, to mikrourazy włókien mięśniowych. Jeśli po treningu pojawia się ból, to znaczy, że mięsień przestaje być elastyczny i zwiększa się prawdopodobieństwo kontuzji.

4. Ważne obuwie i odpowiednie podłoże

– Do biegania warto wybierać miękkie podłoże, czyli alejki parkowe, szutrowe i ziemiste ścieżki, a nie kostkę brukową czy beton – mówi dr Kiljański. – Twarda nawierzchnia, taka jak np.:. asfalt nie zapewnia amortyzacji i bardziej obciąża nasz układ ruchu.

Ekspert podkreśla, że bardzo ważny jest wybór odpowiednich butów. Powinny być one dopasowane także do nawierzchni, po której biegamy. I tak, buty do biegania na twardych nawierzchniach powinny mieć grubszą lub bardzo grubą podeszwę o widocznych elementach żelowych – amortyzujących.

Według specjalistów buty sportowe powinno się mierzyć pod wieczór, gdy nasze stopy są napuchnięte po całym dniu pracy czy nauki. A najlepiej dopasować je w specjalistycznych sklepach, posiadających odpowiedni sprzęt i kadrę.

5. Zadbaj o siebie po urazie

Jeśli uprawiamy sport, ważne jest także wyleczenie nawet drobnych urazów.

– Wiele poważnych kontuzji jest efektem niedoleczenia poprzedniego urazu – podkreśla dr Kiljański. – Po kontuzjach, zwłaszcza tych, w których dochodzi do czasowego unieruchomienia, trzeba zadbać o swoje usprawnienie poprzez odpowiednie ćwiczenia.

Gdy dojdzie do uszkodzenia: mięśni, więzadeł, ścięgien, chrząstki, musimy odpowiednio zareagować. Jeżeli ktoś naderwał ścięgno i lekarz założył stabilizator, trzeba go nosić tak długo, jak brzmiało zalecenie. Nie można go zdjąć tylko dlatego, że „już nie boli”.

W razie kontuzji, warto zastosować zasadę PRICE, czyli :

– ochrona (Protection), ochrona przed powstaniem dalszych uszkodzeń. Należy użyć szyny, bandaża, stabilizatora.

– odpoczynek (Rest), nie przeciążamy miejsca uszkodzenia.

– lód (Ice), stosujemy zimny kompres na miejsce uszkodzenia. Może to być worek z lodem czy zimny kompres żelowy wielokrotnego użytku. Nie powinno się kłaść kompresu bezpośrednio na ciało, bo to grozi odmrożeniem. Lepiej zimny okład położyć np. na ręczniku. Kompres kładziemy co 2 godziny i trzymamy ok. 10-20min.

– kompresja (Compression), pomiędzy zimnymi zabiegami warto stosować delikatny ucisk (kompresję) kontuzjowanego miejsca. Najlepsze do tego są bandaże elastyczne. Owijamy dane miejsce bandażem, co sprawia, że opuchlizna się nie zwiększa.

– uniesienie (Elevation), odpoczywając, należy unieść chorą kończynę, co dodatkowo zmniejsza powstawanie opuchlizny.

Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska (www.zdrowie.pap.pl)

Źródła:

– Wyniki ogólnopolskiego badania opinii przeprowadzonego w ramach kampanii „Otwarcie dla rehabilitacji” . Badanie przeprowadzone zostało w dniach 6.07-16.07.2016 na reprezentatywnej grupie 1004 Polaków przez agencję badawczą SW RESEARCH metodą wywiadów on-line (CAWI).

– GUS, „Uczestnictwo w sporcie i rekreacji ruchowej w 2016 r.”, Warszawa 2017 r.

– www.betterhealth.vic.gov.au

Grafika źródło: www.pixabay.com

Nadciśnienie tętnicze – kontroluj się regularnie

Nadciśnienie tętnicze jest chorobą układu krążenia charakteryzującą się stałym lub okresowym podwyższeniem ciśnienia tętniczego krwi przekraczającym wartość 140/90 mmHg. Schorzenie to w dużej mierze zależy od prowadzonego stylu życia, przez co zaliczane jest do tzw. chorób cywilizacyjnych i jest prawdziwą plagą naszych czasów. Problem podwyższonego ciśnienia krwi może dotyczyć osób w każdym wieku, jednak najczęściej dolegliwość ta diagnozowana jest u osób między 40 a 60 rokiem życia.

W Polsce na nadciśnienie tętnicze choruje prawie 10 milionów osób i liczba ta stale będzie wzrastać, chociażby z powodu starzenia się społeczeństwa. Pocieszające jest jednak to, że obserwuje się poprawę w skuteczności leczenia tego schorzenia. Kluczowe przy nadciśnieniu jest poznanie przyczyn tej choroby oraz możliwych sposobów walki z nią.

Jakie są najczęstsze przyczyny nadciśnienia tętniczego?

Rozróżnia się dwa rodzaje nadciśnienia tętniczego. Pierwsze z nich to nadciśnienie tętnicze pierwotne (samoistne), które stanowi 95% wszystkich przypadków zachorowań. Drugie natomiast nazywane jest nadciśnieniem wtórnym (objawowym) i dotyka 5% chorych, a występuje jako konsekwencja przebiegu innych schorzeń takich jak np. choroby nerek czy zaburzenia endokrynne.

Wspomniane nadciśnienie tętnicze pierwotne powodowane jest przez szereg różnych czynników, do których zalicza się zarówno te genetyczne jak i środowiskowe. Nie od dziś wiadomo, że nasz styl życia i to co się na niego składa ma bezpośrednie przełożenie na nasze zdrowie. I tak rozwojowi nadciśnienia pierwotnego sprzyja nieprawidłowa dieta, otyłość, mała aktywność fizyczna, permanentny stres, niedostateczna ilość snu, a także nadużywanie alkoholu, palenie papierosów oraz przyjmowanie niektórych leków np. doustnych środków antykoncepcyjnych.

Większość objawów nadciśnienia tętniczego zwłaszcza w początkowej fazie choroby jest mało specyficzna. Często zdąża się, że osoba z podwyższonym ciśnieniem krwi dowiaduje się o tym dopiero podczas rutynowych badań lekarskich. Dlatego też warto wyczulić się na wszelkie odstępstwa od normy, regularnie kontrolować wartości ciśnienia krwi i nie bagatelizować pojawiających się symptomów. Do najczęstszych objawów występujących w następstwie nadciśnienia tętniczego zalicza się:

– bóle głowy

– kołatanie serca

– bezsenność

– zawroty głowy

– uczucie szumu w uszach

– występujące zaczerwienienie twarzy, szyi i klatki piersiowej

– nagłe uderzenia gorąca

– nadmierną męczliwość i ciągłe zmęczenie

W późniejszych stadiach choroby stale podwyższone ciśnienie krwi wpływa negatywnie na funkcjonowanie całego organizmu. Nierozpoznane i nieleczone nadciśnienie może zapoczątkować poważne, często nieodwracalne zmiany w narządach i objawiać się zaburzeniami widzenia, obrzękami kończyn, nieprawidłowym funkcjonowaniem nerek, a także znacznie zwiększać ryzyko wystąpienia chorób serca i udaru mózgu.

Jak diagnozuje się i leczy nadciśnienie tętnicze?

Podstawowym badaniem wykrywającym nadciśnienie tętnicze jest pomiar wykonywany przy użyciu ciśnieniomierza, który może zostać przeprowadzony przez lekarza, ale także przez nas samych w domu. Jest to szybki i skuteczny sposób pozwalający zdiagnozować nadciśnienie tętnicze oraz jego stopień. Jeśli pomiar wykazuje wartości powyżej 140/90 mmHg konieczna jest konsultacja z lekarzem, który dobierze optymalną dla nas ścieżkę leczenia.

Leczenie nadciśnienia tętniczego jest długotrwałe i tylko ścisłe przestrzeganie zaleceń lekarskich może dać oczekiwane efekty. Bez względu na stopień zaawansowania choroby zawsze należy wdrożyć leczenie niefarmakologiczne opierające się na uregulowaniu trybu życia, całkowitym zakazie palenia, przestrzeganiu zalecanej diety oraz systematycznej, umiarkowanej aktywności fizycznej.

Oto kilka praktycznych porad:

– ogranicz spożycie soli kuchennej do płaskiej łyżeczki dziennie (ok. 4–5 g) – dowiedziono, że takie działanie pozwala obniżyć ciśnienie krwi tętniczej nawet o 10 mm Hg

– jeśli masz nadwagę staraj się dążyć do redukcji masy ciała – utrata 2 zbędnych kilogramów powoduje spadek ciśnienia tętniczego krwi średnio o 1-2 mm Hg (w tym celu zalecane jest zastosowanie diety DASH)

– staraj się utrzymać umiarkowaną aktywność fizyczną, która pozwoli na zachowanie szczupłej sylwetki, a tym samym obniży ciśnienie krwi i zmniejszy ryzyko udaru mózgu i zawału serca

– stosuj techniki relaksacyjne, aby ograniczyć codzienny stres, który powoduje wzrost ciśnienia tętniczego krwi. Osoby przeżywające długotrwały stres mają średnio o 10 mm Hg wyższe ciśnienie

– bezwzględnie rzuć palenie – nikotyna obkurcza naczynia, utrudniając tym samym przepływ krwi, co w konsekwencji podnosi ciśnienie.

Poza tym lekarz może zalecić leczenie farmakologiczne. Do najczęściej stosowanych leków korygujących ciśnienie tętnicze krwi zalicza się Beta-blokery (wpływają m.in. na spowolnienie pracy serca), Alfa-blokery (rozszerzają naczynia), a także leki wpływające na wydzielanie hormonu – angiotensyny, który kontroluje stężenia jonów sodowych i potasowych w organizmie wpływających na ciśnienie tętnicze krwi.

Zespół redakcyjny pacjentinfo.pl

Artykuł powstał na podstawie informacji ogólnodostępnych. Nie zastępuje konsultacji lekarskich i nie jest poradnikiem samodzielnego leczenia.

Błędne koło zakupoholizmu grozi zwłaszcza kobietom

Robienie zakupów może stać się nałogiem, podobnym do hazardu. Skutki zakupoholizmu są niestety bardzo dotkliwe. Dowiedz się jak go rozpoznać i jak z nim walczyć.

Większość z nas lubi robić zakupy. Niektórzy jednak traktują je nie tylko jako sposób pozyskiwania niezbędnych do życia produktów i usług, ale jako sposób na szybkie i łatwe poprawienie nastroju albo ucieczkę od problemów.

Nie ma się co oszukiwać. Prawie każdy z nas realizuje czasem ten drugi scenariusz. Jeśli jednak zdarza się nam to tylko raz na jakiś czas i nie wydajemy przy tym zbyt dużo pieniędzy, to wszystko jest w porządku (nasze zachowanie mieści się w normie). Problem pojawia się wtedy, gdy takie kupowanie staje się dla kogoś nałogiem, niepohamowanym przymusem, obsesją (specjaliści od zdrowia psychicznego nazywają to kompulsywnym kupowaniem).

Zakupoholizm nie jest więc niewinnym kaprysem czy też przejawem konsumpcyjnego stylu życia. To zaburzenie psychiczne, zaliczane najczęściej do tzw. nałogów behawioralnych, zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych lub zaburzeń nawyków i popędów. Niestety, zakupoholizm może dosłownie i w przenośni zrujnować człowiekowi życie. Warto zatem umieć go rozpoznać – u siebie lub bliskiej osoby, aby móc w porę zareagować.

Zakupoholizm – sygnały ostrzegawcze

Psychiatrzy, psycholodzy i terapeuci uzależnień wymieniają wiele różnych objawów zakupoholizmu. Oto najważniejsze z nich:

  • Silna potrzeba lub poczucie przymusu robienia zakupów oraz słaba kontrola nad kupowaniem (uleganie impulsom).
  • Dokonywanie zakupów w celu poprawy samopoczucia lub radzenia sobie z samotnością, odczuwanie rozdrażnienia z powodu braku możliwości zrobienia zakupów.
  • Spędzanie coraz większej ilości czasu na zakupach w centrach handlowych lub na aukcjach internetowych.
  • Częste myślenie o nowych zakupach i odczuwanie podniecenia w związku z planowanymi zakupami.
  • Przeżywanie euforii podczas zakupów.
  • Kupowanie niepotrzebnych produktów i chowanie ich często nawet bez rozpakowania.
  • Wydawanie pieniędzy na zakupy zamiast na opłacanie rachunków, pożyczanie pieniędzy na kolejne zakupy.
  • Ukrywanie zakupów przed bliskimi, okłamywanie ich na temat zakupów i wydawanych pieniędzy.
  • Odczuwanie poczucia winy i wstydu po dokonaniu zakupów, konflikty i kłótnie z bliskimi na tym tle.
  • Kontynuowanie zakupów pomimo szkodliwych następstw.

Już na podstawie wymienionych wyżej objawów łatwo można wyobrazić sobie do jakich problemów i szkód doprowadzić może zakupoholizm. Są wśród nich poważne problemy psychiczne (np. depresja, zaburzenia lękowe), społeczne (np. rozwody) i finansowe (długi, bankructwo).

Zakupy jak narkotyk

Z badań wynika, że problem zakupoholizmu (kompulsywnego kupowania) dotyczy całkiem dużego odsetka ogólnej populacji (od 2 nawet do 16 proc., w zależności od badania i przyjętych kryteriów). Na pewno wiadomo, że najbardziej zagrożone tym nałogiem są kobiety (aż 80-90 proc. przypadków).

Warto dodać, że jest to problem dotykający przede wszystkim ludzi młodych, od 15 do 35 lat.

– Terapeuci mówią, że coraz więcej osób zgłasza się do nich z tym problemem. Może być to wynikiem wzrostu świadomości, większego dostępu do informacji i większej uwagi poświęcanej tzw. uzależnieniom behawioralnym w mediach – ocenia Filip Pierowski z poradni online www.uzaleznieniabehawioralne.pl, działającej pod patronatem Ministerstwa Zdrowia.

Koła ratunkowe

Osoba, która ma problem z kompulsywnym kupowaniem powinna szukać pomocy u specjalisty (najlepiej u certyfikowanego terapeuty uzależnień).

– Najskuteczniejsze metody pomocy osobom kompulsywnie kupującym łączą ze sobą sposoby na radzenie sobie z tą czynnością i jej skutkami, jak i oddziaływanie na problemy leżące u podłoża kompulsji – mówi Filip Pierowski.

Wyjaśnia on, że u podłoża zakupoholizmu leżą takie przyczyny jak: niewielki repertuar sposobów na radzenie sobie ze stresem i trudnymi emocjami oraz obniżonym nastrojem, trudności w relacjach społecznych, problemy z kontrolą impulsów i odraczaniem przyjemności.

– Uzależnienia zazwyczaj są efektem głębszych problemów, tak więc skupienie się tylko na samym zachowaniu może spowodować zamianę jednej kompulsji na inną. Pomocne są też oczywiście różnego rodzaju grupy terapeutyczne i grupy wsparcia (także te nieformalne). W rzeczywistości dużo zależy od samej osoby z problemem – jej oczekiwań, otwartości, determinacji, ale też dobrej relacji terapeutycznej – mówi Filip Pierowski.

Przyznaje, że nie ma prostej odpowiedzi czy schematu, który można z powodzeniem zastosować w każdym przypadku.

Jeśli robienie zakupów zaczyna się komuś wymykać spod kontroli może też skorzystać z różnych sposobów samopomocy, które podsuwają eksperci od nałogów behawioralnych:

  • Nie noś przy sobie kart kredytowych, za zakupy płać gotówką lub kartą debetową.
  • Kupuj tylko produkty z przygotowanej wcześniej listy zakupów.
  • Nie wybieraj się na zakupy samotnie.
  • Unikaj promocji, wyprzedaży, wystaw sklepowych i gazetek reklamowych.
  • Unikaj centrów handlowych.
  • Poszukaj innego, przyjemnego i jednocześnie zdrowego sposobu spędzania wolnego czasu.

Wiktor Szczepaniak (www.zdrowie.pap.pl)

Źródła: Książka pt. „Zaburzenia uprawiania hazardu i inne tak zwane nałogi behawioralne”, pod red. Bogusława Habrata.

grafika źródło: www.pixabay.com

Odporność a witaminy

Jednym z najszerzej rozpowszechnionych obecnie mitów zdrowotnych jest rzekomo dobroczynny wpływ witamin na wzmocnienie układu odporności. Choć witaminy są niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu, to brak dowodów na to, iż przy prawidłowym ich poziomie dodatkowa suplementacja poprawia sprawność tego układu.

Przyjmowanie dowolnej witaminy, jeśli jej poziom jest w organizmie prawidłowy (a to zdrowa osoba zawdzięczać może zdrowej diecie), nie ma uzasadnienia naukowego. Tak mocno rozpowszechnione profilaktyczne przyjmowanie witamin bez badań diagnostycznych, nie tylko nie zapobiega infekcjom, ale i nie przyspiesza zdrowienia, a w niektórych sytuacjach pogarsza stan zdrowia.

Trzeba przy tym pamiętać, że wiele osób prowadzących niezdrowy tryb życia: odżywiających się śmieciowym jedzeniem, unikających aktywności fizycznej na świeżym powietrzu, spędzających wiele godzin w zamkniętych i źle wentylowanych przegrzanych pomieszczeniach, może mieć różne niedobory witaminowe, które warto uzupełniać. Należy to jednak robić w porozumieniu z lekarzem i pod kontrolą poziomu witamin we krwi.

Witamina D3

Badania naukowe wykazują, że w naszej populacji jednym z najczęstszych problemów jest niedobór witaminy D3, która ma istotne znaczenie dla układu odporności. Niedobór wynika z niedostatecznego nasłonecznienia w Polsce, bowiem witamina ta jest aktywowana w wyniku oddziaływania promieniowania ultrafioletowego na skórę.

Szacuje się, że niedobór witaminy D3 dotyczy około 80 proc. dorosłych w Polsce, co w istotny sposób może przyczyniać się do zwiększonej podatności na infekcje, ale również inne choroby wynikające z osłabienia układu odporności (na przykład choroby nowotworowe). Niemniej jednak suplementacja witaminą D3 u osób z jej prawidłowym poziomem nie ma sensu i nie wpłynie na stan układu odporności.

Witamina C

Inna witamina szeroko stosowana profilaktycznie to witamina C, którą można śmiało nazwać witaminą narodową. Spory na temat jej profilaktycznego prozdrowotnego efektu trwają od lat i jak na razie naukowcom nie udało się udowodnić, aby ciągła suplementacja witaminą C u zdrowych osób posiadających prawidłowy jej poziom we krwi przynosiła jakieś konkretne efekty zdrowotne.

Inaczej wygląda sytuacja, jeśli występuje niedobór albo zwiększone zapotrzebowanie na witaminę C, którego nie jesteśmy w stanie uzupełnić dietą. W takich sytuacjach, na przykład podczas dużego wysiłku fizycznego albo infekcji, suplementacja witaminy C ma uzasadnienie i może być wykorzystywana jako działanie wspomagające układ odporności.

Pułapki witaminy E i kwasy omega

Kolejna grupa suplementów to tzw. substancje antyoksydacyjne, w tym witamina E oraz krótkołańcuchowe kwasy omega. Suplementacja tymi witaminami w okresie zwiększonego zapotrzebowania powinna być oparta na przesłankach medycznych, bo – jak wykazały badania amerykańskie – nadużywanie tych środków przez zdrowe osoby może prowadzić do pogorszenia stanu zdrowia.

W grupie środków pochodzenia naturalnego szeroko rozpowszechnione w kontekście zwalczania infekcji są różne produkty roślinne, takie jak: czosnek, cebula, tran, czarny bez, a także przyprawy np. imbir, goździki, kurkuma, a także ostatnio mocno promowany olej kokosowy. Występujące w tych produktach substancje chemiczne mają najczęściej działanie przeciwdrobnoustrojowe, co oznacza, że ich profilaktyczne przyjmowanie ma sens jedynie w sezonie nasilonych infekcji, kiedy praktycznie ciągle jesteśmy narażeni na kontakt z chorymi. Inna sprawa, że wiele z tych substancji ma działanie prebiotyczne, co sprawia że można je stosować na stałe jako składnik zróżnicowanej diety, ponieważ ich codzienne spożycie w diecie wpływa na utrzymanie naszego organizmu w dobrej formie.

Probiotyki a odporność

Udowodnione działania pobudzające odporność wykazują różnego rodzaju drobnoustroje probiotyczne. Jelitowy układ limfatyczny, będący częścią ogólnoustrojowego śluzówkowego układu limfatycznego, posiada ogromne możliwości modulacji układu odpornościowego poprzez pobudzenie komórek aktywnych immunologicznie, w tym komórek pamięci immunologicznej. Oznacza to, że przez układ pokarmowy obecne w nim drobnoustroje aktywują wiele elementów układu odporności. Wykazano to na przykładzie niektórych bakterii probiotycznych, a także produktów, które wspierają ich rozwój. Badania naukowe wykazują, że po podaniu tych substancji pojawia się zwiększone stężenie immunoglobulin w śluzie nie tylko jelitowym, ale również i w drogach oddechowych, co zwiększa miejscową odporność przeciwko infekcjom wirusowym i bakteryjnym.

Probiotyki i prebiotyki można przyjmować w postaci syntetycznej na przykład jako preparaty z inuliną i oligosacharydami, jak również w naturalnych roślinnych produktach, na przykład cykorii, bananach, jarmużu, cebuli, karczochach i szparagach.

Przeciwko wirusom

Wśród leków posiadających zdolność pobudzania układu odporności wymieniane są tak zwane szczepionki nieswoiste, czyli preparaty zawierające fragmenty nieżywych drobnoustrojów przyjmowane doustnie lub donosowo, a także ostatnio w postaci tabletek do ssania. Preparaty posiadają udowodnioną efektywność w redukcji zachorowań na przede wszystkim wirusowe infekcje układu oddechowego. Ponieważ jednak nie powodują powstania trwałej pamięci immunologicznej (inaczej niż w przypadku tradycyjnych szczepionek przeciwko patogenom powodującym choroby zakaźne), kuracje muszą być powtarzane regularnie w okresach zwiększonej aktywności wirusów, czyli jesienią i wiosną każdego roku.

Warto podkreślić, że nie można na zapas trwale wzmocnić układu odporności suplementami i witaminami, natomiast można, utrzymując organizm w dobrej formie, zapewnić sprawne działanie układu odporności.

Dr Paweł Grzesiowski

Kierownik Ośrodka Badania i Przeszczepiania Mikrobioty Jelitowej w Centrum Zapobiegawczej i Rehabilitacji w Warszawie. Jest pediatrą i immunologiem.

źródło: www.zdrowie.pap.pl

grafika źródło: www.pixabay.com

Jak uczyć dzieci zdrowych nawyków?

Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąca – głosi ludowa mądrość. Jeśli więc dzieci nauczymy zasad prawidłowego żywienia, mniejsze jest ryzyko, że staną się pacjentami borykającymi się z otyłością i nadwagą oraz ich zdrowotnymi skutkami.

Ministerstwo Zdrowia, dostrzegając te wyzwania, w ramach Narodowego Programu Zdrowia na lata 2016-2020 ogłosiło konkurs na uczenie dzieci w wieku od 4 do 6 lat zdrowych nawyków żywieniowych. Zadanie było skierowane do dzieci z niewielkich miejscowości z całej Polski i polegało na przekazaniu w przystępny i zrozumiały sposób wiedzy na temat odżywiania.

Konkurs wygrało stowarzyszenie DIETANOVA, którego specjaliści prowadzili w lipcu zajęcia w Darłowie, Ustce i na Podlasiu. W sierpniu planowane są kolejne – w Jarosławiu na Podkarpaciu i w Szczebrzeszynie podczas Festiwalu Języka Polskiego.

Jak uczyć dzieci zdrowego żywienia?

Na zajęciach organizowanych przez stowarzyszenie mali uczestnicy słuchają bajek. Potem zaś pomagają ulubionym bohaterom skomponować odpowiedni posiłek.

Dzieci biorą też udział w warsztatach kulinarnych, podczas których uczą się m.in. obierać i kroić owoce oraz gotować proste dania – np. kaszę jaglaną z dodatkami.

Takie zajęcia pozwalają im na poznawanie smaków, zapachów i konsystencji jedzenia.

Jeśli rodzicom zależy na zdrowiu zarówno dzieci, jak i swoim, starają się przygotowywać i jeść posiłki razem. Alternatywą jest jedzenie w biegu albo przed ekranem, co nie sprzyja ani zdrowiu fizycznemu, ani spójności rodziny.

Co wiemy o nawykach żywieniowych rodzin?

Tymczasem badania potwierdzają, że z prawidłową dietą polskich dzieci jest kiepsko: jedzą za mało owoców, warzyw i przetworów z mleka, za to często, za przyzwoleniem rodziców – przekąski zawierające zbyt dużo cukru, tłuszczu i soli. Najmłodsze, tuż po skończeniu pierwszego roku życia, spożywają nadmierne ilości soków owocowych.

W dwóch ostatnich miesiącach ubiegłego roku w ramach badania COSI koordynowanego przez Instytut Matki i Dziecka w całej Polsce przebadano 3400 uczniów 2-gich i 3-cich klas szkół podstawowych. Średnia wieku dzieci wyniosła 8,5 roku. Dodatkowo rodzice dzieci (w przeważającej większości matki) wypełnili ankiety dotyczące stylu życia dzieci.

Wstępne wyniki opracowano na podstawie badań 1474 uczniów (72 klasy drugie i 72 klasy trzecie), przy czym nieznaczną większość (52 proc.) stanowili chłopcy. Analizie 1287 ankiet wypełnionych przez rodziców.

Wyniki:

  • Śniadanie w domu je codziennie 82 proc. dzieci.
  • Warzywa rzadziej niż raz w tygodniu, je aż prawie 12 proc. dzieci (a w diecie dziecka powinno być co najmniej cztery porcje warzyw dziennie – jedna porcja to np. jeden średni pomidor).
  • Zaledwie 54,6 proc. je warzywa przez większość dni w tygodniu/codziennie.
  • Nieco ponad 56 proc. uczniów ma prawidłową masę ciała
  • Ponad 31 proc. dzieci ma nadwagę lub otyłość.

jw/ na podst. materiałów Ministerstwa Zdrowia (www.zdrowie.pap.pl)

grafika źródło: www.pixabay.com

Zaburzenia erekcji? To może być cukrzyca

Problemy z erekcją są objawem łatwym do zauważenia – nie tylko przez mężczyznę. Takie zaburzenie to bardzo niepokojący sygnał nie tylko ze względu na jakość pożycia w sypialni. Zamiast łykania suplementów czy zamartwiania się trzeba o nim powiedzieć lekarzowi.

Kłopoty ze wzwodem często wskazują na rozwijającą się chorobę serca i cukrzycę. Niestety, nadal mało kto zgłasza się z ich powodu do lekarza. A jest to działanie w tym wypadku wskazane, bo na długo wyprzedzają one często inne objawy chorób układu krążenia i metabolicznych.

Zaburzenia najczęściej pojawiają się po czterdziestce, ale spotyka się je także wcześniej – zwłaszcza w przypadku mężczyzn, którzy mają cukrzycę i choroby układu krążenia. Co istotne, często o tych chorobach jeszcze nie wiedzą, bo jedynym sygnałem mogą być tylko kłopoty w sypialni.

W roku 2010 na łamach „Circulation” dr Michael Bohm, kardiolog z Universität des Saarlandes opublikował badania dotyczące 1 519 mężczyzn z 13 krajów, biorących udział w testach dwóch leków na choroby układu krążenia. Mężczyźni byli pytani o zaburzenia erekcji na początku badań, po dwóch i po pięciu latach – na zakończenie badań. Początkowo zaburzenia wzwodu miało 55 proc. mężczyzn (dla całej populacji odsetek ten jest niemal dwa razy mniejszy – wynosi 30 proc.)

W ciągu pięciu lat obserwacji mężczyźni z zaburzeniami erekcji:

  • niemal dwa razy częściej umierali z powodu chorób serca,
  • dwa razy częściej dochodziło u nich do zawału serca,
  • 1,2 razy częściej byli hospitalizowani z powodu niewydolności serca.

Byli także nieco bardziej (1,1 raza) narażeni na udar. Im większe były problemy z erekcją, tym bardziej rosło zagrożenie dla serca.

Nic dziwnego – miażdżyca zwęża naczynia krwionośne zarówno penisa, jak i mięśnia sercowego.

Dlaczego zaburzenia erekcji pojawiają się wcześniej niż symptomy choroby serca? Decyduje o tym prosta hydraulika: naczynia krwionośne prącia są po prostu węższe i w związku z tym szybciej się zatykają, uniemożliwiając prawidłowy wzwód.

Czy cukrzyca wpływa na erekcję?

Także cukrzyca może prowadzić do problemów z erekcją i to nie tylko dlatego, że sprzyja miażdżycy. Nadmiar cukru we krwi może uszkadzać ważne dla prawidłowego wzwodu włókna nerwowe. U mężczyzn chorujących na cukrzycę problemy w sypialni pojawiają się o 10-15 lat wcześniej niż u zdrowych.

Niedawno czasopismo „Diabetic Medicine” opublikowało metaanalizę 145 badań, której głównym autorem jest dr Damiano Pizzol z Operational Research Unit of Doctors with Africa Cuamm w Beira (Mozambik). Jak z niej wynika, zaburzenia erekcji występują u ponad połowy mężczyzn chorujących na cukrzycę.

Badania obejmujące w sumie ponad 88,5 tys. mężczyzn przeprowadzono głównie w Azji i Europie. Połowa badań dotyczyła osób z cukrzycą typu 2 (występująca najczęściej u dorosłych). W jej przypadku zaburzenia erekcji ma 66,3 proc diabetyków, podczas gdy w cukrzycy typu 1 (która ujawnia się zwykle w dzieciństwie lub okresie dorastania) odsetek ten wynosi prawie połowę mniej – 37,5 proc.

Liczba chorych na cukrzycę typu 2 stale rośnie – nie tylko ze względu na rosnącą liczbę mieszkańców Ziemi, ale także z powodu epidemii otyłości i starzenia się społeczeństw. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w roku 1980 było na świecie 108 milionów diabetyków – obecnie jest ponad 400 milionów. Ich odsetek wzrósł prawie dwukrotnie – z 4,7 na 8,5 proc.

Jak uważa dr Pizzol, zaburzenia erekcji to sygnał alarmowy rozwoju cukrzycy, często wykrywanej dopiero w kilka lat po wystąpieniu pierwszych objawów. W Polsce bywa to sześć, a nawet osiem lat. U wielu chorych cukrzyca wykrywana jest dopiero wtedy, gdy doszło już do zawału serca czy udaru mózgu.

Gdyby część z nich nie zlekceważyła wcześniejszych zaburzeń erekcji, być może dałoby się zapobiec poważnemu uszczerbkowi na zdrowiu. Nie mówiąc już o tym, że leczenie choroby podstawowej – przyczyny zaburzenia erekcji, poprawia jakość życia seksualnego.

Paweł Wernicki (www.zdrowie.pap.pl)

grafika źródło: www.pixabay.com

Dieta i aktywność fizyczna w aktywnej fazie leczenia raka

Czasy, gdy pacjentom w trakcie leczenia onkologicznego zalecano leżenie w łóżku dawno minęły – mówią zgodnie lekarze …

COVID-19 obecnie: czy będą nowe szczepionki?

Firmy pracują nad preparatami przeciwko nowym wariantom koronawirusa. Według FDA mają one uwzględniać nowe typu szczepu …

Apetyt na kawę służy zdrowej starości

Co piąty mieszkaniec Unii Europejskiej ma 65 lat i więcej. Oznacza to, że niemal 100 milinów ludzi na naszym kontynencie …