Kategoria: ZDROWIE

Suplementacja jodu – remedium na ewentualną awarię elektrowni atomowej?

Technika i ludzie ją obsługujący są zawodni, dlatego awaria elektrowni atomowej w dzisiejszych czasach jest wciąż realnym scenariuszem. Każdy z nas słyszał o dotkliwych w skutkach konsekwencjach wybuchu reaktora w Czarnobylu w 1986 roku i choć wydawać by się mogło, że od tego czasu zostaną wdrożone zaostrzone środki bezpieczeństwa, które wykluczą taką możliwość ponownie, w 2011 roku świat obiegła szokująca informacja o kolejnej awarii elektrowni atomowej, tym razem w Fukushimie. W wyniku niefortunnego splotu wydarzeń, w tym źle działającego systemu bezpieczeństwa, do atmosfery ziemskiej wyemitowane zostały olbrzymie ilości radioaktywnych, bardzo szkodliwych dla zdrowia substancji. Kilka dni temu media obiegła informacja, że władze Belgii i Niemiec rozdają swoim obywatelom tabletki z jodem, celem zabezpieczenia przed ewentualnymi skutkami awarii w dwóch belgijskich elektrowniach. Trudno więc się dziwić, że słysząc o ewentualnej katastrofie jądrowej czujemy niepokój i staramy się chronić siebie i swoich najbliższych. W tym momencie warto zadać sobie pytanie, w jaki sposób powinniśmy zadbać o swoje zdrowie w momencie kiedy sprawdzi się czarny scenariusz? Jakie kroki podjąć podczas realnego zagrożenia katastrofą jądrową?

 

Wiarygodność informacji jest kluczowa

 

Przede wszystkim nie należy wpadać w panikę i nie działać na własną rękę, tym bardziej jeśli wiadomość o awarii reaktora nie zostanie rzetelnie potwierdzona. W dobie Internetu i błyskawicznego rozprzestrzeniania się informacji, nie trudno o wprowadzający w błąd przekaz albo wręcz wiadomości wyssane z palca. Dlatego zawsze należy opierać się na źródle godnym zaufania. W tym przypadku pomocne jest szukanie informacji na stronie Państwowej Agencji Atomistycznej, która na bieżąco monitoruje sytuację radiacyjną w kraju, publikując przy tym dokonane pomiary i najistotniejsze informacje. Jeśli rzeczywiście dojdzie do awarii elektrowni atomowej uzyskamy tam wiedzą na temat tego kiedy miało to miejsce i jaka jest skala skażenia.

 

Preparaty jodowe – korzystne, ale i niebezpieczne

 

Jednym ze sposobów ochrony naszego zdrowia w czasie takiej awarii jest zażywanie preparatów, które mają w swoim składzie wysoką dawkę jodu. Taka prewencja ma zapobiegać wiązaniu przez tarczycę radioaktywnych izotopów jodu z opadów promieniotwórczych. Gruczoł, którym jest tarczyca ma to do siebie, że wchłania jak gąbka jod, którym przesycone jest aktualnie powietrze, czy też pożywienie. Dlatego też głównym celem podawania jodu (w postaci tabletek zawierających jodek potasu, czy też popularnego płynu Lugola) w czasie katastrof jądrowych, jest maksymalne wysycenie nim tarczycy, co uniemożliwia absorbcję wysoce szkodliwego jodu znajdującego się w chmurze radioaktywnej, a który może spowodować raka tego gruczołu.

 

 Nieumiejętna suplementacja jodem może jednak przynieść nam więcej strat niż zysku, dlatego tak ważne jest rozsądne działanie wedle rekomendacji wydawanych przez Ministra Zdrowia lub upoważnione przez niego służby. Jod jest pierwiastkiem, który można przyjmować w ściśle określonych stężeniach (śmiertelna dawka jodu dla dorosłego człowieka to 2 gramy (0,03 g/kg)). Nie przestrzeganie zaleceń i działanie na własną rękę może spowodować liczne działania niepożądane. Przekroczenie dopuszczalnej dawki między innymi może nadmiernie pobudzić tarczycę i doprowadzić do jej nadczynności – schorzenia, które jest przewlekłą chorobą, wymagającą długotrwałego leczenia. Stosowanie preparatów z wysoką zawartością jodu może także wywołać silne reakcje alergiczne, bezpośrednio zagrażające naszemu życiu. Oprócz tego u niektórych osób mogą wystąpić objawy grypopodobne, wymioty czy biegunka. Dlatego też zawsze należy zachować zdrowy rozsądek, rozważając wszelkie plusy i minusy bieżącej sytuacji. Pamiętajmy, że zastosowane jodu, aby uniknąć nasycenia tarczycy radioaktywną jego odmianą, ma sens tylko wtedy, gdy istnieje realne zagrożenie, że radioaktywna chmura dotrze do obszaru naszego zamieszkania. W żadnym przypadku nie wolno stosować preparatów z wysoką zawartością jodu na tzw. „zapas”, ponieważ ochronne działanie tego pierwiastka trwa średnio tylko przez niecałe 48 godzin. Zarówno zbyt wczesne, jak i zbyt późne przyjęcie go mija się z celem, a może spowodować u nas tylko ewentualne powikłania.

 

Co ważne, w przypadku podejrzenia awarii elektrowni atomowej, nie należy działać pochopnie. Nie warto zapobiegawczo stosować preparatów z wysokim stężeniem jodu, tym bardziej jeśli rzetelne źródła nie potwierdzają żadnego napromieniowania. Pamiętajmy o tym, że niewłaściwa suplementacja jodem może przynieść opłakane skutki, tym bardziej, gdy już chorujemy na nadczynność tarczycy lub posiadamy na niej zmiany w postaci guzków.

 

Podsumowując warto mieć w domu zapas środków jodowych, który umożliwi szybką reakcję w razie zagrożenia, które mogłoby nastąpić niedaleko granic Polski, jednak decyzja o zastosowaniu ich powinna być podejmowana w roztropny sposób.

 

Zespół redakcyjny pacjentinfo.pl

Artykuł powstał na podstawie informacji ogólnodostępnych. Nie zastępuje konsultacji lekarskich i nie jest poradnikiem samodzielnego leczenia.

Łysiejesz? Nie trać głowy – działaj!

Nadmierne wypadanie włosów prowadzące do łysienia, to dziś powszechny problem, który dotyka wielu osób na całym świecie. Utrata włosów jest zmartwieniem zarówno mężczyzn jak i kobiet i może skutkować u nich obniżoną samooceną oraz złym samopoczuciem. W świecie, w którym żyjemy bujna czupryna na głowie postrzegana jest jako atrybut młodości, witalności, zdrowia. Co zatem, kiedy z różnych powodów tracimy tą naszą naturalną ozdobę?

Współczesna medycyna zna wiele sposobów walki z łysieniem. Rzadko się zdarza, żeby komuś z dnia na dzień wypadły wszystkie włosy, ponieważ łysienie najczęściej jest długotrwałym i powoli postępującym procesem. Jednak, żeby podjąć odpowiednie i skuteczne leczenie niezbędne jest poznanie przyczyn, które powodują, że tracimy włosy na głowie.

Budowa oraz fazy wzrostu włosa:

Włos jest zrogowaciałym wytworem naskórka, który wyrasta z tzw. mieszka włosowego. Włos składa się z łodygi, korzenia, pochewki zewnętrznej i wewnętrznej, brodawki oraz cebulki włosa. Głównym jego składnikiem jest keratyna, a oprócz niej melanina – odpowiedzialna za kolor naszych włosów oraz pozostałe budulce takie jak ceramidy i różnorakie związki mineralne. Co ważne, włosy przechodzą przez tzw. cykle wzrostu. Wyróżnić możemy trzy następujące fazy: wzrostu (anagen), spoczynku (katagen) i wypadania (telogen). Pierwszym etapem jest anagen i trwa on najdłużej, bo aż 3-6 lat, w zależności od predyspozycji osobniczych. To właśnie w tym okresie następuje wzrost włosa. Osoba, która ma zdrowe i silne włosy i tym samym nie boryka się z problemem łysienia powinna mieć około 80-85% włosów na głowie w tej oto fazie. Kolejno włos przechodzi w fazę spoczynku, trwającą 2-3 tygodnie. W tym czasie włos przestaje być odżywiany i powoli obumiera. Końcowym etapem jest natomiast faza wypadania (trwa 2-3 miesiące), kiedy to martwy, stary włos zostaje wypchnięty przez nowy, świeżo wyrastający.

Powyżej opisany cykl włosowy jest naturalnym, związanym z naszą fizjologią procesem. Człowiek zazwyczaj traci w ciągu doby od 70 do 100 włosów. Problem pojawia się natomiast wtedy, gdy owa liczba wzrasta, a skłonność ta utrzymuje się dłużej niż kilka tygodni. Jeśli więc zauważymy podczas codziennej pielęgnacji, w trakcie szczotkowania, mycia głowy, czy to na naszych ubraniach nadmierną ilość wypadających włosów, powinna nam się zapalić czerwona lampka.

Przyczyny łysienia:

Tracić włosy możemy z wielu powodów. Ten dla wielu z nas frustrujący problem może mieć m.in. podłoże genetyczne. Innymi słowy jeśli nasi rodzice lub dziadkowie nie mogli pochwalić się gęstymi, bujnymi włosami, to wielce prawdopodobne, że i my odziedziczymy po nich tą cechę. Wzmożone wypadanie włosów może wystąpić również na skutek:

– długotrwałego stresu

– nieprawidłowej, źle zbilansowanej, ubogiej w składniki odżywcze diety

– palenia papierosów

– zbyt intensywnych zabiegów kosmetycznych (farbowanie, trwała ondulacja, prostowanie włosów)

– zatrucia metalami ciężkimi (ołów, arsen)

– przyjmowania niektórych leków

– ostrej choroby, której towarzyszy wysoka temperatura

– zaburzeń hormonalnych (niedoczynność lub nadczynność tarczycy, menopauza u kobiet)

– choroby nowotworowej

– choroby owłosionej skóry głowy: grzybicy, łuszczycy, łojotokowego zapalenia skóry głowy

– łysienia plackowatego (choroba autoimmunologiczna)

Najczęstszą jednak postacią łysienia jest tzw. łysienie androgenowe (łysienie typu męskiego), które dotyka jak sama nazwa mówi głównie mężczyzn, a częstość jego występowania wzrasta wraz z wiekiem. Szacuje się, że około 60% mężczyzn powyżej 50 r.ż. cierpi na tą dolegliwość. Uważa się, że bezpośrednią przyczyną łysienia androgenowego jest nadwrażliwość organizmu na dihydrotestosteron (DHT) – pochodną testosteronu. Dihydrotestosteron działając na mieszki włosowe sprawia, że włosy stają się coraz cieńsze i słabsze, co w konsekwencji powoduje ich wypadanie i bezpowrotną utratę. Charakterystyczne dla tego typu łysienia jest stopniowe wypadanie włosów w przednich częściach głowy (tworzą się tzw. zakola). Z biegiem postępu schorzenia włosy ulegają przerzedzeniu także na jej środkowej części. Natomiast w zaawansowanym stadium łysienia typu męskiego pozostają nierzadko jedynie włosy na potylicy ze względu na to, że są one bardziej odporne na działanie DHT. Czasami zdarza się również, że łysieniu androgenowemu towarzyszy łysienie łojotokowe (nadmierne pobudzenie gruczołów łojowych), co jeszcze bardziej potęguje i przyspiesza proces łysienia.

Rozpoznanie łysienia:

Pierwszy krokiem jaki powinniśmy podjąć, aby zaradzić wypadaniu włosów, jest umówienie się na wizytę u lekarza dermatologa, który określi przyczynę tego stanu oraz dobierze odpowiednią dla nas formę leczenia. W razie wątpliwości lekarz wykona trichoskopię, czyli nieinwazyjne badanie pozwalające ocenić stan łodygi włosów, ujścia mieszków włosowych i otaczającej je skóry. Może on również zlecić badania krwi na podstawie, których zostanie określony poziom hormonów płciowych, hormonów tarczycy, żelaza, cynku, witamin z grupy B, czy też innych związków, które mają istotny wpływ na kondycję naszych włosów.

Leczenie łysienia:

W zależności od rodzaju i stopnia zaawansowania łysienia na podstawie zaleceń lekarza można wdrożyć leczenie farmakologiczne (preparaty doustne i do stosowania bezpośrednio na skórę głowy) oraz leczenie wspomagające – (kosmetyki do pielęgnacji włosów i skóry głowy). Ważne jest również zadbanie o zbilansowaną dietę opierającą się o produkty bogate w witaminy i minerały, głownie: witaminy z grupy B, magnez, żelazo, cynk, selen.

Jeśli jednak powyższe metody zawiodą lub nie dadzą satysfakcjonującego nas efektu możemy skorzystać z opcji jaką jest przeszczep włosów. Jest to na ogół skuteczna, lecz kosztowna metoda leczenia, polegająca na doszczepieniu włosa po włosie ze skóry owłosionej na obszar łysiny. Efekty takiego zabiegu w zależności od użytej metody widać po kilku lub kilkunastu miesiącach.

Zespół redakcyjny pacjentinfo.pl

Artykuł powstał na podstawie informacji ogólnodostępnych. Nie zastępuje konsultacji lekarskich i nie jest poradnikiem samodzielnego leczenia.

 

 

Czy naprawdę warto się odchudzać?

W mediach co jakiś czas pojawiają się publikacje, które sugerują, że nie warto dbać o linię, bo nadwaga zmniejsza ryzyko przedwczesnej śmierci. To bardzo niebezpieczna teza.

Ludzie ciągle szukają wymówek i usprawiedliwień, m.in.: dla swoich grzeszków żywieniowych oraz związanej z nimi nadwagi. To właśnie dlatego zawrotną karierę w mediach zrobił news o tym, że nadwaga wydłuża życie.

Ta zaskakująca teza, oparta na wynikach badań statystycznych opublikowanych w 2013 r. w prestiżowym czasopiśmie naukowym (JAMA: Journal of the American Medical Association), choć ma już kilka lat, okazuje się być dla ludzi tak pociągająca, że ciągle wraca do obiegu – za sprawą kolejnych mediów, blogów i różnych forów internetowych. Warto zatem dowiedzieć się, co sądzą na ten temat polscy eksperci.

Najgroźniejsza jest nadwaga typu brzusznego

– Jest mnóstwo poważnych badań naukowych z całego świata, które dowodzą czegoś zupełnie przeciwnego niż wynika z kontrowersyjnego badania dr Katherine Flegal. Dlatego konsekwentnie zalecamy wszystkim osobom chcącym zachować dobre zdrowie, aby utrzymywały prawidłową masę ciała – mówi dr Agnieszka Jarosz, kierownik Centrum Promocji Zdrowego Żywienia i Aktywności Fizycznej z Instytutu Żywności i Żywienia (IŻŻ), ekspert Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej.

Dr Jarosz podkreśla, że nadwaga i otyłość to czynniki ryzyka rozwoju wielu groźnych chorób, w tym. m.in. cukrzycy typu 2, chorób układu krążenia (nadciśnienia tętniczego, zawału serca, udaru mózgu) oraz wielu chorób nowotworowych.

– Najgroźniejsza dla zdrowia jest nadwaga i otyłość typu brzusznego. Tkanka tłuszczowa zlokalizowana na brzuchu wykazuje bowiem dużą aktywność metaboliczną, czego efektem ubocznym jest wytwarzanie m.in.: substancji zwiększających stany zapalne oraz sprzyjających rozwojowi miażdżycy – dodaje prof. Artur Mamcarz, kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM).

Cudowny olej kokosowy – kolejna bzdura

Prof. Mamcarz zaleca wszystkim dużą ostrożność i dystans wobec informacji na temat zdrowia, które są przekazywane przez media i celebrytów.

– Jako przykład podam olej kokosowy. Za sprawą mediów zyskał on ostatnio w powszechnym społecznym odbiorze wizerunek jednego z najzdrowszych olejów na świecie. Tymczasem z medycznego punktu widzenia jest to bzdura – mówi prof. Artur Mamcarz.

Profesor tłumaczy, że polska tradycyjna dieta obfituje w tłuszcze nasycone, więc dodanie do nich kolejnego bogatego źródła tych tłuszczów w postaci oleju kokosowego jest dla zdrowia niekorzystne i ryzykowne.

– Po zetknięciu się z nową, zaskakującą informacją w mediach na jakiś temat dotyczący zdrowia, zanim bezkrytycznie w nią uwierzymy i zastosujemy w swoim życiu, dobrze jest najpierw zweryfikować jej wiarygodność. Najlepiej zapytać o to lekarza. Warto też kierować się zdrowym rozsądkiem. Jeśli coś już na pierwszy rzut oka wygląda nieprawdopodobnie to powinna się nam od razu zapalić czerwona lampka – mówi prof. Artur Mamcarz.

Według niego, do wyników badań naukowych dotyczących dużych populacji (obserwacyjnych, epidemiologicznych, metaanaliz) należy podchodzić z dystansem m.in. dlatego, że zawierają one zazwyczaj ograniczone (wybiórcze), uproszczone i uśrednione dane statystyczne. Tymczasem zdrowie ludzkie jest bardzo złożoną kwestią, zależną od wielu czynników, w tym przede wszystkim od czynników indywidualnych.

Optymalna waga

Osoby, które chcą zadbać o swoją formę mają dziś do dyspozycji wiele, mniej lub bardziej skomplikowanych narzędzi do samokontroli. Jednym z najczęściej stosowanych jest skala BMI (Body Mass Index).

Prawidłową masę ciała mają osoby, których BMI mieści się w przedziale 18,5-25 (wartości poniżej 18,5 wskazują na niedowagę, pomiędzy 25 a 30 nadwagę, a powyżej 30 otyłość). BMI można samodzielnie obliczyć dzieląc swoją wagę wyrażoną w kilogramach przez wzrost wyrażony w metrach i podniesiony do kwadratu. Można też w tym celu skorzystać z internetowego kalkulatora BMI dostępnego np. tutaj.

Najlepiej, aby nasza waga mieściła się w normie. Na przykład, optymalna waga dla typowej kobiety, wzrostu 165 cm, powinna oscylować między 60 a 66 kg (co daje BMI na poziomie 22 -24). Jeśli chodzi o mężczyzn to przy wzroście 175 cm, optymalną wagą będzie przedział 70-76 kg (co odpowiada BMI 22-24). Co ciekawe, wiele moich pacjentek uważa, że skala BMI jest zawyżona, bo choć według tego wskaźnika ich waga mieści się w normie, to one czują się za grube – mówi Hanna Stolińska-Fiedorowicz, dietetyk kliniczny z IŻŻ.

Jej zdaniem, ze zdrowotnego punktu widzenia lekka nadwaga jest na pewno lepsza niż niedożywienie (niedowaga), ale osoby z nadwagą muszą z kolei bardzo się pilnować, aby nie popaść w otyłość, która jest już poważną chorobą.

– Wskaźnik BMI być może nie jest idealny, ale jest bardzo przydatny w diagnostyce i pewnie długo jeszcze będzie stosowany. Oczywiście są też inne dobre, alternatywne sposoby diagnostyczne. W rozpoznawaniu i mierzeniu nadwagi czy otyłości przydatne są m.in. zaawansowane technologicznie metody, takie jak rezonans magnetyczny czy bioimpedancja elektryczna (badania te pozwalają na analizę składu ciała). Najtańszym, najprostszym i jednocześnie bardzo skutecznym narzędziem jest jednak pomiar obwodu brzucha za pomocą zwykłego centymetra krawieckiego – podkreśla prof. Artur Mamcarz.

W przypadku mężczyzn najkorzystniejszy dla zdrowia jest obwód pasa poniżej 94 cm, a dla kobiet poniżej 80 cm.

Być może więc zamiast liczyć swoje BMI lepiej jest zainwestować w centymetr i kontrolować obwód swojego brzucha, mając w pamięci fakt, że najbardziej szkodliwa jest nadwaga i otyłość brzuszna.

– W przypadku mężczyzn najkorzystniejszy dla zdrowia jest obwód pasa poniżej 94 cm, a dla kobiet poniżej 80 cm. Kiedy parametry te przekroczą odpowiednio: 102 cm i 88 cm to tym samym zwiększy się ryzyko zachorowania na jedną z wielu chorób przewlekłych związanych z nadmierną masą ciała – tłumaczy prof. Artur Mamcarz.

Wyjątki od reguły

Eksperci przyznają, że wskaźnik BMI nie jest doskonały.

Oto przykładowa sytuacja, w której jego interpretacja nie jest wcale taka oczywista.

– Choć w teorii najlepiej jest mieć wagę i BMI w normie, to jednak w praktyce może się okazać, że ktoś kto ma 2-3 kg więcej, ale jest aktywny fizycznie, będzie zdrowszy niż osoba z normalną wagą, lecz prowadząca siedzący tryb życia. Wyższe BMI u tej pierwszej osoby może być związane nie z większą zawartością tłuszczu w organizmie, lecz mięśni. Wszystko zależy więc od indywidualnych uwarunkowań – mówi prof. Artur Mamcarz.

Podsumowując, najkorzystniejsze z punktu widzenia profilaktyki zdrowotnej jest utrzymywanie masy ciała w normie (BMI w zakresie 18,5-25).

– W medycznym języku nazywamy to byciem normowagowym. Bez wątpienia epidemia otyłości jest jednym z największych problemów zdrowia publicznego w naszych czasach. Dlatego trzeba przy każdej okazji powtarzać, że otyłość jest chorobą, najczęściej chorobą z uzależnienia (od jedzenia). Niemniej istnieją też konkretne przypadki, kiedy to nadwaga może wydłużać życie – przyznaje prof. Artur Mamcarz.

Chodzi o tzw. paradoks otyłości. Okazało się, że w przypadku niektórych przewlekłych chorób (np. onkologicznych), osoby z nadwagą żyją dłużej niż osoby z wagą normalną lub niedowagą. Co zresztą wydaje się logiczne, biorąc pod uwagę wyniszczający charakter raka.

– Generalnie jednak osoby długowieczne, dożywające wieku ponad 90 lat, to najczęściej osoby szczupłe – konkluduje prof. Artur Mamcarz.

Wiktor Szczepaniak (www.zdrowie.pap.pl)

Grafika źródło: www.pixabay.com

Jak uprawiać sport, by sobie nie zaszkodzić?

Niemal 45 proc. osób uprawiających sport doświadcza poważnych kontuzji i przeciążeń – wynika z najnowszego badania opinii. – Sport to zdrowie, ale pod pewnymi warunkami – wyjaśnia dr Marek Kiljański, Prezes Polskiego Towarzystwa Fizjoterapii.

Z badania przeprowadzonego w ramach kampanii społecznej „Otwarcie dla rehabilitacji” wynika, że już ponad 45 proc. Polaków trenuje regularnie. Niestety, jedynie 35 proc. z nich decyzję o rozpoczęciu treningów konsultuje ze specjalistą – najczęściej jest to lekarz rodzinny. Dla porówniania z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że od 1 października 2015 r. do 30 września 2016 r. w zajęciach sportowych lub rekreacyjnych brało udział 46 proc. mieszkańców Polski. Ale okazało się, że tylko nieco ponad jedna piąta (22 proc.) ćwiczyła regularnie, a blisko jedna czwarta sporadycznie.

GUS podaje, że mężczyźni częściej uprawiają sport niż kobiety. Polacy najchętniej jeżdżą na rowerze (72 proc. ćwiczących osób) lub pływają (40 proc.). Mężczyźni często wybierają także grę w piłkę nożną (32 proc.) i siatkówkę (11 proc.), sporty siłowe i kulturystkę (13 proc.). Kobiety wolą zajęcia z aerobiku, fitnessu, jogi i gimnastyki (23 proc.), jogging lub nordic walking (23 proc.), jazdę na rolkach, deskorolce czy wrotkach – 14 proc., taniec – 12 proc.

Tymczasem, by sport był zdrowiem, trzeba się do niego odpowiednio przygotować.

1. Na początek – obudź mięśnie

Dr Marek Kiljański, Prezes Polskiego Towarzystwa Fizjoterapii, ekspert kampanii „Otwarcie dla rehabilitacji” podkreśla, że w gabinecie ma często 30-, 40-latków, którzy nagle – z dnia na dzień – podejmują decyzję, że zaczynają uprawiać sport. Niestety, wielu z nich prowadziło przez wiele lat siedzący tryb życia i gdy nagle zaczynają biegać, jeździć na rowerze czy grać w tenisa, szybko dochodzi do urazu.

Jeśli dawno nie ćwiczyliśmy, lepiej zacząć od niewielkiego wysiłku i stopniowo na kolejnych treningach zwiększać obciążenie, intensywność. Warto tak zaplanować wysiłek, byśmy w jego trakcie mogli rozmawiać bez zadyszki.

– Niedopasowanie dyscypliny sportu do możliwości naszego organizmu może być jedną z przyczyn poważnych kontuzji – ostrzega dr Marek Kiljański. – Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że są dyscypliny, które wymagają dobrej kondycji i dużej sprawności. Zatem jeśli ktoś chce zacząć intensywnie biegać lub marzy o tym, by grać w squasha, dobrze, by na początku wzmocnił swoje mięśnie pod opieką odpowiedniego specjalisty. Dzięki temu obniży ryzyko jego zerwania czy naciągnięcia. Mocne mięśnie zapewnią nam prawidłową i stabilną pracę stawów.

Dr Kiljański podkreśla, że warto, aby osoby po ukończeniu 35. roku, przed rozpoczęciem uprawiania sportu oceniły swoje możliwości i na przykład zrobiły elektrokardiograficzny test wysiłkowy. Polecana jest także morfologia krwi, która pomoże wykluczyć lub potwierdzić stany zapalne.

Zaleca się również masaż przed treningiem lub zawodami, który pobudza ukrwienie mięśni, zapobiegając tym samym urazom.

2. Rozgrzewka jest obowiązkowa

Rozciąganie uelastycznia mięśnie. Dzięki temu są mniej podatne na zerwania, naciągnięcia czy stany zapalne.

– Jeśli chcemy biegać godzinę, rozgrzewka nie może trwać dwóch, trzech minut, ale powinien to być czas niezbędny do wprowadzenia organizmu do wykonania wysiłku. Dobra rozgrzewka to najlepszy sposób na to, by uniknąć kontuzji – podkreśla ekspert kampanii „Otwarcie dla rehabilitacji”. – Jeśli grasz w tenisa lub uprawiasz inną dyscyplinę, w której poruszasz się w różnych kierunkach, to samo rób w czasie rozgrzewki. Też biegaj do przodu, w tył, na boki.

3. Zaplanuj treningi. Uważaj na przetrenowanie

Zbyt częste i intensywne treningi mogą prowadzić do poważnych kontuzji i przeciążeń. Przetrenowanie może także powodować spadek odporności i zmiany hormonalne. Jeśli treningów jest za dużo lub są za bardzo intensywne, możemy czuć się zmęczeni. Ćwiczenia zamiast radości, będą powodować irytację.

– Bardzo ważne jest kontrolowanie wysokości tętna w czasie wysiłku i spoczynku – podkreśla dr Kiljański. – Tętno spoczynkowe u zdrowego, dorosłego człowieka wynosi ok. 70 uderzeń serca na minutę. Warto znać swoje tętno w czasie wysiłku i w czasie spoczynku. Prawidłowa wartość tętna podczas intensywnego wysiłku nie powinna przekraczać 80 procent maksymalnego tętna mierzonego w następujący sposób: 220 minus wiek. Znajomość swojego tętna spoczynkowego i maksymalnego stanowią podstawę do budowania planów treningowych. Powinniśmy tak układać treningi, aby natężenie wysiłku było na takim poziomie, by nie przekraczać maksymalnego tętna.

Tętno spoczynkowe to liczba uderzeń serca w ciągu jednej minuty, mierzona w warunkach spoczynku. Najlepiej pomiar wykonywać rano, po przebudzeniu w pozycji leżącej lub półsiedzącej. W dobie popularności pulsometrów pomiar elektroniczny powyższych wartości jest łatwy i nieobciążony błędem.

Wśród osób systematycznie, zawodowo uprawiających sport np.: kolarzy, tętno spoczynkowe jest znacznie niższe. Niekiedy dochodzi nawet do 38 uderzeń na minutę. Zwolnienie tętna do 40–50 /min obserwowano u byłych zawodników nawet po dwudziestu latach od zakończenia kariery.

Dr Kiljański podkreśla, że jeśli w trakcie wysiłku mamy zaburzenia widzenia, zdarzają się zasłabnięcia, omdlenia, wtedy powinniśmy zgłosić się do lekarza. – Wśród osób, które regularnie trenują, wzrost tętna spoczynkowego może sugerować przetrenowanie lub na przykład rozpoczynającą się infekcję – dodaje.

Jeśli już dojdzie do przetrenowania, warto zrobić przerwę w treningach lub zwiększyć przerwy między nimi. Jeśli ktoś intensywnie trenuje, powinien także zwracać uwagę na to, by się wysypiać i zadbać o picie odpowiedniej ilości płynów przed, w trakcie i po treningu oraz dietę dostosowaną do wysiłku.

Jeśli jesteśmy przetrenowani, wtedy pomocy mogą też potrzebować nasze mięśnie i ścięgna. Warto pomyśleć o zabiegach fizjoterapeutycznych, które pomogą pozbyć się zbędnych napięć. Pamiętajmy o tym, że zakwasy, czyli „opóźniony napad bolesności mięśnia”, to mikrourazy włókien mięśniowych. Jeśli po treningu pojawia się ból, to znaczy, że mięsień przestaje być elastyczny i zwiększa się prawdopodobieństwo kontuzji.

4. Ważne obuwie i odpowiednie podłoże

– Do biegania warto wybierać miękkie podłoże, czyli alejki parkowe, szutrowe i ziemiste ścieżki, a nie kostkę brukową czy beton – mówi dr Kiljański. – Twarda nawierzchnia, taka jak np.:. asfalt nie zapewnia amortyzacji i bardziej obciąża nasz układ ruchu.

Ekspert podkreśla, że bardzo ważny jest wybór odpowiednich butów. Powinny być one dopasowane także do nawierzchni, po której biegamy. I tak, buty do biegania na twardych nawierzchniach powinny mieć grubszą lub bardzo grubą podeszwę o widocznych elementach żelowych – amortyzujących.

Według specjalistów buty sportowe powinno się mierzyć pod wieczór, gdy nasze stopy są napuchnięte po całym dniu pracy czy nauki. A najlepiej dopasować je w specjalistycznych sklepach, posiadających odpowiedni sprzęt i kadrę.

5. Zadbaj o siebie po urazie

Jeśli uprawiamy sport, ważne jest także wyleczenie nawet drobnych urazów.

– Wiele poważnych kontuzji jest efektem niedoleczenia poprzedniego urazu – podkreśla dr Kiljański. – Po kontuzjach, zwłaszcza tych, w których dochodzi do czasowego unieruchomienia, trzeba zadbać o swoje usprawnienie poprzez odpowiednie ćwiczenia.

Gdy dojdzie do uszkodzenia: mięśni, więzadeł, ścięgien, chrząstki, musimy odpowiednio zareagować. Jeżeli ktoś naderwał ścięgno i lekarz założył stabilizator, trzeba go nosić tak długo, jak brzmiało zalecenie. Nie można go zdjąć tylko dlatego, że „już nie boli”.

W razie kontuzji, warto zastosować zasadę PRICE, czyli :

– ochrona (Protection), ochrona przed powstaniem dalszych uszkodzeń. Należy użyć szyny, bandaża, stabilizatora.

– odpoczynek (Rest), nie przeciążamy miejsca uszkodzenia.

– lód (Ice), stosujemy zimny kompres na miejsce uszkodzenia. Może to być worek z lodem czy zimny kompres żelowy wielokrotnego użytku. Nie powinno się kłaść kompresu bezpośrednio na ciało, bo to grozi odmrożeniem. Lepiej zimny okład położyć np. na ręczniku. Kompres kładziemy co 2 godziny i trzymamy ok. 10-20min.

– kompresja (Compression), pomiędzy zimnymi zabiegami warto stosować delikatny ucisk (kompresję) kontuzjowanego miejsca. Najlepsze do tego są bandaże elastyczne. Owijamy dane miejsce bandażem, co sprawia, że opuchlizna się nie zwiększa.

– uniesienie (Elevation), odpoczywając, należy unieść chorą kończynę, co dodatkowo zmniejsza powstawanie opuchlizny.

Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska (www.zdrowie.pap.pl)

Źródła:

– Wyniki ogólnopolskiego badania opinii przeprowadzonego w ramach kampanii „Otwarcie dla rehabilitacji” . Badanie przeprowadzone zostało w dniach 6.07-16.07.2016 na reprezentatywnej grupie 1004 Polaków przez agencję badawczą SW RESEARCH metodą wywiadów on-line (CAWI).

– GUS, „Uczestnictwo w sporcie i rekreacji ruchowej w 2016 r.”, Warszawa 2017 r.

– www.betterhealth.vic.gov.au

Grafika źródło: www.pixabay.com

Odporność a witaminy

Jednym z najszerzej rozpowszechnionych obecnie mitów zdrowotnych jest rzekomo dobroczynny wpływ witamin na wzmocnienie układu odporności. Choć witaminy są niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu, to brak dowodów na to, iż przy prawidłowym ich poziomie dodatkowa suplementacja poprawia sprawność tego układu.

Przyjmowanie dowolnej witaminy, jeśli jej poziom jest w organizmie prawidłowy (a to zdrowa osoba zawdzięczać może zdrowej diecie), nie ma uzasadnienia naukowego. Tak mocno rozpowszechnione profilaktyczne przyjmowanie witamin bez badań diagnostycznych, nie tylko nie zapobiega infekcjom, ale i nie przyspiesza zdrowienia, a w niektórych sytuacjach pogarsza stan zdrowia.

Trzeba przy tym pamiętać, że wiele osób prowadzących niezdrowy tryb życia: odżywiających się śmieciowym jedzeniem, unikających aktywności fizycznej na świeżym powietrzu, spędzających wiele godzin w zamkniętych i źle wentylowanych przegrzanych pomieszczeniach, może mieć różne niedobory witaminowe, które warto uzupełniać. Należy to jednak robić w porozumieniu z lekarzem i pod kontrolą poziomu witamin we krwi.

Witamina D3

Badania naukowe wykazują, że w naszej populacji jednym z najczęstszych problemów jest niedobór witaminy D3, która ma istotne znaczenie dla układu odporności. Niedobór wynika z niedostatecznego nasłonecznienia w Polsce, bowiem witamina ta jest aktywowana w wyniku oddziaływania promieniowania ultrafioletowego na skórę.

Szacuje się, że niedobór witaminy D3 dotyczy około 80 proc. dorosłych w Polsce, co w istotny sposób może przyczyniać się do zwiększonej podatności na infekcje, ale również inne choroby wynikające z osłabienia układu odporności (na przykład choroby nowotworowe). Niemniej jednak suplementacja witaminą D3 u osób z jej prawidłowym poziomem nie ma sensu i nie wpłynie na stan układu odporności.

Witamina C

Inna witamina szeroko stosowana profilaktycznie to witamina C, którą można śmiało nazwać witaminą narodową. Spory na temat jej profilaktycznego prozdrowotnego efektu trwają od lat i jak na razie naukowcom nie udało się udowodnić, aby ciągła suplementacja witaminą C u zdrowych osób posiadających prawidłowy jej poziom we krwi przynosiła jakieś konkretne efekty zdrowotne.

Inaczej wygląda sytuacja, jeśli występuje niedobór albo zwiększone zapotrzebowanie na witaminę C, którego nie jesteśmy w stanie uzupełnić dietą. W takich sytuacjach, na przykład podczas dużego wysiłku fizycznego albo infekcji, suplementacja witaminy C ma uzasadnienie i może być wykorzystywana jako działanie wspomagające układ odporności.

Pułapki witaminy E i kwasy omega

Kolejna grupa suplementów to tzw. substancje antyoksydacyjne, w tym witamina E oraz krótkołańcuchowe kwasy omega. Suplementacja tymi witaminami w okresie zwiększonego zapotrzebowania powinna być oparta na przesłankach medycznych, bo – jak wykazały badania amerykańskie – nadużywanie tych środków przez zdrowe osoby może prowadzić do pogorszenia stanu zdrowia.

W grupie środków pochodzenia naturalnego szeroko rozpowszechnione w kontekście zwalczania infekcji są różne produkty roślinne, takie jak: czosnek, cebula, tran, czarny bez, a także przyprawy np. imbir, goździki, kurkuma, a także ostatnio mocno promowany olej kokosowy. Występujące w tych produktach substancje chemiczne mają najczęściej działanie przeciwdrobnoustrojowe, co oznacza, że ich profilaktyczne przyjmowanie ma sens jedynie w sezonie nasilonych infekcji, kiedy praktycznie ciągle jesteśmy narażeni na kontakt z chorymi. Inna sprawa, że wiele z tych substancji ma działanie prebiotyczne, co sprawia że można je stosować na stałe jako składnik zróżnicowanej diety, ponieważ ich codzienne spożycie w diecie wpływa na utrzymanie naszego organizmu w dobrej formie.

Probiotyki a odporność

Udowodnione działania pobudzające odporność wykazują różnego rodzaju drobnoustroje probiotyczne. Jelitowy układ limfatyczny, będący częścią ogólnoustrojowego śluzówkowego układu limfatycznego, posiada ogromne możliwości modulacji układu odpornościowego poprzez pobudzenie komórek aktywnych immunologicznie, w tym komórek pamięci immunologicznej. Oznacza to, że przez układ pokarmowy obecne w nim drobnoustroje aktywują wiele elementów układu odporności. Wykazano to na przykładzie niektórych bakterii probiotycznych, a także produktów, które wspierają ich rozwój. Badania naukowe wykazują, że po podaniu tych substancji pojawia się zwiększone stężenie immunoglobulin w śluzie nie tylko jelitowym, ale również i w drogach oddechowych, co zwiększa miejscową odporność przeciwko infekcjom wirusowym i bakteryjnym.

Probiotyki i prebiotyki można przyjmować w postaci syntetycznej na przykład jako preparaty z inuliną i oligosacharydami, jak również w naturalnych roślinnych produktach, na przykład cykorii, bananach, jarmużu, cebuli, karczochach i szparagach.

Przeciwko wirusom

Wśród leków posiadających zdolność pobudzania układu odporności wymieniane są tak zwane szczepionki nieswoiste, czyli preparaty zawierające fragmenty nieżywych drobnoustrojów przyjmowane doustnie lub donosowo, a także ostatnio w postaci tabletek do ssania. Preparaty posiadają udowodnioną efektywność w redukcji zachorowań na przede wszystkim wirusowe infekcje układu oddechowego. Ponieważ jednak nie powodują powstania trwałej pamięci immunologicznej (inaczej niż w przypadku tradycyjnych szczepionek przeciwko patogenom powodującym choroby zakaźne), kuracje muszą być powtarzane regularnie w okresach zwiększonej aktywności wirusów, czyli jesienią i wiosną każdego roku.

Warto podkreślić, że nie można na zapas trwale wzmocnić układu odporności suplementami i witaminami, natomiast można, utrzymując organizm w dobrej formie, zapewnić sprawne działanie układu odporności.

Dr Paweł Grzesiowski

Kierownik Ośrodka Badania i Przeszczepiania Mikrobioty Jelitowej w Centrum Zapobiegawczej i Rehabilitacji w Warszawie. Jest pediatrą i immunologiem.

źródło: www.zdrowie.pap.pl

grafika źródło: www.pixabay.com

Jak uczyć dzieci zdrowych nawyków?

Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąca – głosi ludowa mądrość. Jeśli więc dzieci nauczymy zasad prawidłowego żywienia, mniejsze jest ryzyko, że staną się pacjentami borykającymi się z otyłością i nadwagą oraz ich zdrowotnymi skutkami.

Ministerstwo Zdrowia, dostrzegając te wyzwania, w ramach Narodowego Programu Zdrowia na lata 2016-2020 ogłosiło konkurs na uczenie dzieci w wieku od 4 do 6 lat zdrowych nawyków żywieniowych. Zadanie było skierowane do dzieci z niewielkich miejscowości z całej Polski i polegało na przekazaniu w przystępny i zrozumiały sposób wiedzy na temat odżywiania.

Konkurs wygrało stowarzyszenie DIETANOVA, którego specjaliści prowadzili w lipcu zajęcia w Darłowie, Ustce i na Podlasiu. W sierpniu planowane są kolejne – w Jarosławiu na Podkarpaciu i w Szczebrzeszynie podczas Festiwalu Języka Polskiego.

Jak uczyć dzieci zdrowego żywienia?

Na zajęciach organizowanych przez stowarzyszenie mali uczestnicy słuchają bajek. Potem zaś pomagają ulubionym bohaterom skomponować odpowiedni posiłek.

Dzieci biorą też udział w warsztatach kulinarnych, podczas których uczą się m.in. obierać i kroić owoce oraz gotować proste dania – np. kaszę jaglaną z dodatkami.

Takie zajęcia pozwalają im na poznawanie smaków, zapachów i konsystencji jedzenia.

Jeśli rodzicom zależy na zdrowiu zarówno dzieci, jak i swoim, starają się przygotowywać i jeść posiłki razem. Alternatywą jest jedzenie w biegu albo przed ekranem, co nie sprzyja ani zdrowiu fizycznemu, ani spójności rodziny.

Co wiemy o nawykach żywieniowych rodzin?

Tymczasem badania potwierdzają, że z prawidłową dietą polskich dzieci jest kiepsko: jedzą za mało owoców, warzyw i przetworów z mleka, za to często, za przyzwoleniem rodziców – przekąski zawierające zbyt dużo cukru, tłuszczu i soli. Najmłodsze, tuż po skończeniu pierwszego roku życia, spożywają nadmierne ilości soków owocowych.

W dwóch ostatnich miesiącach ubiegłego roku w ramach badania COSI koordynowanego przez Instytut Matki i Dziecka w całej Polsce przebadano 3400 uczniów 2-gich i 3-cich klas szkół podstawowych. Średnia wieku dzieci wyniosła 8,5 roku. Dodatkowo rodzice dzieci (w przeważającej większości matki) wypełnili ankiety dotyczące stylu życia dzieci.

Wstępne wyniki opracowano na podstawie badań 1474 uczniów (72 klasy drugie i 72 klasy trzecie), przy czym nieznaczną większość (52 proc.) stanowili chłopcy. Analizie 1287 ankiet wypełnionych przez rodziców.

Wyniki:

  • Śniadanie w domu je codziennie 82 proc. dzieci.
  • Warzywa rzadziej niż raz w tygodniu, je aż prawie 12 proc. dzieci (a w diecie dziecka powinno być co najmniej cztery porcje warzyw dziennie – jedna porcja to np. jeden średni pomidor).
  • Zaledwie 54,6 proc. je warzywa przez większość dni w tygodniu/codziennie.
  • Nieco ponad 56 proc. uczniów ma prawidłową masę ciała
  • Ponad 31 proc. dzieci ma nadwagę lub otyłość.

jw/ na podst. materiałów Ministerstwa Zdrowia (www.zdrowie.pap.pl)

grafika źródło: www.pixabay.com

Zaburzenia erekcji? To może być cukrzyca

Problemy z erekcją są objawem łatwym do zauważenia – nie tylko przez mężczyznę. Takie zaburzenie to bardzo niepokojący sygnał nie tylko ze względu na jakość pożycia w sypialni. Zamiast łykania suplementów czy zamartwiania się trzeba o nim powiedzieć lekarzowi.

Kłopoty ze wzwodem często wskazują na rozwijającą się chorobę serca i cukrzycę. Niestety, nadal mało kto zgłasza się z ich powodu do lekarza. A jest to działanie w tym wypadku wskazane, bo na długo wyprzedzają one często inne objawy chorób układu krążenia i metabolicznych.

Zaburzenia najczęściej pojawiają się po czterdziestce, ale spotyka się je także wcześniej – zwłaszcza w przypadku mężczyzn, którzy mają cukrzycę i choroby układu krążenia. Co istotne, często o tych chorobach jeszcze nie wiedzą, bo jedynym sygnałem mogą być tylko kłopoty w sypialni.

W roku 2010 na łamach „Circulation” dr Michael Bohm, kardiolog z Universität des Saarlandes opublikował badania dotyczące 1 519 mężczyzn z 13 krajów, biorących udział w testach dwóch leków na choroby układu krążenia. Mężczyźni byli pytani o zaburzenia erekcji na początku badań, po dwóch i po pięciu latach – na zakończenie badań. Początkowo zaburzenia wzwodu miało 55 proc. mężczyzn (dla całej populacji odsetek ten jest niemal dwa razy mniejszy – wynosi 30 proc.)

W ciągu pięciu lat obserwacji mężczyźni z zaburzeniami erekcji:

  • niemal dwa razy częściej umierali z powodu chorób serca,
  • dwa razy częściej dochodziło u nich do zawału serca,
  • 1,2 razy częściej byli hospitalizowani z powodu niewydolności serca.

Byli także nieco bardziej (1,1 raza) narażeni na udar. Im większe były problemy z erekcją, tym bardziej rosło zagrożenie dla serca.

Nic dziwnego – miażdżyca zwęża naczynia krwionośne zarówno penisa, jak i mięśnia sercowego.

Dlaczego zaburzenia erekcji pojawiają się wcześniej niż symptomy choroby serca? Decyduje o tym prosta hydraulika: naczynia krwionośne prącia są po prostu węższe i w związku z tym szybciej się zatykają, uniemożliwiając prawidłowy wzwód.

Czy cukrzyca wpływa na erekcję?

Także cukrzyca może prowadzić do problemów z erekcją i to nie tylko dlatego, że sprzyja miażdżycy. Nadmiar cukru we krwi może uszkadzać ważne dla prawidłowego wzwodu włókna nerwowe. U mężczyzn chorujących na cukrzycę problemy w sypialni pojawiają się o 10-15 lat wcześniej niż u zdrowych.

Niedawno czasopismo „Diabetic Medicine” opublikowało metaanalizę 145 badań, której głównym autorem jest dr Damiano Pizzol z Operational Research Unit of Doctors with Africa Cuamm w Beira (Mozambik). Jak z niej wynika, zaburzenia erekcji występują u ponad połowy mężczyzn chorujących na cukrzycę.

Badania obejmujące w sumie ponad 88,5 tys. mężczyzn przeprowadzono głównie w Azji i Europie. Połowa badań dotyczyła osób z cukrzycą typu 2 (występująca najczęściej u dorosłych). W jej przypadku zaburzenia erekcji ma 66,3 proc diabetyków, podczas gdy w cukrzycy typu 1 (która ujawnia się zwykle w dzieciństwie lub okresie dorastania) odsetek ten wynosi prawie połowę mniej – 37,5 proc.

Liczba chorych na cukrzycę typu 2 stale rośnie – nie tylko ze względu na rosnącą liczbę mieszkańców Ziemi, ale także z powodu epidemii otyłości i starzenia się społeczeństw. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w roku 1980 było na świecie 108 milionów diabetyków – obecnie jest ponad 400 milionów. Ich odsetek wzrósł prawie dwukrotnie – z 4,7 na 8,5 proc.

Jak uważa dr Pizzol, zaburzenia erekcji to sygnał alarmowy rozwoju cukrzycy, często wykrywanej dopiero w kilka lat po wystąpieniu pierwszych objawów. W Polsce bywa to sześć, a nawet osiem lat. U wielu chorych cukrzyca wykrywana jest dopiero wtedy, gdy doszło już do zawału serca czy udaru mózgu.

Gdyby część z nich nie zlekceważyła wcześniejszych zaburzeń erekcji, być może dałoby się zapobiec poważnemu uszczerbkowi na zdrowiu. Nie mówiąc już o tym, że leczenie choroby podstawowej – przyczyny zaburzenia erekcji, poprawia jakość życia seksualnego.

Paweł Wernicki (www.zdrowie.pap.pl)

grafika źródło: www.pixabay.com

Amebę złapiesz z drinka z lodem. Alkohol jej nie zabije

Biegunka podróżnych może dotyczyć od 20 do 50 proc. wyjeżdżających w tropiki. Głównym czynnikiem ryzyka jest nieprzestrzeganie zasad higieny.

O biegunce mówimy wtedy, gdy dochodzi do oddania co najmniej trzech stolców nieuformowanych w ciągu doby.

Jest jedna zasada, która dotyczy biegunki podróżnych (tzw. – travelling diarrhea): im gorsze są warunki sanitarno-higieniczne w danym kraju, tym większe ryzyko takiego problemu.

„Liczne obserwacje dowodzą, że obecnie terenem podróży, który zagraża biegunką najczęściej, są Egipt, Nepal, Indie, Meksyk. Bardziej ogólnie oceniając, zagrożenie to stwarza cała Azja Południowo-Wschodnia, Afryka Subsaharyjska, Ameryka Południowa. Bezpośrednim zagrożeniem zakażenia staje się żywność, szczególnie produkty przygotowane bez obróbki termicznej, głownie pochodzenia morskiego” – pisze Danuta Prokopowicz w książce „Medycyna podróży”.

Bezpośrednie przyczyny biegunek:

  • Niezakaźne – najczęściej niestrawność spowodowana nadmiarem pokarmu, szczególnie bogatego w błonnik, zmiana trybu żywienia na nietypowe tłuszcze, przyprawy, ale także pobudzenie perystaltyki jelit przez stres związany z podróżą, przemęczenie lub nadmierne nasłonecznienie.
  • Zakaźne – wywołane przez patogeny. Biegunkom zakaźnym towarzyszy gorączka. Długość okresu wylęgania choroby w przypadku Salmonelli wynosi kilkanaście godzin, przy zakażeniu Staphylococccus – kilka godzin, a biegunka rotwawirusowa od 12 godzin do 3 dni (średnio dwie doby).

„Często biegunce towarzyszą nudności, uczucie dyskomfortu w jamie brzusznej, wymioty, kurczowe bóle łydek i brzucha, wzdęcia, nadmiar gazów, ogólne osłabienie, niedomoga mięśniowa. Objawy te, często gwałtownie nasilające się, szybko powodują stan naglący, groźny dla zdrowia i życia” – czytamy w „Medycynie podróży”.

Jeśli chodzi o leczenie biegunek, najważniejsze jest jak najszybsze uzupełnienie niedoborów wodno-elektrolitowych. Jeśli nie ma wymiotów, można stosować doustne leki typu Gastrolit i płyny nawadniające. Polecana jest także gorzka herbata, w której garbniki hamują perystaltykę jelit. Często to jednak nie wystarczy. Wtedy podróżny powinien bezzwłocznie szukać fachowej pomocy lekarskiej, by zastosować płyny i elektrolity drogą dożylną.

Jak zahamować biegunkę?

Gdy na początku choroby ktoś oddaje kilka luźnych stolców, jest to korzystne, bo w ten sposób organizm wydala część toksyn, sfermentowanego pokarmu zanieczyszczonego patogenami. Jednak jeśli taka sytuacja trwa dłużej, tworzy się realne zagrożenia nawet zgonu z powodu odwodnienia.

Najlepiej więc biegunki uniknąć. W tym celu trzeba przestrzegać zasady: „Ugotuj, obierz lub zrezygnuj”.

– Najważniejsza zasada bezpieczeństwa to spożywanie produktów ugotowanych, a owoców czy warzyw jedynie świeżych i obranych ze skórki. Trzeba także pić tylko wodę przegotowaną lub napoje fabrycznie pakowane – podkreśla dr Andrzej Kołtowski, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Morskiej, Tropikalnej i Podróży. – Nie powinno się używać lodu do napojów czy drinków, bo amebą można się zakazić właśnie pijąc whisky z lodem.

Lepiej też nie pić soków ze świeżych owoców wyciskanych na ulicy. Bez względu na pokusy, lepiej unikać surówek. Przygotowane pokarmy należy zjadać szybko, bo pozostawione bez przykrycia mogą ulec zarażeniu chorobotwórczymi drobnoustrojami (np. przez muchy). Poza tym często należy myć ręce, a zęby tylko w wodzie mineralnej lub przegotowanej. Trzeba też pamiętać, że w egzotycznych krajach wiele naturalnych zbiorników wody słodkiej, a więc jeziora czy rzeki to siedliska pasożytów. W trosce o własne bezpieczeństwo lepiej zrezygnować z kąpieli w takiej wodzie i nie myć w niej rąk czy nóg.

Złudna jest wiara w dezynfekcyjną moc alkoholu. Wystarczy dodać do drinka kilka kostek lodu z miejscowej nieprzegotowanej wody, aby mieć bardzo przykre objawy ze strony przewodu pokarmowego. Trzeba także pamiętać o tym, że alkohol stosowany w nadmiarze powoduje obniżenie kwasoty treści żołądkowej, sprzyjając zakażeniom i obniżając naszą odporność.

– Większość biegunek przechodzi sama – podkreśla dr Kołtowski. – Jednak, gdy pojawi się gorączka lub domieszka krwi w stolcu, silne bóle brzucha i długotrwałe wymioty, trzeba zgłosić się do lekarza. Ten oceni nasz stan zdrowia. Szczególną uwagę trzeba zwrócić na dzieci i osoby starsze, bo oni najszybciej się odwadniają.

Biegunki mogą mieć także odległe następstwa, często niedodiagnozowane. Bywają nimi: odczynowe zapalenia stawów czy poinfekcyjne zespoły jelita drażliwego(IBS). IBS jako choroba przewlekła, nawracająca choroba przewodu pokarmowego stwarza trudności lekarzom. Od niedawna dostrzega się możliwość związku IBS z przebyciem zakażeń żołądkowo-jelitowych.

Praktyczne wskazówki

  • Przed wyjazdem na egzotyczne wakacje, zwłaszcza tropiki, warto zasięgnąć porady lekarza – najlepiej specjalisty medycyny morskiej i tropikalnej lub chorób zakaźnych.
  • Wizytę warto zaplanować na 6-8 tygodni przed planowanym wyjazdem. Ten czas będzie wystarczający do przyjęcia szczepień, uzupełnienia apteczki podróżnej, zakupu leków przeciwmalarycznych i repelentów.
  • Listę certyfikowanych Ośrodków Medycyny Podróży działających w całej Polsce można znaleźć TU
  • Listę punktów szczepień przeciwko chorobom zawlekanym zza granicy można znaleźć na stronie GIS

Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska (zdrowie.pap.pl)

źródło: www.zdrowie.pap.pl

grafika źródło: www.pixabay.com

Woda – czy jej nadmiar w diecie może nam zaszkodzić?

Rola wody w organizmie

Woda jest głównym składnikiem organizmu, może stanowić od 45 do nawet 75% masy ciała! Różnice w zawartości wody wiążą się z wiekiem, płcią, budową ciała. Organizm noworodka zawiera między 75 a 80% wody, dorosłego mężczyzny – ok. 60%, a dorosłej kobiety – ok. 54%. Wraz z wiekiem zawartość wody w organizmie zmniejsza się, u ludzi starszych może wynosić 54 – 46%. Również u osób z nadwagą procentowy udział wody w masie ciała jest mniejszy.

Ponadto woda w organizmie człowieka:

– stanowi część strukturalną wszystkich komórek i tkanek – jako materiał budulcowy,

– jest doskonałym rozpuszczalnikiem dla wielu składników,

– pobudza  perystaltykę jelit i jest potrzebna do prawidłowego przebiegu procesu trawienia,

– jest regulatorem temperatury ciała,

– wydala produkty przemiany materii: mocznik przez  nerki, CO2 przez płuca i pot przez skórę,

– wody mineralne dostarczają składniki mineralne niezbędne do prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu.

 

Woda do organizmu dostarczana jest wraz z dietą. Ogólna ilość płynów dostarczanych z pożywieniem to w przypadku mężczyzn 2,5 l, a w przypadku kobiet – 2 l dziennie. Wartości te uwzględniają zarówno wodę pochodzącą z napojów, jak i produktów spożywczych. Jednocześnie Instytut Żywności i Żywienia zaleca dodatkowo jeszcze picie wody w ilości co najmniej 1,5 l dziennie.

Od czego zależy zapotrzebowanie na wodę?

Zapotrzebowanie na wodę jest bardzo indywidualne. Ilość wody, którą powinniśmy dostarczać do organizmu jest zróżnicowana i zależy od naszego wieku, płci, wagi, aktywności fizycznej. Również dieta z dużą zawartością błonnika wymaga większej podaży płynów, podobnie jak wysoka temperatura otoczenia, a także niektóre stany chorobowe (np. biegunka, wymioty).

Odwodnienie organizmu

 Woda do organizmu musi być dostarczana wraz z dietą, gdyż nasz organizm nie może magazynować jej w większych ilościach. Jeżeli dostarczymy jej za mało, możemy doprowadzić do odwodnienia organizmu. Do objawów odwodnienia należą: silne pragnienie, wysychanie jamy ustnej, brak apetytu, bóle i zawroty głowy.

Niewystarczające spożycie płynów przy takich chorobach jak: biegunka, wymioty, gorączka, infekcje i niektóre choroby przewlekłe (m.in. choroby układu krążenia, choroby nerek) jest niebezpieczne dla zdrowia. Na niedobór płynów szczególnie wrażliwe są niemowlęta, dzieci oraz osoby starsze.

Jaką wodę wybrać- źródlana czy mineralna?

Woda oprócz oczywistej funkcji nawodnienia organizmu, powinna dostarczyć nam również cennych składników mineralnych. Woda źródlana ma ich kilkaset miligramów w litrze, mineralna – do 2500 mg/l, lecznicza nawet 25 000 mg/l. Najlepiej kupujmy naturalną wodę mineralną średniozmineralizowaną. Pamiętajmy również, że wody lecznicze należy pić pod kontrolą lekarza.

Wodę do picia wybierajmy mądrze, nie kierujmy się hasłami reklamowymi, lecz sprawdzajmy jaką ilość minerałów zawiera wybrana woda. Uważajmy również na wody smakowe, ponieważ oprócz sztucznych aromatów zawierają dużo cukru. Znacznie lepiej jest do wody mineralnej dodać np. kilka plasterków cytryny, pomarańczy, trochę mięty, uzyskując w ten sposób naturalną, zdrową wodę o owocowym smaku.

Nadmiar wody – czy może być groźny?

 Organizm łatwo usuwa nadmiar wody, dlatego u osób zdrowych bardzo rzadko występują negatywne skutki nadmiernego spożycia płynów. Zagrożenie może pojawić się przy jednorazowym spożyciu bardzo dużych ilości wody, znacznie przekraczających jej maksymalne wydalanie przez nerki.

Podsumowując, pamiętajmy o regularnym nawadnianiu organizmu, zwłaszcza latem. Osoby zdrowe nie muszą obawiać się skutków przewodnienia organizmu, gdyż nadmiar wody jest z organizmu wydalany głównie w postaci moczu. Niemniej jednak i w tym zakresie zalecany jest umiar i zdrowy rozsądek. Zagrożeniem dla naszego zdrowia byłoby wypicie w bardzo krótkim czasie bardzo dużej ilości wody.

Zespół redakcyjny pacjentinfo.pl

Artykuł powstał na podstawie informacji ogólnodostępnych. Nie zastępuje konsultacji lekarskich i nie jest poradnikiem samodzielnego leczenia.

Stres przyczyną chorób. Nie zgadniesz, jak wielu

Eksperci szacują, że powodem co najmniej 70 proc. wszystkich wizyt u lekarzy są dolegliwości i choroby związane z silnym, przewlekłym stresem. Stres jest potrzebny i nie chodzi o to, by się go pozbyć, ale o to, by zmniejszyć siłę jego rażenia.

Wiele osób myśli, że główną przyczyną powszechnie występujących chorób są predyspozycje genetyczne, zanieczyszczenia występujące w środowisku czy też szkodliwe mikroorganizmy. To jednak tylko część prawdy. Okazuje się, że większość chorób i dolegliwości trapiących współczesnych ludzi ma pośredni lub bezpośredni związek ze stresem.

Według doktora Stanisława Gołby, specjalisty chorób wewnętrznych i wieloletniego ordynatora Szpitala Miejskiego nr 1 w Katowicach, ponad 40 proc. wszystkich osób dorosłych w krajach rozwiniętych cierpi z powodu niepożądanych działań stresu, a dolegliwości z nim związane stanowią 70-80 proc. wszystkich powodów wizyt u lekarzy osób w wieku produkcyjnym. Z kolei eksperci z amerykańskiego Kansas State University szacują, że nawet 85 proc. wizyt u lekarzy jest spowodowanych dolegliwościami, do których przyczynił się stres.

Zestresowany jak Polak

Przeciętnemu człowiekowi przytoczone wyżej statystyki mogą się wydawać nieprawdopodobne. Nie dziwią one już jednak ani lekarzy, ani psychologów, według których rosnący odsetek wizyt lekarskich powiązanych ze stresem jest znakiem naszych czasów.

– Gwałtowne przemiany społeczno-gospodarcze, jakie dokonały się w Polsce w ciągu ostatnich 20 lat (dziki kapitalizm, agresywna rywalizacja), spowodowane z jednej strony transformacją ustrojową, a z drugiej także rewolucją technologiczną (rozwój internetu, komórki, smartfony) mocno wpłynęły na jakość i tempo życia. Wzrost liczby osób żyjących w biegu, napięciu, niepewności, pod ciągłą presją, a więc w przewlekłym stresie, przełożył się na wzrost częstości występowania różnych dolegliwości związanych ze stresem – mówi dr Agnieszka Jarosz, lekarz internista, ekspert Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej.

Jako przykład podaje m.in. nadciśnienie tętnicze, zespół jelita drażliwego czy ogólne osłabienie organizmu (wypalenie). Na tym jednak nie koniec.

– Silny i przewlekły stres obniża też naszą odporność, co skutkuje zwiększoną podatnością na infekcje. Ponadto, może też nasilać przebieg wielu chorób lub wywoływać ich nawrót (np. astma, alergie) – dodaje dr Agnieszka Jarosz.

Długa lista chorób

W jaki sposób stres przyczynia się do rozwoju chorób?

– Choroba rzadko jest kwestią przypadku. Na jej rozwój wpływa wiele czynników, ale najczęściej to wcale nie geny, ani inne czynniki obiektywne są głównymi sprawcami. Kluczowe znaczenie mają: nasz styl życia (m.in. sposób żywienia, poziom aktywności fizycznej), ale także sposób radzenia sobie ze stresem i emocjami – reagowania na to, co się nam przydarza – przekonuje dr Ewa Jarczewska-Gerc, psycholog z Uniwersytetu SWPS.

Według niej, ludzie bardzo często podupadają na zdrowiu wtedy, gdy przeżywają trudne sytuacje życiowe (jak np. rozwód, utrata bądź zmiana pracy), ponieważ towarzyszący im stres, silne emocje, przeciążenie i nieefektywne radzenie sobie pośrednio przyczyniają się, poprzez różne fizjologiczne mechanizmy, do rozwoju dolegliwości i chorób.

W takiej sytuacji mówimy o psychosomatycznym podłożu rozwoju chorób. Odpowiadają za to mobilizujące nas do działania w sytuacjach trudnych hormony stresu (kortyzol, adrenalina, noradrenalina). Jeśli oddziałują one na nasz organizm przez zbyt długi czas, to rozregulowują nasz układ hormonalny i odpornościowy. A to otwiera drogę dla wystąpienia lub zaostrzenia szeregu chorób i dolegliwości – tłumaczy dr Ewa Jarczewska-Gerc.

Na długiej liście przypadłości, do rozwoju których w mniejszym lub większym stopniu przyczynia się przewlekły stres, znajdują się m.in.:

  • infekcje (grypa, przeziębienie, opryszczka),
  • inne stany zapalne,
  • bóle (głowy, mięśni, kręgosłupa, szyi, ramion, żołądka),
  • bezsenność,
  • dolegliwości żołądkowo-jelitowe (zgaga, zaparcia, biegunki, wrzody),
  • zaburzenia seksualne,
  • obniżenie płodności,
  • choroby skóry
  • choroby autoimmunologiczne.

Rzecz jasna, osoby narażone na przewlekły stres są też bardziej podatne na zaburzenia i choroby psychiczne (depresja, zaburzenia lękowe), a także zachowania antyspołeczne (agresja, wrogość).

Na tym nie koniec. Lekarze zwracają uwagę na fakt, że stres jest też istotnym czynnikiem ryzyka rozwoju bardzo groźnych dla zdrowia chorób przewlekłych, takich jak:

  • miażdżyca (prowadząca do zawałów i udarów),
  • nowotwory
  • otyłość.

Długotrwały stres niszczy też komórki mózgowe, przyczyniając się do zaniku neuronów w hipokampie, co powoduje m.in. osłabienie pamięci.

Nauka dysponuje już więc licznymi i mocnymi dowodami na to, że przewlekły stres poprzez swoje mechanizmy biologiczne, szkodliwie oddziałuje na organizm człowieka − zwłaszcza na układ odpornościowy, pokarmowy, sercowo-naczyniowy, oddechowy, nerwowy i hormonalny, a także na metabolizm.

Wyluzuj albo zgiń

Choć stres jest nieodłącznym elementem życia każdego człowieka, to jednak każdy z nas może nauczyć się nad nim lepiej panować i ograniczać jego negatywne skutki. Z korzyścią dla ogólnego zdrowia.

Skąd bierze się stres?

Reakcję stresową (zwaną też reakcją „walcz albo uciekaj”) może wywołać dowolna sytuacja lub działanie, wiążące się z zagrożeniem (obiektywnym lub subiektywnym), pośpiechem, zaskoczeniem, silnymi emocjami lub nadmiernym wysiłkiem (przeciążeniem).

– Najlepszym anty-stresowym sposobem zapobiegawczym jest samoświadomość emocjonalna, a więc prawidłowe rozpoznawanie przeżywanych emocji, właściwe ich nazywanie i wyrażanie (np. w rozmowie z przyjacielem lub terapeutą czy też w formie pisemnej, pamiętnikowej). Najmniej efektywną strategią radzenia sobie, a dość powszechną, jest udawanie przed samym sobą i światem, że dajemy radę i nic złego się nie dzieje. Nie warto zamiatać problemów pod dywan czy też od nich uciekać (np. w nałogi). Lepiej jest wyjść ze strefy komfortu i się z nimi skonfrontować, szukając rozwiązań – radzi dr Ewa Jarczewska-Gerc.

Ale to nie wszystko. Wojciech Eichelberger, znany psychoterapeuta, współtwórca i dyrektor Instytutu Psychoimmunologii (IPSI) w Warszawie, jako skuteczne narzędzia do radzenia sobie ze stresem i minimalizowania jego negatywnych skutków poleca również m.in. regularną aktywność fizyczną, ćwiczenia oddechowe oraz praktykę uważności (znaną też jako mindfulness). Według niego skuteczne „zarządzanie stresem” musi być kompleksowe i prowadzić do efektywnego zarządzania energią życiową (m.in. dzięki umiejętności odreagowywania stresów, odpoczywania, odmawiania i odpuszczania, a także zdrowego odżywiania).

Warto wiedzieć!

Najmniej efektywną strategią radzenia sobie ze stresem jest udawanie przed samym sobą i światem, że dajemy radę i nic złego się nie dzieje

A jeśli ktoś chciałby się odstresować już teraz, może to zrobić wykonując proste ćwiczenie oddechowe, które poleca dr Stanisław Gołba.

Oddychanie przeponowe

Proste, a działa w sytuacji stresu.

Weź głęboki wdech powietrza przez nos, tak aby wygięła się do przodu nie tylko cała klatka piersiowa, ale także cały brzuch. Wdech wykonujemy licząc powoli w myślach do dwóch, czyli przez dwie sekundy. Następnie zatrzymujemy nabrane powietrze na 3 sekundy w płucach, po czym układając wargi jak do gwizdania wypuszczamy je cienką strużką przez około 8 sekund. Ćwiczenia takie należy wykonywać rano i wieczorem, a zwłaszcza po każdym silniejszym stresie. Naukowcy udowodnili, że takie ćwiczenia zapobiegają wielu negatywnym skutkom stresu.

Wiktor Szczepaniak (www.zdrowie.pap.pl)

Źródła:

– Książka pt. „Jak żyć zdrowo: katechizm zdrowia”, dr Stanisław Gołba

– Książka pt. „Psychologia stresu”, prof. Irena Heszen

 Artykuł ze strony internetowej Kansas State University

grafika źródło: pixabay.com

Dieta i aktywność fizyczna w aktywnej fazie leczenia raka

Czasy, gdy pacjentom w trakcie leczenia onkologicznego zalecano leżenie w łóżku dawno minęły – mówią zgodnie lekarze …

COVID-19 obecnie: czy będą nowe szczepionki?

Firmy pracują nad preparatami przeciwko nowym wariantom koronawirusa. Według FDA mają one uwzględniać nowe typu szczepu …

Apetyt na kawę służy zdrowej starości

Co piąty mieszkaniec Unii Europejskiej ma 65 lat i więcej. Oznacza to, że niemal 100 milinów ludzi na naszym kontynencie …