Kategoria: ZDROWIE

Co zrobić, by święta mniej nas stresowały?

Media serwują nam wizję pięknych, sielankowych, rodzinnych świąt, gdzie wszyscy za stołem są szczęśliwi. Tymczasem dla wielu święta to duży stres. Wbrew pozorom można go zmniejszyć.

Znany psychoterapeuta Wojciech Eichelberger na blogu publikowanym na stronie Instytutu Psychoimmunologii (IPSI) przypomina, że odczuwany stres można podzielić na dwie kategorie: obiektywny (wynikający z traumatycznego doświadczenia z rzeczywistości, na którą nie mamy wpływu, np. wypadek, śmierć bliskiej osoby) oraz subiektywny, którego źródłem jest nasza nawykowa skłonność do nieadekwatnego interpretowania przeszłych i przyszłych zdarzeń jako zagrażających. Ten drugi może stanowić aż 80 proc. obciążenia.

„Ponieważ ciało słucha umysłu, więc chcąc nie chcąc, reaguje tak jakby uczestniczyło w realnych, groźnych wydarzeniach. Z reguły okazuje się, że rzeczywistość nigdy nie jest tak zła, jak nasze myśli o niej” – napisał Eichelberger.

Nerwowa krzątanina i obawa przed niewygodnymi sytuacjami

– Badania psychologiczne pokazują, że święta należą do wydarzeń stresujących – mówi doktorantka z SWPS w Warszawie Jolanta Gutral. – By były mniej stresogenne, warto podzielić konkretne zadania między członków rodziny. Radzę zaangażować w to także dzieci. Warto się także zastanowić, czy sami nie stawiamy sobie za wysokich wymagań. Szczególnie dotyczy to perfekcjonistów. Ci muszą mieć najlepsze dekoracje, dwanaście potraw na stole i idealne ubranie, a to powoduje poirytowanie i przekonanie, że „wszystko jest na naszej głowie”.

Psycholog dodaje, że nie jesteśmy w stanie sami przygotować wszystkiego i mieć ochotę, by świętować, dlatego warto poprosić o wzięcie udziału w przygotowaniach wszystkich uczestników świąt.

– Może nie będą to perfekcyjne dania, ale dzięki temu będziemy mieć czas, by „wyhamować” przed wspólnym świętowaniem i zacząć się cieszyć tym czasem. Mnie też kiedyś święta stresowały, ale teraz patrzę na nie jak na trzy dni wolnego, podczas których mogę zadbać o siebie. Mam czas, by spotkać się z przyjaciółmi, zobaczyć rodzinę.

Wizualizacja niewygodnych pytań

Ważne jest zdać sobie z tego sprawę, że to w jakim nastroju spędzimy święta zależy w dużej mierze od nas.

Joanna Gutral podkreśla, że jeśli spodziewamy się, że na Wigilii padną niewygodne pytania, warto się do nich przygotować wcześniej. Jest szansa na to, że zmniejszy się z tego powodu irytacja.

– Wyobraźmy sobie sytuacje, w których mogą pojawić się trudne pytania. Wymyślmy odpowiedzi. Oswójmy tę sytuację – podkreśla Gutral. – Można także wprost komuś powiedzieć, że nie chcielibyśmy teraz na dany temat rozmawiać, bo wolimy się skupić na tym, że jesteśmy wszyscy razem, a jakaś sprawa jest dla nas trudna i mogłaby nam popsuć nastrój.

Jeśli przy rodzinnym stole pojawiają się tematy polityczne czy światopoglądowe, które doprowadzają do sporów i kłótni, psycholog podpowiada, że warto wcześniej przygotować kilka ciekawych pytań, które będą interesujące, ciekawe, ale niedrażliwe.

– Warto wprowadzić zasady obowiązujące przy świątecznym stole. Nie muszą być bardzo na serio. Można się umówić, że każdy kto poruszy temat polityczny, zjada dziesięć dodatkowych pierogów. Gdy ktoś zacznie mówić o polityce , z uśmiechem powiedzieć, o, „zaraz idę po pierogi” – mówi Gutral.

Zaplanować wydatki, by nie wpaść w długi

By stres był mniejszy, warto też rozsądnie podejść do wydatków. Nie kupować nowych rzeczy tylko dlatego, że są nowe, przemyśleć listę prezentów, poszukać tańszych opcji w internecie i założyć limit wydatków.

Podczas zakupów, warto mieć listę potrzebnych produktów i jej się trzymać. Jeśli będzie nas kusiło, by coś jeszcze dorzucić do koszyka, warto przypomnieć sobie, ile jedzenia zostało nam po poprzednich świętach.

Źródło: www.zdrowie.pap.pl

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Alarm Smogowy – co robić gdy zagraża nam powietrze?

Termin „świeże powietrze” w ostatnich czasach jest dość dużym nadużyciem. Zanieczyszczenie powietrza i ciągłe alarmy smogowe pozwalają wnioskować, że jest to raczej „towar deficytowy”. Czym jest owy SMOG, który sieje postrach i jaki wpływ, jeśli w ogóle, ma na nasze zdrowie?

 

Termin smog powstał w języku angielskim z połączenia dwóch słów „smoke” (dym) oraz „fog” (mgła). To zjawisko atmosferyczne, które powstaje w wyniku połączenia zanieczyszczeń powietrza będących efektem działań człowieka oraz występowania niekorzystnych warunków atmosferycznych takich jak: bezwietrzna pogoda, duża wilgotność powietrza, znaczne zamglenie. Historia smogu sięga początków XIX wieku, wówczas został zaobserwowany zwłaszcza w silnie uprzemysłowionych miastach Europy. Dziś obecny jest w różnych zakątkach świata. Ze względu na miejsce oraz porę występowania, a także skład rozróżnia się dwa rodzaje smogu:

SMOG LONDYŃSKI (tzw. klasyczny) – występuje w miesiącach jesienno-zimowych, zwłaszcza od listopada do lutego, w warunkach inwersji temperatury, czyli utrzymywania się zimnych mas powietrza w dolnych warstwach i cieplejszych w górnych warstwach atmosfery. Smog klasyczny to przede wszystkim tlenki siarki (IV), tlenki azotu, tlenki węgla, sadza oraz trudno opadające pyły.

SMOG LOS ANGELES (tzw. fotochemiczny) – powstaje głównie w miesiącach letnich. W jego skład wchodzą przede wszystkim: tlenki węgla, tlenki azotu oraz węglowodory. Substancje te ulegają reakcjom fotochemicznym tworząc m. in. ozon, formaldehyd i inne związki mające właściwości drażniące.

 

Pyły PM 10 i PM 2,5 – to jedne z parametrów, na podstawie których określana jest jakość powietrza, najczęściej słyszymy o nich przy okazji alarmu smogowego. To najmniejsze cząsteczki, które mogą przedostać się do pęcherzyków płucnych, krwi, narządów wewnętrznych i wywoływać negatywne skutki zdrowotne. PM 10 to pyły, których średnica nie przekracza 10 µm, a średnica pyłów PM 2,5 nie przekracza 2,5 µm.

 

W Polsce normy jakości powietrza są notorycznie przekraczane zwłaszcza w miesiącach zimowych. Powstanie smogu klasycznego związane jest przede wszystkim z rozpoczęciem sezonu grzewczego. Zanieczyszczenia pochodzą głownie z domowych pieców grzewczych, w których wykorzystywane jest słabej jakości paliwo, a niejednokrotnie także do ogrzewania używa się rzeczy, których spalanie jest zabronione np. śmieci, różnego rodzaju odpady, odzież. Również lokalne kotłownie węglowe przyczyniają się do powstania smogu klasycznego, a także – choć w mniejszym stopniu, transport oraz przemysł (spaliny samochodowe są głównym źródłem smogu fotochemicznego – wchodzą w reakcje ze światłem słonecznym tworząc toksyczne substancje).

Smog a zdrowie

Emisja toksycznych substancji do środowiska ma negatywny wpływ na zdrowie i życie ludzi. Według Światowej Organizacji Zdrowia w Polsce rocznie odnotowuje się ok. 50 000 przedwczesnych zgonów mających związek z występowaniem smogu. Wdychanie zanieczyszczonego powietrza wpływa na:

  • zwiększenie ryzyka zawału u osób z problemami kardiologicznymi,
  • zaostrzenie niewydolności serca, wystąpienie zaburzeń rytmu serca, pojawienie się bóli wieńcowych,
  • zwiększenie ryzyka zachorowania na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POCHP),
  • zaostrzenie choroby u chorych na astmę i POCHP,
  • wystąpienie zapalenia spojówek, podrażnienie gardła, tchawicy, krtani,
  • wzrost ryzyka wystąpienia udaru mózgu (podczas alarmu smogowego rośnie liczba pacjentów z udarem mózgu),
  • wzrost liczby osób, u których diagnozuje się zatorowość płucną,
  • wystąpienie bóli i zawrotów głowy, zaburzenia widzenia, pojawienie się senności, kłopoty z koncentracją, spadek wydolności fizycznej, pojawienie się duszności, kaszlu,
  • niższą masą urodzeniową dziecka i/lub przedwczesny poród.

Wpływ zanieczyszczonego powietrza na organizm ludzki jest bardzo indywidualny i zależy m. in.: od wieku osoby narażonej, ogólnego stanu zdrowia czy długości ekspozycji na toksyny znajdujące się we wdychanym powietrzu. Smog jest zagrożeniem przede wszystkim dla dzieci, których układ oddechowy jest jeszcze nie w pełni dojrzały, co zwiększa ich podatność na podrażnienia i wystąpienie stanów zapalnych. Ponadto dzieci oddychają częściej i nierzadko przez usta, przez co wdychają większą ilość zanieczyszczeń.

Prewencja, czyli unikajmy

Przed smogiem niestety trudno jest się ustrzec. Możemy jednak próbować zmniejszyć ekspozycję na toksyczne związki. W tym celu należy monitorować komunikaty Inspekcji Ochrony Środowiska, która na bieżąco monitoruje jakość powietrza (informacje dostępne na stronie internetowej powietrze.gios.gov.pl/pjp/current). Możemy również skorzystać z dostępnych powszechnie w internecie map, które pozwalają nam sprawdzić informację dla naszej lokalizacji np.: https://map.airly.eu/pl/#latitude=52.22885&longitude=21.00758

Jeśli jakość powietrza nie jest dobra, należy bezwzględnie ograniczyć przebywanie na wolnym powietrzu do niezbędnego minimum. Nie należy wówczas wietrzyć pomieszczeń, czy uprawiać aktywności fizycznej „na zewnątrz”. W smogowe dni zalecane jest noszenie masek przeciwpyłowych z odpowiednimi filtrami. Można także zakupić urządzenia, które filtrują powietrze i umieścić je w domu, aby zapewnić sobie czyste powietrze.

 

Redakcja pacjentinfo.pl

Barszcz wigilijny – najzdrowszy z prawdziwkami

Grzyby, uważane przez dziesiątki lat za bezwartościowy dodatek smakowy, są bogatym źródłem przeciwutleniaczy spowalniających procesy starzenia w naszym organizmie.

W powszechnym mniemaniu niskokaloryczne i ubogie w tłuszcze grzyby, są jedynie smakowym dodatkiem do potraw. W polskiej kuchni nie ma chyba bardziej aromatycznej zupy jak grzybowa na prawdziwkach, niewiele potraw dorównuje pierogom z kapustą i podgrzybkami, a dodanie kurek do drobiowych klopsików wznosi to proste danie na wyżyny kulinarnego wyrafinowania.

Okazuje się jednak, że grzyby to coś więcej, niż tylko dodatek smakowy do żywności. Badania amerykańskich naukowców z Penn State Center for Plant and Mushroom Products for Health dowodzą, że grzyby zawierają ogromne ilości dwóch niezwykle cennych dla ludzkiego zdrowia przeciwutleniaczy. Mowa tu o ergotioneinie i glutationie.

Grzyby kontra wolne rodniki

– Odkryliśmy, co nie ulega wątpliwości, że grzyby są najbogatszym źródłem tych dwóch substancji razem wziętych, a niektóre z nich są nimi po prostu napakowane – mówi prof. Robert Beelman, dyrektor Penn State Center for Plant and Mushroom Products for Health. Wyniki badań nad grzybami jego zespół opublikował w „Food Chemistry”.

Ergotioneina i glutation skutecznie zwalczają efekty stresu oksydacyjnego w komórkach, spowalniając procesy starzenia, a także rozwój nowotworów i wielu chorób, w tym m.in. wieńcowej i Alzheimera.

Zespół z Penn State przebadał zawartość tych substancji w 13 gatunkach grzybów. Były wśród nich zarówno takie, które rosną lub są uprawiane w Polsce, ale też i wiele egzotycznych przysmaków wykorzystywanych w kuchniach Dalekiego Wschodu.

Zdrowotny ranking grzybów

Okazało się, że najzdrowszym z badanych grzybów jest doskonale znany w Polsce borowik szlachetny. Zawiera on bardzo dużo ergotioneiny (7,27 miligramów na gram) i sporo glutationu (1,38 miligramów na gram).

Najwięcej (prawie 2,5 mg/g) tej drugiej substancji zawiera żagwica listkowata, grzyb niezwykle rzadko występujący w Polsce, znajdujący się na Czerwonej Liście Zagrożonych Gatunków. Wcześniejsze badania wykazały, że zawiera on wiele substancji leczniczych, w tym m.in. zwalczające raka piersi. Ten gatunek grzybów zawiera jednak stosunkowo mało ergotioneiny (ok. 1 mg na gram).

A to właśnie ta substancja wydaje się mieć szczególnie prozdrowotne działanie.

– Można zaobserwować, że w krajach, gdzie jest więcej ergotioneiny w diecie, czyli np. we Francji czy Włoszech, notuje się mniej przypadków chorób neurodegeneracyjnych. W Stanach Zjednoczonych, gdzie tej substancji spożywa się mniej, istnieje większe prawdopodobieństwo wystąpienia Choroby Parkinsona czy Alzheimera – mówi prof. Beelman.

Warto dodać, że obydwie dobroczynne substancje zawierają też zwykłe – białe i brązowe pieczarki, powszechnie dostępne w naszych sklepach. I choć zawartość ergotioneiny i glutationu jest w nich stosunkowo niska (ok. 0,50-0,60 mg na gram), to jednak jemy ich znacznie więcej niż prawdziwków, co może dawać rewelacyjne efekty zdrowotne.

Ale jest jeszcze inna dobra wiadomość. Gotowanie nie niszczy przeciwutleniaczy! Wiadomo też, że najwięcej zawierają ich kapelusze grzybów.

Co ciekawe, tradycja jedzenia grzybów, tak powszechna w naszym kraju, niemal nie istnieje w USA. Być może dlatego amerykańscy badacze przebadali tylko 13 gatunków.

Skoro jednak prawdziwki są takie zdrowe, to może warto byłoby przeanalizować również inne gatunki należące do tego rodzaju grzybów. Chodzi m.in. o doskonale znane koźlarze i podgrzybki – aromatyczne przysmaki z polskich lasów.

Wiele bowiem wskazuje na to, że nie ma nic bardziej pysznego i zdrowego zarazem, niż polska zupa grzybowa oraz pożywny gulasz z suszonymi podgrzybkami.

Anna Piotrowska (www.zdrowie.pap.pl )

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Badanie rezonansem magnetycznym – Czym różni się 1,5 Teslowy od 3 Teslowego.

Jedną z najnowocześniejszych technik diagnostyki obrazowej jest rezonans magnetyczny, będący bardzo dokładnym badaniem, przedstawiającym przekrój narządów wewnętrznych. Liczba urządzeń, a także liczba pacjentów, u których zleca się wykonanie rezonansu magnetycznego stale rośnie. Jak przebiega badanie i kiedy powinno zostać wykonane oraz przy użyciu jakiego sprzętu? Na te i inne pytania pacjenci najczęściej poszukują odpowiedzi.

Czym jest rezonans magnetyczny?

Rezonans magnetyczny, w skrócie MRI (ang. magnetic resonance imaging) to nieinwazyjna i bezbolesna metoda, która pozwala uwidocznić wszystkie wewnętrzne struktury anatomiczne ciała człowieka w dowolnej płaszczyźnie. Rezonans magnetyczny wykorzystuje właściwości magnetyczne cząsteczek wody, znajdującej się w organizmie człowieka. Wytworzone przez urządzenie MRI pole magnetyczne pobudza protony wodoru znajdujące się w organizmie, które ulegają pewnemu uporządkowaniu i oddają energię poprzez emitowanie fal. Wysłane przez protony fale są odbierane przez czujnik aparatu, który następnie przetwarza je w obraz widoczny na monitorze. Technologia pozwala także na stworzenie trójwymiarowych obrazów badanych narządów. W badaniu nie jest wykorzystywane promieniowanie rentgenowskie, dzięki czemu nie jest ono inwazyjne. Wykorzystywane podczas MRI pole magnetyczne oraz fale radiowe są w pełni bezpieczne dla człowieka.

Wskazania do wykonania rezonansu magnetycznego.

Badanie to pozwala ocenić wszystkie narządy wewnętrzne oraz tkanki, a zastosowanie kontrastu pozwala ocenić nawet ich funkcję. Za pomocą rezonansu można wykryć nieprawidłowości, np. obecność guzków nowotworowych, nieprawidłowości anatomiczne czy  występowanie stanów zapalnych. Rezonans magnetyczny znajduje zastosowanie zwłaszcza w diagnostyce chorób ośrodkowego układu nerwowego (w zaburzeniach neurologicznych, nowotworach mózgu, chorobie Alzheimera, stwardnieniu rozsianym i innych). Wykonanie MRI zasadne jest także w urazach głowy, chorobach genetycznych, chorobach kręgosłupa, chorobach serca.  Wskazania do badania są bardzo liczne i obejmują wiele różnych chorób. Ze względu na specyfikę MRI, zastosowania tej metody jest ograniczone jedynie w diagnostyce chorób płuc. Miąższ płuc zawiera bowiem znikome ilości wody, a więc i wodoru, dlatego metoda ta nie może być z powodzeniem wykorzystywana we wszystkich przypadkach.

 Przeciwwskazania do wykonania MRI.

Rezonans magnetyczny uznawany jest za bezpieczną metodę obrazowania wykorzystywaną w medycynie. Istnieją jednak przypadki, w których badanie może wiązać się z niebezpieczeństwem dla chorego. Ze względu na działanie silnego pola magnetycznego, badanie nie powinno być wykonywane u osób, w ciele których znajdują się metalowe przedmioty.

Badanie nie może zostać wykonane m. in. u osób, które mają:

  • rozrusznik serca,
  • neurostymulanty,
  • implant ślimakowy,
  • klipsy metalowe na naczyniach mózgowych (m. in. po operacji tętniaków),
  • odłamki metaliczne w okolicy gałki ocznej,
  • elektrody dosercowe,
  • stymulatory wzrostu kości,
  • pompy infuzyjne.

Względnym przeciwwskazaniem do wykonania MRI jest:

  • niemożność pozostawania w bezruchu – ruchy mimowolne, choroba Parkinsona,
  • nasilona klaustrofobia,
  • pierwszy trymestr ciąży.

Każdorazowo o dopuszczeniu lub wykluczeniu z badania decyduje nadzorujący je lekarz radiolog.

Przygotowanie i przebieg badania.

Przygotowanie do badania różni się w zależności od rodzaju badania i badanej okolicy. W niektórych przypadkach wymagane jest pozostanie na czczo (szczegóły powinny zostać podane przy rejestracji na badanie). W dniu badania można przyjmować leki jak zwykle, popijając niewielką ilością wody. Obszar badania powinien być czysty, pozbawiony kosmetyków, których skład może zniekształcić pole magnetyczne, a  tym samym zaburzyć wynik badania (dotyczy to przede wszystkim makijażu i lakieru do włosów – w przypadku badania głowy).

Przed badaniem należy pozostawić w szatni wszystkie metalowe przedmioty, biżuterię, karty magnetyczne, telefon, klucze.

Badanie zwykle trwa od 15 – 60 minut. Pacjent umieszczany jest w wąskim, oświetlonym tunelu z klimatyzacją, w którym powinien leżeć na plecach bez ruchu. Badany pozostaje cały czas w kontakcie słownym z personelem, który może wydawać mu polecenia. Jeśli podczas badania konieczne jest podanie środka kontrastującego, pielęgniarka zakłada choremu wkłucie dożylne (wenflon), przed rozpoczęciem badania. Tą drogą kontrast zostaje podany w ostatniej fazie badania.

Aparat 1.5 Teslowy a 3 Teslowy. Który lepszy?

Rezonans magnetyczny wykonywany jest aparatami o różnym nasileniu pola magnetycznego. Zwykle wykorzystuje się pole magnetyczne od 0,2 do 3,0. Obecnie standardem i podstawą diagnostyki są obrazy otrzymane z aparatu 1,5 Teslowego. Aparaty 3 Teslowe, które nie są jeszcze powszechnie wykorzystywane, pozwalają na uzyskanie obrazów o wyższej rozdzielczości i dokładności, niż ma to miejsce w przypadku aparatów 1,5 T. Wynika to z możliwości urządzenia 3 T do niwelowania ruchu, który może zaburzyć obraz. Ponadto badanie wykonywane aparatem 3 T trwa znacznie krócej niż wykonywane standardowym urządzeniem. Dla przykładu, dotychczasowy czas badania wynoszący 30 – 60 minut, przy użyciu 3 T aparatu trwa 15 – 30 min, a wiec dwa razy krócej! Jest to ważne zwłaszcza dla osób w podeszłym wieku oraz dzieci. Nie oznacza to jednak, że aparat 3 T jest bezwzględnie lepszy. Obrazy uzyskane z aparatów 1,5 T są bowiem wystarczające i z sukcesem wykorzystywane w diagnostyce medycznej. W niektórych przypadkach może jednak wystąpić wskazanie do wykonania badania MRI aparatem 3 T, którego, dostępność jest mniejsza, a koszt badania zdecydowanie wyższy.

Rezonans magnetyczny bardzo często jest badaniem wykonywanym u pacjentów celem ostatecznego potwierdzenia lub wykluczenia zmian. To nowoczesne i bardzo dokładne badanie wykorzystywane w diagnostyce wielu chorób. W praktyce klinicznej wykorzystywane są aparaty MRI o różnym natężeniu pola magnetycznego, jednak podstawę diagnostyki stanowią aparaty 1,5 Teslowe.

Redakcja pacjentinfo.pl

 

Suplementy odchudzające… nie odchudzają

Choć na rynku dostępna jest ogromna liczba preparatów odchudzających, korzystanie z nich na własną rękę raczej nie pomoże w zrzuceniu zbędnych kilogramów. Na jakiej zasadzie działają suplementy diety reklamowane jako środki na odchudzanie?

Suplementy są zaliczane do kategorii żywności, a nie leków. To istotne rozróżnienie, bo lek ma leczyć, a suplement diety jest dodatkiem do niej. Te, które reklamowane są jako preparaty odchudzające, najczęściej zawierają chrom, błonnik, multiwitaminy, karnitynę, chitosan lub kwas linolowy (CLA), magnez. Lista składników jest tu jednak niewyczerpana.

Niezależnie od tego dotychczasowe badania nie potwierdzają ich mocy jako środki odchudzające. Oto przykłady:

  • Szef Instytutu Żywienia i Psychologii na Uniwersytecie Medycznym w Getyndze dr Thomas Ellrott wraz ze swym zespołem sprawdził dziewięć popularnych suplementów diety. Badano te, które zawierały L-karnitynę, poliglukozaminę, proszek z kapusty i z nasion guarany, wyciąg z fasoli, wyciąg z dziwidła (Garcinia Cambodia), alginian sodu oraz tabletki z błonnikiem i wybrane ekstrakty roślinne. Uczestnicy dostawali albo któryś z nich, albo placebo (substancję nieaktywną).

Rezultat: „Nie stwierdziliśmy żadnej statystycznie istotnej różnicy w ubytku wagi w przypadku żadnego z tych produktów w porównaniu do placebo” – zapewnia dr Ellrott.

  • Dr Igho Onakpoya z Peninsula Medical School na Uniwersytecie w Exeter i Plymouth w Wielkiej Brytanii przeprowadził metaanalizę wszystkich badań klinicznych suplementów diety na odchudzanie. Objęto nimi dziewięć popularnych preparatów zwierających pikolinian chromu, wyciąg z przęśli (efedra), gorzkiej pomarańczy, kwasu linolowego (CLA), wapna, guarany, glukomannanu, chitosanu i zielonej herbaty.

Rezultat: „Nie ma żadnych dowodów na to, że którykolwiek z tych suplementów diety jest właściwym sposobem leczenia obniżającym wagę” – zapewnia Onakpoya.

Jak się odchudzać

Są metody odchudzania o udowodnionej skuteczności, m.in.:

  • operacja bariatryczna;
  • odpowiednio skomponowana dieta połączona z indywidualnie dobraną aktywnością fizyczną.

Czy zatem tabletki nie pomogą? Na polskim rynku dostępny jest tylko jeden lek (a nie suplement diety), dostępny wyłącznie na receptę lekarza. Jego udowodnione w wieloetapowych badaniach działanie polega na tym, że ogranicza wchłanianie tłuszczów w przewodzie pokarmowym.

Czy suplementy diety należy więc wyrzucić do kosza? Zdaniem dr Magdaleny Białkowskiej z Instytutu Żywności i Żywienia suplementy diety, jeśli mają jakieś uzasadnienie w odchudzaniu, muszą być dobierane indywidualnie przez osoby profesjonalnie zajmujące się terapią otyłości i nadwagi. Niektóre są przydatne jedynie jako uzupełnienie diet odchudzających, które mogą pozbawić organizm cennych składników pokarmowych.

Do takich należą preparaty zawierające błonnik, gdyż dobrze wspomaga on odchudzanie: daje uczucie sytości i obniża we krwi glukozę, cholesterol i trójglicerydy, a jednocześnie zwiększa wrażliwość organizmu na działanie insuliny. Potrzebna jest jednak rozwaga w jego stosowaniu, bo jego nadmiar może powodować problemy zdrowotne.

Żadne suplementy i preparaty odchudzające nie zastąpią jednak racjonalnej diety i aktywności fizycznej.

Justyna Wojteczek (www.zdrowie.pap.pl)

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Co warto wiedzieć o dźwiękach i hałasie?

110-120 decybeli – to maksymalna granica słyszalności dla ludzkiego ucha. Koncert muzyki rockowej generuje hałas rzędu 100-105 decybeli, warkot samochodu ciężarowego – 85 dB, a dźwięki ze słuchawek nawet od małych odtwarzaczy i smartfonów mogą – według badań Komisji Europejskiej – atakować uszy hałasem rzędu 88-113 decybeli.

Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu podkreśla, że nikt nie powinien być narażony na hałas rzędu 110 decybeli dłużej niż 1 minutę i 29 sekund dziennie. Przekroczenie tego poziomu hałasu powoduje osiągnięcie tzw. progu bólu, wskutek czego następuje uszkodzenie słuchu. Przekroczenie maksymalnej granicy słyszalności o 30 decybeli uszkadza słuch bezpowrotnie.

Prof. Henryk Skarżyński, wybitny otochirurg i specjalista z otorynolaryngologii, audiologii i foniatrii podkreśla, że do uszkodzenia słuchu może doprowadzić dźwięk o niższym natężeniu – 85 dB, taki jak na przykład warkot samochodu ciężarowego. Gdy taki „smog akustyczny” działa na człowieka przez 8 godzin dziennie, na przestrzeni lat doprowadza do uszkodzenia komórek słuchowych.

– Przy poziomie 100 dB wystarczy zaledwie 15 minut, żeby stworzyć zagrożenie nieodwracalnego uszkodzenia słuchu. Za próg szkodliwości uznaje się 65 dB, czyli natężenie dźwięków, jakie generuje zwykły hałas uliczny – mówi profesor.

Warto pożegnać się ze słuchawkami

Na wiele źródeł hałasu nie mamy dużego wpływu. Ale możemy:

  • Pożegnać się ze słuchawkami, albo rzadko ich używać. Zamiast nich wybrać zaś słuchanie muzyki w wolnym polu, czyli z głośników. Słuchanie przez słuchawki powoduje dodatkowe, znaczne wzmocnienie dźwięku, który dociera bezpośrednio do błony bębenkowej.
  • Po głośnym koncercie czy wizycie pozwolić naszym uszom odpocząć – czyli zapewnić im ciszę.
  • Nie przebywać w bezpośredniej bliskości urządzeń emitujących hałas.
  • Słuchając muzyki czy filmu jednocześnie być w stanie usłyszeć otoczenie. Innymi słowy: chodzi o słuchanie, a nie zagłuszanie się.
  • Ubytek słuchu wywołany zbyt głośnym słuchaniem muzyki – to wada, która powstaje na własne życzenie. Ryzyko jest szczególnie wysokie dla osób słuchających głośnej muzyki często, długo i przez słuchawki.

Warto wiedzieć

Brytyjska organizacja „Action on Hearing Loss” przeprowadziła ankietę wśród tysiąca osób. Okazało się, że po nocy spędzonej w głośnym miejscu, np. na koncercie czy w klubie, dwie osoby na trzy skarżą się na szum w uszach.

Niedosłuch ma co piąty uczeń podstawówki

Im dłużej słuchamy głośnych dźwięków, tym bardziej naprężamy mięśnie w uchu wewnętrznym. To zaś prowadzi do ubytku słuchu.

Już półtorej godziny dziennie słuchania głośnej muzyki może uszkodzić słuch. Autor badań, które to wykazały, audiolog ze Szpitala Dziecięcego w Bostonie, Brian Fligor twierdzi jednak, że jeśli ktoś korzysta ze słuchawek sporadycznie, nic mu nie grozi.

Nie ma zgody wśród ekspertów co do oceny, które słuchawki bardziej szkodzą: te wkładane bezpośrednio do uszu czy nauszne. Fligor, opierając się na wynikach innych amerykańskich badań, twierdzi, że nie ma różnicy. Innego zdania jest np. protetyk słuchu, Katarzyna Ostrowska, według której małe słuchawki wewnątrzuszne emitują fale dźwiękowe bezpośrednio na błonę ucha, co bardziej szkodzi aparatowi słuchania.

37 proc. Polaków ma niedosłuch – wynika z Narodowego Testu Słuchu, w którym udział wzięło blisko 9 tys. osób z 55 miejscowości. W grupie 40-latków problem dotyka co czwartego badanego. Co piąty uczeń pierwszych klas szkoły podstawowej ma niedosłuch.

Źródło: www.zdrowie.pap.pl

Źródło grafiki: www.pixabay.com

 

Kiedy NIE karmić piersią

Mleko matki jest bez wątpliwości najzdrowszym pokarmem noworodka i niemowlęcia. Są sytuacje, kiedy jednak karmić nie można.

Jest to warunkowane stanem zdrowia matki oraz dziecka.

Niektóre choroby matki wykluczające lub ograniczające możliwość karmienia piersią:

  • Uzależnienie od narkotyków,
  • Zakażenie wirusem HIV,
  • Przyjmowanie niewskazanych dla dziecka leków w chorobach przewlekłych,
  • Nieleczona gruźlica,
  • Ciężka choroba psychiczna,
  • Choroba nowotworowa w fazie leczenia cytostatykami – warto konsultować się w tym przypadku z lekarzem, ponieważ w niektórych sytuacjach możliwe jest karmienie pomiędzy kursami chemioterapii,
  • Cytomegalia, ale wtedy, gdy dziecko jest wcześniakiem. Natomiast jeśli dziecko pochodzi z ciąży donoszonej, nie ma przeciwskazań do karmienia piersią,
  • Zmiany skórne o charakterze zakaźnym na obu brodawkach sutkowych do czasu ich wyleczenia (jeśli choroba dotyczy jednej brodawki, należy karmić jedną, niezakażoną piersią, jeśli obie – mleko ściągać i wylewać, ale wrócić do karmienia po wyleczeniu stanu zakaźnego).

Niektóre choroby dziecka wykluczające lub ograniczające karmienie go piersią:

  • Galaktozemia. Niemowlęta, które chorują na tę chorobę, powinny być karmione pokarmem niezawierającym galaktozy;
  • Wrodzona nietolerancja laktozy u dziecka (bardzo rzadkie schorzenie),
  • Fenyloketonuria – zaleca się karmienie piersią do momentu uzyskania ostatecznej i pewnej diagnozy. Jeśli zostanie ona potwierdzona, wskazana jest dieta mieszana: pokarm matki i mleko zastępcze, jednak proporcje obu pokarmów ustala lekarz z poradni leczącej fenyloketonurię

– Obecnie jest mało przeciwskazań do karmienia piersią. Na szczęście skończyły się czasy, kiedy wiele chorób eliminowało taką możliwość. Nie warto z tego pochopnie rezygnować, bo korzyści z karmienia piersią są nieocenione  – mówi pediatra i alergolog dr Jolanta Pietrzak ze Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Bytomiu.

Źródło www.zdrowie.pap.pl

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Napoje energetyzujące – czy mogą być groźne?

Napoje energetyzujące, to pobudzające, dodające energii, zwykle gazowane napoje, które zyskały liczne grono zwolenników. Dużą popularnością cieszą się zwłaszcza wśród zawodowych kierowców, studentów, a także osób na wysokich stanowiskach kierowniczych. Tempo życia i nawał obowiązków dnia codziennego powodują, że coraz więcej osób sięga po napoje tego typu. Jednak czy ich spożywanie, oprócz deklarowanych korzystnych efektów, może mieć negatywy wpływ na organizm?

Pierwszy energy drink pojawił się w USA w 1949 r., natomiast do Europy zawitał w 1987 r.. Obecnie to popularny napój, który reklamowany jest jako dodający energii, zwiększający wydolność fizyczną i umysłową. Działanie to jest możliwe dzięki zawartości substancji pobudzających organizm takich jak: kofeina (główny składnik), tauryna, inozytol, witaminy z grupy B, a także dzięki dużej zawartości węglowodanów (zwłaszcza cukrów prostych), które szybko podnoszą poziom glukozy we krwi. Ze względu na skład, częste spożywanie napojów tego typu nie pozostaje obojętne dla zdrowia. Niestety wielu konsumentów nie zdaje sobie z tego sprawy.

Ryzyko związane ze spożyciem napojów energetyzujących wynika przede wszystkim z dużej zawartości w nich kofeiny. Spożycie tylko jednej puszki energetyku (zwykle 250 ml) oznacza przyjęcie aż 80 – 120 mg kofeiny! Należy pamiętać, że zdrowe osoby dorosłe nie powinny spożywać więcej niż 300 – 400 mg kofeiny na dzień. Dodatkowo spożywanie innych substancji zawierających kofeinę, takich jak: herbata czy kawa powoduje, że bezpieczna dawka kofeiny może zostać w łatwy sposób przekroczona! Przedawkowanie kofeiny może prowadzić do wystąpienia zaburzeń rytmu serca, nadciśnienia, pojawienia się dolegliwości żołądkowo-jelitowych (nudności, wymioty, biegunka), a także wystąpienia objawów psychotycznych takich jak: halucynacje, lęk, niepokój, zaburzenia snu. Spożycie dużych dawek kofeiny skutkuje również występowaniem ostrego i przewlekłego bólu głowy. Badania naukowe dowodzą także na występowanie związku miedzy spożyciem kofeiny, a obniżeniem gęstości kości i występowaniem osteoporozy u kobiet.

Ponadto napoje energetyczne zawierają duże ilości węglowodanów, głównie w postaci sacharozy, glukozy lub syropu kukurydzianego o wysokiej zawartości fruktozy. W związku z tym spożycie dużej ilości napoju tego typu może zwiększać ryzyko wystąpienia otyłości i cukrzycy typu 2.

Obserwowany jest także negatywny wpływ napojów energetyzujących na zęby. Niskie pH i wysoka zawartość cukrów powoduje występowanie erozji zębów, a także prowadzi do nadwrażliwości w związku z uszkodzeniem szkliwa zębów.

Kolejnym niebezpieczeństwem związanym z używaniem energetyków jest łączenie ich z alkoholem. W ostatnich latach popularne stały się drinki alkoholowe na bazie napojów energetyzujących. Połączenie to wywołuje złudne uczucie trzeźwości, przez co przyjmowana jest nadmierna ilość alkoholu. W konsekwencji prowadzić to może do niewydolności serca, zaburzeń ośrodkowego układu nerwowego, a w skrajnych przypadkach nawet do śmierci!

Ponadto dostępne są badania, które wskazują, iż długotrwałe i regularne spożywanie energetyków przez młode osoby zwiększa ryzyko sięgania w późniejszym wieku po narkotyki i leki o działaniu pobudzającym, a także zwiększa prawdopodobieństwo uzależnienia od alkoholu.

Napoje energetyzujące niewątpliwie dają konsumentowi pożądane efekty – poprawę samopoczucia czy zwiększenie wydolności organizmu i wydają się być, w pewnych sytuacjach, niezbędne. Nie można jednak zapominać o ich możliwym negatywnym wpływie na zdrowie. Należy być ostrożnym podczas ich spożywania i zachować umiar! Energetyk nie powinien stanowić elementu codziennej diety. Sięgając po te napoje warto pamiętać, że 300 – 400 mg/dzień kofeiny to bezpieczna ilość, która nie powinna zostać przekroczona! Dodatkowo energetyki nie mogą być substytutem snu czy wypoczynku. Należy mieć świadomość, że zawartość puszki to nie wyłącznie „dawka energii”, ale także potencjalne zagrożenie dla zdrowia. Należy pamiętać, że napoje te nie powinny być spożywane przez dzieci poniżej 16 roku życia, a także diabetyków, kobiety w ciąży i chorych na fenyloketonurię.

Redakcja pacjentinfo.pl

 

Rezonans magnetyczny jest bezpieczny?

To fakt! Wbrew sensacyjnym doniesieniom mediów, nie ma dowodów na to, że preparaty zawierające gadolin, stosowane czasem w tym badaniu, są szkodliwe dla mózgu.

Jednocześnie wykonanie dokładnego badania rezonansem magnetycznym z wykorzystaniem środków kontrastowych zawierających gadolin nierzadko ratuje życie, pozwalając na wykrycie patologicznych zmian i wczesne wdrożenie właściwej i nacelowanej terapii. Trzeba też pamiętać, że nie istnieje interwencja medyczna, która nie niosłaby ze sobą jakiegoś ryzyka, a podejmując ją, zespół terapeutyczny zawsze rozważa relację korzyści do strat.

Media na całym świecie obiegła właśnie informacja o tym, że żona znanego amerykańskiego aktora, Chucka Norrisa, doznała poważnego uszczerbku na zdrowiu wskutek badania metodą rezonansu magnetycznego (RM), przed którym podano jej jako środek kontrastowy substancję zawierającą gadolin (pierwiastek z grupy lantanowców). Według doniesień medialnych z tego powodu aktor pozwał trzy koncerny farmaceutyczne oczekując wielomilionowego odszkodowania za doznane szkody.

Być może aktor i jego żona są przekonani, że do pogorszenia się jej stanu doszło wskutek zastosowania środka kontrastowego, jednak nauka na razie nie potwierdza stanowiska, że gadolin stosowany w tym środku generalnie wpływa niekorzystnie na stan zdrowia.

Co to jest gadolin?

Jest to pierwiastek w postaci srebrzystego metalu. Niektóre jego związki są wykorzystywane do produkcji środków kontrastowych podawanych przed wykonaniem badania za pomocą rezonansu magnetycznego. Dzięki tym środkom uzyskana jest wyższa jakość obrazów w trakcie tego dokładnego badania diagnostycznego.

Związki gadolinu używane w środkach do kontrastu można podzielić na dwie grupy, różniące się budową: mogą mieć budowę liniową lub pierścieniową. To, jaka jest struktura związku gadolinu, wpływa na to, jak jego składniki zachowują się w środowisku. Te o budowie liniowej charakteryzują się większym prawdopodobieństwem wydzielania gadolinu, który wówczas może gromadzić się w tkankach organizmu. Te o budowie pierścieniowej są bardziej stabilne i mają zdecydowanie mniejszą tendencję do wydzielania gadolinu.

Co w sprawie gadolinu w kontraście ma do powiedzenia nauka i regulatorzy rynku medycznego?

O ile badania ( w tym renomowanej Kliniki Mayo) potwierdziły, że gadolin odkłada się w tkankach mózgu osób poddawanych rezonansowi magnetycznemu z wykorzystaniem związków gadolinu, to jednocześnie naukowcy nie znaleźli dowodów na szkodliwy wpływ tego zjawiska na zdrowie ludzi.

Niemniej jednak, w trosce o bezpieczeństwo pacjentów i „dmuchając na zimne”, Europejska Agencja Leków (EMA) za pomocą grupy ekspertów dokonała analizy danych i wprowadziła w połowie tego roku pewne ograniczenia w stosowaniu niektórych preparatów zawierających gadolin w Unii Europejskiej.

Do połowy tego roku w obrocie znajdowało się 10 preparatów zawierających gadolin, stosowanych w środkach kontrastowych. EMA zawiesiła stosowanie trzech z nich, a w przypadku jednego ograniczyła wskazanie do stosowania. Podstawą tej decyzji był fakt, że te, których używanie został zawieszone lub ograniczone, charakteryzują się większym prawdopodobieństwem wydzielania gadolinu, niż pozostałe.

Należy zwrócić uwagę, że EMA zawiesiła, a nie wycofała, trzy z tych preparatów. „Zawieszenia pozwoleń na dopuszczenie do obrotu lub ograniczenia (…) mogą zostać cofnięte” – czytamy w komunikacie Agencji. Warunkiem jest dostarczenie dowodów wskazujących na przewagę korzyści nad ryzykiem dla określonej grupy pacjentów lub dowodów na to, że produkty te nie uwalniają gadolinu w znaczącym stopniu lub nie prowadzą do jego odkładania się w tkankach.

Co istotne, EMA nie ma za to istotnych zastrzeżeń do stosowania innych związków gadolinu, odznaczających się inną budową niż zawieszone, przede wszystkim z uwagi na to, że ze względu na ich strukturę mają mniejszą tendencję do wydzielania gadolinu.

Agencja informuje pacjentów, że środki kontrastowe zawierające gadolin są niezbędne do diagnozowania szerokiego zakresu zagrażających życiu i wyniszczających chorób. Dodatkowo, jeśli badanie z wykorzystaniem środka gadolinowego będzie potrzebne, aby pomóc w leczeniu, lekarz użyje najmniejszej koniecznej dawki w celu uzyskania wyraźnego obrazu.

Co najważniejsze, eksperci stwierdzili, że żadne niekorzystne efekty neurologiczne, takie jak zaburzenia kognitywne lub ruchowe, nie zostały przypisane odkładaniu się gadolinu w mózgu w związku ze stosowaniem jakichkolwiek środków kontrastowych zawierających gadolinę.

Justyna Wojteczek, Wiktor Szczepaniak (www.zdrowie.pap.pl)

Źródło grafiki: www.pixabay.com

Czy ryby mogą być szkodliwe?

Ryby powszechnie uważane za zdrowe produkty, zalecane są w codziennej diecie zarówno dzieci, młodzieży jak i osób dorosłych. Nie ulega wątpliwości, że ryby są  cennym źródłem m.in. białka czy niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych mających pozytywny wpływ na organizm. Jednak w ostatnim czasie pojawiły się pewne wątpliwości, czy na pewno ryby nie mają szkodliwego wpływu na zdrowie? Czy wszystkie ryby maja równie korzystny wpływ na organizm? Które ryby wybrać, a których unikać? Odpowiedź na te pytania znajdziemy poniżej.

Bez wątpienia ryby mają pozytywny wpływ na zdrowie. Dieta bogata w ryby i owoce morza pozwala m. in. zmniejszyć stany zapalne i ograniczyć ryzyko wystąpienia chorób układu krążenia, pozytywnie wpływa na wzrok, a także poprawia pamięć i koncentrację, ma także działanie antydepresyjne. Dodatkowo, udowodniono że regularne spożywanie ryb może chronić przed wystąpieniem wielu poważnych chorób tj. zapalenie stawów, zapalenie jelit, a nawet nowotworów! To tylko niektóre z korzyści wynikających z włączenia ryb do codziennej diety.

Jednakże powszechne stały się także opinie o szkodliwym wpływie spożywania ryb, z uwagi na występujące w nich zanieczyszczenia. Rzeczywiście zanieczyszczenie środowiska może spowodować, że w ciele ryb wystąpi akumulacja substancji niekorzystnie wpływających na zdrowie, takich jak: związki rtęci, ołowiu czy dioksyny. Szczególną uwagę zwraca się na obecność związków rtęci w organizmach ryb morskich. Pierwiastek ten znany od dawna naturalnie występuje w środowisku, ma zdolność szybkiego rozprzestrzeniania się, występuje także na obszarach oddalonych od źródła jego wytwarzania. Od dawna znany jest jego niekorzystny wpływ na zdrowie (m. in.: zaburzenia układu nerwowego, immunologicznego, niekorzystny wpływ na pracę mózgu, zaburzenia neurologiczne, uszkodzenia nerek czy wątroby). Rtęć w wyniku zachodzących reakcji chemicznych przekształca się do jednej z najbardziej toksycznych form, tzw. rtęci etylowanej, która jest w bardzo dużym stopniu absorbowana (pochłaniana) przez organizmy żywe. Udowodniono, że pewne gatunki zwierząt, w tym: wieloryb, miecznik, szczupak, tuńczyk kalifornijski, rekin wykazują dużą zdolność do pochłaniania rtęci. Większość zdrowych osób dorosłych potrafi usunąć rtęć z organizmu, jednak w przypadku dzieci, kobiet w ciąży i karmiących piersią pierwiastek ten może okazać się bardzo niebezpieczny! Osoby te powinny zatem unikać spożywania ryb potencjalnie zanieczyszczonych rtęcią. Zdecydowanie zdrowsze będzie dla nich włączenie do diety krewetek, łososia, tuńczyka, dorsza czy suma.

Wątpliwości związane ze szkodliwym działaniem spożywanych ryb na organizm człowieka rozwiewają towarzystwa naukowe, które w oparciu o dostępne dane wydały opinię, iż korzyści zdrowotne wynikające ze spożywania ryb przez osoby dorosłe i w starszym wieku zgodnie z zaleceniami żywieniowymi  zdecydowanie przewyższają potencjalne ryzyko związane z zanieczyszczeniem ryb rtęcią.

Zatem jedzmy ryby na zdrowie!

Redakcja pacjentinfo.pl

Dieta i aktywność fizyczna w aktywnej fazie leczenia raka

Czasy, gdy pacjentom w trakcie leczenia onkologicznego zalecano leżenie w łóżku dawno minęły – mówią zgodnie lekarze …

COVID-19 obecnie: czy będą nowe szczepionki?

Firmy pracują nad preparatami przeciwko nowym wariantom koronawirusa. Według FDA mają one uwzględniać nowe typu szczepu …

Apetyt na kawę służy zdrowej starości

Co piąty mieszkaniec Unii Europejskiej ma 65 lat i więcej. Oznacza to, że niemal 100 milinów ludzi na naszym kontynencie …