Kategoria: ZDROWIE

Dary jesieni – dobroczynne bogactwo natury

Coraz krótsze dni, spadające liście, mżawka za oknem – wszystko to świadczy, że skończyło się już lato i na dobre zawitała u nas jesień. Nie brzmi zachęcająco? Znajdźmy, więc pozytywne strony tej pory roku. Nie zapominajmy, że to właśnie teraz mamy okazję zakosztować wielu warzyw i owoców, które przez całe lato dojrzewały, aby w końcu trafić na nasze stoły. Nawet najbardziej wybredni znajdą coś dla siebie. Zastrzyk witamin, minerałów i składników odżywczych, które ukryły się w tych przysmakach pozwolą nam naturalnie wspomóc układ odpornościowy, przywrócić utracone siły i przygotować się na nadchodzącą zimę. Zatem w czym możemy wybierać i na co powinniśmy zwrócić szczególną uwagę?

Dynia – królowa jesieni

Jeśli mówimy o darach jesieni to nie można zapomnieć o dyni, która jest symbolem tej pory roku. Nie dość, że cieszy nasze oczy swoim kształtem i jaskrawym kolorem to jej miąższ zawiera wiele cennych związków pozytywnie wpływających na nasz organizm. Warzywo to zawiera spore ilości beta-karotenu, który korzystnie wpływa na naszą skórę, włosy i paznokcie, a także chroni nasze oczy. Dynia jest również bogatym źródłem witamin z grupy B, witaminy C i PP oraz minerałów takich jak: żelazo, cynk, wapnia, potasu, magnez przez co jej regularne spożywanie na pewno wyjdzie nam na zdrowie i pozwolić przezwyciężyć jesienną słotę. Pamiętaj, że dynia zawiera także jadalne pestki kryjące w sobie duże ilości łatwo przyswajalnego cynku poprawiającego kondycję naszych włosów i paznokci. Nie ma więc co zwlekać, czym prędzej włączmy ten dar jesieni do naszego jadłospisu. Dynia ma szerokie zastosowanie w kuchni: zupa krem, placuszki z przetartej dyni, purée z pieczonej dyni, pestki z dyni, jako zdrowa przekąska – każdy znajdzie coś dla siebie.

Wyśmienite trio, czyli jabłka, gruszki, śliwki

Jabłka pochodzące z polskich sadów są cenionym dobrem nie tylko w naszym kraju, ale również z powodzeniem podbijają rynek zagraniczny. Warto więc sięgnąć po ten rodzimy owoc, który przez lato dojrzewał w naszych ogrodach i cieszyć się jego smakiem, przy okazji dostarczając organizmowi wielu cennych składników. Jabłka są bogatym źródłem błonnika (głównie pektyn) przez co pozytywnie wpływają na perystaltykę jelit, wspomagając przy tym regularne wypróżnianie się. Zawierają również sporą dawkę witaminy C i witamin z grupy B. W ich składzie znajdziemy również kwercetynę – flawonoid, który ma działanie przeciwutleniające, zwalcza wolne rodniki, co pozwala spowolnić procesy starzenia zachodzące w organizmie. Jesienne jabłka to nieocenione źródło witamin i składników odżywczych, które pozwolą naturalnie wzmocnić organizm narażony na sezonowe infekcje. Pachnące, dojrzałe jabłka z powodzeniem można spożywać na surowo, pieczone, suszone lub jako dodatek do koktajli owocowych, czy tradycyjnej szarlotki.

Gruszki to przepyszne, soczyste, aromatyczne owoce. Biorąc pod lupę ten dar jesieni należy wspomnieć, że jako nieliczny z owoców zawiera w swoim składzie jod (pierwiastek niezbędny do prawidłowej pracy tarczycy). Gruszki to także źródło boru – pierwiastka, który jest niezbędny do zachowania w dobrej kondycji naszych kości. Owoce te świetnie nawadniają nasz organizm, a także wpływają pozytywnie na układ krwionośny – regulując ciśnienie krwi (zawierają spore ilości potasu). Zalet spożywania gruszek jest co niemiara, może więc warto już teraz sięgnąć po nie i samemu wypróbować ich dobroczynny wpływ?

Śliwki, szczególnie te suszone to przede wszystkim naturalny sposób na zaparcia. Dzięki dużej zawartość pektyn poprawiają trawienie i korzystnie wpływając na cały układ pokarmowy. Ponadto śliwki to bogactwo różnych witamin (A, B6, C, E, K) i minerałów (wapń, żelazo, magnez, fosfor, potas). Śliwka to owoc uniwersalny, pasuje ona idealnie zarówno jako dodatek do ciast, jak i również do dań mięsnych. Pamiętajmy jednak, że śliwki są wysokokaloryczne, przez co traktujmy je raczej jako dodatek do diety, a nie stały jej punkt.

Orzechy włoskie – wsparcie dla mózgu

Orzechy włoskie to zdrowa przekąska, niezwykle korzystnie wpływający na pracę mózgu. Dzięki obecności wielonienasyconych kwasów tłuszczowych oraz dużej zawartości miedzi i manganu orzechy włoskie poprawiają procesy myślowe i zwiększają zdolność koncentracji. Wpływają także pozytywnie na układ krwionośny, obniżając poziom złego cholesterolu (cholesterol LDL). Polecane są szczególnie w czasie wzmożonego wysiłku umysłowego oraz osobą przemęczonym i zestresowanym. Z nastaniem jesieni koniecznie powinniśmy sięgnąć po ten wartościowy dar natury.

Jesień to okres przejściowy, w którym szczególnie powinniśmy zadbać o odporność, aby przyszykować się na nadejście zimy. Warto wspomnieć tutaj o aronii i żurawinie, które zawierają sporą dawkę witaminy C – uszczelniającej nasze naczynia krwionośne, przez co minimalizują ryzyko rozwinięcia się niechcianego jesiennego przeziębienia. W pełni dojrzałe o tej porze roku warzywa i owoce są nieocenionym bogactwem, które idealnie poprawia samopoczucie i zwiększa naszą witalność. Zatem nie czekajmy, tylko sięgajmy po to co dla nas najlepsze.

 

Redakcja pacjentinfo.pl

 

Plucha i zimno. A może do sauny?

Częste wizyty w saunie, 4 – 7 razy w tygodniu, o blisko połowę obniżają ryzyko wystąpienia nadciśnienia u mężczyzn. Jest haczyk – nie każdy może z niej korzystać. Sprawdź, w której jesteś grupie.

Ludzie od tysięcy lat uwielbiają wygrzewać się i pocić w łaźniach. Starożytni Rzymianie sztukę odpoczywania w termach doprowadzili do perfekcji, w każdym zakładanym przez siebie mieście budując stosowne ku temu miejsca, zarówno prywatne, jak i publiczne.

Od dwóch tysięcy lat podobne rozwiązania stosują Finowie. Fińskie słowo „sauna” weszło na stałe do użytku w wielu językach świata i oznacza pomieszczenie wysycone para wodną, w którym panuje temperatura wyższa niż ciepłota ciała – do nawet 120 stopni. Po pobycie w takim miejscu należy szybko się schłodzić.

Rodzaje sauny i łaźni

  • sucha: temp 60-120 stopni Celsjusza i wilgotność powietrza 5-15 proc.
  • mokra: 50-60 stopni Celsjusza i 20-40 proc. wilgotności powietrza,
  • łaźnia rzymska: ok. 45-55 stopni i ok 40 proc. wilgotności powietrza,
  • łaźnia parowa ok. 40 stopni Celsjusza i do 100 proc. wilgotności.

Finowie nie tylko dali światu słowo sauna, ale też przodują w korzystaniu z jej dobrodziejstw. Dlatego między innymi stanowią idealną populację do badań jej wpływu na zdrowie człowieka. Dowodzą tego ustalenia międzynarodowego zespołu naukowców pod kierunkiem brytyjskiego naukowca Francesco Zaccardiego z University of Leicester.

Ich badania objęły swoim zasięgiem 1621 mężczyzn w średnim wieku, mających od 42 do 60 lat. Na początku nie mieli oni nadciśnienia. (Nadciśnienie zdefiniowano jako ciśnienie powyżej 140/90). Na podstawie wywiadu związanego z częstością korzystania z sauny ochotników podzielono na trzy grupy:

  • korzystających z sauny raz w tygodniu,
  • korzystających z sauny 2-3 razy w tygodniu,
  • korzystających z sauny 4-7 razy w tygodniu.

Losy tych mężczyzn śledzono średnio przez 22 lata. Po tym czasie u 15,5 proc. z nich pojawiło się nadciśnienie. Okazało się przy tym, że u panów z drugiej grupy (sauna 2-3 razy w tygodniu) ryzyko wystąpienia tego schorzenia było o 24 proc. mniejsze, zaś w przypadku grupy trzeciej (sauna 4-7 razy w tygodniu) – aż o 46 proc.

Jak sauna wpływa na obniżenie ciśnienia?

Według badaczy sauna może przyczyniać się do obniżenia ciśnienia na wiele sposobów. W trakcie kąpieli parowej temperatura ciała może wzrosnąć nawet o dwa stopnie, co powoduje rozkurcz mięśni gładkich w ścianie naczyń krwionośnych. Regularne korzystanie z tego typu przyjemności poprawia działanie śródbłonka (wewnętrznej warstwy komórek) naczyń krwionośnych, co także ma pozytywny wpływ na zachowanie właściwego ciśnienia krwi. Ponadto, pocenie się usuwa wodę z ciała, co także przyczynia się do obniżenia ciśnienia. I na koniec – podobne działanie ma również relaks ciała i psychiki.

Masz nadciśnienie – uważaj w saunie

Dla osób z niekontrolowanym nadciśnieniem tętniczym sauna jest jednak zakazana. Jeśli jednak regularnie bierzemy leki i nasze ciśnienie się unormowało w prawidłowych wartościach, to – po konsultacji z lekarzem – możemy z jej dobrodziejstw korzystać, pamiętając jednocześnie o:

  • Odpowiedniej temperaturze: powinna mieścić się w przedziale 60-70 stopni.
  • Właściwej wilgotności powietrza: maksymalnie powinna wynosić 20 proc. Wytwarzanie dodatkowej pary nie jest zalecane, ogranicza to możliwość parowania skóry.
  • Przyzwyczajeniu ciała do temperatury: wchodząc do sauny zajmuj miejsce na najniższej półce (tam jest nieco chłodniej), dopiero po 2-3 minutach przenieś się wyżej.
  • Zachowaniu umiaru: sesje w saunie powinny trwać od 5 do 10 minut i być oddzielone od siebie 10-15 minutami odpoczynku w pomieszczeniu o temperaturze pokojowej. Należy wtedy wypić coś bezalkoholowego. (Picie alkoholu przed sauną i w trakcie jest zakazane!) Taki schemat można powtarzać 2-3, ostatni odpoczynek powinien trwać ok pół godziny.
  • Uważaniu na leki: jeśli przyjmujesz beta-blokery, unikaj gwałtownego wstawania, bo może się zakręcić nam w głowie.

Kiedy nie można korzystać z sauny

Jest jeszcze kilka innych sytuacji, kiedy sauna jest złym pomysłem:

  • infekcje
  • gorączka
  • niedawno przebyty zawał serca, nasilone choroby układu krążenia,
  • niedawno przebyte zabiegi chirurgiczne
  • guzy mózgu,
  • padaczka,
  • jaskra,
  • owrzodzenia i niektóre choroby skóry
  • zażywanie leków przeciwzakrzepowych, leków w plastrach naskórnych
  • upojenie alkoholowe, stan po zażyciu narkotyków
  • menstruacja.

Sauna – konieczna konsultacja z lekarzem w przypadku osób:

  •  z chorobami układu krążenia, układu nerwowego, skóry
  • z astmą oskrzelową
  • cukrzycy
  • po urazach
  • z różnego rodzaju implantami (silikonowymi, sztucznymi stawami, implantami ślimakowymi)
  • z wszczepionymi urządzeniami, w tym rozrusznikami serca
  • stosującymi na stałe różne leki.

Ludzie starsi oraz przyjmujący specyfiki na nadciśnienie powinni uważać, ponieważ po wyjściu z sauny mogą omdleć na skutek nadmiernego obniżenia ciśnienia. Sauny powinny unikać również kobiety w ciąży, zwłaszcza w pierwszym trymestrze. W drugim i trzecim jest to dopuszczalne, jeśli przyszła mama jeszcze przed zajściem w ciążę z tego typu przyjemności korzystała. Ale temperatura kąpieli w saunie suchej nie powinna wówczas przekraczać 70 stopni. Podobnie jest w przypadku kilkuletnich dzieci, powinny przebywać w niższych temperaturach i bardzo krótko. Powinno się je obserwować. Dzieci poniżej 3 roku życia nie powinny przebywać w saunie.

Osoby zdrowe skorzystają z wielu dobrodziejstw sauny. W sezonie jesiennym przyda się działanie wzmacniające odporność organizmu na infekcje.

Ograniczenia badania

Badanie brytyjsko-fińskiego zespołu ma swoje istotne ograniczenia. Przeprowadzono je na próbie jednorodnej – fińskich mężczyznach. Żeby potwierdzić uzyskane rezultaty, należałoby powtórzyć tego typu badanie na grupach mniej jednorodnych, obejmujących obie płcie i osoby o różnym pochodzeniu etnicznym.

Nie bez znaczenia może też okazać się fakt, że Finowie to nacja, która od dzieciństwa korzysta z dobrodziejstw sauny. Być może przedstawiciele innych nacji, nieprzywykłych do tego typu działania, reagowaliby na saunę inaczej.

Anna Piotrowska (www.zdrowie.pap.pl)

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Ruch rozwija nie tylko mięśnie, ale i mózg. Od dawna.

Ćwiczysz, biegasz, chodzisz – rozwijasz swój mózg, a zwiększanie aktywności fizycznej zapobiega demencji. To wszystko dlatego, że miliony lat temu zaczęliśmy wędrować w poszukiwaniu pożywienia.

Z roku na rok przybywa dowodów na to, że ruch wpływa pozytywnie na plastyczność mózgu i utrzymanie funkcji poznawczych nie tylko u osób starszych. W eksperymentach na uczniach wykazano na przykład, że bezpośrednio po aktywności fizycznej łatwiej im przyswajać wiedzę.

Sporym zaskoczeniem było dla wielu badaczy odkrycie, że ćwiczenia fizyczne pobudzają mózg do wytwarzania nowych komórek nerwowych. Biologiczny mechanizm tego zjawiska nie jest do końca poznany. Na łamach ostatniego numeru czasopisma „Trends in Neurosciences” dwóch badaczy z University od Arizona: dr. David A. Raichlen i prof. Gene E. Alexander, zaproponowało ciekawą teorię tłumaczącą, skąd wzięła się zależność między ćwiczeniami fizycznymi a utrzymaniem mózgu w dobrej formie.

Nasi przodkowie chodzili i biegali…

Twierdzą oni, że mechanizm stojący za tym zjawiskiem ma co najmniej dwa miliony lat, jest więc dość stary ewolucyjnie. Sięga czasów, kiedy nasi przodkowie z rodzaju Homo porzucili bardziej stacjonarny tryb życia (jaki do dziś prowadzą małpy żyjące w lasach obfitujących w pożywienie) i przestawili się na łowiecko-zbieracki tryb życia.

Ta modyfikacja zachowania została wymuszona przez zmianę klimatu na bardziej suchy i pojawienie się większej ilości sawann w Afryce. Nieustanne przemierzanie dużych odległości na odkrytym terenie w poszukiwaniu pożywienia był wyzwaniem jednocześnie fizycznym i psychicznym. To tłumaczy, dlaczego aktywność fizyczna i kondycja mózgu są ze sobą połączone.

– Sądzimy, że nasza fizjologia ewoluowała w odpowiedzi na zwiększoną aktywność fizyczną. Te fizjologiczne adaptacje z kości i mięśni dotarły w końcu do mózgu. Wydaje się dziwne, że ćwiczenia mają pozytywny wpływ na strukturę i funkcje mózgu, ale jeśli zaczniemy o tym myśleć z perspektywy ewolucyjnej, zaczniemy rozumieć, dlaczego ten system powinien adaptywnie odpowiadać na wyzwania związane z ćwiczeniami – mówi dr Raichlen.

I podkreśla, że zdobywanie żywności to niezwykle złożony wysiłek poznawczy połączony z ruchem.

– Przemieszczasz się po określonym terenie, używasz pamięci nie tylko po to, by przypomnieć sobie, gdzie iść, ale i do nawigowania w drodze powrotnej. Musisz też patrzeć na to, co się dzieje wokół. Cały czas wykonujesz wiele zadań, podejmujesz decyzje, obserwujesz okolicę i jeszcze zarządzasz sposobem poruszania się w teranie. To wszystko razem daje bardzo złożony, wieloaspektowy wysiłek – mówi dr Raichlen.

Model wydajności adaptacyjnej tłumaczy więc, dlaczego w mózgu aktywnych biegaczy notuje się znacznie więcej połączeń nerwowych, niż osób niebiegających. Podobnie zresztą to, dlaczego u wielu osób nieaktywnych wraz z wiekiem dochodzi do atrofii mózgu.

Zjawisko to (atrofię) można również zaobserwować w naczyniach krwionośnych. Niska aktywność fizyczna powoduje, że nasz organizm redukuje system drugorzędnych naczyń krwionośnych oraz ich elastyczność, co prowadzi do chorób sercowo-naczyniowych. Podstawową funkcją naczyń jest bowiem dostarczanie tlenu zarówno do mięśni, jak i do mózgu. Jeśli nie ma tej potrzeby – mięśnie nie pracują – naczynia obumierają, a z upływem czasu gorzej się dzieje z zaopatrzeniem mózgu w tlen.

– Nasza ewolucyjna historia sugeruje, że jesteśmy poznawczo zaangażowanymi atletami wytrzymałościowymi. Jeśli nie pozostaniemy aktywni, stracimy wydajność – mówi prof. Alexander.

W tym przypadku chodzi również o wydajność intelektualno-poznawczą.

Senior wyrusza na wycieczkę

Jeśli model stworzony przez badaczy z University of Arizona jest prawdziwy, dla utrzymania intelektualnej formy starszych osób istotnie są nie tylko same ćwiczenia fizyczne.

Można się domyślać, że to fizyczna aktywność w nieznanym wcześniej otoczeniu powinna mieć wyjątkowo korzystny efekt. Oczywiście, nie każdy może co drugi dzień ruszać na wycieczkę w nieznane miejsce. Rozwiązaniem tego problemu może być wirtualna rzeczywistość. Badania przeprowadzone z udziałem ochotników jeżdżących na stacjonarnym rowerze, przed którymi znajdował się ekran symulujący jazdę po obcym terenie wykazały, że w porównaniu z grupą bez ekranu, lepiej wypadają oni w testach mierzących funkcje intelektualne.

Ograniczenia koncepcji

Oczywiście, stworzony przez dr Raichlena i prof. Alexandra model wydajności adaptacyjnej, choć ciekawy, pozostawia wciąż wiele pytań bez odpowiedzi.

Na przykład, czy efekty ćwiczeń fizycznych zmieniają się wraz z wiekiem? Czy da się zachować sprawność mózgu bez narażania organizmu na duży wysiłek? Jaki stopień wysiłku jest optymalny? Jaki rodzaj ćwiczeń jest najefektywniejszy? Czy są ludzie genetycznie predysponowani do uzyskiwania lepszych efektów ćwiczeń? Czy ćwiczenia fizyczne mogą zapobiec, opóźnić lub zmniejszyć uszkodzenia mózgu związane z chorobami neurodegeneracyjnymi związanymi z wiekiem?

Amerykańscy naukowcy liczą jednak, że dalsze badania pomogą odpowiedzieć na te pytania z korzyścią dla nas wszystkich.

Anna Piotrowska (www.zdrowie.pap.pl)

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Jak zwiększyć odporność na jesienne infekcje

Sezon przeziębień ruszył z kopyta. Infekcję złapie większość dorosłych i niemal wszystkie dzieci. Co robić aby uniknąć zachorowania?

Jak co roku, wraz z rozpoczęciem zajęć w szkołach i przedszkolach oraz nadejściem jesiennych chłodów zaczął się w Polsce sezon przeziębień, a więc przede wszystkim infekcji górnych dróg oddechowych (najczęściej typu wirusowego). W przychodniach zaczyna robić się tłoczno, bo coraz więcej osób zgłasza się do lekarza z powodu typowych objawów przeziębienia: kataru, kaszlu, zatkanego nosa i gorączki.

Nawracający problem

Fakty są nieubłagane. Blisko 90 proc. dorosłych i niemal 100 proc. dzieci w wieku od 2 do 13 lat zapada na infekcję przynajmniej raz w roku. Co ciekawe, większość Polaków jest świadoma, że tego rodzaju zachorowania są w dużej mierze skutkiem obniżonej odporności oraz że jej funkcjonowanie zależy zarówno od czynników genetycznych jak i stylu życia. Mimo to, w praktyce, niewiele osób potrafi skutecznie zadbać o swój system odpornościowy – wynika z badania opinii społecznej na temat postaw i zwyczajów związanych z leczeniem przeziębienia oraz wspieraniem odporności, które przeprowadziła firma ARC Rynek i Opinia dla firmy Bionorica.

Z badania wynika, że większość dorosłych zaczyna świadomie wspierać swoją odporność dopiero, gdy pojawią się u nich pierwsze objawy choroby lub gdy cierpią na nawracające infekcje. Najbardziej zapobiegliwe są matki, z których aż 63 proc. stara się wzmacniać odporność dzieci w sezonie infekcyjnym, jeszcze przed zachorowaniem.

Przepis na odporność

Z badania wiadomo też jakie metody wspierania odporności stosują Polacy i które uważają za najbardziej skuteczne. Kolejność jest następująca: dieta bogata w warzywa i owoce (79 proc. wskazań), spożywanie naturalnych produktów wzmacniających odporność – jak np. czosnek (78 proc. wskazań), uprawianie sportu (66 proc.), zażywanie witamin i mikroelementów (58 proc.), hartowanie organizmu – np. przez naprzemienny zimny-ciepły prysznic (56 proc.), dbanie o florę bakteryjną jelit – np. przez spożywanie probiotyków (51 proc.), unikanie stresu i przepracowania (50 proc.) i zażywanie środków farmakologicznych na odporność (31 proc.).

Czy wskazane wyżej, powszechnie uznane metody wspierania odporności są rzeczywiście skuteczne? Co myślą o nich specjaliści?

– Wyniki przywołanego badania opinii społecznej na temat wspierania odporności wyglądają optymistycznie, bo wynika z nich, że świadomość społeczna w tej kwestii jest wysoka. Niestety w praktyce nie jest wcale tak dobrze. W mojej ocenie, w Polsce mało ludzi prowadzi naprawdę zdrowy tryb życia, który współtworzy silny i sprawny system odpornościowy – komentuje dr Paweł Grzesiowski, lekarz, immunolog, specjalista profilaktyki zakażeń z Centrum Medycyny Zapobiegawczej.

Ekspert zgadza się ze wskazaniem, że jednym z najważniejszych sposobów wzmacniania odporności jest zdrowa, zbilansowana dieta.

– Mówiąc bardziej konkretnie, odporności służy dieta z przewagą produktów roślinnych, a zwłaszcza kwaśne owoce i świerze warzywa oraz wszelkiego rodzaju kiszonki i inne produkty fermentowane. Chodzi zatem nie tylko o dostarczanie organizmowi niezbędnych substancji budulcowych, energetycznych, witamin i mikroelementów, ale także o spożywanie produktów i składników probiotycznych (np. jogurty) i prebiotycznych (np. cykoria, szparagi), wzmacniających florę bakteryjną w naszych jelitach, która ma ogromne znaczenie w utrzymywaniu i stymulowaniu odporności – wyjaśnia dr Paweł Grzesiowski.

Fakty i mity na temat odporności

W potocznej wiedzy na temat odporności nie brakuje jednak nadmiernych uproszczeń, nieporozumień i mitów.

– Nie ma żadnego pojedynczego produktu naturalnego, który zapewnia nam dobrą odporność. Wbrew temu w co wierzy duża część społeczeństwa czosnek nie wzmacnia odporności i nie zapobiega infekcjom. Ale zostało dowiedzione naukowo, że skraca czas infekcji. Nie ma on więc znaczenia w profilaktyce przeziębień, lecz w ich leczeniu. Podobnie jest z witaminą C. Jej wysokie spożycie wcale nie podwyższa odporności, ale w trakcie infekcji skraca czas jej trwania – mówi dr Paweł Grzesiowski.

A co z tak bardzo popularnymi i reklamowanymi na potęgę suplementami diety?

– Nie ma większego sensu dla wzmacniania odporności powszechne łykanie preparatów z witaminami i mikroelementami. Wszystkich niezbędnych składników odżywczych i witamin powinna nam dostarczać dieta. Uzupełnianie jej suplementami powinno odbywać się tylko pod nadzorem lekarza, w sytuacji gdy stwierdzi się u danej osoby niedobory konkretnych witamin czy mikroelementów – przekonuje dr Paweł Grzesiowski.

Według niego, są dowody naukowe na to, że odporność osłabia m.in. niedobór ale i nadmiar witaminy D3, a także cynku i magnezu. Samodzielne łykanie suplementów bez potrzeby uzupełnienia konkretnych niedoborów może więc przynieść więcej szkody niż pożytku.

Wartość snu i potęga optymizmu

Ekspert zwraca też uwagę na to, że sport nie zawsze oznacza zdrowie.

– Aktywność fizyczna wzmacnia odporność, ale tylko wtedy kiedy jest umiarkowana (nie ekstremalna) i regularna. Najlepiej ruszać się na świeżym powietrzu i na słońcu. Sport ekstremalny nie jest zdrowy – ostrzega dr Paweł Grzesiowski.

Ekspert potwierdza, że również hartowanie ciała – poprzez przebywanie w niskich temperaturach – wzmacnia układ odpornościowy.

– Najlepiej gdy dzieje się tak od młodych lat. Wytwarza się wtedy zwiększająca odporność organizmu tzw. brunatna tkanka tłuszczowa. Chodzi jednak o regularne i umiarkowanie hartowanie, a nie sporadyczne i ekstremalne, jak np. wskakiwanie do zimnego jeziora dwa razy do roku. Dobrym sposobem hartowania jest spanie w temperaturze 19 stopni Celsjusza, zamiast np. w 24, co niestety jest w Polsce powszechne – mówi dr Paweł Grzesiowski..

Do listy czynników wzmacniających odporność ekspert dodaje jeszcze sen (jego niedobór rujnuje system odpornościowy), a także dbanie o pozytywny nastrój na co dzień (optymizm życiowy).

– Gdy wymienione wyżej naturalne sposoby zawiodą dopiero wtedy przychodzi czas na stosowanie środków farmakologicznych, do których należą różnego rodzaju szczepionki oraz preparaty immunomodulujące. Ale to już tylko na receptę i pod kontrolą lekarza – konkluduje dr Paweł Grzesiowski.

Wiktor Szczepaniak (www.zdrowie.pap.pl)

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Szczepienie przeciwko grypie: podejmij świadomą decyzję

Zaszczepiłeś się rok temu i zachorowałeś. Jesteś w ciąży i boisz się, że szczepionka zaszkodzi dziecku. Poznaj fakty o szczepieniach przeciwko grypie, by podjąć świadomą decyzję.

Sezon grypowy zaczyna się zwykle w grudniu i trwa do marca. Wiele osób ma wątpliwości, czy warto zaszczepić się przeciwko grypie. Eksperci wątpliwości nie mają: twierdzą, że nie jest wskazane dla bardzo nielicznej grupy osób. Podkreślają przy tym, że są grupy osób, którym szczepionka przeciwko grypie daje szczególnie dużo korzyści.

Swoje stanowisko formułują na podstawie solidnych danych: zarówno o szczepieniach przeciwko grypie i samej chorobie wiadomo już bardzo dużo; badania wyjaśniające mechanizmy działania i szczepionki, i wirusa, a także różnych interakcji, prowadzone są bez przerwy w wielu ośrodkach naukowych na całym świecie i obejmują olbrzymie populacje.

Skuteczność szczepionki przeciwko grypie

Nie ma szczepień, które dają 100-proc. gwarancję, że ochronią nas przed chorobą. Jeśli chodzi o szczepionki przeciwko grypie, ich skuteczność zależy od wielu czynników. Ubiegłoroczna została obliczona na około 50 proc.

W tym roku może być wyższa. Dlaczego?

Najważniejszym czynnikiem decydującym o skuteczności tej szczepionki jest dopasowanie jej składu do aktualnie krążącego wokół nas wirusa grypy. Wirusy grypy mają specyficzną cechę: bardzo szybko mutują, w związku z tym szczepionki muszą być corocznie uaktualnianie.

Szczepionki zawierają fragmenty inaktywowanych wirusów, które atakowały w ostatnim czasie. Najnowsze zawierają fragmenty czterech unieszkodliwionych wirusów, więc szansa, że któryś da się dopasować do szerzącego się w zbliżającym się sezonie grypy jest spora, większa niż w dotychczas stosowanej szczepionce trójskładnikowej.

– Na podstawie badań skuteczność szczepionek jest szacowana na 60 proc. w przypadku tych trójskładnikowych, natomiast w przypadku czteroskładnikowych należy dodać jeszcze 10-20 proc. – mówi dr hab. Ernest Kuchar z Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Skuteczność szczepionki zależy też od stanu zdrowia szczepionej osoby. Najwyższa dotyczy zdrowych, młodych ludzi.

– Gdy w grę wchodzą osoby starsze, jest trochę gorzej. Ale to wciąż bardzo dużo. W Polsce co roku choruje 5 lub 6 milionów osób. Jeżeli zapobieglibyśmy połowie przypadków choroby, byłoby wspaniale – tłumaczy ekspert.

Te osoby odniosą szczególną korzyść ze szczepienia przeciwko grypie

  • dzieci (6 miesięcy – 5 lat)
  • osoby, które ukończyły 50 lat
  • chorzy na przewlekłe choroby układu oddechowego (m.in. astmę), sercowo-naczyniowe (z wyjątkiem nadciśnienia tętniczego), nerek, wątroby, układu nerwowego, układu krwiotwórczego oraz metaboliczne (cukrzyca)
  • osoby z upośledzeniem odporności (w tym spowodowanym leczeniem immunosupresyjnym, nowotworami lub zakażeniem HIV)
  • kobiety w ciąży lub planujące zajść w ciążę w trakcie sezonu grypowego
  • dzieci w wieku od 6 miesięcy do 18 lat leczone przewlekle kwasem acetylosalicylowym (zachorowanie na grypę może zwiększyć u nich ryzyko wystąpienia zespołu Reye’a)
  • pensjonariusze placówek przewlekłej opieki pielęgnacyjnej i zdrowotnej
  • osoby z chorobliwą otyłością (BMI ≥40)
  • pracownicy opieki zdrowotnej i oświaty.

Czy szczepionka przeciwko grypie może mi zaszkodzić?

Wiele osób obawia się szczepionki przeciwko grypie nie tylko dlatego, że może ona nie zadziałać, ale i dać niepożądany odczyn poszczepienny.

Badania wskazują, że to obawy na wyrost.

– To szczepionka wyjątkowo bezpieczna. Nikt po niej nie umarł. Badania dowodzą, że szczepionka przeciwko grypie w zakresie niepożądanych odczynów poszczepiennych różni się od placebo tylko i wyłącznie objawami miejscowymi, czyli bólem w miejscu szczepienia, obrzękiem, zatem czymś, co przechodzi i nie zostawia trwałych następstw – mówi dr hab. Kuchar.

Miejsce podania szczepionki przeciwko grypie może boleć przez dzień lub dwa.

Niektóre osoby miały złe doświadczenia po szczepieniu: źle się po nim czuły, miały objawy infekcji grypopochodnej: uczucie rozbicia, dreszcze, osłabienie, podwyższoną temperaturę nawet przez kilka dni. Jednak fakt, że doszło do takiego stanu po szczepieniu, nie znaczy, że doszło do niego wskutek szczepienia.

Szczepionki zawierają fragmenty unieczynnionych wirusów, zatem nie ma takiego mechanizmu biologicznego, który by sprawił, że mogą się replikować i w efekcie powodować infekcję. Badania randomizowane, gdzie część badanych dostaje szczepionkę, a część placebo (substancję obojętną) dowodzą, że w obydwu grupach tyle samo osób czuje się po podaniu szczepionki (lub placebo czyli „fałszywej szczepionki”) kiepsko. Jak to wytłumaczyć? Na nasze samopoczucie wpływa wiele czynników. Na przykład, jeśli się spodziewamy jakichś wyników, to je dostajemy – dodaje dr hab. Kuchar.

Bardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem pojawienia się objawów infekcji grypopochodnej po szczepieniu może być fakt zarażenia się przed szczepieniem, np. w trakcie oczekiwania na szczepienie w przychodni albo w autobusie. Szczepienia przeprowadza się bowiem w okresie jesienno-zimowym, czyli wzmożonych zachorowań.

Związek między szczepieniem a przeziębieniem po nim jest zatem związkiem czasowym a nie – przyczynowo-skutkowym.

Są też ciężkie reakcje poszczepienne, ale dochodzi do nich wyjątkowo rzadko. To np. zespół Guillaina-Barrégo, który zdarza się też w naturalnym przebiegu grypy. To neuropatia obwodowa, polegająca na zaburzeniach w przesyłaniu sygnałów w nerwach i nie można na przykład ruszać nogami, sporadycznie też zdarzają się porażenia mięśni oddechowych. Do tego typu zaburzeń dochodzi jednak sześć razy częściej po naturalnym przebiegu grypy niż po szczepieniu.

Objawy niepożądane po szczepionce przeciwko grypie

  • ból, zaczerwienie i obrzęk w miejscu wstrzyknięcia, utrzymujący się maksymalnie dwa –trzy dni
  • objawy grypopodobne: gorączka, ból głowy, mięśni, złe samopoczucie, trwające również maksymalnie dwa dni.
  • niektóre zdarzenia niepożądane, takie jak drgawki gorączkowe, występują tylko u dzieci. Zwiększone ich ryzyko występuje tylko w dniu szczepienia oraz dzień później.
  • sporadycznie występuje zaczerwienienie oka, kaszel, świszczący oddech oraz uczucie ucisku w klatce piersiowej. Zwykle jednak objawy te są łagodne i ustępują bez swoistego leczenia.

Ważne!
Wśród dorosłych szczepionych w kolejnych latach liczba tych reakcji zmniejsza się w drugim roku szczepienia. W badaniach klinicznych ciężkie zdarzenia niepożądane po podaniu szczepionki obserwowano u mniej niż 1 proc. pacjentów.

Warto się szczepić

Mimo, że szczepionka nie daje gwarancji, iż uchroni nas przed chorobą, wciąż warto się szczepić. Nawet jeśli po zaszczepieniu zachorujemy na grypę, jej przebieg będzie łagodniejszy. To szczególnie ważne w przypadku osób starszych.

– Seniorzy cierpią zazwyczaj na kilka przewlekłych chorób. Naszym celem jest, żeby na grypę nikt nie umarł, bo jak się ona na wszystko nałoży, zaostrzy wcześniej istniejące choroby, to może być ostatecznym elementem, który przechyli szalę życia i śmierci. Jak mówi przysłowie arabskie: „słomką, która złamie grzbiet wielbłąda” – mówi dr hab. Kuchar.

Bez tej „słomki” pacjent mógłby jeszcze pożyć ten rok czy dwa, a nawet pięć. A po szczepieniu nawet jak zachoruje na grypę, zamiast trafić do szpitala zostanie w domu i szybciej dojdzie do zdrowia. Nawet, jeśli w przypadku seniorów szczepionki działają słabiej.

Kto nie powinien się szczepić?

Są dwa rodzaje przeciwwskazań: czasowe i stałe. Czasowe, obejmuje osoby aktualnie chore, przeziębione, gorączkujące.

– Stałe dotyczą ludzi, którym szczepienie mogłoby zaszkodzić. To się zdarza rzadko. Czyli kogoś, kto mógłby dostać wstrząsu anafilaktycznego albo zespołu Guillaina-Barrégo – mówi dr hab. Kuchar.

Dlatego do szczepienia kwalifikuje lekarz i na podstawie badania oraz wywiadu może nie dopuścić pacjenta do szczepienia lub je odroczyć.

Przeciwko grypie powinno się również szczepić osoby ze zmniejszoną odpornością. Zarówno na świecie, jak i w Polsce szczepiono nawet dzieci zakażone HIV: okazało się, że chorowały na grypę rzadziej niż nieszczepione zdrowe dzieci. Odporność poszczepienna w przypadku grypy utrzymuje się przez około 6 miesięcy, stąd warto zaszczepić się nawet listopadzie czy grudniu – byle zdążyć przed grypą.

Szczepienie przeciwko grypie jest też zalecane kobietom w ciąży. Wykazano, że nie tylko w dużym stopniu chroni je przed grypą lub przynajmniej jej ciężkim przebiegiem, ale chroni też ich małe niemowlęta po ich przyjściu na świat. Na dodatek w grupie kobiet szczepionych odnotowano mniejszy odsetek urodzeń martwych.

Anna Piotrowska (www.zdrowie.pap.pl)

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Zespół przewlekłego zmęczenia – choroba czy lenistwo?

Kto z nas nie ma czasem wrażenia, że już na starcie, rozpoczynając dzień cała energia z niego uleciała? Chwilowe spadki formy należą do normalności i nie ma osoby, która by ich nie doświadczyła. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy tymczasowa niedyspozycja przeradza się w przewlekłe, utrudniające codzienne funkcjonowanie zmęczenie. Coraz więcej osób boryka się z przewlekłym, nieuzasadnionym niczym znużeniem, któremu często towarzyszą bóle głowy i mięśni, kłopoty z koncentracją czy pamięcią. Co może być zatem przyczyną takiego stanu?

Zespół przewlekłego zmęczenia (ang. chronic fatigue syndrome – CFS) jest schorzeniem, które objawia się permanentnym poczuciem wyczerpania, utrzymującym się dłużej niż pół roku i nie malejącym po odpoczynku. Szacuje się, że na CFS może chorować nawet 1 na 100 osób, a liczba ta według prognoz będzie stale wzrastać, ze względu na wciąż rosnące tempo życia. Co więcej, w grupie szczególnego ryzyka znajdują się przede wszystkim kobiety w wieku produkcyjnym, najczęściej z wyższym wykształceniem, próbujące pogodzić obowiązki związane z pracą i rodziną.

Co powoduje przewlekłe zmęczenie?

Często zdarza się, że na zespół przewlekłego zmęczenia zaczynają chorować osoby na pozór zdrowe i pełne sił. Czasami ciężko dociec, co jest pierwotnym czynnikiem sprawczym prowadzącym do długotrwałego przemęczenia powoli rujnującego nasz organizm. Zanim postawi się ostateczną diagnozę wskazującą na CFS należy wykluczyć inne schorzenia objawiające się podobnymi symptomami.

Nierzadko przyczyną wycieńczenia, nadmiernej senności, braku energii mogą być różnego rodzaju zaburzenia o podłożu psychicznym takie jak np. depresja, zaburzenia jedzenia, czy uzależnienie od różnych używek. Nieustępujące zmęczenie wywołują również choroby endokrynologiczne (nadczynność i niedoczynność tarczycy, cukrzyca, niewydolność nadnerczy), czy też immunologiczne – objawiające się przewlekłym stanem zapalnym. W wielu przypadkach u pacjentów rozpoznaje się anemię, w przebiegu której osoby skarżą się na uczucie słabości i braku sił. Tak naprawdę zmęczenie to objaw, który może dotyczyć dziesiątek chorób. Jeśli jednak nie znajduje się konkretnej przyczyny chronicznego wyczerpania daje to podstawy, aby zdiagnozować u chorego zespół przewlekłego zmęczenia.

Jak objawia się zespół CFS?

Oprócz uczucia ciągłego zmęczenia, które nie ustępuje po wypoczynku, można zauważyć takie dolegliwości towarzyszące jak:

– bóle stawowe i mięśniowe

– nawracające bóle głowy

– kłopoty z koncentracją i pamięcią

– częste bóle gardła oraz powiększone węzły chłonne zwłaszcza szyjne i pachowe

– zaburzenia snu (zarówno zmożona senność, jak i bezsenność) oraz charakterystyczne wzmożone zmęczenie zaraz po przebudzeniu.

Jak radzić sobie z zespołem przewlekłego zmęczenia?

Aby zachować witalność i zdrowie należy przestrzegać zasad zdrowego stylu życia, na który składa się mi.in zbilansowana dieta, higiena snu, umiarkowana aktywność fizyczna. Wszelkie odstępstwa od tych reguł powodują w zależności od predyspozycji osobniczych różnego rodzaju niedomagania, odbijające się na naszym zdrowiu. Nie można się zatem dziwić, że osoba, która regularnie niedosypia, nie poczuje w końcu zmęczenia za dnia. Tak samo osoba, która ma dietę ubogą w substancje odżywcze, bądź wręcz niedojada ostatecznie podupadnie na zdrowiu. W dzisiejszych czasach bardzo łatwo dajemy się porwać w wir codziennych obowiązków. Praca często trwająca dłużej niż 8 godzin dziennie, przez więcej niż 5 dni w tygodniu, do tego obowiązki związane z prowadzeniem domu. To wszystko nie pozwala nam odetchnąć, znaleźć chwili dla siebie. Osoby, które dopadł zespół przewlekłego zmęczenia paradoksalnie coraz więcej czasu poświęcają pracy, aby nie wypaść z tzw. „obiegu”. Na drugim miejscu stawiają swoje potrzeby, coraz częściej spędzają czas biernie, a zmęczenie zapiją kawą. To wszystko prowadzi do coraz większego zmęczenia, które prędzej, czy później doprowadza do poważnych kłopotów ze zdrowiem.

Zespół przewlekłego zmęczenia można leczyć na wiele sposobów, stosując farmakoterapię, psychoterapię, zmieniając styl życia. Zaobserwowano, że pożądane efekty przynosi uprawianie umiarkowanej aktywności fizycznej (30 minut dziennie, 5 razy w tygodniu). Warto urozmaicić również dietę, przede wszystkim w produkty bogate w magnez, witaminę B12 oraz nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT). Najważniejsze jest jednak zachowanie we wszystkim umiaru i równowagi, bo nawet jeżeli nie cierpimy na tę przypadłość, to utrzymującym się zmęczeniem nasz organizm daje nam do zrozumienia, że należy odpuścić i zwolnić trochę tempo. Pamiętajmy, ceną jest nasze zdrowie.

Redakcja pacjentinfo.pl

Trzy mity o diecie w ciąży

Nieprawdą jest, że w ciąży trzeba więcej jeść. Nieprawdą jest, że trzeba unikać pokarmów najczęściej wywołujących alergię. Nieprawdą jest, że w ciąży trzeba garściami łykać suplementy diety.

Wokół zalecanej diety kobiet ciężarnych narosło wiele kontrowersji. Naukowcy badają i obalają kolejne mylne przekonania.

MIT 1: W ciąży wzrasta zapotrzebowanie na kalorie

Takie kategoryczne stwierdzenie jest nieprawdziwe dlatego, że zapotrzebowanie na kalorie w ciąży zależy przede wszystkim od wagi „wyjściowej” przyszłej matki oraz od trymestru ciąży.

– Faktycznie, w drugim i trzecim trymestrze ciąży wzrasta zapotrzebowanie na kalorie – o ok. 200-300 na dobę. Ale dotyczy to ciężarnych, które zachodząc w ciążę nie ważyły za dużo i prawidłowo się odżywiały – podkreśla prof. Regina Wierzejska z Instytutu Żywności i Żywienia.

Zaznacza, że kobiety, które przed ciążą miały nadwagę lub chorowały na otyłość, powinny szczególnie zwracać uwagę na to, co jedzą, a prawidłowy przyrost masy w ciąży znacznie różni się w tych grupach ciężarnych od wartości dla kobiet o normalnej masie ciała.

Prawidłowy przyrost masy ciała w ciąży

  • BMI przed ciążą w zakresie 18,5 – 24,9 = przyrost masy ciała w ciąży w zakresie 11,4 – 15,9 kg
  • BMI przed ciążą w zakresie 25,0 – 29,9 = przyrost masy ciała w ciąży w zakresie 6,8 – 11,4 kg
  • BMI przed ciążą w zakresie > 30, 0 = przyrost masy ciała w ciąży 5 – 9,1 kg

Zatem nie każda kobieta w ciąży powinna w drugim i trzecim trymestrze bardziej kalorycznie jeść. Niektóre panie powinny ilość kalorii wręcz ograniczyć, ale – zawsze pod kontrolą specjalisty.

MIT 2: Kobieta w ciąży nie powinna jeść produktów często wywołujących alergie pokarmowe

Uważano kiedyś, że jedzenie w ciąży pokarmów często wywołujących alergie pokarmowe (seler, truskawki, mleko, gluten, jaja, orzeszki ziemne itp.) powoduje wyższe ryzyko rozwoju alergii pokarmowej u dziecka.

– Według aktualnego stanu wiedzy dieta matki w czasie ciąży nie ma wpływu na rozwój alergii u jej dziecka – podkreśla Regina Wierzejska.

Dodaje, że do niedawna utrzymywały się jeszcze podzielone opinie w sprawie orzeszków ziemnych. W świetle opublikowanych w ostatnich kilku lat badań takie przekonanie okazało się błędne. Niektóre z tych badań wskazują nawet na możliwość swoistej ochrony potomka przed alergią na orzeszki ziemne w razie spożywania ich w czasie ciąży.

Jednak przyszła matka, która cierpi z powodu alergii czy nietolerancji pokarmowej, w ciąży powinna zachować swoją eliminacyjną dietę. Zdrowa kobieta, stosując tego rodzaju sposób odżywiania, raczej szkodzi dziecku, niż pomaga, pozbawiając się wielu cennych i łatwo przyswajalnych składników.

MIT 3: Kobieta ciężarna powinna przyjmować dużo suplementów diety

Faktem jest, że są bardzo ważne wskazania dla suplementacji niektórych składników i zaniechanie takiego postępowania może prowadzić do poważnych następstw.

Jakie są zatem zalecane w ciąży suplementy diety?

Jeszcze na etapie planowania ciąży należy przyjmować kwas foliowy i kontynuować taką suplementację do końca 12. tygodnia ciąży.

Stosowanie kwasu foliowego w okresie bliskim poczęcia – na około miesiąc przed planowanym zajściem w ciążę i w pierwszych 12 tygodniach ciąży powoduje bowiem znaczne zmniejszenie częstości występowania wad cewy nerwowej (od 50–70 proc.).

Dlaczego trzeba przyjmować kwas foliowy? Występuje przecież naturalnie w bardzo wielu pokarmach (surowych zielonych warzywach, pełnych ziarnach zbóż, roślinach strączkowych i owocach cytrusowych.

Okazuje się, że nasz przewód pokarmowy niezbyt dobrze radzi sobie z ich przyswajaniem. Wykazano, że nawet optymalna dieta nie gwarantuje wystarczającego pokrycia dziennego zapotrzebowania na tę witaminę. Dla kobiet w ciąży określono je na 450 µg.

Dawkę ustala lekarz; nie zaleca się stosowania większych niż 1 mg dawek (w preparatach wielowitaminowych znajduje się zwykle od 0,4 do 0,8 mg kwasu foliowego), za wyjątkiem kobiet, które urodziły w przeszłości dziecko z wadą cewy nerwowej – u nich zalecana dawka może być nawet czterokrotnie większa.

Kolejnym suplementem diety potrzebnym w trakcie ciąży jest witamina D.

– W Polsce występują głębokie niedobory tego składnika – mówi Regina Wierzejska.

Zespół naukowców z IŻŻ opublikował niedawno kolejne już w Polsce badanie dotyczące poziomu witaminy D w populacji. To także kolejne badanie wykazujące jej deficyt – tym razem w grupie rodzących. W przebadanej populacji tych, które rodziły latem, zaledwie 16 proc. miało prawidłowy poziom tej witaminy; w grupie matek, które rodziły zimą, odsetek ten był jeszcze niższy – 6 proc.!

W aptekach są wieloskładnikowe suplementy, adresowane do przyszłych matek. Eksperci radzą, by ich stosowanie konsultować z lekarzem, zwłaszcza, że można niechcący „przedobrzyć”: np. stosunkowo łatwo jest przekroczyć bezpieczny dla dziecka poziom witaminy A.

Justyna Wojteczek (www.zdrowie.pap.pl)

Źródło grafiki: www.pixabay.com

 

Które metody antykoncepcyjne są skuteczne?

Współcześnie mamy dostęp do rozmaitych metod antykoncepcji różniących się między sobą: sposobem użycia, wygodą stosowania, ewentualnymi skutkami ubocznymi, a także skutecznością. Każda z metod posiada zalety i wady.

Antykoncepcja, nazywana również kontrolą płodności jest zbiorem metod, których głównym celem jest zapobieganie zapłodnieniu i ciąży. Ze względu na mechanizm działania wyróżnia się cztery podstawowe metody antykoncepcji: antykoncepcję hormonalną, antykoncepcję mechaniczną, antykoncepcje chemiczną oraz metody naturalne.

Ważnym kryterium przy wyborze odpowiedniego dla nas środka antykoncepcyjnego powinna być jego skuteczność. Jak więc ocenić, czy wybrana przez nas metoda odpowiednio nas zabezpiecza? Jakie czynniki mogą wpływać na obniżenie skuteczności danej metody i co należy zrobić, aby maksymalnie zwiększyć skuteczność używanej antykoncepcji?

Skuteczność metod antykoncepcyjnych ocenia się według tzw. wskaźnika Pearla (indeks Pearla). Wskaźnik ten określa liczbę nieplanowanych ciąż, do jakich doszło pomimo stosowania wybranej metody antykoncepcyjnej u stu par, które współżyły ze sobą przez rok. Im niższą wartość przyjmuje indeks Pearla, tym dana metoda jest bardziej skuteczna. Dla przykładu dla par, które współżyły regularnie przez rok nie stosując żadnych środków antykoncepcyjnych prawdopodobieństwo zajścia w ciążę waha się w granicach 80-90%. Innymi słowy na 100 kobiet, które nie zabezpieczały się, 80-90 z nich zajdzie w ciążę w ciągu roku.

Przyjmuje się, że wysoce skutecznymi metodami są te o wskaźniku do 2 (tylko 2 na 100 kobiet zajdzie w ciążę w ciągu roku), średnio skutecznymi o wskaźniku 2-5, natomiast za metody nieskuteczne uważa się te, których wartość wynosi powyżej 5.

Podczas określania skuteczności danej metody antykoncepcyjnej wskaźnik Pearla przyjmuje nie jedną, ale zakres wartości. Skąd się biorą te „widełki”? Wynika to z faktu, że na rzeczywistą skuteczność środka antykoncepcyjnego wpływa szereg różnych czynników mogących znacznie zaniżać skuteczność metody. Duże znaczenie ma czynnik ludzki, czyli to czy będziemy stosować się do wszelkich zaleceń związanych z wybraną przez nas metodą antykoncepcyjną.

Przykładowo podczas stosowania antykoncepcji hormonalnej, która uważana jest za jedną z najskuteczniejszych metod zapobiegania zapłodnieniu liczy się nasza skrupulatność i systematyczność. Wiele jednak kobiet stosujących na przykład popularne tabletki antykoncepcyjne zapomina o przyjęciu zalecanej dawki leku lub zażywa ją o nieregularnych porach dnia, co znacząco wpływa na obniżenie skuteczności tej metody. Podobnie ma się rzecz podczas stosowania plastrów hormonalnych, które trzeba wymieniać regularnie, najczęściej raz w tygodniu i pilnować, aby zawsze były one starannie przyklejone do naszej skóry. Innymi czynnikami zaburzającymi skuteczność antykoncepcji hormonalnej są stosowane przez nas niektóre leki lub zioła. Mogą one spowodować mniejsze wchłanianie lub szybsze wydalanie przyjmowanych hormonów. Najpopularniejszą tego typu rośliną jest powszechnie stosowany dziurawiec, który wchodzi w skład wielu herbat i suplementów diety dostępnych w aptece bez recepty. Warto również wiedzieć, że paracetamol, czyli składnik sporej liczby leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych także wpływa na obniżenie skuteczności antykoncepcji hormonalnej. Poza tym chwilowe niedomagania naszego organizmu takie jak zatrucia pokarmowe i związane z tym wymioty i biegunka mogą spowodować, że zastosowana przez nas antykoncepcja hormonalna nie przyniesie oczekiwanych efektów, ponieważ nie zostanie wchłonięta odpowiednia dawka leku.

Najpopularniejszą metodą antykoncepcji mechanicznej jest stosowanie prezerwatyw męskich. Uważa się, że jest to dość skuteczna ochrona zapobiegająca zapłodnieniu i ciąży. Aby jednak zminimalizować ryzyko zajścia w ciążę podczas stosowania tego typu zabezpieczenia trzeba bezwzględnie pamiętać o kilku zasadach dotyczących prawidłowego wyboru prezerwatyw i poprawnego ich stosowania. Po pierwsze przed zastosowaniem należy zwrócić uwagę na termin ich ważności oraz na to, czy były one przechowywane w suchym, chłodnym miejscu, bez dostępu światła słonecznego. Po drugie prezerwatywę zakłada się zawsze w stanie wzwodu, przed penetracją i nigdy nie używa dwa razy tej samej. Ważne jest również właściwe dopasowanie prezerwatywy do rozmiaru członka, nie może być ona zbyt mała lub duża. Przestrzegając tych prostych reguł można z powodzeniem wyeliminować do minimum ryzyko zawodności tej metody. Nie zapominajmy również, że prezerwatywy oprócz zapobieganiu zapłodnieniu pełnią jakże istotną funkcję w profilaktyce chorób przenoszonych drogą płciową, dlatego też są powszechnie rekomendowaną formą antykoncepcji.

Jeśli chodzi o metody chemiczne (globulki, kremy, maści, pianki) to są one z reguły mało skuteczne i bardziej zalecane są jako środki pomocnicze, zwiększające skuteczność pozostałych metod antykoncepcyjnych. Środki te należy wprowadzić do pochwy tuż przed stosunkiem (10-15 minut), w ten sposób ich efektywność będzie największa.

Ostatnią formą antykoncepcji są tzw. metody naturalne (obserwacja, kalendarzyk, stosunek przerywany). Są to mocno zawodne metody, a ich skuteczność zależy w dużej mierze od wiedzy i doświadczenia obojga partnerów. Nie są one więc polecane dla par, które chcą bezwzględnie zabezpieczyć się przed nieplanowaną ciążą.

Poniższa tabelka prezentuje zestawienie wskaźników Pearla dla wybranych metod antykoncepcji (im niższa wartość wskaźnika tym większa skuteczność).

Metoda Skuteczność przy pełnym stosowaniu wszystkich zaleceń Skuteczność przy niepełnym stosowaniu zaleceń

Metody hormonalne

Tabletka antykoncepcyjna

0,2 0,5
Plaster antykoncepcyjny 0,2

1

Zastrzyk antykoncepcyjny 0,3

1,2

Wkładka wewnątrzmaciczna (spirala hormonalna) 0,1

0,2

Metody mechaniczne

Prezerwatywa męska

2 15

Prezerwatywa żeńska

5 25
Wkładka domaciczna (spirala) 0,6

0,8

Kapturek naszyjkowy 6

20

Metody chemiczne

Środki plemnikobójcze (globulki, kremy, pianki)

4

30

Metody naturalne

Stosunek przerywany

4 28
Metoda objawowo – termiczna 2

20

Kalendarzyk małżeński 9

25,5

Zespół redakcyjny pacjentinfo.pl

 

Gdy gluten i mleko stają się wrogami

Wiele osób obecnie cierpi na problemy zdrowotne związane z odżywianiem, między innymi: na alergie i nietolerancje pokarmowe. Przyczyna często leży w produktach, które są podstawą naszego żywienia, czyli w pszenicy oraz w mleku i jego przetworach. Część spośród tych schorzeń wymaga określonej diety przez całe życie. Czy restrykcyjna dieta zawsze jest konieczna? I czy alergia i nietolerancja pokarmowa to takie samo schorzenie?

O co chodzi z tym glutenem

Z języka łacińskiego słowo „gluten” oznacza „klej”, a obecnie słowem tym określa się białko występujące w niektórych zbożach. Gluten w dużych ilościach występuje w mące pszennej, kiedy do mąki dodamy wodę, otrzymamy sprężyste, dające się lepić ciasto. Tą właśnie konsystencję zawdzięczamy glutenowi. Gluten występuje nie tylko w pszenicy, ale również w jęczmieniu, życie, owsie i ich pochodnych. Czasami białko to może być przyczyną wielu problemów zdrowotnych. Najpoważniejszym z nich jest celiakia, zwana inaczej chorobą trzewną. Celiakia jest trwającą całe życie immunologiczną chorobą o podłożu genetycznym, charakteryzuje się nietolerancją glutenu. Działający toksycznie gluten prowadzi do zaniku kosmków jelita cienkiego, maleńkich wypustek błony śluzowej, które zwiększają jego powierzchnię i są odpowiedzialne za wchłanianie składników odżywczych. W efekcie wchłanianie pokarmu jest upośledzone. Chociaż celiakia jest najbardziej znaną formą nietolerancji glutenu, występuje rzadko dotykając jedną osobę na sto.

Pamiętajmy również, że może ujawnić się w każdym wieku, a zdiagnozowanie celiakii nie jest łatwe ze względu na różnorodność objawów (np. skurcze żołądka, wzdęcia, zmęczenie, anemia i wiele innych, często nieswoistych symptomów). Celiakię możemy zdiagnozować poprzez badanie krwi  i oznaczenie przeciwciał przeciw gliadynie, biopsję – pobranie wycinka z wyściółki jelita cienkiego oraz badanie pod kątem występowania genów celiakii.

Celiakia nie jest alergią, choć często jest z nią mylona, ponieważ alergia (nazywana również nadwrażliwością na gluten) daje podobne objawy. Zasadniczą różnicą jest to, że alergia nie prowadzi do zaniku kosmków jelitowych.

W obu przypadkach metodą leczenia jest dieta bezglutenowa, w przypadku celiakii leczenie trwa całe życie, objawy alergii mogą ustąpić i odstawienie glutenu może być jedynie czasowe.

Ostatnio jednak wiele osób przechodzi na dietę bezglutenową bez żadnego medycznego uzasadnienia. Traktują ją jako lekarstwo na złe samopoczucie, zdrowy styl życia, czy też metodę na zrzucenie zbędnych kilogramów.

Koniecznie trzeba zaznaczyć, że gluten zdrowym ludziom nie szkodzi. Dieta bezglutenowa za to jak każda dieta eliminacyjna, niesie ze sobą wiele rodzajów zagrożeń. Osoby, które ją stosują, często wykluczają przetwory zbożowe zupełnie lub korzystają z produktów przeznaczonych dla osób nietolerujących glutenu, nie zwracając uwagi na ich wartość odżywczą. Konsekwencją źle zbilansowanej diety bezglutenowej może być brak ważnych składników, które znajdują się w produktach zbożowych, należą do nich: błonnik pokarmowy, witaminy z grupy B, żelazo, cynk i selen.

Również pogląd, że dieta bezglutenowa działa odchudzająco, nie jest prawdziwy, ponieważ za nadwagę odpowiada zbyt duża ilość spożywanych kalorii, a nie gluten. Zatem jeżeli ktoś stosując dietę bezglutenową schudnie, to głównie z powodu wykluczania z jadłospisu tradycyjnych produktów zbożowych bez zastępowania ich bezglutenowymi odpowiednikami.

Mleko – przyczyna wielu problemów…

Na początku należy zaznaczyć, że alergia na mleko i nietolerancja pokarmowa to dwie różne dolegliwości, również często ze sobą mylone, podobnie jak w przypadku alergii na gluten i celiakii.

Główną przyczyną nietolerancji pokarmowej jest brak występowania w przewodzie pokarmowym laktazy, enzymu  rozkładającego laktozę na cukry proste: glukozę i galaktozę. Problem ten dotyczy ok. 30% naszej populacji, a do podstawowych objawów nietolerancji pokarmowej należą: biegunka, „burczenie” w brzuchu, bolesne zaparcia, wzdęcia brzucha pojawiające się po wypiciu mleka.

Alergia pokarmowa – jest stanem chorobowym organizmu, który w odróżnieniu od nietolerancji pokarmowej zależy od funkcjonowania mechanizmów immunologicznych (odpornościowych). Innymi słowy, organizm po zetknięciu z alergenem uruchamia przeciwciała, a po ponownym kontakcie z alergenem, wytworzone wcześniej przeciwciała łączą się z substancją alergiczną wywołując uczulenie (w tym przypadku białkami zawartymi w mleku). Może objawiać się również na wiele sposobów: poprzez biegunkę, wymioty, bóle brzucha, kolki, zaparcia, refluks ale również wypryski na policzkach, płatkach uszu, zgięciach łokci i kolan.

Alergie pokarmowe najczęściej pojawiają się u małych dzieci (2-5% dzieci cierpi w Polsce na alergię na mleko krowie), ponieważ ich przewód pokarmowy nie jest jeszcze w pełni dojrzały, przeważnie z czasem te dolegliwości ustają.

Z dietetycznego punktu widzenia w przypadku alergii na mleko oraz nietolerancji laktozy, konieczne jest zastosowanie diety eliminacyjnej, wyłączającej mleko i jego przetwory pod każdą postacią. Trzeba pamiętać, że produkty mleczne mogą znajdować się w gotowych wyrobach i potrawach, dlatego zawsze musimy dokładnie czytać etykiety. Alergię na mleko zazwyczaj wywołuje zawarta w białku kazeina lub beta-laktoglobulina, alergeny te występują we wszystkich produktach mlecznych (kwaśne mleko, maślanka, kefiry, jogurty, śmietana, masło), a także w czekoladzie, lodach, pieczywie, wędlinach, gotowych produktach (sosach, zupach), czy w żywności typu fast food. Eliminując mleko i jego przetwory musimy zastąpić je innymi pokarmami, które dostarczą nam m.in. wapnia i witamin.

Poniżej przedstawiamy produkty zalecane w dietach bez glutenu i mleka.

Produkty zalecane w diecie bezglutenowej

Produkty zalecane w diecie bezmlecznej

– amarantus np. mąka, ziarna

– gryka np. kasza, mąka, płatki

– kukurydza np. kaszka, mąka, płatki

– maniok np. tapioka, mączka maniokowa

– proso np. kasza jaglana, mąka, płatki

– ryż, makaron ryżowy, sojowy

– płatki ryżowe, wafle, chrupki ryżowe, kukurydziane

– sorgo np. mąka, kasza

– quinoa np. kasza, mąka

– owies bezglutenowy np. płatki, mąka, otręby

– nabiał i jego przetwory

– mięso, ryby, owoce morza

– owoce, warzywa

– wzbogacone w wapń napoje roślinne, rośliny strączkowe,

– migdały, orzechy, nasiona,

– zielone warzywa, suszone owoce (figi, morele) oraz

– bogate w różne składniki odżywcze: amarantus, proso i komosę ryżową (quinoa)

– produkty z dużą zawartością wapnia:

natka pietruszki, jarmuż, otręby pszenne, kasze (np. gryczana, jęczmienna), szproty i sardynki.
– oraz w przypadku nietolerancji laktozy: mleko, ser i inne produkty mleczne bezlaktozowe.

 

Pamiętajmy, że niepokojących objawów ze strony układu pokarmowego nie można lekceważyć, ale nie diagnozujmy się sami, niech zrobi to lekarz. Dieta eliminacyjna jest konieczna zarówno w przypadku nietolerancji i alergii pokarmowej, nie należy jednak samemu bez konsultacji ze specjalistą jej wprowadzać, ponieważ możemy pozbawić organizm wielu cennych składników odżywczych.

Zmieniając sposób żywienia warto wprowadzić również zmiany w sposobie przyrządzania posiłków i zamienić smażenie na tłuszczu na gotowanie, duszenie, gotowanie na parze, czy pieczenie w piekarniku.

 

Zespół redakcyjny pacjentinfo.pl

Artykuł powstał na podstawie informacji ogólnodostępnych. Nie zastępuje konsultacji lekarskich i nie jest poradnikiem samodzielnego leczenia.

Odkryj podwójne oblicze selenu i cynku

Cynk i selen to jedne z najbardziej popularnych składników suplementów diety. W reklamach podkreśla się, że wzmacniają włosy i paznokcie, zwiększają płodność, a nawet „oczyszczają organizm z toksyn”. Prawda jest inna.

Badania pokazują, że zarówno za duże, jak i za małe stężenie tych mikroelementów znacząco może zwiększać ryzyko rozwoju nowotworu.

Prof. Jan Lubiński, onkolog i genetyk w Międzynarodowym Centrum Nowotworów Dziedzicznych Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie szuka zależności między poziomem stężenia pierwiastków – w tym selenu i cynku – a ryzykiem rozwoju nowotworów.

Groźny cynk

Z jego badań wynika, że cynk jest groźny, jeśli występuje w stężeniu powyżej 6 tysięcy mikrogramów na litr krwi u kobiet po 60 roku życia. W takiej sytuacji ryzyko nowotworu jest aż 70-krotnie zwiększone! A zbyt wysoki poziom tego pierwiastka to nie jest sytuacja rzadka.

– Prawie 70 proc. kobiet powyżej 60 roku życia ma za wysoki poziom cynku. Uzależnione jest to od naszej diety. Tego pierwiastka jest dużo w wołowinie, wieprzowinie, drobiu i produktach zbożowych – mówi prof. Lubiński.

……………………………………………………………………………………………………………………………………….

Ważne

Zanim ktoś zacznie przyjmować jakiekolwiek suplementy diety, powinien wcześniej zbadać poziom mikroelementów. – Niebezpieczne jest rozpoczęcie suplementacji w ciemno, wtedy możemy doprowadzić do zatrucia organizmu – podkreśla prof. Jan Lubiński.

………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………..

Badania pokazały, że również ponad połowa mężczyzn powyżej 60 r ż. ma za wysoki poziom cynku, a to wiąże się z 10-krotnym zwiększeniem ryzyka nowotworu.

– U panów po sześćdziesiątce wysoki poziom cynku jest niebezpieczny, bo zwiększa ryzyko nowotworu, dlatego mężczyźni w tym wieku nie powinni często spożywać wołowiny – podkreśla lekarz.

Pan prof. Lubiński przyznaje, że sam zbadał u siebie poziom metali ciężkich i okazało się, że jest zatruty cynkiem.

– Dlatego zmieniłem dietę. Zrezygnowałem ze spożycia żółtego sera i mięsa, szczególnie wołowiny i wieprzowiny, ponieważ są bogate w cynk – przyznaje lekarz.

Warto pamiętać o tym, że jeśli mamy niedobór jakichś mikroelementów, to zanim zaczniemy przyjmować suplementy, lepiej na początku zmodyfikować swoją dietę i w ten sposób spróbować uzupełnić braki. Dopiero po niepowodzeniu takiej strategii warto porozmawiać z lekarzem lub/i dietetykiem, jak postępować.

Cynk spełnia w organizmie człowieka istotne funkcje, takie jak: tworzenie enzymów regulujących metabolizm białek i węglowodanów, reguluje pracę układu krwionośnego, rozrodczego i kostnego. Niedobór cynku ma związek z chorobami skóry, a także ma wpływ na stany alergiczne i łysienie.

Jego nadmiar jest szkodliwy dla zdrowia. Przy wysokich stężeniach odkłada się w nerkach i wątrobie, powoduje niedokrwistość. Nadmierne spożywanie cynku, może spowodować obniżenie przyswajalności innych pierwiastków takich jak: żelazo, fosfor, miedź i wapń.

Stężenie selenu i ryzyko raka

Optymalne stężenie selenu we krwi to 92-108 mikrogramów (mcg) na litr surowicy krwi.

  • Jeśli stężenie selenu jest większe niż prawidłowe, ryzyko rozwoju raka (oprócz nowotworu piersi) jest zwiększone 60-krotnie! W przypadku raka piersi – trzykrotnie.
  • Ale także niedobór selenu jest rakotwórczy. Jeśli selenu jest za mało, wtedy jest 40-krotnie większe ryzyko rozwoju nowotworu.

Wśród kobiet biorących udział w badaniu zespołu prof. Lubińskiego okazało się, że 13 proc. kobiet miało zbyt wysokie stężenia selenu we krwi, optymalny poziom miało 40 proc., a niedobór – 47 proc.

– Wśród pań biorących udział w badaniu, u których rozwinął się nowotwór, połowa pań miała za małe stężenie selenu, a 15 proc. za duże – opowiada prof. Lubiński. – Z naszych obserwacji wynika, że za duże lub za małe stężenie selenu jest najpotężniejszym czynnikiem ryzyka rozwoju raka wśród substancji mineralnych, które badaliśmy.

Prof. Lubiński dodaje, że warto zbadać u siebie poziom metali ciężkich takich jak: arsen, kadm, ołów, rtęć oraz pierwiastków: cynk, miedź, selen w organizmie.

– Należy wiedzieć, jaki mamy poziom poszczególnych mikroelementów, aby je modyfikować w przypadku niedoboru lub nadmiaru np.: poprzez zmianę diety lub ograniczenia źródeł ekspozycji w przypadku zatrucia – mówi lekarz.

Do organizmów ludzi i zwierząt metale ciężkie dostają się najczęściej drogą pokarmową lub wziewną (np.: przez wdychanie lotnych związków lub jako par czystego metalu). Skutki zdrowotne regularnego spożywania produktów, zawierających nawet niewielkie ilości tych pierwiastków, mogą ujawnić się po wielu latach, ponieważ niektóre z nich nasz organizm po prostu magazynuje.

Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska (zdrowie.pap.pl)

Grafika źródło: www.pixabay.com

Dieta i aktywność fizyczna w aktywnej fazie leczenia raka

Czasy, gdy pacjentom w trakcie leczenia onkologicznego zalecano leżenie w łóżku dawno minęły – mówią zgodnie lekarze …

COVID-19 obecnie: czy będą nowe szczepionki?

Firmy pracują nad preparatami przeciwko nowym wariantom koronawirusa. Według FDA mają one uwzględniać nowe typu szczepu …

Apetyt na kawę służy zdrowej starości

Co piąty mieszkaniec Unii Europejskiej ma 65 lat i więcej. Oznacza to, że niemal 100 milinów ludzi na naszym kontynencie …